1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Sztuka Zanzibaru na aukcji w Desie. Rozmowa z Renatą Plagą, założycielką fundacji Art Meets People

Sztuka Zanzibaru na aukcji w Desie. Rozmowa z Renatą Plagą, założycielką fundacji Art Meets People

Praca autorstwa Edwarda Saidiego Tingatingi (Fot. materiały prasowe)
Praca autorstwa Edwarda Saidiego Tingatingi (Fot. materiały prasowe)
Takie aukcje zdarzają się rzadko. O sztuce Zanzibaru – ale nie tylko – opowiada Renata Plaga, założycielka fundacji Art Meets People, dzięki której część prac najzdolniejszych zanzibarskich artystów niebawem będzie można zobaczyć i wylicytować w największym domu aukcyjnym w Polsce.

Dla większości ludzi Zanzibar to przede wszystkim słońce, turkusowa woda i białe plaże.
Dla mnie to miejsce na początku było przede wszystkim odskocznią. Chciałam uciec od pandemicznych restrykcji obowiązujących w Europie, poleciałam więc na Zanzibar i spędziłam tam ponad dwa miesiące. Zwiedzałam wyspę, która w tamtym czasie niemal zupełnie opustoszała z turystów. Za to poznałam ludzi z różnych stron świata, którzy podobnie jak ja szukali jakiejś przestrzeni wolności i w końcu osiedli na wyspie na stałe. Wróciłam tam rok później i dopiero wtedy odkryłam potencjał tego miejsca związany ze sztuką, nawiązałam kontakt z lokalnymi artystami i zrozumiałam, że ze swoim doświadczeniem i wiedzą mogłabym pracować tam jako kuratorka.

Na Zanzibarze jest mnóstwo małych galeryjek, ale kiedy jesteś tam pierwszy raz w życiu, wszystko inne przegrywa z pięknem przyrody. Wracając, mogłam już spojrzeć na to miejsce z innej perspektywy. Pewnego dnia siedziałam w kawiarni i nagle zobaczyłam, że na ulicy wystawione są całkiem niezłe obrazy. Były wykonane najtańszymi farbami, ale technika, sposób uchwycenia światła mnie zaintrygowały.

Obraz autorstwa Jamala (Fot. materiały prasowe) Obraz autorstwa Jamala (Fot. materiały prasowe)

Realizowała Pani projekty artystyczne w różnych częściach świata, jaki był pomysł na promocję sztuki na Zanzibarze?
Chciałam wolontaryjnie wspierać lokalnych twórców. Staram się wzmacniać ich w tym, co mają najlepszego, pokazuję, w czym tkwi największa wartość ich prac, pomagam im znaleźć ich indywidualny styl, uświadamiam unikatowe cechy talentu i daję odpowiednie materiały do jego rozwoju. Bo choć jest tam wielu uzdolnionych malarzy, sztuka w większości nastawiona jest na masowego odbiorcę. Tamtejsi twórcy przede wszystkim walczą o przetrwanie, ich gust kształtują klienci, dlatego te prace są na dużym poziomie powtarzalności. Często przyjmuje to naprawdę kuriozalne formy. Jeśli jakiś turysta zapłaci spore pieniądze za obraz z zezowatym lwem, później wszyscy go kopiują lub przerabiają ten motyw na tysiące sposobów, licząc, że im też się poszczęści. Dlatego, choć Zanzibar staje się coraz bardziej modnym miejscem, mało kto myśli o tym, że można tu kupić prawdziwą sztukę, która jest czymś więcej niż pamiątką z wakacji. Ale w tamtejszych pracowniach malarskich, często w naprawdę uwłaczających warunkach, można znaleźć prawdziwe skarby.

Renata Plaga, założycielka fundacji Art Meets People (Fot. Weronika Ławniczka/Papaya Films) Renata Plaga, założycielka fundacji Art Meets People (Fot. Weronika Ławniczka/Papaya Films)

Czasami zaglądam w takie miejsca, do których żaden szanujący się kurator czy kolekcjoner sztuki nie chciałby wejść, i spotykam tam artystów z niezwykłą wrażliwością i sposobem patrzenia na świat. Nie mają żadnego wykształcenia artystycznego, ale potrafią pięknie opowiadać o tym, jak doszli do finalnego efektu swoich prac, jakich środków użyli i dlaczego. Często zastanawiam się, skąd w nich takie wyczucie piękna. Bo pomijając oszałamiającą przyrodę, warunki życia na Zanzibarze są specyficzne i raczej pozbawione wyrafinowanej estetyki. Miasta, poza starym centrum stolicy Stone Town, wypełniają brzydkie betonowe budynki i wszechobecne śmieci.

Może tak działa zasada kontrastu? Paryski Montparnasse w XIX wieku też nie był najpiękniejszym miejscem do życia, a właśnie tam powstała większość arcydzieł.
Być może, choć trudno porównywać Zanzibar do realiów europejskich. Wśród paryskiej bohemy panowała bieda, ale artyści tworzyli społeczność, która się spotykała, wspierała, motywowała i inspirowała. Na Zanzibarze jest to niemożliwe do zrealizowania. Malarze bardzo ze sobą rywalizują ze względu na pieniądze, każdy walczy o przetrwanie i utrzymanie rodziny. Uważam, że kooperacja przyniosłaby im dużo więcej, ale trudno ich do tego nakłonić. Czasami udaje mi się zebrać ich wszystkich na jakimś warsztacie, ale to naprawdę wyjątkowe sytuacje.

Praca autorstwa Edwarda Saidiego Tingatingi (Fot. materiały prasowe) Praca autorstwa Edwarda Saidiego Tingatingi (Fot. materiały prasowe)

Wszyscy ci artyści są samoukami?
Większość z nich ukończyła półroczny kurs w szkole artystycznej w Stone Town. To jedyne miejsce przygotowujące młodzież do zawodu, gdzie można uczyć się rękodzieła i malowania. Niestety placówka jest słabo finansowana, dlatego zadziwia mnie, że są tam twórcy, którzy reprezentują tak dojrzałe malarstwo. Bez wątpienia potrzeba dzielenia się wiedzą artystyczną na Zanzibarze jest ogromna. Kiedy zapytałam jednego z malarzy, z którymi współpracuję, czy zna jakichś impresjonistów, wymienił nazwisko kompletnie nieznanego, lokalnego nauczyciela. I nagle zrozumiałam, że w jego świadomości impresjonistyczne malarstwo, które w Europie zna każdy, nie jest żadnym punktem odniesienia, a mimo to tworzy kawał dobrej sztuki.

Może to właśnie wolność od akademizmu jest największą siłą tej twórczości?
Potrzeba kreacji zawsze wynika z naszej wrażliwości, ale dobrze mieć jednak jakieś podstawy, punkt odniesienia, szerszą perspektywę. To pomaga docenić własne dziedzictwo, które w pracach zanzibarskich artystów jest bardzo zaniedbywane. Mówimy o miejscu, gdzie krzyżują się cztery kultury: arabska, perska, hinduska i europejska, ale w sztuce ten wątek międzykulturowy jest właściwie nieobecny. Dominują przejaskrawione, mocno przetworzone instagramowe portrety malowane mocną kreską. Tamtejsi artyści nazywają tę formę sztuki spontaneous realism, spontanicznie uchwyconą rzeczywistością. Ja jej tam nie widzę, choć zawsze szukam w malarstwie czegoś autentycznego. Z drugiej jednak strony rozumiem, że w dużej mierze żyjemy teraz w świecie wirtualnym i on także siłą rzeczy oddziałuje na sztukę.

Jakie obrazy trafią na aukcję w Desie?
Chciałam, żeby prace odnosiły się do dziedzictwa Zanzibaru, czyli architektury Stone Town objętej ochroną UNESCO. Wyszukiwałam stare fotografie tamtejszych uliczek, budynków, targów i prosiłam artystów, żeby zrobili swoje wariacje na ten temat.
W 20 pracach, które trafiły na aukcję, widać więc najbardziej zabytkowe obiekty, jest między innymi impresja na temat House of Wonders. Ten zabytkowy pałac sułtana, kluczowy obiekt, jeśli chodzi o dziedzictwo UNESCO, został tak zaniedbany, że mimo rozpoczętej renowacji runął dwa lata temu. Do kupienia będą też pozyskane przeze mnie cztery unikatowe prace Edwarda Saidiego Tingatingi, artysty, który w latach 60. stworzył rozpoznawalny na całym świecie charakterystyczny styl malarski Tanzanii. Moim zdaniem był on absolutnym geniuszem. Paradoks polega na tym, że w żadnym z tamtejszych muzeów nie można zobaczyć jego prac. W National Museum of Dar es Salaam wiszą obrazy jego ucznia, ale nie ma niczego, co wyszłoby spod ręki samego mistrza. Jak większość artystów na Zanzibarze malował bardzo tanią techniką. Jego prace nie przechowują się więc najlepiej, przetrwało ich stosunkowo niewiele, a na większości widać zniszczenia. Dlatego w tej chwili jego obrazy są bardzo cenne. Niedawno na aukcji w prywatnej galerii oryginalny obraz Tingatingi został sprzedany za 10 500 dolarów.

Jakie nazwiska współczesnych zanzibarskich malarzy warto zapamiętać?
Jamal, Kola, Kiloko i Simba. Ten ostatni moim zdaniem jest najbardziej utalentowany, ale kompletnie niesubordynowany, jeśli chodzi o skupienie się na pracy [śmiech].

Obraz autorstwa Jamala (Fot. materiały prasowe) Obraz autorstwa Jamala (Fot. materiały prasowe)

Nie wymieniła Pani żadnej kobiety.
Bo nie spotkałam kobiety zajmującej się sztuką. Na kursie artystycznym w Stone Town widziałam mnóstwo dziewczynek, tylko ich wykształcenie nie przekłada się na późniejsze życie, bo kultura silnie definiuje rolę kobiety. To społeczeństwo muzułmańskie, w którym mężczyźni w dużej mierze decydują o losie kobiet i często redukują je do roli opiekunki domu. Proza życia zmusza je więc do porzucenia ambicji artystycznych. Wiele z nich robi jednak niezwykle piękne rękodzieło.

Domyślam się, że kobieta kuratorka sztuki także nie ma ułatwionego zadania.
Jest to czwarty kontynent, na którym żyję, mam więc dobrą odporność życiową. Na Zanzibarze muszę nieustannie egzekwować respekt, który należy nam się jako ludziom, podkreślać swoje kompetencje.

Stworzona przez Panią platforma Art Meets People od niedawna ma status fundacji. Co dalej?
Nie wykluczam stworzenia rezydencji artystycznej w Stone Town, która byłaby inkubatorem dla pomysłów integrujących sztukę, design i technologię w celu promowania ochrony środowiska naturalnego i odpowiedzialnej konsumpcji. Mam w planach warsztaty artystyczne dla dziewcząt. Teraz skupiam się na aukcji w Desie. Zależy mi, żeby przy tej okazji pokazać kulturowe dziedzictwo tej wyspy. W ramach aukcji odbędzie się więc panel dyskusyjny z niesamowitymi kobietami, które aktywnie działają na rzecz rozwoju Afryki. Wierzę, że kobiety mogą odegrać ważną rolę w tej transformacji. To jednak musi być ich rewolucja, bo choć na Zanzibarze żyje mnóstwo inspirujących i angażujących się w lokalne życie obcokrajowców, my jesteśmy tam tylko gośćmi.

Projekt #artmeetspeople w Desa Unicum w Warszawie, w ramach którego odbędą się: wystawa, panel dyskusyjny oraz aukcja dzieł sztuki, potrwa od 24 do 27 lutego.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze