Weź sześć inteligentnych, urodziwych i dobrze urodzonych dziewcząt. Daj im mnóstwo wolnego czasu, niewielki kontakt z rówieśnikami, bibliotekę pełną książek i… zostaw same sobie. Może gdyby siostry Mitford żyły w mniej burzliwych czasach, ta historia potoczyłaby się inaczej. Choć mając takie nieokiełznane charaktery, pewnie zostałyby pierwszymi skandalistkami każdej epoki.
Nie czytam powieści. Wolę pornografię i politykę” – mówi Diana Mitford (później Mosley) w szóstym sezonie popularnego serialu „Peaky Blinders”. Ta kontrowersyjna wypowiedź to wprawdzie fantazja scenarzystów, ale oparta na tym, jak postrzegali Dianę jej współcześni. Uchodziła za najpiękniejszą z sióstr i tę najbardziej charyzmatyczną, być może też za tę wzbudzającą największe kontrowersje. To w końcu ona porzuciła dostatnie życie u boku potomka rodu Guinnessów i została kochanką mężczyzny, którego uznano potem za wroga numer jeden Wielkiej Brytanii. Ale zacznijmy od początku.
„Przyszły na świat w samym sercu Anglii w latach 1904–1920 jako potomkinie rodu, którego korzenie sięgały czasów sprzed podboju wyspy przez Wilhelma Zdobywcę” – zaczyna ich biografię „Siostry” Laura Thompson. „Jako córki drugiego lorda i lady Redesdale miały wyrosnąć na żony, matki i orędowniczki swojej klasy, kobiety z gatunku tych, co to pojawiają się na oficjalnych balach w niezbyt do nich pasującej satynie i przemierzają hrabstwo Gloucestershire przyodziane w porządne tweedowe stroje”. Tylko jedna z nich, Pamela, w jakimś stopniu zrealizowała tę wizję, zostając włościanką i zakładając między innymi wiejską hodowlę kur. Najmłodsza Deborah także ceniła sobie spokojne życie, jednak osiadła nie byle gdzie, bo w Chatsworth House, XVII-wiecznej rezydencji rodu Devonshire, i była tytułowana księżną.
Nancy, najstarsza, zyskała sławę jako pisarka, ma na swoim koncie biografie Madame de Pompadour czy Woltera, jej powieści „Pogoń za miłością” i „Miłość w zimnym klimacie” do dziś uchodzą za ulubione czytadła Brytyjczyków, a pierwsza z nich, w dużej mierze portretująca rodzinny dom sióstr, doczekała się niedawno adaptacji w postaci trzyodcinkowego serialu.
Jessica „Decca” Mitford z czytelnikami podczas podpisywania jednej ze swoich książek. Obok: Jessica w młodości. (Fot. Forum, Getty Images)
Wspomnianej na samym początku Dianie największy rozgłos przyniosły związek z przywódcą Brytyjskiej Unii Faszystów Oswaldem Mosleyem oraz znajomość z Adolfem Hitlerem. W jej ślady poszła zresztą młodsza Unity, urodzona w kanadyjskim mieście o nazwie Svastika, która została gorliwą nazistką i zagorzałą fanką Führera (niektórzy twierdzą, że nawet jego kochanką). Jej wiara w przymierze brytyjsko-niemieckie była tak wielka, że na wieść o tym, iż Anglia wypowiedziała wojnę nazistowskim Niemcom, strzeliła sobie w głowę. Kula szczęśliwie – lub nie – utknęła w jej czaszce. Nie spowodowała natychmiastowej śmierci, natomiast trwale zmieniła charakter Unity. Rozgłosem nie ustępowała jej czwarta pod względem wieku siostra, Jessica, która w wieku 19 lat uciekła z domu z kolegą komunistą, Esmondem Romillym (podobno prawdziwym synem Winstona Churchilla), za którego zresztą potem wyszła. Komunizmu nie porzuciła, ale wyemigrowała do Stanów, gdzie napisała serię zaangażowanych książek, w tym reportaż o biznesie pogrzebowym i… książkę szkalującą własną rodzinę. To tak w wielkim skrócie.
Jak podkreśla Laura Thompson, wszystkiego tego mogliśmy się dowiedzieć dopiero po 2014 roku, czyli roku śmierci ostatniej Mitfordówny, Deborah, kiedy to prasę zalały portrety kontrowersyjnych sióstr, a księgarnie wypełniły ich zbiorowe i pojedyncze biografie. Samej Thompson udało się przeprowadzić wywiad z Deborah jeszcze przed jej śmiercią. Wspomina, że jej rozmówczyni nie mogła się nadziwić zainteresowaniu, jakie wszystkie wzbudzały.
Młoda Diana Mitford i jako lady Mosley w towarzystwie sir Oswalda Mosleya (lidera brytyjskich faszystów w latach 30. i 40.) z synem Maxem (1962). (Fot. Forum, Getty Images)
Czemu zawdzięczają aż taki rozgłos? Na przykład temu, że choć były na wskroś angielskie, to z pewnością nie nudne („Klasa wyższa jest tak nudna, że szkoda słów” – mawiała Deborah). Podobno przejęły to po swoim dziadku Bertiem Mitfordzie, jednym z największych oryginałów wiktoriańskich czasów, podróżniku, dyplomacie, tłumaczu, znawcy sztuki, ale też niepoprawnym kobieciarzu. Mówiono o nim: „był wszędzie i widział wszystko”, a Nancy nazywała go niegrzecznym dziadkiem. „Można się w nim dopatrywać pewnych cech charakterystycznych także dla sióstr Mitford, takich jak: atrakcyjność, wysublimowana moralność, talent do pisania o tym, o czym ludzie chcą czytać, oraz poczucie silnej więzi z Niemcami” – czytamy w „Siostrach”. W przeciwieństwie do niego Mitfordównom brakowało jednak rzetelnej edukacji. Wrogi idei posyłania dziewcząt do szkoły (ale też nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami) ojciec postawił na nauczanie domowe, ale cóż z tego, skoro żadna z guwernantek nie uchowała się zbyt długo. Dzieciństwo i młodość upłynęły siostrom na wspólnym snuciu się po rodzinnej posiadłości, zabawach z ukochanymi psami i pochłanianiu książek z przepastnej biblioteki. Jessica po latach wyrzucała zresztą matce zaniedbania w kwestii ich wykształcenia. Z kolei Nancy skarżyła się na brak z jej strony ciepła i miłości.
Mitfordówny nade wszystko były idealnymi bohaterkami swoich czasów – burzliwych i obfitujących w ekstremizmy. A że były młode, żądne wrażeń i lekko egzaltowane, nie oparły się wiatrowi zmian i urokowi nowych ideologii. „Wy, Mitfordówny, lubicie dyktatorów” – napisała do nich kiedyś kuzynka. Laura Thompson ujmuje to subtelniej: „Coś w tych młodych kobietach zareagowało na ówczesną ciemną stronę mocy. Pod słoneczną mitfordowską żywiołowością krążył silny strumień ciemnej krwi. To pragnienie agresji i stanowczości zawierało w sobie pierwiastek erotyzmu i było w oczywisty sposób związane z poszczególnymi mężczyznami, którzy stanęli na drodze siostrom, ale skrywała się za tym jeszcze inna tajemnicza siła: ekstremizm wyzwala w człowieku pełnię jego pierwotnej natury”.
Wszystkie były wolne od wstydu i wygadane. Lubiły zabierać publicznie głos. Nancy pisywała felietony do „New York Timesa”, Deborah (nazywana Debo) jako księżna Devonshire chętnie udzielała wywiadów, demonstrując między innymi swoją imponującą kolekcję pamiątek po Elvisie Presleyu. Jessica („Decca”) była ważną postacią amerykańskiej kultury, przyjaźniła się z poetką Mayą Angelou. Za to Diana, wcześniej goszcząca notorycznie w rubrykach towarzyskich, chwalona za styl i eleganckie przyjęcia, po wojnie zwykła wywoływać powszechne oburzenie. Tak jak w 1989 roku, kiedy pojawiła się w legendarnym programie radiowej Czwórki „Desert Islands Discs” („Przeboje z bezludnej wyspy”), mówiąc w nim, że choć dyktatura Hitlera była „straszną kartą historii”, to jego samego bardzo podziwiała. Co ciekawe, za skłonnością sióstr do populizmu szedł całkowity brak zainteresowania tym, co pomyślą ludzie. „Były zarówno beztroskie, jak i twarde” – twierdzi ich biografka. W latach 1940–1943 Diana razem z mężem została osadzona w areszcie domowym za sympatyzowanie z wrogiem Anglii. Dzielnie znosiła niewygody i hordy paparazzich koczujących za ich oknami. „Wolę być nami niż nimi w tak nieprzyjemną pogodę” – pisała. Z kolei Nancy wydała klasowy traktat o arystokracji, wprowadzając podział językowy na „U” (klasa wyższa) i „nie-U” (niższa), który rozwścieczył część czytelników. Na pytanie jednego z nich: „Kim pani w ogóle jest?!”, odpowiedziała: „Tak trudno odpowiedzieć na to pytanie, naprawdę”.
Nancy Mitford i Peter Rodd po ślubiew kościele St John’s, Smith Square, Londyn (1933). Nie byli niestety szczęśliwym małżeństwem. A także sama Nancy po latach (1970). (Fot. Getty Images)
Oskarżano je o głupotę, snobizm, płytkość, próżność, cudzołóstwo, a one zawsze nosiły wysoko uniesioną głowę. Diana hołdowała zasadzie: „Nigdy nie przepraszaj, nigdy się nie tłumacz”. Jak ktoś kiedyś zauważył, potrafiła mówić jedynie to, co uważała za prawdę. Była dozgonnie lojalna wobec Mosleya, co niekiedy graniczyło ze świętością albo z szaleństwem. Wprawdzie po wojnie cierpiała na nieznośne migreny, które mogły być efektem wypierania pewnej prawdy, ale nie odcisnęły się one ani na jej urodzie, ani na opanowanej postawie. Pozostała jedną z najbardziej tajemniczych kobiet w historii. Kiedy ludzie mówią o siostrach Mitford, zwykle mają na myśli właśnie ją oraz Nancy.
Podczas gdy Diana była zagadką, Nancy uosabiała dowcip i ironię. „Zawsze jest się z czego pośmiać” – pisała, umierając na raka. Zwracała uwagę swoją sylwetką modelki Diora, miłością do buldogów francuskich i w ogóle Francji, w której ostatecznie osiadła, ale też energią i bystrością umysłu. „Nauczyła mnie, że beztroska i powaga wzajemnie się nie wykluczają” – pisze Laura Thompson, wierna fanka jej twórczości. To właśnie Nancy dała początek mitowi sióstr Mitford, pisząc w 1945 roku „Pogoń za miłością” (potem dopełniła go Jessica autobiografią „Hons and Rebels”). Jak zauważa Thompson, na kartach swojej powieści Nancy celebrowała to, co utracone – przeszłość własną i swojej klasy społecznej – co wywołało powszechny odzew, który tak naprawdę nigdy nie ucichł. Przedstawiała klasę wyższą lekko i bez krzty skrępowania.
Cztery z sióstr – Nancy, Unity, Diana i Pamela – są dziś pochowane na dziedzińcu kościoła w Swinbrook, które kiedyś należało do ich ojca. Stąd blisko do Asthall Manor, gdzie siostry spędziły większość dzieciństwa i gdzie ukształtowały się ich charaktery. Nancy w swojej powieści nazwała go Alconleigh. Mitfordowie nie do końca przypominali powieściowych Radlettów. Choć Nancy wiernie oddała ekscentryczność ojca jako wuja Matthew, to ciotka Sadie jest zdecydowanie bardziej dobrotliwa niż lady Redesdale. Nie ma tu też mowy o mrocznych namiętnościach Diany i Unity, a Jassy (czyli Jessica) ucieka z hollywoodzkim gwiazdorem, a nie komunistą. Z kolei Linda, którą można by utożsamić z samą Nancy, zakochuje się w komuniście tylko dlatego, że jest przystojny. Nancy i Lindę łączy też francuski kochanek – w wypadku Nancy był to Gaston Zalewski, arystokrata polskiego pochodzenia, który jako pierwszy otworzył ją na przyjemność płynącą z seksu. Choć nie był jej wierny i nigdy nie zamierzał wiązać się z nią na stałe, to czuwał przy jej łóżku, kiedy umierała. Był swoistym pocieszeniem po latach źle ulokowanych uczuć.
Adolf Hitler z kobietą zidentyfikowaną później jako Unity Mitford. Obok: Portret młodej Unity (1937). (Fot. BEW, Forum)
W Wielkiej Brytanii, rozdartej między szacunkiem do zmarłej królowej Elżbiety II a przekonaniem, że monarchia to przeżytek, zainteresowanie siostrami nie słabnie. Są „bohaterkami” sesji fotograficznych w kolorowych magazynach (znak rozpoznawczy: małe kapelusze, eleganckie półbuty i oczywiście tweed), tematem blogów i biografii. Powstał nawet „Przewodnik sióstr Mitford po życiu”, pełen ich złotych myśli. Laura Thompson upatruje w tym wszystkim syndromu „Downton Abbey”, polegającego na tym, że ludzie szukają pociechy w wycofaniu się w epokę naznaczoną hierarchią, uprzedzeniami i dogmatami – innymi słowy, epokę arystokracji. „Dziś przynależność do klasy wyższej może sprowadzić na człowieka prawdziwą burzę z piorunami. (…) Nienaganna wymowa, a nawet posiadanie labradora może prowadzić do wściekłych oskarżeń o elityzm. Jednak wytworność wciąż zachowuje aurę tajemniczości, i właśnie tę cechę ucieleśniają Mitfordówny” – pisze. Jej zdaniem chcemy mieć swobodę, by tego świata nienawidzić, ale też nie chcemy, by przestał istnieć – a przynajmniej nie chce tego większość z nas. Dopóki członkowie elity obchodzą się ze swoim statusem społecznym w odpowiedni sposób, czyli najlepiej z wesołym mrugnięciem okiem w stronę własnej ekscentryczności – tak jak to robiłyMitfordówny – egalitarna Brytania im to wybaczy.
Kadr z serialu „Pogoń za miłością” (2021), Sam Claflin jako Mosley „Peaky Blenders” (Fot. Materiały prasowe, BEW)
Od dzisiejszych kobiet oczekuje się, że będą wykazywać się dużą pewnością siebie, a siostry zawsze były pewne swoich wyborów, jakkolwiek szalone by się one wydawały. „Stanowiły mieszankę anarchii i formalizmu, która dziś jest niemożliwa do osiągnięcia: to rewolucjonistki, które chodziły do fryzjera, obrazoburczynie, które piły herbatkę z mlekiem” – pisze Thompson.
A czemu mnie fascynują siostry Mitford? Po części dlatego, że zawsze fascynowały mnie skomplikowane siostrzane relacje. Czyli: miłość i rywalizacja, chęć naśladowania i pragnienie odróżnienia się za wszelką cenę, naprzemienne nawiązywanie sojuszy i wypowiadanie sobie wojen. Poznawanie biografii sióstr Mitford to cudowna podróż przez meandry ich wzajemnych sympatii oraz antypatii. No bo spójrzcie: Nancy była zazdrosna o Pamelę, potem o Dianę. Jessica chciała być taka jak Deborah, a Unity była całkowicie poddana Dianie. Jessica konkurowała z Unity, a Nancy i Jessica były nieufnymi sprzymierzeńcami. Nancy doniosła na Dianę, czego ta nie mogła jej wybaczyć. „W pewien sposób Mifordówny nigdy nie wyszły z dziecięcych pokoików, które dzieliły z siostrami” – zauważa Laura Thompson. Znana anegdota o Jessice i Unity, które podzieliły pokój na pół, jedną część ozdabiając młotami i sierpami (Jessica), a drugą – swastykami (Unity), nawet jeśli jest trochę naciągana, świetnie podsumowuje ich stosunek do siebie, ale i do polityki. Ktoś mógłby powiedzieć, że były brytyjskimi poprzedniczkami dzisiejszych sióstr Kardashian, tyle że w odróżnieniu od nich siostry Mitford nie zabiegały o rozgłos, choć się go nie bały. Ze swoją urodą i urodzeniem po prostu nie mogły przejść niezauważone. I pewnie były tego świadome. W ich naturze nie leżało pozostawanie w cieniu.