Mówi, że w sztuce należy dążyć do wypracowania własnej, niepowtarzalnej formy. On sam nigdy nie stał się więźniem jednego stylu. Czy właśnie tego nauczył początkujących podopiecznych? W ramach Enter Music Festival Leszek Możdżer poprowadził Enter Music Sextet, projekt warsztatowy dla młodych muzyków – wybrani z nich wystąpią na koncercie finałowym drugiej edycji imprezy.
Na Enter Music Festival występujesz w roli mentora, autorytetu, nauczyciela. Kto był mentorem dla Ciebie? I czego Cię nauczył?
Codziennie spotykam ludzi, od których się uczę czegoś nowego. Świadome zajmowanie pozycji mentora niezbyt mnie interesuje, pragnę raczej opiekować się młodszymi artystami i pomagać im w rozwoju.
Jak pracuje Ci się z młodymi muzykami?
Różnie. Sam ciągle czuję się początkującym muzykiem. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie efekt końcowy podejmowanej współpracy, więc niepewność towarzyszy nam zawsze bez względu na datę urodzenia. Parę razy słyszałem z ust starszych muzyków fascynująco proste podsumowania dotyczące pracy scenicznej, dało mi to pewien rodzaj spokoju, który będę próbował przekazać dalej.
Na co zwracałeś uwagę, wybierając muzyków, z którymi zagrasz na festiwalu? Warsztat, podejście?
Brałem pod uwagę sprawność techniczną, muzykalność, brzmienie oraz sposób formułowania myśli. Niestety wielu bardzo dobrych muzyków musiałem odrzucić, bo gramy tylko w sześciu.
W zgłaszanych do konkursu wykonaniach koniecznie miał się znaleźć fragment improwizowany. Jak ocenić improwizację?
Miarą dobrej improwizacji jest uważność improwizującego, czyli jego dobry kontakt z partnerami, precyzyjna pulsacja i intonacja, umiejętne frazowanie, czyli rozsądne stosowanie pauz, kondycja, bogactwo środków brzmieniowych, pomysłowość, spontaniczność, stopień opanowania instrumentu oraz przede wszystkim radość z muzykowania, która jest najważniejsza w tej wyliczance, bo bez niej wszystkie powyższe walory w ogóle nie są dla publiczności interesujące.
W ideę Enter Music Festivalu jest wpisana pomoc młodym muzykom w starcie, wypchnięcie ich na scenę. Z Twojej perspektywy startuje się dziś muzykom łatwiej czy trudniej?
Startuje się dokładnie tak samo. Tak niegdyś jak i teraz najwyżej notowane są: pracowitość, dokładność, pokora i kultura osobista. To właśnie one decydują o sukcesie.
Na festiwalu wykonacie utwory z płyty „Talk to Jesus”, gdzie tytułowa kompozycja miała być Twoją modlitwą. Te utwory będą wymagać szczególnego podejścia od młodych muzyków?
Zamierzam po prostu postawić muzykom nuty na pulpit i zacząć próbę. Nikogo nie będę nawracał.
Skąd w ogóle wzięła się w Tobie potrzeba napisania takiego utworu? Nie bałeś się, że wątki sakralne w muzyce bardzo ograniczają, jednoznacznie ją klasyfikują?
Komponowałem te utwory w latach 90., wtedy mocno penetrowałem chrześcijańskie rejony duchowej praktyki, bo nie miałem wiedzy na temat innych narzędzi mogących służyć do rozwoju. A muzyka bardzo dobrze nadaje się do wyrażania duchowości, bo to sztuka abstrakcyjna oparta na drgającym powietrzu.
Wydawałeś płyty z autorskimi interpretacjami cudzych kompozycji, utworów Komedy czy Kaczmarka. Pozwalasz młodym muzykom na jakąś autorskość w wykonywaniu Twoich utworów? Ona jest dla Ciebie cenna?
Liczę na to, że będziemy się po prostu dobrze bawić. Jestem żarliwym wyznawcą tezy, że każdy powinien świadomie osiągnąć swoją własną niepowtarzalną formę i być podobny do nikogo, więc nie będę protestował, jeśli ktoś będzie grał po swojemu.
Zostałeś kilka dni temu nagrodzony Kryształowym Zwierciadłem – między innymi za to, że efektownie funkcjonujesz na granicy światów, poważnego i rozrywkowego. Masz w sobie niechęć do klasyki, do konserwatywnego podejścia? Dlaczego?
Fałszywe podejrzenie, że pielęgnuję w sobie niechęć do konserwatywnych postaw jest oparte na wątpliwych poszlakach wynikających z tego, że gram różne gatunki muzyki. Nie interesuje mnie granie w jakimś stylu, interesuje mnie granie z ludźmi. Kiedy jeden człowiek patrzy drugiemu człowiekowi prosto w oczy, to granice światów przestają istnieć.
Enter Music Festival, 5-6.06, Poznań