Śpiewać po Elli to tak, jak pisać po Szekspirze. Nikt właściwie nie zabrania próbować, ale to już jednak nie to samo…
Nagrania pierwszej damy piosenki zarejestrowane w latach 1961 i 1962 w klubie Crescendo w Hollywood to odnalezione skarby – zapis przeleżał pół wieku w archiwach wytwórni, a wydany na czterech dyskach okazuje się najlepszym klubowym koncertem w dyskografii Elli. Mamy tu bogaty repertuar – modern jazz („’Round Midnight”) czy ballady („Mr. Paganini”) – wykonywane u boku tria. Olśniewają wokalne fajerwerki, lecz największe wrażenie robi to jej frazowanie z innej planety (o tej planecie śnią wszystkie wokalistki, które przyszły po Elli). No i ta jej niezwykła, promieniująca radość śpiewania. Ella błyszczała we wszystkich wokalnych formach z wyjątkiem bluesa. W tym jednym przeszkadzała jej właśnie owa radość.
Verve