James Cameron – legendarny twórca takich filmowych hitów jak „Titanic” czy obie części „Avatara” – w przerwie między kolejnymi częściami swojego kinowego uniwersum, zdecydował się na projekt z zupełnie innej bajki. Razem z Billie Eilish – jedną z największych gwiazd muzyki pop – tworzy film koncertowy w technologii 3D, który rejestruje serię wyprzedanych koncertów artystki w Manchesterze i już teraz wzbudza ogromne emocje wśród fanów na całym świecie.
Nazywana jednym z największych muzycznych objawień ostatnich lat Billie Eilish, bohaterka sierpniowego numeru miesięcznika „Zwierciadło”, międzynarodową sławę zyskała w wieku zaledwie 14 lat dzięki singlowi „Ocean Eyes”. Jej debiutancki album „When We All Fall Asleep, Where Do We Go?” (2019) stał się natomiast światowym fenomenem, zapewniając artystce aż sześć nagród Grammy, w tym za album roku. Łącznie 23-latka sprzedała już ponad 60 milionów egzemplarzy płyt i singli na całym świecie. Na koncie ma trzy longplaye oraz dwa Oscary za piosenki do filmów „Nie czas umierać” oraz „Barbie”.
Jest również bohaterką dwóch filmów: dokumentu skupionego wokół burzliwych początków jej kariery, czyli „Billie Eilish: Świat lekko zamglony” (dostępny na Apple TV+), oraz pełnometrażowego filmu koncertowego „Billie Eilish: Live at the O2”, który dostępny jest na platformie Canal+ online. Jak się jednak okazuje, artystka – wciąż głodna nowych wyzwań i artystycznych projektów – nie ma zamiaru kończyć swojej przygody z kinem.
Co to dokładnie oznacza? Podczas pierwszego z czterech wyprzedanych koncertów w Manchesterze, amerykańska piosenkarka i autorka tekstów ogłosiła radosną nowinę, która zelektryzowała fanów kina oraz miłośników jej muzyki. – Być może zauważyliście, że jest tu więcej kamer niż zwykle. W zasadzie nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Mogę jedynie zdradzić, że pracuję nad czymś bardzo, bardzo wyjątkowym z niejakim Jamesem Cameronem. To będzie w 3D. Zinterpretujcie to sobie, jak chcecie. Te cztery koncerty tutaj w Manchesterze, wy i ja, jesteśmy częścią czegoś, co tworzę razem z Jamesem – powiedziała artystka, dodając, że reżyser znajduje się właśnie gdzieś w tłumie. – Prawdopodobnie będę miała na sobie ten sam strój przez cztery dni – dodała.
Dokładnie tak: James Cameron, twórca najbardziej kasowych filmów w historii kina, takich jak „Titanic” czy obie części „Avatara” (trzecia, zatytułowana „Avatar: Ogień i popiół”, trafi na ekrany kin jeszcze w tym roku), oraz Billie Eilish, globalna ikona muzyki pop i ulubiona artystka generacji Z, pracują właśnie nad wspólnym projektem – pełnometrażowym filmem koncertowym zrealizowanym w technologii 3D, który będzie zapisem czterech w całości wyprzedanych (sic!) występów gwiazdy w Manchesterze.
Trzeba przyznać, że w świecie show-biznesu rzadko zdarzają się współprace, które budzą takie poruszenie i rozemocjonowanie wśród fanów na całym świecie. Przedsięwzięcie jest bowiem nie tylko sporym zaskoczeniem dla miłośników talentu obu artystów, ale ma także szansę zrewolucjonizować sposób rejestrowania stadionowych koncertów i innych wielkich wydarzeń muzycznych. Wydaje się również, że projekt ten przyniesie obu twórcom wiele korzyści: Cameron ma dzięki niemu szansę przebić się do młodszej grupy odbiorców, natomiast dla Eilish współpraca z mistrzem kina to kolejny krok w jej ekspansji artystycznej i ostateczny dowód na to, że nie boi się żadnych wyzwań.
James Cameron jest jednym z najbardziej znanych i kasowych reżyserów w dziejach kina. W jego filmografii znajdziemy takie hity jak „Titanic”, „Terminator 2” czy obie części „Avatara”. (Fot. Gregg DeGuire/Variety via Getty Images)
Czy połączenie artystycznej wrażliwości Eilish z filmowym rozmachem Camerona da nam zatem najbardziej innowacyjny projekt koncertowy w historii? Tego dowiemy się niebawem. Szczegóły dotyczące produkcji, takie jak chociażby tytuł czy przybliżona data premiery widowiska, nie są na razie znane. Wiele jednak wskazuje na to, że będzie to przełomowe dzieło, a sam fakt, że nad realizacją filmu z ikoną muzyki w roli głównej czuwa mistrz technologii 3D i twórca przebojów, które przeszły do historii kina, pozwala oczekiwać najwyższego poziomu artystycznego i technologicznego. Trzymamy za to kciuki.