1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Niezmienność rzeczy - Anca Damian o filmie „Droga na drugą stronę”

</a> Kadr z filmu \
Kadr z filmu "Droga na druga stronę"
Anca Damian to rumuńska reżyserka. Jej trzeci pełnometrażowy film – „Droga na drugą stronę” (premiera w kinach 1 grudnia 2011) został wyselekcjonowany m.in. do Konkursu Głównego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Opowiada o uwięzieniu i wolności, walce o siebie i umieraniu, jako sposobnie na osiągnięcie czegoś ważnego.

Zastanawiam się, skąd u ciebie tak duże zainteresowanie portretowaniem więzień? „Crulic…” nie jest pierwszym filmem, w którym podejmujesz ten temat. Masz za sobą już dwa dokumenty tego typu.

- Realizacja „Crulika…” w zasadzie domykała trylogię filmów o więzieniach. Pierwszym z nich był mój dokumentalny pełnometrażowy debiut („Eminescu, truda întru cuvânt”, 2008 – przyp. red). Opowiadałam w nim historię więźnia, który zmienił swoje imię i tożsamość zafascynowany ulubioną gwiazdą rocka. Później zaczęłam pracować nad fabułą. W między czasie doszły mnie jednak słuchy o istnieniu w jednym z więzień teatralnej grupy. Zostałam zaproszona na premierę przygotowywanego przez nich spektaklu. Wtedy zrozumiałam, że koniecznie muszę zrobić film o nich! Historia Crulika zafascynowała mnie zaś głównie z tego względu, że więzienie okazało się w jego przypadku miejscem, w którym człowiek zostaje doprowadzony do granic wytrzymałości. Wolność jest mu odebrana już na poziomie możliwości podejmowania decyzji o wykonywaniu prostych, codziennych czynności. Z drugiej strony, mimo ograniczonych warunków bytowych, jest on zmuszony do myślenia o tym, co jest w życiu naprawdę istotne. Zawsze, kiedy odwiedzałam więzienia, traciłam poczucie swobody. Mojej głowy nie opuszczały też myśli, że ludzie tam trzymani, zamknięci od świata, spędzający lata samotnie w celi – rzadko kiedy poddają się przemianie. Sama zajmuję się sztuką także z tego względu, żeby pokazać ludziom rzeczy, z którymi na co dzień nie mają do czynienia i sprawić, by zmienili swój punkt widzenia. Prawdziwym problemem jest niezmienność pewnych rzeczy, o tym trzeba mówić.

- Rozmawiamy o uwięzieniu, Claudiu Crulic przez cały czas pobytu w celi zachował wolny umysł. Duchowe uwięzienie jest dużo bardziej tragiczne niż wizja spędzenia lat za kratkami, nie sądzisz?

- Całkowicie się z tym zgadzam. Kiedy pracowałam nad wspomnianym już dokumentem o więziennej grupie teatralnej, spotkałam niespełna czterdziestoletniego mężczyznę, który przebywał w celi od trzynastego roku życia. W tym czasie za murami więzienia spędził tylko dwa miesiące. Był autorem opowiadań, w jednym z nich napisał, że siedzi teraz za drzwiami celi, ale jest mnóstwo ludzi, którzy są zamknięci na świat, choć nie mają przed sobą tych drzwi. Są tacy, którzy umarli za życia, ponieważ nigdy nie potrafili otworzyć się na doświadczanie tego, co działo się wokół  nich.

- A twój umysł był kiedyś blokowany przez społeczne, religijne, polityczne stereotypy? Sztuka pomogła ci się od nich uwolnić?

- Walczę całe swoje życie. Nie akceptuję wszystkich reguł, które są narzucane ludziom – zwłaszcza tych, które blokują ich przed wolnym myśleniem, przed byciem sobą, odczuwaniem na własny sposób. Nie czuję się komfortowo, kiedy idę razem z tłumem, choć to wygodne – osłaniać się innymi ludźmi i pozbywać jednostkowej odpowiedzialności za stawiane kroki. Zawsze staram się postawić na miejscu innych ludzi i dokonując wyborów, nie kieruję się wygodą. Pracę nad „Crulikiem…” zaczęłam od zainwestowania własnych pieniędzy i poświęcenia urlopu na wyjazd do Krakowa i przeszukiwanie archiwów. Nie było to łatwe, na każdym etapie robienia researchu, pomagający mi ludzie bali się władzy, lękali się przed powiedzeniem lub pokazaniem zbyt dużo. Sytuacja dla nikogo nie była komfortowa. Moim celem było jednak powiedzenie tego, czego inni bali się usłyszeć.

</a> Kadr z filmu \ Kadr z filmu "Droga na druga stronę"

- Mówiłaś o archiwach, a jak w twoje ręce trafiły intymne dzienniki Claudiu Crulika? To w nich były szczegółowo opisane wszystkie błędy, które popełnili dyplomaci i prawnicy zajmujący się jego sprawą.

