1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Do poduszki: nagi i ubrany

Tomasz Jastrun (Fot. Krzysztof Opaliński)
Tomasz Jastrun (Fot. Krzysztof Opaliński)
Idealny dziennik powinien łączyć sprawy prywatne z publicznymi, być szczery, trochę złośliwy, ironiczny – te wszystkie zalety ma dziennik Andrzeja Łapickiego.

Przed kilkoma laty w drewnianym domku wysoko w Alpach z niebywałym widokiem na góry czytałem dziennik aktora i reżysera Andrzeja Łapickiego. I ogromnie mi się podobał. Miejsce ma wpływ na odbiór książki, więc myślałem, że przesadzam z zachwytem. Teraz czytam po raz drugi i nie mniej mi się podoba. Obejmuje lata 1984–2005. Niezwykły czas wielkiego przełomu, gdy zdycha sowieckie imperium, a Polska odzyskuje niepodległość i staje się demokratyczna. Ileż wtedy się działo. Dostajemy obraz Polski w czasach przełomu, wielkie nadzieje, wielkie rozczarowania; Łapicki jest po ’89 roku posłem, rektorem teatralnych uczelni, wiele gra i reżyseruje. Jest na olimpie. Dzięki niemu wiemy, jak smutno i trudno tam bywa. Utalentowany, także literacko, świetny gawędziarz, kochany, celebrowany. A jednak często nieszczęśliwy. Dziennik przypomina już zapomniane lęki, które były naszym udziałem. Lata 90. Nagłe przeistoczenie się miłości do Wałęsy w wielką do niego niechęć, w lęk, że wprowadzi dyktaturę. Jak bardzo to dziś wydaje się naiwne. Teraz mamy inne lęki. Łapicki pisze: „Mam najwyższe obrzydzenie do takiej Polski, jaką nam proponuje Wałęsa z całą kliką”. Pisze to w 1992 roku i co chwila rozpacza: „Jest tak paskudnie, że w najgorszych snach nie można było sobie tego wyobrazić. Żyć się nie chce”. Albo: „Naród pijaczków i kundli. Byle kaszanka była tańsza”; i tak w koło Macieju. Strach pomyśleć, co by pisał teraz. Ratuje go Kościół, jest wierzący (pod koniec życia gorzko się rozczaruje Kościołem); ratuje go przyjaźń z Guciem i Tadziem, czyli z Holoubkiem i Konwickim, stolik, przy którym się spotykają u Bliklego. To przyjaźń podszyta zazdrością i rywalizacją, a jednak jakimś cudem serdeczna.

Ten dziennik jest szczery, autoironiczny, to jego wielka zaleta. A jak szczerość, to i przyznawanie się do narcyzmu, upajanie się sukcesami. Ale jak mu tego nie wybaczyć, robi to z wdziękiem. Jego życie zawodowe jest pasmem sukcesów, jednak swój zawód widzi jako błazeński. Pisze: „Od dwóch dni prześladuje mnie myśl, że granie nie ma przecież żadnego sensu. Że o ile dla młodych ludzi jest to miłe oszukiwanie życia, to dla starych jest haniebne, a co najmniej wstydliwe. […] Dorabianie teorii o posłannictwie aktorów jest głupie, bo to jest przede wszystkim niewolnictwo. Walka na miny. Jak u Gombrowicza”.

Łapicki miał jeden wielki garb – i nie pomogło, że przez lata był związany z opozycją oraz z Kościołem. Ten garb to czasy stalinowskie, był wtedy lektorem propagandowych kronik filmowych, czasami przypominanych w telewizji lub przez złośliwych, co doprowadza go do rozpaczy. Dziennik w drugiej części jest niezwykłym zapisem starzenia się. Łapicki ogląda u siebie ten proces ze wszystkich stron i opisuje go ironicznie, ale też ze smutkiem. Nie pisze o swoich romansach, jaka szkoda, miał ich bez liku. Przystojny, sławny, miły, błyskotliwy, jakże mogło być inaczej. Kiedy na problemy z bezsennością córka poleca mu, aby „liczył swoje blondynki”, odpowiada, że nie zasnąłby do rana. A jednak kocha żonę, jest z nią przez 58 lat. Ona umiera w roku 2005 i wtedy właśnie Łapicki kończy pisanie dziennika. Sam żyć będzie jeszcze siedem lat i zdąży zaskoczyć wszystkich. Wyznaje: „Cała Polska zna mój ostatni samobójczy krok, to znaczy pojęcie za żonę młodej dziewczyny. […] Powiedziałem: narzekajcie sobie, a ja ożenię się, ponieważ nie zgadzam się na starość, i co mi zrobicie”. Różnica wieku 60 lat. Całe życie bał się, że się wygłupi, a tu taki finał.

Tomasz Jastrun, poeta, prozaik, krytyk literacki, czuły obserwator świata. Zawsze z książką obok poduszki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze