Największy musical wszystkich czasów, „Les Misérables" (ponad ćwierć wieku na scenie, ponad 60 milionów widzów w ponad 40 krajach), doczekał się ekranizacji.
Producent Cameron Mackintosh wybrał reżysera Toma Hoopera („Jak zostać królem”) ze względu na zamiłowanie filmowca do realizmu i dosłowności, z jaką posługuje się kamerą – często filmując z ręki, operując zbliżeniami.
Bo wielka powieść realistyczna XIX wieku, jaką są „Nędznicy” Wiktora Hugo, wymaga potraktowania w taki właśnie sposób i filmowa adaptacja musicalu bardzo na tym zyskuje. Odstępstwa akcji od wersji scenicznej są niewielkie, ale wychodzą filmowi na korzyść, zwłaszcza w obszernym prologu, gdzie streszczone są wątki rozgrywające się na przestrzeni 18 lat.
Wielkie emocje miłośników spektaklu rozgrzewało obsadzanie głównych ról, ale tylko w jednym wypadku jest ono zupełnie nietrafione – Russell Crowe nie tylko nie jest wiarygodny jako psychopatyczny inspektor Javert, ale do tego nie potrafi śpiewać. Poza tym cała obsada filmu jest pierwszej klasy, na czele z grającym główną rolę Jeana Valjeana, australijskim aktorem i piosenkarzem, Hugh Jackmanem. Przewidywalnie fantastyczni są Helena Bonham-Carter i Sacha Baron Cohen w roli małżeństwa Thénardierów (najbardziej niemoralnych postaci w całym korowodzie nędzników i nędzarzy).
Lecz największą (i nieprzewidzianą) rewelacją filmu jest Anne Hathaway w roli tragicznej Fantine – jej porywająca rola drugoplanowa to przedsionek wielkiej sławy. Reżyser filmu zdecydował się na zastosowanie techniki zupełnie nowatorskiej w przypadku musicalu: wszystkie główne arie solowe nagrywane były na żywo, na planie. Co to oznacza? Niebywałą wiarygodność i wielkie, wielkie emocje. Czystość śpiewu, tak naturalnie wpisana w tradycję sceny musicalowej, ma znaczenie drugorzędne – liczy się prawda. Kiedy więc Valjean śpiewa swój pierwszy słynny monolog, wędrując przez góry, słyszymy w jego oddechu naturalny wysiłek. Nikt nie stara się nas oszukać i wmówić, że jest inaczej. I to jest pierwszy wielki atut tego filmu.
Jego drugi atut może budzić nie mniejsze kontrowersje: większość solowych arii z musicalu jest tu pokazana na długich zbliżeniach twarzy aktorów. Najbardziej znana z musicalu aria Fantine, tren zmarnowanego życia „I Dreamed A Dream”, zaśpiewana tu jest przez „twarz” Anne Hathaway wielkości ekranu. Wielka proza wymaga wielkiego realizmu – sen to niewyszukana metafora niespełnienia i nie ma ona w sobie nic z poezji. Nie sposób zbliżyć się bardziej – do widza, do słuchacza, do serca. Teatr i kino operują językami, które tylko w części są wspólne. Teatr ma przewagę kontaktu z żywym aktorem, a tego nic nie zastąpi. Za to kino oferuje nam zbliżenia.
Chwała reżyserowi, że skorzystał z tego środka z tak radykalną konsekwencją. 3 minuty znanego na całym świecie musicalowego hitu „I Dreamed A Dream”, te 3 do bólu poruszające minuty, to w wykonaniu zapłakanej Anne Hathaway aktorska perła. Takich emocji nie wywoła najczyściej nawet śpiewająca aktorka stojąca samotnie na pustej scenie. Już w miesiąc po premierze filmu odtwórczyni roli Fantine zdobyła Złoty Glob, czekamy na Oscara za najlepszą rolę drugoplanową – nikt w tym roku nie zasługuje bardziej na tę nagrodę. Oczywiście to, co jest atutem filmu, nie musi bronić się na samej płycie. Zważywszy jednak, jak wiele wersji musicalu nagrano już na płytach w doskonałych wykonaniach (m.in. polska obsada musicalu Teatru Muzycznego ROMA), możemy przymknąć oczy/uszy na drobne nieczystości czy „nieprofesjonalną” pracę przepony.
Filmowa wersja musicalu według „Nędzników” ma szereg innych atutów: kostiumy, scenografia, pietyzm w oddaniu szczegółu, wszystkie te elementy budzą szacunek (nawet jeżeli galernicy w pierwszej scenie wciągają statek do suchego doku, choć wywraca to nasze słuszne wyobrażenia o fizyce cieczy). Jest to film, który zostaje wierny musicalowi, szczęśliwie nie próbując go naśladować. Musical „Les Misérables” został opowiedziany językiem kina i w tym leży jego podstawowa przewaga nad - wyprodukowaną z nie mniejszą starannością - ekranizacją musicalu „Upiór w operze” Lloyda Webbera. Z dwóch wybitnych dzieł teatru muzycznego to „Nędznicy” mają szansę zapisać się w żelaznym kanonie musicalowych ekranizacji, obok takich dzieł, jak „West Side Story”, „Oliver!”, „Jesus Christ Superstar”, „Cabaret”, czy „Chicago”.
Płyta z wybranymi fragmentami muzycznymi „Les Misérables” w nagraniu filmowym zawiera wszystkie znane przeboje z musicalu. Pewne rozczarowanie wśród fanów wzbudził brak utworu „Do You Hear The People Sing”, ale temat tej pieśni powraca przecież w epilogu przedstawienia, który znalazł się tu w całości. Najsłabiej wypadają oba utwory Javerta (Russell Crowe), znakomita jest wersja pieśni Éponine „On My Own”, ale też śpiewająca ją Samantha Barks zachwyciła i Camerona Mackintosha i Andrew Lloyda Webbera, a poza tym śpiewała tę rolę w inscenizacji londyńskiej. Oczywiście gwiazdą filmu pozostaje Hugh Jackman jako Valjean. W jego wykonaniu słuchamy także piosenki nowej, „Suddenly”, napisanej specjalnie do filmu, ale – choć utwór ten zdobył nominację do Oscara 2013 – nie pozostającą na dłużej w pamięci.
Warto zwrócić uwagę, że w epizodycznej roli Biskupa wystąpił znakomity, niemłody już Colm Wilkinson (68 lat), oryginalny odtwórca roli Valjeana w obu pierwszych inscenizacjach musicalu – na West Endzie i na Broadwayu. To piękny ukłon w stronę fanów „Les Mis”, do których przede wszystkim adresowana jest ta płyta. A pytanie, jakie zadają sobie codziennie twórcy ekranizacji „Les Misérables” brzmi: ilu z 60 milionów widzów legendarnego musicalu wybierze się w tym roku na film?
LES MISÉRABLES, Highlights From The Motion Picture Soundtrack, Polydor Group
„Wyśniłam sen” (I Dreamed A Dream) w polskiej wersji językowej z inscenizacji Teatru Muzycznego ROMA
FANTINE:
Był taki czas, kiedy męski głos
Tak wytworny miał ton
Miłe słowa szeptał
Był taki czas, kiedy serca głos
Tak pogodny miał ton
Lekkie słowa śpiewał
Był taki czas, lecz ten sen już zgasł...
Wyśniłam sen, pogodny sen
Był czas nadziei, czas miłości
A miłość we śnie wieczna jest
I Bóg wybacza nam słabości
Za młodych lat nie bałam się
Że sny radosne się rozpłyną
Bo ceny jeszcze nie znał nikt
Śpiewano pieśni, lano wino
Ale wilki szczerzą kły
W oczach mają błyskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywają dobry sen
On całe lato ze mną śnił
Wypełniał noc cudownym drżeniem
Dzieciństwo słodkie z ust mych spił
A na jesieni nagle znikł
I wraca sen – znów ze mną jest
Spędzamy razem długie lata
Lecz to trucizna jest nie sen
A burza każdą tęczę zmiata
Ja los wyśniłam, który jest
Tak inny niż to piekło wokół
Tak inny niż koszmarne dni
Życie zdeptało dobry sen
Przekład: DW