1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Vladimir Nabokov - Ojciec Lolity

- Ta książka obrzydzi czytelników, nie sprzeda się i zepsuje twoją reputację. Zakop ją pod kamieniem na tysiąc lat – radzili mu życzliwi wydawcy. „Lolita” trafiła jednak do druku, a Nabokov zamienił dobrą reputację na literacką sławę.

Gdy urodził się (co - naciągając fakty - uparcie podkreśla: tego samego dnia co Szekspir) otoczony wszelkimi luksusami w Sankt Petersburgu, był skazany na życiowy sukces. Nabokov potrafił czytać po angielsku, zanim nauczył się czytania w języku ojczystym i od małego mówił też po francusku. - Byłem zwykłem, trzyjęzycznym dzieckiem – podsumował kiedyś.

Wszystko zmieniło się, gdy jako 19-latek (już z dwoma tomikami wierszy na koncie) musiał wraz z rodziną uciekać przed po-rewolucyjnym, politycznym prześladowaniem. Tutaj rozpoczyna się jego życiowa tułaczka. Nabokov spędza kilka miesięcy w Turcji, później studiuje w Cambridge, po czym zamieszkuje w Berlinie. Do kolejnej przeprowadzki zmuszają go rządy Hitlera: wybiera więc  Paryż, skąd w 1940 roku ucieka ze swoją żydowską żoną do Stanów Zjednoczonych.

Na miejscu wdraża w życie kluczową dla swojej kariery decyzję o zmianę języka, w którym tworzy. - Paszportem pisarza jest jego twórczość. Teraz uważam siebie za pisarza amerykańskiego, który kiedyś był pisarzem rosyjskim – Vladimir powie po latach. Swój sukces za wielką wodą zawdzięczać będzie wspomnianej na wstępie opowieści o związku 12-latki i starszego od niej o 25 lat mężczyzny.

Jej stworzenie zajęło mu ok. 5 lat. Później rozpoczęło się bezowocne poszukiwanie wydawcy w USA (jeden z nich odpisał autorowi, że „jeśli to wydam ty albo ja trafimy do więzienia”, a inny żądał zamiany  Lolity na chłopca uwiedzionego w zaciszu stajni przez starszego farmera). Zrezygnowany Nabokov zwrócił się wreszcie do wydawców francuskich. Ryzyko podjęła Olympia Press, wcześniej drukująca m.in. Henry'ego Millera i Jeana Geneta.

- Wszystkich szokował temat, nikt nie zwracał uwagi na to jak go potraktowałem – ubolewał Nabokov. Jego czytelnicy często nie zauważali, że „Lolita” jest parodią... również samej siebie. - To moja ulubiona książka – powiedział kiedyś pisarz, dodając wesoło - przez nią  jestem też chyba winien tego, że ludzie przestali tak nazywać swoje córki. Słyszałem o  pudlach, które po 1956 roku otrzymały to imię, ale ludzie? Nigdy.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze