Mówi się o tym, że w życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Ale jedzenie i chorowanie to też coś, co większości z nas nie ominie. Często zresztą obie te rzeczy są ze sobą silnie powiązane.
Niedawno brałam udział w konferencji dotyczącej roli mikrobioty jelitowej ( jak pasjonuje mnie ten temat i ile w nim ciekawostek, możecie się przekonać, słuchając moich zwierciadłowych podcastów „Jelita – twój drugi mózg”, poniżej znajdziecie kod QR). Jednak ten tekst poświęcam odżywianiu i chorobie. Właściwie żywieniu w chorobie.
Piszę, wierząc, że dotyczy on nas wszystkich – zdrowi mogą zadbać o to, by być gotowi na najgorsze; chorzy mogą wykorzystać wiedzę już teraz.
Nie muszę chyba przekonywać, że „trzeba mieć zdrowie na chorowanie”. Kolejki, badania, oczekiwanie – to wymaga siły! Organizm do walki o zdrowie i życie jest w stanie się zmobilizować, ale wszystko dzieje się jakimś kosztem. Abyśmy mogli zdrowieć, regenerować się, skutecznie pobudzać układ odpornościowy, potrzebujemy energii i składników odżywczych. Gojenie rany po operacji to dodatkowy wydatek energetyczny o wartości 10–20 proc., u chorych na otyłość to zapotrzebowanie będzie jeszcze większe. Stan zapalny, procesy gojenia, wzmożone działanie układu odpornościowego, a co za tym idzie produkcja enzymów, komórek odpornościowych – to wymaga aminokwasów, a więc składowych białka.
Czasem choroba zaskakuje. Jednak zdarza się nam (lub naszym bliskim) przygotowywać do planowanych zabiegów czy operacji. Warto wtedy pomyśleć o tak zwanej prehabilitacji. To proces przygotowujący nas nie tylko do zabiegów chirurgicznych lecz także do rehabilitacji czy wyzwań sportowych. Ważne tu będzie między innymi optymalne odżywienie – uzupełnienie niedoborów, zapewnienie organizmowi jak największej ilości składników odżywczych, aby jak najlepiej regenerować się i zdrowieć.
To przede wszystkim zwiększenie ilości białka, które jest niczym cegły do budowy i regeneracji tkanek. Powinno to odbywać się w granicach rozsądku, ale pamiętajmy, że z wiekiem ilość potrzebnego białka wzrasta, a badania pokazują, że osoby starsze jedzą go za mało. Niedobór białek to zanik mięśni, osłabienie. Pacjent nie ma siły chodzić, gorzej oddycha, a w konsekwencji może zachorować na zapalenie płuc.
Nawodnienie. Podanie kroplówki jest najczęstszym i pierwszym sposobem leczenia – jesteśmy odwodnieni permanentnie. Pijmy wodę, aby choroba nas nie zaskoczyła! Lepsze nawodnienie to chociażby lepiej krążąca krew z lekami i składnikami odżywczymi, ułatwienie dla serca oraz wsparcie układu odpornościowego.
Dobre tłuszcze. Tran na odporność – to znamy. Ale tłuszcze o działaniu zmniejszającym stan zapalny znajdziemy nie tylko w rybach, także w orzechach, oliwie, oleju rzepakowym czy awokado.
Ograniczenie alkoholu (nie ustalono bezpiecznej dawki), przetworzonej żywności oraz cukru. Są to produkty, które mogą wydłużać i opóźniać proces rekonwalescencji.
W ramach prehabilitacji pamiętajmy też o aktywności fizycznej. Dużym problemem, szczególnie u starszych i źle odżywionych pacjentów, są zaniki mięśni. Nie proponuję tu chorym oczekującym na operację startu w maratonach, ale codzienny spacer, a najlepiej kilka, już będzie dobrym treningiem nie tylko mięśni, ale i serca. Ruszając się, pobudzamy krążenie limfy – odpornościowego odpowiednika krwi. To dzięki niej komórki dbające o nasze zdrowie dotrą szybciej do miejsca, gdzie są potrzebne.
Odwiedzając chorych w szpitalu, pamiętajmy, że lepiej jest zaserwować im zbilansowany, zdrowy posiłek dostarczający białek i witamin niż ciastka czy czekoladę. Może kanapka z pastą rybną, a może koktajl zmiksowany z kefirem, kaszą i sezonowymi owocami? A potem przejdźmy się razem po korytarzu, chociaż kilka metrów. To najlepszy prezent, jaki możemy naszym bliskim podarować.
Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka kliniczna, psychodietetyczka. Autorka bloga kachblazejewska.pl, współautorka książki „Kobiety bez diety. Rozmowy bez retuszu”, Burda Media Polska.