Agnieszka, Nikola i Radek – Warszawa, Polska
„Nie zawsze trzymamy się w tej izolacji tak roześmiani, ale niewątpliwie miłość to najlepsze paliwo, na którym jedziemy od tych kilkudziesięciu dni na kwarantannie”. W końcu są profesjonalnymi muzykami, od pewnego czasu ich próby odbywają się jedynie w domu.
Angelika i Piotrek - Warszawa, Polska
”Dla nas ten czas to nareszcie więcej chwil dla siebie, szansa na pielęgnowanie domowego ogniska i dużo rozmów ze sobą. Przy okazji idealny moment na snucie marzeń i planowanie kolejnych motocyklowych podroży! W mojej pracy większość czasu spędzam na wyjazdach i zawsze pragnąłem, żeby dłużej pobyć w domu, nigdzie się nie spieszyć... W ostatnich tygodniach to pragnienie spełniło się z nawiązką. Kiedy wyjazdy powrócą, jeszcze zatęsknię za tą kwarantanną...”
Ania, Thomas, Hania i Mila – Berlin, Niemcy
Rodzina, która najlepiej wie, jak nie nudzić się ze sobą. Gdy do nich zadzwoniłam, w tle usłyszałam mnóstwo śmiechu i wesołego zamieszania. Dziewczynki miały przygotowany duży czerwony kwiat jako rekwizyt do sesji, do okien zaglądały promienie zachodzącego słońca.
Anna i Piotrek – Friedrichshafen, Niemcy
"Razem z moją dziewczyną od ponad miesiąca mieszkamy w Niemczech u jej rodziny. Wyjechaliśmy z Maastricht, tak jak wielu innych studentów po tym, jak zajęcia zostały przeniesione na online. Pomimo pandemii oboje skupiamy się na dokończeniu tego roku akademickiego, a ja jeszcze na napisaniu licencjatu z prawa. Cała reszta mojej rodziny jest w Polsce. Dzięki czatom wideo, możemy nacieszyć się swoim towarzystwem, chociaż tęskno nam do spotkań. Z ich relacji wynika, że w Polsce restrykcje są o wiele większe niż w Niemczech. Tu dopiero niedawno został wprowadzony nakaz zakładania maseczek przy zakupach”.
Dominika i Nina – Warszawa, Polska
”Nam pomaga rutyna: wstawanie o tej samej porze, ustalone godziny posiłków, praca/nauka, spacer z kotami i popołudniowe treningi (czyli szkoła baletowa Ninki). Mamy namiastkę normalności. Wszyscy troje jesteśmy w domu od 7 tygodni i pracujemy/uczymy się zdalnie. Najbardziej na świecie cieszę się, że na kwarantannie utknęłam z moim Adasiem i Ninką. Sama nie dałabym rady”.
Ewelina, Michał I Natan – Perth, Australia
”Australia nie miała w tym roku szczęścia. Ledwo podniosła się z popiołów po ugaszaniu płonących wiele dni lasów, a tu już nowa katastrofa wirusowa. Nasza izolacja była inna niż reszty świata - bo nie tylko prywatna - domowa, ale też izolacja całej wyspy. Po zamknięciu granic i odwołaniu lotów zostaliśmy pozostawieni sami sobie - wokół tylko ocean, nad który na szczęście pozwolono nam chodzić. Kwarantanna domowa się już powoli kończy po miesiącu, ale izolacja kontynentu prawdopodobnie potrwa dużo dłużej. A w trudnych chwilach pozostaje nam tylko lokalny humor - musimy trzymać dystans 1,5 metra – na długość kangura”.
Helena i Konrad – Warszawa, Polska
"Można by pomyśleć, że siedzimy sobie na głowie i na pewno mamy siebie dość. Wszędzie Helena i wszędzie Konrad. A przecież teraz wszyscy to tacy indywidualiści i całą przestrzeń chcieliby zagarnąć dla siebie. Ale wiecie co? Stało się coś niezwykłego - poczuliśmy, że naprawdę nam ze sobą dobrze, że zwyczajnie do siebie pasujemy. Mamy siebie nawzajem, i to jest najważniejsze. I żeby nie było za słodko – czasem się kłócimy, bo nie jesteśmy święci, ale też szybko się godzimy i te pogodzenia zbliżają nas jeszcze bardziej”.
Hitomi, Leszek, Alice i Jan-Konstanty – Dakar, Senegal
”Okres pandemii w Senegalu to czas ograniczonych spotkań, godziny policyjnej, maseczek i zamkniętych restauracji. Czas zwolnił - co jest zadziwiające, że może zwolnić tu jeszcze bardziej. Na szczęście dwa kroki od domu jest plaża, na którą można się wybrać w godzinach popołudniowych”.
Ilona i Jean – Brzozowica, Polska
Szczyt pandemii zastał nas w Indiach. W ciągu dwóch tygodni zmieniło się wszystko. Potrzebowaliśmy 48 godzin i aż 4 przesiadek, żeby wrócić do domu. Po kwarantannie pierwsze wyjście do sklepu było jak kontakt z inną planetą. Ze względu na ciążę, od początku staramy się uważać. Drugą rocznicę ślubu spędziliśmy sami na wsi”.
Justyna, Jan i Matylda – Rabat, Maroko
”Kwarantanna w Maroku trwa od około 6 tygodni. Zamknięci w domu, wychodzimy jedynie na zakupy, obowiązkowo w maseczkach, z przepustką, w pojedynkę. Chwilowo musieliśmy zapomnieć o spacerach, jeździe rowerem, bieganiu - wszelkie próby pozadomowej aktywności skutecznie udaremnia wszechobecna policja i wojsko. Tracimy już trochę rachubę czasu. Dni zlewają się w jedną, monotonną masę, choć staramy się dzielnie zwalczać znużenie - oboje pracujemy zdalnie organizując równolegle "domowe przedszkole", narzuciliśmy sobie sportowy reżim (joga, trenażer...), słuchamy audiobooków (ostatnio na tapecie głównie "Calineczka" i "Szklana Góra") i eksperymentujemy w kuchni”.
Kuba – Kraków, Polska
"Jak wychodzę do pracy nie wiem, kiedy wrócę do domu… Wielu z nas wynajmuje osobne pokoje, aby być z dala od rodziny… Ciężko jest korzystać z siły płynącej z powołania, kiedy nie ma się podstawowych środków zabezpieczających… Ludzie bardziej nas doceniają... To jest jak na wojnie, musimy często zastępować kolegów, którzy zostali nagle objęci kwarantanną… Nasz zespół chirurgów ortopedów operuje obecnie głównie pacjentów wymagających natychmiastowego zabiegów, np. pacjentów onkologicznych. Jesteśmy jak żołnierze – szkoliliśmy się do bycia w pełniej gotowości. Nie ma czasu ani miejsca na strach”.
Maciej, Jola i Róża – Casablanka, Maroko
”Wspólny pobyt w Maroku trwał 79 dni. Projekt polegał na posłaniu córki Róży do szkoły - ostatecznie wyszło, że młoda polska katoliczka trafiła do żydowskiej szkoły w muzułmańskim kraju. Znakomite doświadczenie, które po półtora miesiąca przerwało zamkniecie szkół. Kiedy w kwietniu pojawiła się ostatnia możliwość powrotu w ramach akcji LOTdoDomu, postanowiliśmy, że córka z moją mamą wrócą do Polski. Lot zabrał ponad 10 narodowości UE. Ja pomagałem zorganizować autobus dla 20 osób z Casablanki. Podróż do domu trwała 21 godzin”.
Małgosia, Marek, Antoni – Warszawa, Polska
”Już w pierwszych dniach pandemii covid-19 nasza rodzina stanęła przed istotnym dylematem, którego rozstrzygnięcie było nie tylko trudne, ale wręcz niemożliwe. Marek pracuje na co dzień w jednym z warszawskich szpitali, a szpitale i ich SORY, DPS- y i inne ośrodki leczenia są miejscami, w których wykrywa się tego wirusa najczęściej. Dlatego musieliśmy rozważyć czy mieszkać oddzielnie, czy trzymać się razem. Decyzję utrudniał fakt, że Małgosia niedawno przeszła wieloetapowe leczenie onkologiczne, zwiększające jej podatność na zakażenia. Wybraliśmy bycie razem, blisko siebie, wzmacniani łączącym nas uczuciem, mocą naszej rodziny i naszego związku”.
Patrycja, Enrique i Leo Maximilian - México City, Meksyk
”Kwarantanną jesteśmy objęci od 17 marca. Wspólnie spędzone chwile są i piękne, i trudne, ale najważniejsze, że razem. Świat się zmienił i zmienił też nas: doceniamy siebie samych, nasz dom i cieple słowa ... Rodzinne momenty stały się bliższe sercu. Wytrwałość i cierpliwość pomagają nam brnąc dalej ... 41 dni. Nagle home office staje się all day office, lekcje online są super wynalazkiem, ale trwają godzinami. Tylko w rodzinnym zespole jesteśmy w stanie to przetrwać. Jednym z naszych pięknych dni podczas kwarantanny był taniec 8 wiewiórek na drzewie za oknem, które dostrzegł nasz sześcioletni syn Leo Max. W tym monotonnym klimacie biura w jadalni było to coś niesamowicie interesującego i radosnego. Jak sztuka w teatrze lub spektakl w cyrku. Od tej pory czekamy na wiewiórki, aby umili nam czas za oknem”.
Paulina i Dominik – Warszawa, Polska
”Podczas kwarantanny uczymy rodziców Zooma i odwiedzamy znajomych przez płot. Z powodu - a właściwie dzięki maskom staramy się czytać więcej z oczu i gestów. Taka uważność w kontakcie z innymi powinna zostać z nami na stałe, tak samo jak miłe słowa, które zastępują serdeczny uścisk dłoni czy czułe powitanie. Inaczej wyobrażaliśmy sobie ostatnie miesiące oczekiwania na przyjście na świat naszej córki. I choć nie możemy teraz swobodnie dzielić tej radości z rodziną i przyjaciółmi, przeżywamy ją pełniej w domu - we dwoje. Zależało nam na zachowaniu tych ważnych chwil, a projekt fotograficzny „bez dystansu” autorstwa Marty pozwolił prawdziwie oddać ich magię w tych dziwnych czasach. Nie liczymy dni izolacji, ale z utęsknieniem wyczekujemy jej końca. Jesteśmy pogodni”.
Paulina, Krystian, Jaś i Lidka – Warszawa, Polska
”Z każdej sytuacji staramy się wyciągać pozytywy, więc za cel postawiliśmy sobie wspólne kreatywne spędzanie czasu z dziećmi. Czasem wydaje nam się, że nie mamy już siły, czasem zaciera nam się dzień z nocą, bo nie zdejmujemy praktycznie naszych lnianych piżam, ale bierzemy głęboki oddech i...śmiejemy się z tego! Ta dziwna codzienność to dobry moment na tworzenie kolekcji wesołych wspomnień. Tęsknimy za czasem w plenerze, za spotkaniami z przyjaciółmi. Tęsknimy za swobodą, ale w zasadzie jest nam całkiem dobrze i miło. I to jest dla nas wielki rodzinny sukces”.
Zuza, Norbert, Lena i Antek – Bangkok, Tajlandia
”I wreszcie słychać cykady.... Bangkok-miasto tętniące życiem nagle ucichło. Godzina policyjna od 22 tylko tą ciszę pogłębia. Nie ma korków, smogu, ale za to słychać z rana śpiew ptaków a wieczorem cykady. No i okazało się, że Zuza może robić projekty ubrań na odległość: z Bangkoku dla Warszawy. Granice zniknęły:)”.
Marta Rybicka to fotografka, która ma niezwykły dar uchwycenia i zatrzymania w kadrze miłości, bliskości i czułości. W „Zwierciadle” publikowaliśmy już jej zdjęcia kilkukrotnie. Tym raz prezentujemy kolejny projekt Marty, o tyle niezwykły, że zrealizowany w czasie pandemii koronawirusa wyłącznie przez internet.
Marta w czasie epidemii nie przestała pracować. Dokumentuje nie tylko życie na ulicach miasta (fotoreportaż „Życie w czasie pandemii” możecie obejrzeć TUTAJ) , ale portretuje także polskie rodziny i pary mieszkające w różnych krajach, przebywające na kwarantannie. Jak to możliwe?
– Spotykamy się przez internet, uczymy się przez internet, pracujemy przez internet. Zastanawiałam się, czy fotograf też może działać przez internet. No i okazało się, że może. – mówi Marta.
Przeglądając konta na Instagramie zagranicznych fotografów natknęłam się na kilka zdjęć fotografów modowych, których jakość nie powinna wzbudzać żadnych wątpliwości. Aż tu nagle szumy, nieostrości, wypłowiałe kolory i hashtag #facetime. I od tego momentu, przez całą następną dobę przeszukałam wszelkie możliwe źródła i realizacje sesji fotograficznych przez internet.
Żeby zrobić komuś zdjęcie, trzeba się umówić, zobaczyć i nawiązać odpowiedni kontakt. Mając aplikację do video-czatu, można to zrobić.
Jak to się odbywa? Dosyć prosto:
„Cześć, czy już możemy? Czy kamera w Twoim telefonie to najlepsza kamera, jaką masz w domu? Ok, to proszę przetrzyj ją jeszcze. I postaw telefon na krześle”.
Po opublikowaniu kilku sesji, zainteresowane zdjęciami osoby same się już do mnie zgłaszają. To szybkie sesje, trwają max 30 min. To nie są zrzuty ekranu, a fotografie robione profesjonalnym aparatem fotograficznym. Zdjęcia później podlegają regularnej obróbce.
„To była nie tylko znakomita, wspólna zabawa, ale również zastrzyk olbrzymiej dawki pozytywnej energii. I poczucie, że tworzymy dla siebie wspaniałą pamiątkę, że to jeden z tych momentów z czasów zarazy, który w pamięci nigdy nam się nie zatrze” – Maciek, Casablanka
„Ujęłaś w punkt naszą rodzinę. I fakt braku aparatu przed samą twarzą wprowadził bardzo luźny klimat więc wszyscy czuliśmy się mega dobrze w czasie sesji. I mamy niezwykłą pamiątkę z tego okresu”. – Zuza, Bangkok
Trwająca tygodniami izolacja w czasie pandemii to ważny okres w naszym życiu, weryfikujący relacje, niejako powrót do korzeni. Każdy z nas inaczej się w tym czuje. Celem mojego projektu jest zachowanie tych momentów nie tylko w pamięci, ale również w kadrze – mówi Marta Rybicka.
Więcej zdjęć możecie zobaczyć na: instagram.com/_marta_rybicka
- Polecane
- Popularne
- Najnowsze