1 czerwca przypada setna rocznica urodzin księdza Jana Twardowskiego. Aby ją uczcić, Wydawnictwo Zwierciadło wydało wspomnienia zebrane podczas wielu rozmów z osobami blisko związanymi z księdzem poetą. Wszystkie one znalazły się w książce "Blisko ziemi, blisko nieba. Ksiądz Jan Twardowski we wspomnieniach".
Wieczór wspomnień poświęcony Janowi Twardowskiemu - księdzu piszącemu wiersze odbędzie się 2 czerwca w Domu Braci Jabłkowskich w Warszawie przy ul. Brackiej 25. Zapraszamy w imieniu Wydawnictwa Zwierciadło i organizatorów.
W programie m.in. opowieści o latach młodości ks. Jana, latach posługi kapłańskiej, historie z życie wzięte, anegdoty. Wspomnienia o służbie księdza poety dla wierzących i niewierzących i o przyjaźniach. Rozmowy przeplatane filmami.
W spotkaniu weźmie udział Czesław Czapliński, fotograf, zaprzyjaźniony z ks. Twardowskim.
Jego zdjęcia ilustrują książkę "Blisko ziemi, blisko nieba"
Fragment książki
Jan od biedronkiKrakowskie Przedmieście. Zimowy wieczór 1983 roku. Wilgotno, przenikliwie. Nie ma śniegu, tylko mgły i chorobliwe miazmaty unoszą się nad ziemią. Na placu przed warszawskim kościołem wizytek płonie olbrzymi „opozycyjny” krzyż ułożony ze świec i kwiatów. Nie ma wiatru; setki płomyków patrzą prosto w czarne niebo.
Szłam do zakrystii, do księdza Twardowskiego; niosłam mu jeden czerwony tulipan i bezmiar swojego cierpienia, z którym od wielu miesięcy nie mogłam sobie poradzić. Jak tylu innych – i mnie dotknęło coś nieodwracalnego, a poczucie straty i winy nie pozwalały normalnie żyć.
Pamiętam ten tulipan leżący na krześle w mdłym świetle słabej żarówki i słyszę cichy głos księdza. „Cokolwiek się stanie, nie wolno ci zbyt długo pozostawać w rozpaczy” – mówił wtedy. „Rozpacz jest grzechem. Będę się za ciebie modlił.”
Płacząc, wracałam w deszczu w kierunku placu Zamkowego, pośród zamazanych świateł i ludzkich cieni. I wtedy nagle ktoś mnie zatrzymał i zapytał z pijacką kurtuazją o… męski pisuar! Oniemiałam. Jak można! Tu się cierpi! Tu się jest w samym środku cierpiętniczego sacrum.
Do dziś jestem przekonana, że był to ukartowany z niebem kawał księdza Jana. Tylko on potrafił tak komponować wielkie z małym, zderzyć patos z humorem.
I pewnie potem, po naszym spotkaniu, modlił się za mnie długo i wytrwale, bo w końcu moja dusza wyzdrowiała i mogłam dalej żyć. Posłałam księdzu swoje podziękowanie i nawet nowe wiersze. Otrzymałam od niego list – białą kartkę posypaną czarnym makiem niezwykle drobnego pisma, które tak trudno odczytać. Pisał o łasce Boga; pisał ciepłymi, dobrymi, ludzkimi słowami, że będzie o mnie stale pamiętał – nie tylko w modlitwie.
Anna Janko