Designerka Magdalena Jurek, projektując swoje przedmioty, zamiast o urządzaniu mieszkań myśli o grze z formą i kolorem. Dlatego jej wazony i lampy są nie tylko piękne, ale zapraszają też do rozwijania własnej kreatywności – można z nich tworzyć kompozycje, swojego pomysłu zestawienia barw i kształtów.
Ceramiczne wazony z kolekcji Barva powstają z gliny, choć nie na garncarskim kole. Na początku przygotowane wcześniej formy zalewa się gliną o płynnej konsystencji, a potem starannie suszy, żeby naczynia się nie pokrzywiły. Magda Jurek, założycielka marki Pani Jurek, właśnie próbuje nauczyć się robić formy samodzielnie, bo formiarz to zawód wymierający i w nieskończoność trzeba czekać na wykonanie zleceń. Wysuszone wazony wędrują do pieca, gdzie w temperaturze 850 stopni wypalają się na biskwit, czyli utwardzoną ceramiczną masę. Potem się je szkliwi i jeszcze raz wypala, tym razem w jeszcze wyższych temperaturach.
Magda: „W wypadku wazonów Barva łączymy szkliwo z angobą, powłoką z kolorowej glinki. Każdy z tych surowców wymaga oddzielnego wypału, jeden wazon wypala się więc w piecu minimum trzy razy. Nie jest to łatwe, bo szkliwa i glinki są kapryśne i uwielbiają robić problemy.
Wystarczy drobna różnica temperatur i kolor różni się od tego, który chcemy osiągnąć. Każdy szczegół jest tutaj bardzo ważny” – mówi Magda. Wazony siedzą w piecu dwie i pół doby, muszą stopniowo stygnąć, bo zbyt szybkie wyciągnięcie ich na zewnątrz mogłoby skończyć się pęknięciami. Piec można otworzyć przy temperaturze 100 stopni, tak jak piekarnik. I tak jak w przypadku domowego ciasta do samego końca nie wiadomo, czy wszystko udało się, jak należy. Dzięki zastosowaniu dwóch rodzajów powłok wazony Magdy mają dwa rodzaje faktur: śliską z połyskiem i matową. Ale udało się coś jeszcze: zachowanie ostrej granicy między kolorami frontu wazonu i jego boku. To nie jest oczywiste, bo szkliwa to tlenki, które pod wpływem temperatury rozgrzewają się do konsystencji płynnej lawy i ze sobą zlewają. Zestawienie szkliwa i angoby i kilkukrotny wypał sprawiają, że z jednej strony wazon może być zielony, z drugiej intensywnie czerwony, a kolory na siebie nie nachodzą, granica między nimi jest ostra.
Lampy TRN, jak wszystkie projekty Pani Jurek, są wytwarzane rzemieślniczo w lokalnej manufakturze w Grójcu. (Fot. Ernest Wińczyk)
Magda dość wcześnie wpadła na to, czym będzie się w życiu zajmować, właściwie od zawsze chciała być... malarką. Od trzeciej klasy krakowskiej podstawówki wiedziała, że pójdzie do liceum plastycznego, a potem na akademię sztuk pięknych. Nie widziała dla siebie innej drogi. Jako studentka traktowała swoje malowanie bardzo serio. „Płótno malarskie daje artyście nieskończoną ilość wyborów, większość z nich jest nieodwracalna, więc proces twórczy wiąże się z ogromnym napięciem” – mówi.
Jej prace powstawały długo, chciała je wciąż udoskonalać i trudno było jej się z nimi rozstawać. Może dlatego po skończeniu studiów postanowiła zająć się jednak projektowaniem przedmiotów użytkowych. „W projektowaniu zawsze występują jakieś ramy projektowe, które sprawiają, że jest to dla mnie proces nieporównywalnie łatwiejszy” – przyznaje.
Jej pierwszym ważnym projektem była lampa Maria S.C., która kształtem przypominała klasyczne żyrandole art déco, ale była wykonana z probówek. Została nazwana na cześć Marii Skłodowskiej-Curie. Maria S.C. okazała się wielkim sukcesem, przyniosła Magdzie rozpoznawalność wśród miłośników designu, stabilizację i dała przestrzeń na artystyczne działania. Dzięki temu Magda mogła zaangażować się w działalność stowarzyszenia Z Siedzibą w Warszawie, które inicjowało wiele projektów z pogranicza designu społecznego i sztuki. Jeden z nich – „Pola niewidzenia” – dotyczył osób niewidomych i był próbą przełożenia ich sposobu postrzegania i odbierania rzeczywistości na język sztuki. Magda: „W ramach tego projektu zrobiłam monochromatyczną przestrzenną pracę, zamkniętą w czarnej ramie kwadratu, który wewnątrz miał półki wypełnione czarnymi przedmiotami, będącymi interpretacjami kubka, opisywanego przez osobę niewidzącą”.
Fot. Ernest Wińczyk
Przedmioty odwzorowujące kształty postrzegane przez dotyk Magda wypaliła z gliny. Powróciła do ceramiki, materiału, który poznała w czasie studiów, pracując dorywczo w studiu ceramicznym, i zobaczyła w niej ogromny potencjał. W pracy z czarnym kwadratem po raz pierwszy zastosowała zabieg, który będzie powtarzać w późniejszych projektach – tworzenie zamkniętego zbioru elementów i przyglądanie się możliwości ich łączenia. „Świat jest tak złożony, że nie da się przetestować możliwości, które oferuje, a jednocześnie człowiek ma potrzebę porządkowania i ładu. Ta wielość świata potrafi być frustrująca, a kiedy się stworzy mniejszy zbiór, to w jego obrębie można nadawać znaczenia, sprawdzać, jak wszystkie jego elementy ze sobą korespondują. To jest coś, co bardzo lubię” – objaśnia Magda. Ceramiczne przedmioty w obrębie czarnego obrazu przypominały też formą niecodzienny rodzaj alfabetu, przestrzenną wersję pisma klinowego. Tę cechę można odnaleźć w jej najbardziej jak dotąd rozpoznawalnym i nagradzanym projekcie – kolekcji lamp TRN, tworzących pewnego rodzaju alfabet znaków i kolorów, z których każdy może skomponować własną wersję lampy.
Fot. Ernest Wińczyk
Lampa zainspirowana malarstwem abstrakcyjnym? Czemu nie, Magda Jurek mówi mi, że w twórczości Jana Tarasina zobaczyła pokrewieństwo ze swoim myśleniem. „Pewne rzeczy się zbiegają, kojarzą ze sobą, więc podparłam się autorytetem Tarasina, żeby dopowiedzieć to, o co mi chodzi. Tarasin upraszczał otaczającą go rzeczywistość do znaków, szukał między nimi wewnętrznych porządków, a dzięki temu głębszej zasady rządzącej światem” – wyjaśnia. Jesteśmy w pełnej światła wpadającego przez duże okna siedzibie studia projektowego, które mieści się na parterze kamienicy w centrum podwarszawskiego Grójca. W przestronnym wnętrzu stoją piece pokryte blachą, w której można się przejrzeć jak w lustrze, duże stoły robocze i otwarte regały z wytwarzanymi tutaj wazonami i elementami ceramicznymi lamp na różnych etapach produkcji. Gdy staję przed półką z częściami lamp TRN, skojarzenie z Tarasinem samo przychodzi do głowy. „Przedmioty, które tworzę, to swoisty mikrokosmos. Wszystkie kolejne wchodzą w dialog z poprzednimi, kolory dobieram tak, by współgrały ze wszystkimi kolorami naszej palety. Daje mi to bezpieczne, choć utopijne poczucie kreowania idealnego świata” – przyznaje się Magda.
Fot. Pion Studio
Lampy TRN zostały wyróżnione m.in. nagrodą Kreator Roku od magazynu „Design Alive” oraz prestiżową Mazda Design Award 2020. Pech chciał, że przyznanie tej ostatniej zbiegło się w czasie z wybuchem pandemii, a to osłabiło jej działanie. Przez chwilę Magdzie wydawało się nawet, że cały jej wysiłek pójdzie na marne. Nie mogła pojechać na żadne targi, nie odbyło się wiele spotkań i rozmów, które mogły wiele zmienić. Na szczęście pozostał jeszcze Internet, pojawił się też wspólnik i dzięki temu udało się przez ten dziwny czas przejść suchą nogą, a wkrótce potem nawet przeprowadzić do nowej pracowni i powiększyć skład studia projektowego Pani Jurek. Dziś – poza Magdą – tworzą je jeszcze: Monika Osinkowska, Oliwia Rzepka, Patrycja Nowak i Michał Borecki.
Fot. Maciej Miloch
Kolekcja wazonów Barva to nowy projekt, a już został doceniony w plebiscycie Must Have na łódzkim Design Festival. Wazony wyróżniają się kształtem, proste linie zestawione są w nich z liniami falistymi, które przywodzą na myśl kubistyczne obrazy. Wyposażono je w wieszaki, za pomocą których można przymocować je do ściany, wtedy stają się rodzajem płaskorzeźby, formą przestrzennej dekoracji. Ale można też wsadzić do nich kwiaty i wtedy są po prostu naściennymi wazonami. Tak jak w przypadku lamp TRN mamy tu do czynienia z zamkniętym zbiorem elementów, które można ze sobą dowolnie zestawiać. Do wyboru są cztery kształty, a każdy z nich w różnych połączeniach kolorystycznych. Koncepcja formy otwartej występuje tu obok gry kolorem, te dwa motywy powtarzają się w pracach Magdy bardzo często, można powiedzieć, że spajają wszystkie jej projekty. Dlaczego kolor jest dla projektantki taki ważny? „To kwestia uwarunkowania genetycznego. Jedni intensywnie reagują na muzykę i nie mogliby bez niej żyć, a mnie bardzo porusza kolor. Świat kolorów fascynował mnie od dziecka, to z nimi łączę swoje najwcześniejsze wspomnienia. Kolor daje mi energię, w jakiś sposób mnie uszczęśliwia. Spontanicznie reaguję na to, jak działa na moje zmysły, jak zmienia się w kontakcie z innym kolorem” – mówi Magda.
Fot. Maciej Miloch
Zasiadając do projektowania, Magda stara się nie myśleć projektowo, tylko po prostu tworzyć i sprawdzać, dokąd ją to zaprowadzi. Kiedy pytam, czy nie brakuje jej projektów ze społeczną misją, mówi, że ma tylko jedno życie i nie starcza go na wszystko, a teraz jest tutaj, w Grójcu. Twórczość zaangażowaną trudno praktykować w oderwaniu od innych, bo takie działania najlepiej wychodzą, gdy robi się je w grupie.
Magda mieszka teraz trochę na uboczu, więc rzadziej zdarza się sposobność, by coś takiego przedsięwziąć. Ale jest przekonana, że takie rzeczy będą jeszcze do niej wracać. To nie jest tak, że obraziła się na świat. „Kiedyś bardzo chciałam opowiadać o poważnych rzeczach, a teraz dałam sobie prawo do opowiadania o tak cudownie niepoważnych kwestiach, jak formy, kolory, kształty, o ich wzajemnych relacjach. I nie muszę przypisywać im pozaformalnych znaczeń” – deklaruje. „Zabawa formą i kolorem jest przyjemna, może i jest w tym trochę samolubności, ale z drugiej strony daję możliwość takiej zabawy także odbiorcom moich projektów. Kryje się w tym ogromna energia płynąca z kreatywności, w którą totalnie wierzę” – dodaje po namyśle.
Scenografia Natalii Mleczak z lampami TRN pokazuje, że przestrzeń może być wypełniona abstrakcyjnyni formami tak jak płótno malarskie. (Fot. Tekla Severin)
Czy brakuje jej jeszcze malarstwa? Nigdy od niego tak do końca nie odeszła, jej ceramiczne projekty wyróżnia myślenie obrazem, charakterystyczne dla malarskiego spojrzenia. Przyznaje, że o swoich przestrzennych bryłach myśli z jednego uprzywilejowanego punktu widzenia. Projektując, wybiera jedną perspektywę, która jest dla niej optymalna, zupełnie jak malarz malujący martwą naturę. Jeszcze bardziej ewidentnym zwrotem w stronę malarstwa jest jej najnowszy projekt – ceramiczne okładziny ścienne, które można porównać do trójwymiarowych obrazów. Z jednej strony są inspirowane wielkoformatową ceramiką architektoniczną lat 60. i 70., z drugiej – kojarzą się z opartowymi eksperymentami spod znaku Wojciecha Fangora. „Chcielibyśmy z czasem wyjść z naszym nowym projektem na zewnątrz. Wymaga to zmiany technologicznej, nad którą pracujemy. Myślę, że to mogłoby znowu otworzyć ścieżkę do działań trochę mniej skupionych na sobie, a bardziej dających możliwość działania wspólnotowego” – mówi Magda z przekonaniem.