1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Psychofilowanie: punkt skupu Szymona

Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Jeżeli robicie tylko jedną rzecz w danym momencie, jesteście moimi bohaterami i bardzo wam zazdroszczę. Choć na chwilę chciałbym być wami, bo ja tak mam, że tak nie mam.

Gdy zaczynam czytać albo pisać, to zaczynam i czytać, i pisać, i oglądać, i zaglądać, i sprawdzać. I poprawiać, ale nie tekst, tylko koc, kołdrę albo spodnie. Parę zdań, może siedem, i znowu myśl mi gdzieś ucieka. Nie mogę się uczesać, moje myśli są rozczochrane, moje włosy też. I mimo że myśli i włosy wypadają mi garściami, to ciągle jestem roztrzepany i skupić się nie mogę.

„Skup się!”, mówiła mama. I na moment, żeby jej nie ranić, to się udawało, ale jak tylko wychodziła, to się rozpadałem jak puzzle. I do tej pory jestem tymi puzzlami i wiem, że choć można z tego ułożyć Szymona Majewskiego, to nigdy chyba jeszcze nie byłem w kupie. W sensie całością Majewskiego. No, może w nocy. Żeby się zatem ogarnąć, piszę na kartkach, co mam zrobić, na przykład w środę, czasami też to, co powinienem za chwilę. Piszę niewyraźnie, bo nagle przychodzi mi pomysł na jakieś fajne zdanie w tym felietonie, więc sięgam po klawiaturę, piszę, po czym chcę wrócić do notatek, ale nagle zauważam tekst na portalu, że „Rozenek odkurzała w nocy Majdana”, i wchodzę nagle w tę treść, żeby się tym zamęczyć i „zniefajnić”. Gdy kończę, wracam do przytomności i zapominam, co miałem zrobić, i tkwię przez moment zawieszony, z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co dalej. Szaleństwo Majewskie w czystej postaci. W mojej postaci. Próbuję więc innego sposobu, zaczynam robić notatki w telefonie i prawie się udaje, bo są bardziej czytelne niż te na kartkach, ale szkopuł w tym, że są… w telefonie i po prostu zapominam tam zajrzeć. Żeby temu zaradzić, napisałem raz na kartce: „Zajrzeć do telefonu!”. I zajrzałem, pech jednak w tym, że załatwiłem w tym telefonie przy okazji parę innych spraw, mejle, rachunki, ale nie notatki. Bo telefon, jak wiemy, to nie tylko notatki. To jakieś apki, fejsbuki i inne czarne dziury, które pochłaniają. Nie wpadłbym w te sidła, gdybym zajrzał do kartek, bo tam, czarno na białym, tkwił zapis, że rachunki zapłacę na koniec dnia. A dokładnie: „Rachunki, koniu, koniec dnia!”. Jednak koń się zerwał po raz kolejny. I szukaj go w polu.

Robienie notatek na kartkach w moim wykonaniu to oddzielny przypadek, bo długopis i pusta kartka mnie prowokują i zaczynam nagle coś rysować. Ostatnio są to czołgi, kiedyś wesołe siusiaki (chciałbym wrócić do tych czasów, kiedy właśnie to mnie pochłaniało). Zdarza mi się w pośpiechu narysować też nagle jakąś postać, z reguły jednak jej nie kończę i porzucam bez tułowia lub oczu. Straszne. Moje notatki to tysiące dziwnych typów jak z Boscha. Moja praca – ona jest zawsze zaczęta, nigdy nie skończona. Felieton piszę od środka, od końca, z rzadka od początku. Moje monologi, choć wystawiam je od lat, ciągle są w fazie poprawiania. Piszę jeden, a w trakcie wpada mi pomysł na drugi. Czasami piszę jeszcze na scenie, dosłownie, w trakcie grania coś mi przychodzi do głowy i to mówię. Jak się sprawdzi, to dopisuję. A jak nie? Parę razy już tak było, że coś powiedziałem… a tu cisza.

Jest jednak jedna jedyna kwestia, na której jestem skupiony – ja sam. To mi zarzuca rodzina i ma świętą rację. A dlaczego jestem skupiony na sobie? Bo nie mogę się skupić! I cały czas muszę łapać i łączyć te puzzle. Muszę kojarzyć Szymona z Majewskim i to mnie pochłania. Stąd te nieobecne oczy i spocone łapki.

Jakby ktoś chciał mnie namalować i miałbym być alegorią, to widzę siebie jako jesienne pole, na nim sto srok i gawronów na gumkach, które rozlatują się w różnych kierunkach, a w tle szaleje burza.

PS Przy tym felietonie zebrał się do kupy Majewski.

Szymon Majewski, dziennikarz, showman, autor, wodzirej

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze