1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wnętrza
  4. >
  5. „Stworzyliśmy coś naprawdę zjawiskowego”. Z wizytą u Danuty Golec, psychoterapeutki

„Stworzyliśmy coś naprawdę zjawiskowego”. Z wizytą u Danuty Golec, psychoterapeutki

(Fot. Celestyna Król)
(Fot. Celestyna Król)
Psychoterapeutka Danuta Golec przez lata mieszkała na warszawskim Ursynowie, ale kiedy zbliżała się do szóstej dekady życia, zaczęła marzyć o domku na wsi. Jak tylko znalazła idealne miejsce, projekt zaczął się rozrastać. Z jednego zrobiły się trzy domy, które idealnie wpisują się w okoliczną przyrodę, bo też z natury je zbudowano. Ich oryginalność i wykonanie doceniło jury prestiżowego konkursu Green Building Awards.

Artykuł pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 8/2025.

To przykład architektury konsekwentnie realizującej założenia budownictwa ekologicznego opartego na ciekawej formie. Brakuje w Polsce podobnych obiektów, które pokazują, że budownictwo zrównoważone nie musi być sztampowe, nie musikojarzyć się z typowym domem podmiejskim z klasycznie rozumianymi dachami i symetrycznym podziałem fasad” – powiedział jeden z jurorów, wręczając Danucie statuetkę Green Building Awards, czyli nagrodę przyznawaną najbardziej wyróżniającym się projektom ekologicznym. A ona sama przyznaje, że kiedy zaczęła marzyć o małym domku na wsi, nawet przez myśl jej nie przeszło, że sprawy przybiorą taki obrót. – Całe życie byłam przekonana, że człowiek powinien mieć tylko to, na co pozwalają mu zasoby – mówi Danuta. Dlatego przez lata mieszkała w niespełna 40-metrowym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. – Kiedy razem z mężem zaczęliśmy szukać działki za miastem, najpierw skupiliśmy się na tych położonych blisko kolejki. Nie jesteśmy już najmłodsi i chcieliśmy mieć łatwy dojazd do Warszawy, ale nie udało nam się znaleźć niczego, co mieściłoby się w naszym budżecie – wspomina Danuta.

Zwiedzali okolice Warszawy przez ponad rok, aż w końcu dotarli do Żabiej Woli. – Stanęłam na tej porośniętej krzakami działce i nie miałam wątpliwości, że to nasze miejsce. Pogoda tego dnia była fatalna, wokół szaro i buro, a ja i tak byłam zachwycona – mówi. Po zakupie działki zostały im jeszcze środki na wybudowanie małego domku letniskowego – bo taki był początkowo zamysł, który radykalnie się zmienił, kiedy znajomi polecili Danucie architekta Pawła Wołejszę. – Pierwszy raz w życiu postanowiłam zaryzykować, przestałam mierzyć siły na zamiary i zaczęłam po prostu realizować swoje marzenia, bez kompromisów. Koszty okazały się dwukrotnie wyższe, niż planowałam, ale nie miało to dla mnie już żadnego znaczenia. Nie żałuję niczego, bo stworzyliśmy coś naprawdę zjawiskowego – przyznaje. Architekt zapewniał Danutę, że kiedy dom już powstanie, trzy razy dziennie będzie się uśmiechać na jego widok. Uśmiecha się znacznie częściej.

Na pierwszym planie znajduje się gabinet Danuty, za nim widać bryłę domu. Wszystkie budynki wybudowała z betonu konopnego rma Hemp System, a następnie mury obito czarnym modrzewiem syberyjskim, opalanym zgodnie z japońską technologią shou sugi ban w tysiącu stopniach. Budynki otacza drewniany taras, który pełni funkcję łącznika. (Fot. Celestyna Król) Na pierwszym planie znajduje się gabinet Danuty, za nim widać bryłę domu. Wszystkie budynki wybudowała z betonu konopnego rma Hemp System, a następnie mury obito czarnym modrzewiem syberyjskim, opalanym zgodnie z japońską technologią shou sugi ban w tysiącu stopniach. Budynki otacza drewniany taras, który pełni funkcję łącznika. (Fot. Celestyna Król)

Wszystko albo nic

Jak to się stało, że zamiast planowanego jednego małego domku, powstały trzy i to całkiem pokaźne? – Stwierdziliśmy, że skoro już budujemy dom za miastem, to równie dobrze możemy tam przenieść całe swoje życie zawodowe. Razem z mężem prowadzimy wydawnictwo, potrzebny był więc magazyn. A ja dodatkowo jestem psychoterapeutką, trzeba było więc zaplanować również przestrzeń na gabinet – wyjaśnia Danuta. – Zależało nam, żeby tak rozplanować przestrzeń, by dawała nam możliwość oddzielenia życia prywatnego od pracy. Gabinet znajduje się więc na tyłach naszego domu, gdzie celowo nie zaprojektowano żadnych okien.

Fotel, barwna komoda i stojąca na niej lampa to projekty Kare Design. Nad komodą kopia obrazu Salvadora Dalego „Dziewczyna w oknie”. (Fot. Celestyna Król) Fotel, barwna komoda i stojąca na niej lampa to projekty Kare Design. Nad komodą kopia obrazu Salvadora Dalego „Dziewczyna w oknie”. (Fot. Celestyna Król)

Chcieliśmy, żeby bryły budynków były nietypowe, a przestrzenie w środku maksymalnie otwarte. Paweł wymyślił więc przegięte ukośnie kalenice, dzięki czemu sufit w najwyższym punkcie naszego domu znajduje się na wysokości aż ośmiu metrów. Goście, którzy pierwszy raz na odwiedzają, wchodzą do naszego salonu, jak do kościoła, mówiąc: „O Boże!” – śmieje się.

Zależało jej również, żeby dom był pełen światła, ale jednocześnie by nie wpadały do niego promienie słońca, które nagrzewałyby pomieszczenia. W domu ani jedno okno nie wychodzi więc wprost na południe, większość skierowana jest na zachód, a jedno duże trójkątne okno z tyłu budynku doświetla wnętrze o wschodzie. – Chciałam cieszyć się przyrodą za oknem od rana do wieczora, bez konieczności zasłaniania okien nawet w upalny dzień. I to się udało – mówi. Najchłodniejszym pomieszczeniem miała być sypialnia, więc umiejscowiono ją od północnej strony.

Danuta uchwycona w pół drogi do pracy, czyli na łączniku między domem a gabinetem. (Fot. Celestyna Król) Danuta uchwycona w pół drogi do pracy, czyli na łączniku między domem a gabinetem. (Fot. Celestyna Król)

Konopie i ciepło ziemi

Danuta uwielbia sztukę, podróżując po świecie, zwiedza muzea i galerie. Co roku odwiedza Wenecję, gdzie naprzemiennie odbywa się biennale sztuki i biennale architektury. – To mnie inspiruje, rozwija moje myślenie o tym, jak mogą wyglądać wnętrza i bryły domów. Przeglądając różne koncepcje i projekty, odkrywam, co jest moje, a co zupełnie nie. Dzięki temu wiedziałam na przykład, że na podłogach całego domu chcę mieć beton szlifowany, a na elewacji czarny modrzew syberyjski, opalany zgodnie z japońską technologią shou sugi ban w tysiącu stopniach. Te dwie rzeczy nie podlegały dyskusji, wszystko inne byłam skłonna negocjować – wyznaje Danuta. O możliwości budowy domu z betonu konopnego ubijanego in situ na działce, którym wypełnia się strukturę drewnianą, pierwszy raz usłyszała od architekta. – Ta mieszanka paździerzy konopnych, czyli wewnętrznych części łodyg konopi z wapnem i wodą, a czasami również z piaskiem i cementem, nie tylko nie emituje dwutlenku węgla, ale wręcz go pochłania podczas produkcji. Budowa naszych domów mogła więc pozostawić ujemny ślad węglowy. To mnie przekonało. A dziś wiem również, że beton konopny to świetny materiał izolujący. Latem nie potrzebujemy klimatyzacji, bo nawet w ekstremalnie upalne dni temperatura wewnątrz wynosi maksymalnie dwadzieścia kilka stopni. Natomiast zimą ściany o grubości 40 centymetrów doskonale zatrzymują ciepło w środku – wyjaśnia.

Wnętrze gabinetu utrzymane jest w podobnej stylistyce jak to, w którym Danuta pracowała w Warszawie. Zawsze marzyła o żółtej kozetce. Wybrała rozkładaną, by w weekendy mogła pełnić funkcję łóżka. Zielony fotel Kler kupiła na Allegro, podobnie jak dębowe biurko. (Fot. Celestyna Król) Wnętrze gabinetu utrzymane jest w podobnej stylistyce jak to, w którym Danuta pracowała w Warszawie. Zawsze marzyła o żółtej kozetce. Wybrała rozkładaną, by w weekendy mogła pełnić funkcję łóżka. Zielony fotel Kler kupiła na Allegro, podobnie jak dębowe biurko. (Fot. Celestyna Król)

To jedno proekologiczne rozwiązanie pociągnęło za sobą kolejne. Ściany wewnątrz domu właściciele z pomocą rodziny i przyjaciół własnoręcznie otynkowali naturalną, hipoalergiczną gliną, która ma piękną teksturę i tworzy wewnątrz niesamowity mikroklimat. – W sumie nanieśliśmy jej ponad pięć ton, wszystko mieszając bez betoniarki, ręcznym mieszadłem. Jedynie na ścianach łazienki znajduje się wykonany przez manufakturę produktów naturalnych Costka tadelakt, czyli tradycyjny marokański tynk wapienny, znany z wyjątkowej wodoodporności – mówi Danuta. Ekologiczne jest również ogrzewanie. W domu zainstalowano gruntową pompę ciepła, natomiast w ogrodzie ukryto cztery ogromne mauzery na deszczówkę, którą podlewa się ogród. – Nie robimy tego jednak zbyt często, ponieważ, zgodnie z najnowszym proekologicznym trendem, wysiałam na trawniku mikrokoniczynę, która nie wymaga ani częstego podlewania, ani koszenia. A do tego ma zdolność do wiązania azotu z powietrza, co zmniejsza potrzebę stosowania nawozów – mówi Danuta.

Dzięki temu zamiast strzyżeniem i podlewaniem trawnika po zakończeniu budowy mogła się wreszcie zająć napisaniem długo planowanej książki „Czyim życiem żyjesz”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE