1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

„Nic się nie dzieje” – przyjemne opowiadania, które wyciszają myśli i pomagają zasnąć

Fot. materiał partnera
Fot. materiał partnera
Zobacz galerię 5 Zdjęć
Bajki na dobranoc mają niezwykłą moc i mogą korzystać z niej nie tylko dzieci. Wieczorne opowieści to dla zabieganych umysłów miejsce na oddech, miejsce odpoczynku. Myśli przestają uciekać, osadzają się tu i teraz. Niedawno wydana książka Kathryn Nicolai „Nic się nie dzieje” zaprasza do zanurzenia się w prostych historiach – dzięki nim można się odprężyć, wyciszyć, a potem… słodko spać.

Opowieści na dobranoc kojarzą nam się z dzieciństwem – jak przez mgłę pamiętamy któreś z rodziców czy dziadków, snujące wymyślone historie lub przewracającego kolejne kartki książki dla dzieci. Ożywają wtedy tamte doznania: poczucie bezpieczeństwa, przytulność, wyciszenie. Opowiadania na dobranoc jawią się jako piękna, tajemnicza droga do krainy snów. Jako dorośli – zapracowani i wiecznie zagonieni – tęsknimy za spokojem, jaki budziły wieczorne historie. Dlaczego nie sięgnąć po nie i nie podarować sobie zdrowego, relaksującego nocnego odpoczynku?

Dobry sen jest supermocą dzisiejszych czasów – a opowieści są dawną magią

Z pomocą przychodzi cudownie kojąca książka Kathryn Nicolai, nauczycielki jogi i medytacji oraz twórczyni znanego podcastu „Nothing Much Happens”. W przepięknie ilustrowanym zbiorze „Nic się nie dzieje”, które ukazuje się nakładem wydawnictwa Insignis, Kathryn przygotowała współczesne, ale pełne klasycznego, ponadczasowego uroku opowieści na dobranoc – najzdrowszy możliwy sposób na wyciszenie umysłu przed snem (oraz w ciągu dnia).

„Nic się nie dzieje” odkrywa i kontempluje słodkie chwile radości, szczęścia i relaksu. Zamieszkajcie w niewielkim miasteczku. Nie obawiajcie się, że się zgubicie – jego mapkę znajdziecie w książce. Udajcie się na zimowy spacer do pobliskiego lasu, gdzie pooddychacie świeżym, pachnącym igliwiem powietrzem, by potem wrócić do ciepłego, przytulnego domu. Poczujcie promienie słońca na twarzy podczas odpoczynku na ulubionej kanapie, aż zaczną opadać wam powieki. Spędźcie noc pod roziskrzonym letnim niebem z bliskimi wam osobami. Zajrzyjcie do ulubionej kawiarni na relaksujące popołudnie z kubkiem pysznej kawy i domowego ciasta.

</a> Ilustracja książkowego miasteczka „Nic się nie dzieje”. Ilustracja książkowego miasteczka „Nic się nie dzieje”.

„Nic się nie dzieje” to jednak coś więcej niż kolekcja pogodnych opowiadań, które ukołyszą do snu i sprawią, że także aktywną część dnia wypełni równowaga i spokój. W tej książce są również urocze ilustracje Léi Le Pivert, a także pomysły na relaksujące rytuały, teksty pięknych medytacji, przepisy na przepyszne co nieco i pomysły na proste DIY, którą pomogą się odprężyć.

„Wkraczacie do świat »Nic się nie dzieje«. To przyjazne, znajome miejsce, w którym wieloma rzeczami możecie się delektować i cieszyć. Wciągnijmy wszyscy powietrze przez nos i wypuśćmy je ustami. I jeszcze raz. Wdech i wydech. Dobrze” – zaprasza Kathryn Nicolai.

„Nic się nie dzieje. Przyjemne i relaksujące opowiadania, które wyciszą twoje myśli i pomogą ci zasnąć”

Kathryn Nicolai Tłumaczenie: Anna Krochmal lustracje: Léa Le Pivert Data wydania: 12 listopada 2020 Wydawnictwo Insignis

Fragment książki:

Otwarcie domku

Może nie każdy zgodzi się z tym rozróżnieniem, ale jeśli o mnie chodzi, chatki są w lesie, a domki nad wodą.

Chatka musi stać na cienistej polanie, a nad nią muszą wyciągać się gałęzie wysokich sosen lub prastarych dębów. Może mieć ciemną boazerię na ścianach i piec na drewno do ogrzewania stóp odzianych w grube skarpety. To najlepsze miejsce na mglisty jesienny poranek albo gdy spadnie pierwszy śnieg. Trzymasz wtedy w dłoniach kubek i spoglądasz, jak krajobraz wokół powoli przykrywa biały puch.

Domek stoi nad brzegiem rzeki albo rozległego jeziora. Jego ściany są pomalowane na wyblakły odcień żółci lub bieli. W pobliżu rosną wierzby płaczące, które jako pierwsze pokrywają się zielonymi pączkami wczesną wiosną. To najlepsze miejsce, gdy nadchodzą ciepłe miesiące, by móc spędzać popołudnie przy szklaneczce mrożonej herbaty i spoglądać na wodę.

A więc wyruszyliśmy otworzyć domek. Zapakowaliśmy do samochodu ubrania na kilka dni, głównie takie do sprzątania i na spacery, żywność w papierowych torbach, dwa psy i do tego naszą ekscytację. Trasę dobrze znaliśmy, jeździliśmy nią od lat. Minęliśmy sklep, przy którym czasem się zatrzymujemy późnym latem, by kupić zimne napoje i kukurydzę, małe miasteczko, w którym są tylko jedne światła na przejściu, i stary market porośnięty bluszczem i wisterią. Skręciliśmy w drogę stanową. Minęliśmy dom z krzewami poprzycinanymi w kształty różnych zwierząt i wagonów kolejowych i pojechaliśmy jeszcze trochę dalej, aż powietrze zaczęło mieć inny zapach. Wreszcie zaczęliśmy wychylać się z siedzeń i mrużyć oczy, by wypatrzeć nasz ganek i znajome drzewa wokół domku.

Był to stary domek zbudowany na początku ubiegłego wieku, obity białymi deskami i z rzędem okien od frontu. Gdy pod niego zajechaliśmy, psy zaczęły skakać nam na kolanach. Wiedziały, gdzie jesteśmy, i były tak samo podekscytowane jak my. Kiedy tylko otworzyliśmy drzwi, wybiegły i zaczęły intensywnie obwąchiwać każde źdźbło trawy. Tak jakby czytały księgę gości i sprawdzały, kto dokładnie tędy przechodził, odkąd jesienią zamknęliśmy domek. Pozwoliliśmy im dalej to robić, a sami przeprowadziliśmy własny remanent, sprawdzając, czy nie obluzowały się siatki w oknach. Zauważyliśmy kilka gałęzi, które spadły na dach podczas wichury, i pączki na krzewie bzu.

</a> Ilustracje do książki „Nic się nie dzieje” Ilustracje do książki „Nic się nie dzieje”

Gdy weszliśmy na ganek, przybiegły do nas psy, by też wejść do środka. Teraz nie machały już tylko ogonami, dosłownie całe drżały z podniecenia i przyciskały nosy do szpary pod drzwiami. Znalazłam w pęku właściwy klucz, ten z maleńkim czerwonym serduszkiem namalowanym lakierem do paznokci, i wsunęłam go do zamka. Gdy tylko otworzyłam drzwi, psy wpadły do środka i zaczęły biegać po pokojach, a my zabraliśmy się za odsuwanie zasłon, podnoszenie żaluzji i otwieranie okien. Przez panujący w domku zaduch już wyczuwałam tę woń, do której byłam tak bardzo przywiązana. Coś jak wiekowe drewno rozgrzane słońcem, stare książki i regały, w których stoją od lat, a do tego zapach wody i setek śniadań przyrządzanych w późne niedzielne poranki. To był po prostu najlepszy zapach na świecie.

Gdy wypakowaliśmy rzeczy z samochodu, a psy zmęczyły się obwąchiwaniem i położyły na ganku na słońcu, zakasaliśmy rękawy i zabraliśmy się za sprzątanie domku. Zmieniliśmy pościel w łóżku i zamietliśmy podłogi. Zapełniliśmy kuchenne szafki i lodówkę. W łazience powiesiliśmy świeże ręczniki i starliśmy kurze ze wszystkich powierzchni. Marszczyliśmy brwi nad skrzynką bezpiecznikową i bojlerem i przestawialiśmy przełączniki, dopóki wszystko nie zaczęło działać tak, jak trzeba.

„Powinniśmy zapisać, jak to zrobiliśmy, żeby tak się nie męczyć w przyszłym roku” – powiedziałam.

„Mhm”.

Oboje wiedzieliśmy, że tego nie zrobimy. To było częścią tradycji.

Rozwiesiliśmy na podwórzu za domkiem sznur do suszenia prania i z radością myśleliśmy o tym, że niedługo będą na nim wisieć wyłącznie ręczniki i stroje kąpielowe. Pomachaliśmy do sąsiadów, wymieniliśmy wykrzykiwane na odległość pozdrowienia. Doszliśmy do końca pomostu i usiedliśmy, machając nogami nad wodą, z palcami u nóg tuż nad wciąż chłodną rzeką. Celebrowaliśmy te chwile i oboje o tym wiedzieliśmy.

Czy tak jest z każdym? Czy rzeka przyzywa cię tak jak dom? Czy stajesz się niespokojny i podenerwowany, gdy zbyt długo jesteś z dala od niej? Czy czujesz, że odżywasz na nowo, gdy powracasz nad jej brzeg? Może tak to odbieram, ponieważ tu dorastałam – bo setki razy jako dziecko spałam na bujanej ławce na ganku i odkąd nauczyłam się chodzić, każdego roku skakałam z tego pomostu do wody. A może woda przyciąga wszystkich tak samo? Czy gdybym wychowała się na pustyni, spacerowała po wydmach suchego piasku i celebrowała dni w cieniu palm, czułabym, że wzywa mnie upalne powietrze?

Zobaczyłam uniesioną rękę i palec wskazujący dół rzeki, i długą stalową smugę w oddali.

„Statek!”

„Statek!” – powtórzyłam.

Zanim skończy się lato, zobaczymy ich ze sto, ale zawsze jest w tym coś ekscytującego. Niektóre dobrze znamy, bo widujemy je od lat; znamy ich długość, wiemy, co przewożą, i wystarczy nam na nie spojrzeć, by móc określić, czy są puste, czy też transportują ładunek. Ten statek wyglądał jednak na zupełnie nowy: świeża farba, eleganckie linie. Nie mogłam się doczekać, aż usłyszę nocą syreny statków, aż zobaczę oświetlone dzioby i rufy sunące przez czarną wodę. Nigdzie nie spało się jak tu, w domku, i nigdzie się tak nie budziło.

Usłyszeliśmy za sobą odgłos psich łap uderzających o pomost; nasze psy zakradły się na pomost i usiadły obok nas. Jeden położył głowę na moim udzie. Pogłaskałam go za włochatym uchem i między oczami. Wszyscy byliśmy cicho, spoglądaliśmy tylko na powoli sunący po wodzie statek, na kilwater za jego rufą i na wodne ptactwo nad nim krążące. Byłam pewna, że chatki mają swoje dobre strony, ale to był domek, najlepsze miejsce na spędzenie lata.

Słodkich snów.

***

</a> Ilustracje do książki „Nic się nie dzieje” Ilustracje do książki „Nic się nie dzieje”

Medytacja nad wodą

Na początek po prostu stań blisko wody. Rozstaw nogi na szerokość bioder i poczuj, jak ciężar twojego ciała przesuwa się trochę do przodu. Luźno opuść ręce wzdłuż boków i zamknij oczy. Powoli wciągnij powietrze przez nos, a potem wypuść je ustami.

Skup się na tym, co słyszysz wokół siebie. Może woda płynie i wydaje jakieś dźwięki? Może w pobliżu są ptaki, owady albo inni ludzie? Nie oceniaj tego, co słyszysz, po prostu wsłuchaj się w same dźwięki. Niech wzbudzą twoją ciekawość: zwróć uwagę na ich głośność, rytm, a nawet na to, którym uchem lepiej je słyszysz.

Powoli otwórz oczy i skup się na jednym szczególe krajobrazu. Może to być drzewo, chmura albo łódź w oddali. Ponownie nie oceniając tego, na co patrzysz, po prostu zauważaj kształty, barwy, tekstury. Potem omieć wzrokiem wodę, zwróć uwagę na to, jak się marszczy i jak płynie.

Spędź jeszcze kilka minut, czując, jak ciężar ciała balansuje na twoich stopach, słuchając dźwięków wokół i patrząc na otoczenie. Medytacja to po prostu spokojna uważność. No i już. Jeszcze raz wciągnij głęboko powietrze przez nos i wypuść je ustami. Dobrze.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze