Co tu dużo mówić. Uwielbiam Hanię Banię. Uwielbiam jej wyobraźnię, temperament , apetyt (również ten na życie). Pojawienie się trzeciego tomu opisującego barwne życie Hani Bani przyjęłam zatem z entuzjazmem.
W książce "Hania Bania. Tornado seksualne" pojawiają się bohaterowie znani z poprzednich części, piękna mama, wiecznie niezadowolony z Hani ojciec oraz cudowni dziadkowie: babcia - drobna, energiczna z nieodłącznym papierosem i dziadek - nieprzejednany wróg komunistów. Oczywiście przez kartki książki przewija się plejada całkowicie nowych, barwnych bohaterów - głównie są to kolejne obiekty westchnień naszej bohaterki. Hania Bania okazuje się bowiem bardzo kochliwa. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczyna (na rzecz smukłej, patrz: atrakcyjniejszej sylwetki) mniej jeść. A trzeba wiedzieć, że trudno znaleźć kogoś, kto ma większy apetyt od Hani. Pierogi, mięsiwa, ciasta, zupy, naleśniki, jajecznice, pasztety i wszelkie dzieła sztuki kulinarnej znajdują w Hani wdzięczne i żarłoczne audytorium. Ba! Mówimy o osobie, która opanowała sztukę jedzenia ciastek bez poruszania szczękami! Wracając jednak do miłosnych perypetii - przeżywa je zarówno Hania, jak i kobiety z jej otoczenia: koleżanki, mama (rodzice Hani wreszcie rozstają się), ciocia. Istne apogeum miłosnych zawirowań. A to wszystko na tle wydarzeń lat 60. Zamieszki związane z wystawieniem "Dziadów", smutne rozstania z tymi, którzy zostali zmuszeni do wyjazdów - dotykają również naszą bohaterkę.
Urocza i jedyna w swoim rodzaju Haniu Baniu - mam nadzieję, że niebawem porócisz w kolejnej książce.