- Rodzina była w posiadaniu tylko kilku stron. Mnóstwo z nich zaginęło. Udało mi się jednak znaleźć fragmenty, w których są wszystkie detale. Miałam też ostatnią stronę – pokazaną w filmie, na której widać, jak zapadający w śpiączkę Crulic traci zdolność pisania. Znalazłam też mnóstwo kopii listów wysyłanych przez Claudio do ambasady. Przemiany, jakim podlegało jego ręczne pismo, są też najlepszym dowodem na to, jak zmieniał się stan jego zdrowia w czasie pobytu w celi. Przez jakiś czas byłam więc przekonana, że kiedy znajdę wszystkie fragmenty dzienników – film będzie mógł być ukończony. Z czasem zdałam sobie jednak sprawę, że wcale nie potrzebuję całości, że umiem opowiedzieć historię lepiej [śmiech]. Przestałam szukać zaginionych stron, odtworzyłam je.

- W twoim filmie jest mnóstwo kreacji. Miksujesz na ekranie wszystkie techniki animacji, jakie możemy sobie wyobrazić. Obraz jest bardzo eklektyczny. Na samym początku, historia Claudiu Crulika miała być zaś dokumentem…

- Nie chciałam realizować klasycznego dokumentu, myślałam raczej o dokumencie fabularyzowanym. W głównej roli obsadziłam aktora mające grać dziennikarza, który wchodzi w relacje z różnymi ludźmi i z wolna odkrywa historię Crulika. Chciałam zrealizować tzw. czysty film [pure cinema]. Z drugiej strony to przecież ja byłam dziennikarką, która przeprowadzała tego typu wywiady. Zauważyłam wtedy, że ludzie przed kamerą kłamią. Realizując film w ten sposób, nie powiedziałabym nic na temat najważniejszych rzeczy dotyczących sprawy Crulika. Skoro zaś w centrum filmu miał stać Claudio zdecydowałam, że najlepiej będzie opowiedzieć całą historię z jego perspektywy. Większość filmów zrealizowanych przeze mnie do tej pory była inspirowana życiem, zawsze starałam się być jak najbliżej rzeczywistości, choć często czerpię też inspiracje z kina. W tej produkcji zmieszałam techniki, fikcję i realny świat, ale nie żałuję tego. Zachowałam nawet datę – 31 listopada, choć w kalendarzu takiej nie ma. Widnieje ona jednak w dzienniku Crulika, jest więc w filmie. Moim celem było opowiedzenie historii, która będzie miała w sobie dużą siłę. Wybór języka filmowego i techniki realizacji był temu podporządkowany. Animatorzy pracowali niezwykle długo – tworzyliśmy animacje ponad półtora roku spędzając cały wolny czas w studio. Animacja nie miała skrócić pracy, miała dać lepszy efekt finalny.

- Możesz powiedzieć coś więcej na temat inspiracji filmowych? Kiedy oglądałam historię „Crulika…” pojawiały mi się przed oczami sceny z „Głodu” wyreżyserowanego przez Steve’a McQueena w 2008 roku czy z filmu Jima Sheridna „W imię ojca” (1993).

- O sprawie Claudio Crulika dowiedziałam się w marcu 2008 roku. Nie widziałam jeszcze wtedy filmu Steve’a McQueena, obejrzałam go jakiś czas później. „Głód” odniósł ogromny sukces, jest wybitnym osiągnięciem artystycznym. Sprawił też, że zdecydowałam się zarzucić projekt realizacji filmu o Cruliku. Zastanawiałam się wtedy, cóż mogłabym więcej powiedzieć w tym temacie? W historii Claudio zafascynowało mnie to, że można obserwować swoje umieranie, że jest to proces, że zmiany są widoczne gołym okiem, że jesteś wśród żywych, chociaż twoje ciało już umarło. McQueeen to pokazał. Po jakimś czasie zdałam sobie jednak sprawę z tego, że jeśli porzucę plany realizacji filmu, stanę się taka jak wszyscy ludzie, którzy porzucili Crulika w chwili, kiedy najbardziej potrzebował ich pomocy. Film więc powstał, jest też zupełnie inny niż „Głód”.

- Kilka miesięcy temu oglądałam film Erana Riklisa „Misja kadrowego” (2010). To historia rumuńskiej dziewczyny, która umiera w Izraelu i jest odwożona w trumnie do rodzinnej wioski w górach przez swojego szefa. Po „Cruliku…” nabieram przekonania, że wyjazd za granicę w poszukiwaniu zmiany zbyt często kończy się porażką.

- Sytuację Claudio możemy nazwać porażką, ale tylko gdy przyglądamy się jej z punktu widzenia przyjmowanego przez społeczeństwo mające na względzie sukces pojmowany jako zrobienie kariery. Z drugiej strony śmierć Crulika przekracza to wszystko, sytuuje jego postać na innym poziomie bytu.

- Crulic poświęca swoje życie w imię prawdy, w którą wierzy. Umiera w wieku 33 lat – jak Chrystus. Miałaś na celu dokonywanie porównania tego typu?

- Tak, ale nie chciałam umieszczać go na pierwszym planie i zbyt wyraźnie eksponować. Choć umierając w wieku 33 lat, Crulic w oczywisty sposób staje się przykładem współczesnego męczennika. Najważniejsza w filmie jest dla mnie dyskusja na temat ludzkiej duszy. W czasie, gdy Crulic umiera – przenosi się z wolna na inny poziom życia. W tym sensie staje się zwycięzcą. Umiera wolny.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze