1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Retro

Elizabeth Siddal – tragiczna historia XIX-wiecznej supermodelki

Dante Gabriel Rossetti, portret Elizabeth Siddal pt. „Regina Cordium”, 1860 r. (Fot. BEW Photo)
Dante Gabriel Rossetti, portret Elizabeth Siddal pt. „Regina Cordium”, 1860 r. (Fot. BEW Photo)
Jej twarz ma szekspirowska Viola i Ofelia na obrazach prerafaelitów. Jej twarz nosi Beatrycze, tak często malowana przez Dantego Gabriela Rossettiego, współzałożyciela Bractwa Prerafaelitów. Eteryczna sylwetka, blada cera i płomienne rude włosy fascynowały malarzy ery wiktoriańskiej. Ale Elizabeth Siddal była nie tylko modelką i natchnieniem – sama pisała wiersze i dobrze malowała.

Późną jesienią 1849 roku początkujący londyński malarz Walter Deverell towarzyszył swojej matce podczas zakupów w sklepie z kapeluszami niedaleko Leicester Square. Wśród wypełniających pracownię pani Tozer falbaniastych czepków i zdobionych aksamitem kapeluszy wprawne oko artysty dostrzegło rudowłosą dziewczynę, która przypominała nieco odchudzoną tycjanowską muzę. Była to asystentka modystki – Elizabeth Siddal.

Deverell pracował właśnie nad obrazem ilustrującym scenę z szekspirowskiego „Wieczoru Trzech Króli”, a rudzielec był dla niego idealnym ucieleśnieniem postaci Violi. Zafascynowany niebanalną, baśniową urodą Siddal wykorzystał swoją matkę jako pośredniczkę i namówił dziewczynę, by pozowała do obrazu. Co go tak urzekło w Elizabeth? Bez wątpienia jej długie, miedziane włosy jak skrzydła opadające wzdłuż smukłej sylwetki. Ich intensywna barwa ocieplała szarozielone, patrzące spod ciężkich powiek oczy i nieskazitelną, mleczną skórę.

Geniusz naiwności

Elizabeth Eleanor Siddal urodziła się 25 lipca 1829 roku w rzemieślniczej rodzinie jako najstarsze z sześciorga dzieci. Jej ojciec, producent sztućców, latami bezskutecznie procesował się o odzyskanie majątku w Derbyshire aż do momentu, gdy jedna z córek miała już tego dosyć i spaliła wszystkie dokumenty dotyczące procesu. Obsesja ojca utrzymywała młodą Liz w przekonaniu, że los niesprawiedliwie obszedł się z jej rodziną, degradując jej status.

Choć nie miała arystokratycznego pochodzenia, zachowywała się jak dama, miała naturalną umiejętność odnajdywania się w wytwornym towarzystwie. Gdy Deverell wprowadził ją jako swoje nowe odkrycie na salony, w krótkim czasie stała się ulubienicą londyńskiej bohemy. W gronie oczarowanych znalazł się również malarz i poeta Dante Gabriel Rossetti, jeden z założycieli Bractwa Prerafaelitów – grupy zrzeszającej młodych artystów bojkotujących tradycję akademicką, dążących do odrodzenia szczerości i prostoty sztuki wczesnego renesansu, sztuki sprzed okresu twórczości tak bardzo znienawidzonego przez nich Rafaela. Swoje prace sygnowali inicjałami P.R.B. (Pre-Raphaelite Brotherhood). Deverell określił ten skrót jako „Penis Rather Better” (z ang. „penis raczej lepszy”), czyniąc aluzję do prerafaelickiej wrażliwości na kobiece wdzięki, które tak chętnie uwieczniali na swoich płótnach.

Gdy Rossetti poznał Siddal, tłumaczył dzieła mistrzów włoskiego odrodzenia. Musiał zauważyć jej renesansową urodę, odmienną od urody i stylu starannie ufryzowanych panien, które mijał na ulicach Londynu. Jeden z jego przyjaciół Ford Madox Brown wspomina, jak „Rossetti powiedział, że gdy ją zobaczył, poczuł, że jego los został przypieczętowany”.

Elizabeth i Dantego połączyło także zamiłowanie do malarstwa i poezji. Ich twórczość określić można jako zakodowany dialog: zapis ich wspólnych przeżyć i przenikających się wzajemnie inspiracji. Ich wiersze przepełnia jesienna melancholia. Obrazy to wyraz miłości do średniowiecza, do wzniosłych rycerskich ideałów i arturiańskich legend. Siddal nie miała żadnego wykształcenia artystycznego, dlatego Rossetti, student Royal Academy, sam uczył ją rysunku. Głęboko wierzył w jej talent. Była dla niego jak nieoszlifowany diament. Fascynował go „geniusz naiwności” emanujący z jej surowych akwareli, przypominających iluminacje ze średniowiecznych manuskryptów. Jego zachwyt podzielał krytyk John Ruskin regularnie kupujący prace Siddal.

Elizabeth stała się bratnią duszą Dantego, jego opiekunką, a przede wszystkim przynoszącą natchnienie muzą. W zaciszu Chatham Place, domu, gdzie zamieszkali, powstawały dziesiątki jej szkiców. W liście do siostry Christiny Dante z entuzjazmem pisał o swoim związku z „potulną, nieświadomą gołębicą”, którą pieszczotliwie nazywał „Guggums”. To zabawne określenie zaczerpnął z języka córeczki swoich przyjaciół, Cathy, która nie potrafiąc jeszcze mówić, porozumiewała się z dorosłym światem za pomocą rozmaitych „gugów” i „gagów”.

Najsłynniejsza Ofelia

Mistrz niechętnie dzielił się ulubioną modelką ze swoimi kolegami po fachu. Jednym z nielicznych, którzy dostąpili tego zaszczytu, był John Everett Millais. Obsadzając Siddal w roli Ofelii, Millais stworzył jedno z najsłynniejszych przedstawień w historii malarstwa, dzieło otoczone kultem aż do dziś, sprzedane, zanim jeszcze opuściło progi pracowni. Tworząc malarską adaptację wątków szekspirowskiego dramatu, Millais spędził pięć miesięcy w dzikich plenerach hrabstwa Surrey, gdzie wiodąc pustelnicze życie, przelewał na płótno piękno tamtejszego krajobrazu. W gotowy pejzaż wkomponował postać martwej Ofelii, którą wzdęta sukienka niesie przez wody potoku. Pozując do obrazu, Elizabeth Siddal leżała w wannie do połowy zanurzona w wodzie podgrzewanej przez lampy. Kiedy się przepaliły, ofiarnie pozowała nadal w lodowatej wodzie. Swój profesjonalizm przypłaciła zapaleniem płuc, które zapoczątkowało poważne problemy ze zdrowiem.

Rossetti obwoził swoją „Guggums” po londyńskich i oksfordzkich lekarzach. Ona sama uśmierzała bóle, zażywając laudanum – XIX-wieczne panaceum w formie nalewki opiumowej. Fiolka laudanum była tańsza od butelki wina, czemu ten „cudowny” i uzależniający specyfik zawdzięczał swoją zawrotną karierę. Dręczące Liz nerwowość, osłabienie, brak apetytu czy kłopoty ze snem to typowe objawy uzależnienia od opium. Ale być może bardzo szczupła Siddal była jedną z pierwszych modelek chorujących na anoreksję?

„Guggums” i rywalki

Żyjąc z Rossettim w niezalegalizowanym związku, Siddal narażona była na szykany ze strony wiktoriańskiego, bardzo purytańskiego społeczeństwa. Mogło to potęgować rodzące się w Elizabeth poczucie niepewności i coraz silniej wciągać ją w wyniszczającą rywalizację o względy ukochanego. Rossetti parokrotnie ujawniał swoją skłonność do miłostek, między innymi do postawnej blond barmanki Annie Miller czy korpulentnej kokoty Fanny Cornforth, którą wypatrzył, gdy siedziała na plaży, łupała zębami orzechy i beztrosko rozrzucała skorupki. Obie uwiecznił na swoich płótnach w zmysłowych pozach, z bladymi i rozpalonymi jednocześnie twarzami, z nabrzmiałymi ustami, z długimi, dekoracyjnie ułożonymi włosami. Sportretowane kobiety prezentowały się na obrazach bardzo zdrowo i „żywo” w przeciwieństwie do anemicznej Liz. Znajomość Rossettiego z osobami pokroju Fanny i Annie obnażyła jego słabość do panienek, erotyczną fascynację kobietami wywodzącymi się z nizin społecznych, często upadłymi. „On miał swoje wady, a ona miała niedobór tych wad” – skwitował związek swojego brata William Rossetti, pisarz, krytyk i kronikarz prerafaelitów.

Elizabeth nie była jednak mdła i pozbawiona temperamentu, nie była również wcieleniem udomowionego anioła. Zaprzyjaźniony z parą malarz Val Prinsep wspomina, jak zazdrosna Siddal wychylała się przez okno i wyrzucała wprost do Tamizy rysunki Dantego, do których pozowały mu inne kobiety. Swoje obowiązki domowe wypełniała bez nadgorliwości. W Chatham Place panował nieład. Lizzie nie gotowała, co najwyżej parzyła herbatę. Większość czasu poświęcała sztuce i próbom podreperowania swojego zdrowia.

Czarna seria

Elizabeth i Dante pobrali się 23 maja 1860 roku w Hastings. Niespełna rok później, 2 maja 1861 roku, Lizzie urodziła martwą córeczkę. W Chatham Place zapanował smutek. Liz popadła w głęboką depresję, która coraz silniej popychała ją ku laudanum. Godzinami przesiadywała nad pustą kołyską, czuwając nad snem nieistniejącego maleństwa. Również Dante nigdy nie pogodził się z utratą dziecka. Ten cios przypieczętował losy obojga, doprowadzając do tragicznego finału.

Był wieczór 10 lutego 1862 roku. Po 18 Elizabeth i Dante udali się na kolację do hotelu Sablonnière, gdzie oczekiwał ich Algernon Swinburne, poeta, dramaturg i krytyk, serdeczny przyjaciel Liz. W drodze Siddal źle się poczuła. Choć Dante zaproponował, by wrócili do domu, nalegała, by spotkać się ze Swinburne’em. Podczas kolacji cała trójka była w doskonałych humorach. Państwo Rossetti wrócili do Chatham Place około 20. Po 21 Dante wyszedł na umówione wcześniej spotkanie, pozostawiając żonę w towarzystwie służby. Było około 23.30, gdy powróciwszy do domu, zastał nieprzytomną Elizabeth. Obok łóżka, na stoliku, leżała pusta fiolka po laudanum. Dante wzywał kolejno czterech lekarzy, lecz żaden z nich nie zdołał wybudzić jego żony ze śpiączki. Dr Francis Hutchinson wykonał jej płukanie żołądka i został z nieprzytomną Elizabeth. Umarła o 7.20. Miała niespełna 33 lata.

Jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn jej śmierci było nieświadome przedawkowanie laudanum zażywanego przez nią – w zależności od wielkości dawki – jako środek nasenny lub stymulujący. Plany wyjazdu Elizabeth z Londynu, nowy płaszcz zamówiony specjalnie na tę okazję, a przede wszystkim nadzieje, jakie niosła ze sobą ponowna ciąża, w której była w chwili śmierci, nie pozwalają wierzyć, by było to samobójstwo.

Wieczna Beatrycze

Elizabeth jeszcze przez długi czas po śmierci pozostała muzą Dantego, który usiłował nawiązać z nią kontakt poprzez udział w popularnych wówczas seansach spirytystycznych. Poświęcił jej swój malarski panegiryk „Beata Beatrix”, gdzie wyobraził ją jako Beatrycze – młodo zmarłą ukochaną Dantego Alighieri. Rossetti silnie identyfikował się z postacią renesansowego poety, swego imiennika. Wiele wskazuje na to, że podświadomie szukał kobiety, z którą mógłby skojarzyć swoje wyobrażenie o Beatrycze. Liz była każdą Beatrycze, którą narysował czy namalował – siedzącą na balkonie, z obliczem zwróconym w stronę nieba, z oczami osłoniętymi powiekami, w erotycznym omdleniu czy w transie, gdzieś między snem a śmiercią…

Elizabeth Siddal została pochowana na londyńskim cmentarzu Highgate, z wierszami Dantego włożonymi w jej rude włosy. Parę lat później Rossetti uległ obsesji, że wydobycie tego rękopisu ma istotne znaczenie dla ożywienia jego przygasłej kariery poetyckiej. W sierpniu 1869 roku napisał list do przyjaciela Charlesa Howella, upoważniając go do ekshumowania żony. Ten, zobowiązany tajemnicą, wydobył trumnę z ciałem Liz i wyjął z niej spoczywający obok Biblii, zawinięty w cielęcą skórę rękopis. Rossettiemu, owładniętemu prawie fetyszystycznym uwielbieniem dla kobiecych włosów, doniósł o idealnym stanie miedzianych pukli Lizzie. Wbrew oczekiwaniom Dantego publikacja w 1870 roku wyciągniętych z grobu wierszy nie okazała się sukcesem.

Korzystałam z książki: Lucinda Hawksley „Lizzie Siddal: The Tragedy of a Pre-Raphaelite Supermodel”, Andre Deutsch Ltd 2005.

Tekst pochodzi z archiwalnego numeru „Zwierciadła”.

Dante Gabriel Rossetti, portret Elizabeth Siddal pt. „Regina Cordium”, 1860 r. (Fot. BEW Photo) Dante Gabriel Rossetti, portret Elizabeth Siddal pt. „Regina Cordium”, 1860 r. (Fot. BEW Photo)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze