1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Psychofilowanie: kwiat szczeka na człowieka

Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Na ogół rzeczy, którymi mam się w domu zająć, wysyłają jakieś sygnały. Śmieci mają taką strategię, że zaczynają śmierdzieć bądź wyłazić z kosza. Lodówka prosi o opiekę, pokazując puste wnętrze.

Madzia wyjechała na parę dni. Ona jest moim kontaktem z rzeczywistością, więc gdy wyjeżdża, tracę zasięg z planetą, wtyczka mi wypada, jestem unplugged. Istnieję tylko ja, moje myśli i stany. Staram się nie omijać codzienności, ale wykonuję tylko niezbędne minimum. Generalnie jakiś sukces jest, bo na przykład nie wychodzę do pracy w piżamie, myję zęby i jem. Robię też herbatę, tak, umiem ją namoczyć we wrzątku.

Po paru dniach lewitowania załogi kapitan statku Magda M. wraca. Swoje pierwsze kroki kieruje do łazienki, robi wielkie oczy, staje i woła: „Szymon! Dlaczego jak mnie nie było, nie podlewałeś kwiatków?”. Tych? „Tak”. A to one nie są sztuczne?

Stało się, moi drodzy, od paru dni jest to mocna anegdota w naszej rodzinie. Każde spotkanie rodzinne otwiera krótki stand-up mojej żony: „Wiecie, że Szymon myślał, że kwiatki, które stoją w łazience od paru lat, są sztuczne!?”. (śmiech) Moja sława wychodzi też poza rodzinę i przez telefon trafia do znajomych: „I on... nie uwierzysz, Aniu… do mnie, czy są prawdziwe… serio”. W tym momencie Ania mocno nie wierzy. „No mówię ci… tak, że sztuczne, plastikowe”.

Oczywiście, dzięki temu felietonowi wielu z was już wie, że jest taki typ Szymon, lat 55, który parę lat mija własne rosnące kwiatki, myśląc, że są sztuczne. Gorzej, nawet pewnie parę razy widział, jak są podlewane. Sam się nad tym zastanawiam, jak to się stało, jak temu zapobiec, żeby się to nie powtarzało, i co mógłbym tu poprawić.

Rzeczywiście, przez te parę dni na gospodarstwie kilka razy omiotłem wzrokiem tę roślinę w doniczce, nie sądziłem jednak, że potrzebuje pomocy, nie dawała znaku, że jest jej źle, wyglądała zdrowo i dorodnie. Może zwiodło mnie, że się jakoś tak błyszczała i miała niezbyt naturalny siny kolor. Na ogół inne rzeczy, którymi mam się w domu zająć, wysyłają jakieś sygnały. Masło pokazuje, że się kończy, ma na to taki sposób, że jest go mniej. Śmieci mają taką strategię, że zaczynają śmierdzieć bądź wyłazić z kosza. Lodówka z kolei prosi o opiekę, pokazując puste wnętrze. Nie uwierzycie, ale rewelacyjny sposób ma też brama. Jak się psuje, przestaje się otwierać i nie mogę wtedy wyjechać! Taki sygnał jestem w stanie odczytać od razu. Gdyby nasz kwiatek, czując, że niedomaga, spadł mi na głowę albo zablokował wyjście z łazienki, na pewno poświęciłbym mu chwilę.

Z drugiej strony pisze to jednak facet, który wyszedł kiedyś z psem i wrócił bez niego do domu, następnie zrobił kawę, włączył komputer i zaczął pisać. Potem tradycyjnie miał drzemkę, następnie odebrał parę telefonów i dopiero w okolicach obiadu zorientował się, że jakoś pusto w domu i chyba czegoś ważnego, czworonożnego mocno tu brakuje. I okazało, że miał rację! Lusia parę godzin dzielnie przesiedziała na wycieraczce, nie dając sygnału, zupełnie jak ten kwiatek. Może znała swojego pana?

A może ten biedny kwiatek też już mnie znał i z szacunku dla mojej pracy twórczej, z szacunku dla czytelniczek i czytelników „Zwierciadła” postanowił nie opadać i nie schnąć, tylko puściło mu dopiero na widok żony i powiedział, widząc ją w progu: „Trzymałem się ile mogłem, ale to już tyle trwało! Chyba dam mu z liścia!”. Lusia potem już też miała sposób, bo po godzinie na klatce schodowej zaczynała lekko poszczekiwać. Namawiałbym do tego wszystkie rośliny doniczkowe. W końcu, skoro niektórzy mówią do kwiatów, to może niech kwiaty też się czasem odezwą. Zwłaszcza jak im sucho.

Szymon Majewski, dziennikarz, showman, autor, wodzirej

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze