Był przystojny, inteligentny, czarujący i utalentowany literacko. Brylował w każdym towarzystwie. Zjednywał sobie z łatwością sympatię, jako emocjonalny kameleon przystosowujący się do oczekiwań rozmówcy. Uwodził intelektualistów i kobiety. Johann „Jack” Unterweger, o którym mowa, swoje nieprzeciętne zdolności rozwinął między dwoma wyrokami dożywotniego więzienia za morderstwa popełnione na młodych kobietach.
Pierwszy dostał w roku 1976 za uduszenie osiemnastoletniej Niemki, ale odsiedział jedynie minimalną karę, przewidzianą za taką zbrodnię w ówczesnym kodeksie karnym Austrii. Wyszedł na wolność w 1990 roku, dzięki licznym petycjom polityków i intelektualistów, zachwyconych jego talentem literackim, który rozkwitł w więziennej celi. Być może pomogły mu w tym studia, które odbył za kratkami, sfinansowane przez... rodziców zabitej przez niego dziewczyny. Niewielu bowiem było ludzi, których Unterweger nie potrafiłby zmanipulować i wykorzystać. W późniejszym życiu wykorzystywał swój „dar”, żerując na hojności kochanek.
„Przejrzysty styl Unterwegera i literackie wartości opisu jego dzieciństwa wywarły na mnie ogromne wrażenie”, pisała późniejsza laureatka literackiej nagrody Nobla, Elfriede Jelinek, i złożyła swój podpis pod petycją o uwolnienie mordercy. Trudno dziś dociec, jakie naprawdę było dzieciństwo Unterwegera. On sam utrzymywał, że jako syn amerykańskiego żołnierza i dziewczyny „zbyt młodej, by zrozumieć, czym jest macierzyństwo” (jak twierdził), spędził koszmarne lata w jednoizbowym mieszkaniu, dzieląc przestrzeń z matką i jej ojcem, agresywnym nałogowym alkoholikiem. Nigdy nie poznał nazwiska swojego ojca. W swojej książce fantazjował na temat romansu swoich rodziców, przypuszczając, że „G.I. zapłacił za miłość dolarami i jedwabnymi pończochami”. Dość złowieszczy szczegół, biorąc pod uwagę jego późniejszy znak rozpoznawczy jako mordercy – duszenie ofiar ich własną bielizną. Rewelacje o rodzinnym domu Unterwegera zdementowała później jego ciotka, zdegustowana oczernianiem krewnych. Według niej, Johann wyrastał w ubogim, ale pełnym miłości otoczeniu. Trudno dziś dociec prawdy; jedno jest pewne: któraś ze stron próbowała polukrować dynamit.
Autobiograficzna powieść Unterwegera „Czyściec” miała zostać sfilmowana. Zachwycano się też jego wierszami, a bajki dla dzieci autorstwa Unterwegera nadawało austriackie radio państwowe. Jeden z austriackich dziennikarzy wyznał, że nie mógł uwierzyć, iż ten delikatny człowiek o wspaniałym, lekkim piórze, mógł być zdolny do jakiejkolwiek zbrodni. Z całą pewnością nie był jedynym, który uwierzył, że Johann Unterweger przeszedł całkowitą resocjalizację i z psychopaty przemienił się we wrażliwego artystę. Na przemianę Unterwegera nabrano się na tyle, że pozwolono mu na prowadzenie reportaży z miejsc nierozwikłanych zbrodni, które miały miejsce rok po jego wypuszczeniu na wolność. Nikomu nie przyszło do głowy, że ten „poster boy”, jak czasem nazywała go prasa, jest nie tylko autorem dzieł literackich. Unterweger zabijał bez przeszkód przez kilka lat – do jego bezkarności przyczyniło się wiele czynników, wśród których jednym z ważniejszych był brak doświadczenia austriackiej policji w prowadzeniu śledztw przeciwko seryjnym mordercom.
W 1991 roku austriacki magazyn zatrudnił Unterwegera, aby ten kontrowersyjny celebryta udał się do Los Angeles i zrobił reportaż o prostytucji w Stanach Zjednoczonych. Unterweger miał też porównać sytuację prostytutek za oceanem z sytuacją prostytutek miejscowych. Johann spotykał się z tamtejszymi stróżami prawa, udawał się z nimi na patrole do dzielnic czerwonych latarni, a po godzinach robił research sumptem własnym, mordując trzy prostytutki, dusząc je ich pończochami i stanikami. Tymczasem austriacka prokuratura uznała, że warto przesłuchać Unterwegera w sprawie co najmniej trzech morderstw, do których modus operandi, czyli śmierć zadawaną przez uduszenie bielizną należącą do ofiar, pasował do pierwszego morderstwa popełnionego przez „więziennego poetę”. Unterweger wrócił do kraju i przez pewien czas udawało mu się uniknąć aresztowania, głównie na skutek nieudolności miejscowych służb. Próbował przekonać media, że jest niesłusznie oskarżony i uciekł z Austrii. Ostatecznie aresztowano go w Miami na podstawie międzynarodowego listu gończego i deportowano.
Johann „Jack” Unterweger został oskarżony o zamordowanie jedenastu kobiet (większość z nich była prostytutkami). Niemal wszystkie zostały pozbawione życia dokładnie w taki sam sposób – uduszono je własną bielizną. Podczas procesu na sali sądowej w Grazu siedziało dwadzieścia kobiet związanych z Unterwegerem – większość zapewne w tym samym czasie – i tonęło we łzach, nie wierząc, że ich czuły, wspaniały kochanek może być zimnokrwistym mordercą. Innego zdania był psychiatra powołany przez sąd, który ocenił Unterwegera jako narcystycznego sadystę uzależnionego od seksu. Ostatecznie udowodniono Unterwegerowi winę w przypadku śmierci dziewięciu kobiet.
Skazany na dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia, do końca utrzymywał, że jest niewinny. Przed przewidywaną apelacją, którą miał wygłosić, by zakończyć proces sądowy, popełnił samobójstwo w czerwcu 1994 roku, wieszając się w celi. Po jego śmierci podano, że węzeł, który zrobił ze sznurowadeł, był identyczny z tym, który znajdywano na ciałach uduszonych przez niego ofiar. W świetle austriackiego prawa proces sądowy nie został zakończony, gdyż Unterweger nie zdążył wygłosić apelacji - pozostał zatem niewinny.
Kiedy John Malkovich zaproponował austriackiemu reżyserowi Michaelowi Sturmingerowi zrobienie spektaklu do barokowej muzyki operowej na podstawie życiorysu Johanna Unterwegera, ten nie mógł uwierzyć, że przybysz spoza jego kraju słyszał cokolwiek o seryjnym mordercy z Grazu. Historia Unterwegera odbiła się jednak szerokim echem w świecie – do dzisiaj jest analizowana w amerykańskich akademiach kształcących specjalistów od kryminalistyki. Ponadto właśnie po sprawie Unterwegera Unia Europejska zmusiła Austrię do zmiany przepisów prawa karnego. Malkovich, którego Sturminger zapoznał z dziełami opery baroku, zachwycił się muzyką, ale nie
spodobały mu się teksty libretta. Uznał je za archaiczne i zupełnie nieprzystające do wrażliwości współczesnego odbiorcy. Tak zrodził się pomysł, by arcydzieła opery barokowej połączyć z wyznaniami seryjnego mordercy... Malkovich, występujący na scenie w ubraniu wzorowanym na eleganckich strojach Unterwegera, naśladuje z powodzeniem niemiecki akcent mordercy. Podobno reżyser Randall Wallace powiedział o Malkovichu, że „ma tak porażający wygląd, że we śnie mógłby zagrać seryjnego mordercę”. Panie i panowie, oto i on, niezdolny do mówienia prawdy, Johann „Jack” Unterweger!
Tegoroczne święto firmy PwC obchodzącej dwudziestolecie obecności w Polsce, uświetnią dwa pokazy
wyjątkowego spektaklu „The Infernal Comedy” z Johnem Malkovichem, któremu towarzyszy min. in.
sopranistka z Polski, Aleksandra Zamojska.
Na Dużej Scenie Teatru Jaracza w Łodzi, 4 czerwca, widzowie będą mogli obejrzeć podczas biletowanej prezentacji, niezapomniany popis aktorskiego kunsztu Johna Malkovicha, który przybywa do Polski na zaproszenie pani prezes PwC, Olgi Grygier – Siddons oraz Jacka Szumlasa, prezesa i właściciela firmy Solopan, a prywatnie – przyjaciela Johna Malkovicha. Następnego dnia w Teatrze Wielkim w Warszawie zespół „The Infernal Comedy” wystąpi podczas zamkniętej uroczystości dla gości PwC.
- John Malkovich jest jednym z najbardziej utalentowanych współczesnych aktorów. Jest też postacią niezwykle wyrazistą – można go lubić albo nie, ale nie sposób odmówić mu charyzmy. PwC też jest firmą z charakterem, dlatego uznaliśmy, że wspólne obchodzenie 20. urodzin będzie doskonałym wyborem. Ze spektaklem „The Infernal Comedy” Malkovich objechał w zeszłym roku sporą część świata – od Toronto po Istambuł. Wszędzie spotykał się - mimo trudnego tematu – z podobnie entuzjastycznymi reakcjami publiczności i mediów. Nasi klienci są dla nas niezwykle ważni i 20. urodziny PwC to także ich święto. Dlatego chcielibyśmy celebrować ten moment wspólnie, w eleganckiej atmosferze i z rozrywką najwyższej jakości – uzasadnia swój wybór pani prezes PwC, Olga Grygier – Siddons.