1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Podróże
  4. >
  5. Wenecja śladami Brunettiego, bohatera kryminałów Donny Leon

Wenecja śladami Brunettiego, bohatera kryminałów Donny Leon

Fikcyjny dom Brunettiego na Calle del Magazen 2035.(Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)
Fikcyjny dom Brunettiego na Calle del Magazen 2035.(Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)
Pogrążona w bizantyjskim letargu, otoczona seledynem laguny. Magnetyczna i uwodzicielska, kapryśna i nieprzyzwoita. Latem niemiłosiernie upalna, zimą – nasączona wilgocią i chłodem. Zdawałoby się, że powiedziano o niej wszystko, ale Wenecja ciągle intryguje. Kto ją ujrzy, snuje własną opowieść. Tak jak pisarka Donna Leon.

Artykuł pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 7/2025.

Donna Leon długo szukała swojego miejsca na ziemi. Urodzona w New Jersey w 1942 roku, pod koniec lat 70. uczyła angielskiego w Chinach, Iranie i Arabii Saudyjskiej, z której wyjechała zdegustowana stosunkiem do kobiet. Jedynie w Wenecji poczuła się naprawdę szczęśliwa. Prowadziła wykłady z literatury dla stacjonujących tam amerykańskich żołnierzy, gdy któregoś dnia wizyta w operze i rozmowa z przyjacielem o lokalnym środowisku muzycznym zainspirowały ją do napisania powieści kryminalnej. „Śmierć w La Fenice” najpierw przeleżała dwa lata w szufladzie, a potem wygrała międzynarodowy konkurs. Osadzona w weneckich realiach postać komisarza policji Guida Brunettiego zafrapowała czytelników, a z czasem autorka z ulgą porzuciła nudną pracę na uczelni i zajęła się pisaniem kolejnych tomów, tworząc – w opinii „The Washington Post” – jedną z najbardziej wykwintnych i subtelnych serii detektywistycznych. Wenecka saga liczy dziś przeszło 30 tytułów i została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Autorka międzynarodowy sukces tłumaczy rozbrajająco: „Mam szczęście, że urodziłam się bez ambicji. Robię to, co lubię, a reszta przychodzi sama”.

Widok z tarasu w pałacu Contarini del Bovolo na ukochane przez komisarza boczne uliczki i mostki. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Widok z tarasu w pałacu Contarini del Bovolo na ukochane przez komisarza boczne uliczki i mostki. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Z pewnością lubi Brunettiego, bo – jak zaznacza – naszkicowała postać mężczyzny, który jej samej by się podobał. Kulturalny i wnikliwy, oczytany i zadbany, pochodzi ze skromnej rodziny z robotniczej dzielnicy Castello. Skończył historię na Ca’ Foscari tylko dzięki pomocy finansowej starszego brata. Tak jak większość przedstawicieli klasy robotniczej we Włoszech nie ma kompleksów ani aspiracji naśladowania bogatych, których traktuje z pewną pobłażliwością. Może dlatego nie przepada za własnymi teściami z rodowodem, mieszkającymi w wiekowym pałacu przy Canal Grande. Jego żona Paola posiada bowiem arystokratyczne korzenie i… komunistyczne przekonania.

Flaga z symbolem Wenecji, lwem św. Marka. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Flaga z symbolem Wenecji, lwem św. Marka. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Inteligentna i wykształcona jest literackim alter ego pisarki, a także matką dwójki dorastających dzieci, które wychowuje pewną ręką. Osoba z kategorii radical chic, których we Włoszech wiele – wyznaje radykalne poglądy, startując z uprzywilejowanej pozycji. Żywot Brunettich toczy się spokojnie w przytulnym domu i przy suto zastawionym stole; Paola doskonale gotuje.

Ulubiona kawiarnia Brunettiego – Cafè Florian. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Ulubiona kawiarnia Brunettiego – Cafè Florian. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Przez trzy dni w tygodniu pracuje jako wykładowczyni na uczelni, a w pozostałe pichci dla rodziny. Zmysłowe opisy dań to ważna część powieści, a gdy na stół wjeżdża „olbrzymia patelnia wypełniona po brzegi potrawką z królika, z dodatkiem czegoś, co przypomina oliwki, półmisek małych pieczonych ziemniaków i cukinia duszona z płatkami migdałów”, a do tego butelka soave i „dojrzałe, wilgotne £gi” na deser, prawdopodobnie co drugi czytelnik pędzi z pobudzonymi śliniankami do lodówki, żeby coś przekąsić.

Zazwyczaj jedynym, acz emocjonalnie raczej odległym zakłóceniem w życiu rodziny są sprawy kryminalne Brunettiego – przestępstwa, o których para rozmawia w sposób zrównoważony, jakby komentowała film w telewizji. W tle pojawia się wiele zagadnień społecznych, włoskich skandali i aktualności, na które bohaterowie nie pozostają obojętni. Narracja powieści jest elegancka i niespieszna, tak jak natura samego komisarza, a jego potrzeba zrozumienia, skąd bierze się zło, pomaga rozwikłać najbardziej złożone zagadki. Brunetti chce wiedzieć, dlaczego ludzie dopuszczają się przestępstw.

Przejażdżka gondolą – dziś atrakcja turystyczna. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Przejażdżka gondolą – dziś atrakcja turystyczna. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Uważa, że prawo odnosi się tylko do obszarów, w których przestępcy są do siebie podobni, zaniedbując aspekty, którymi się różnią. Kłamstwo i zdrada, upokorzenie i brak szacunku wyzwalają czasem najgorsze instynkty i bywa, że ofiara podłymi postępkami wręcz… „zapracowuje sobie” na śmierć – jak dyrygent orkiestry Wellauer w „Śmierci w La Fenice”. A to wszystko w cudownym otoczeniu laguny i weneckich zaułków, tonących w złotym blasku lub różowej poświacie, placyków i mostków, krętych obejść na skróty, które komisarz zna jak własną kieszeń.

Wejście do Pałacu Dożów z rzeźbą Francesca Foscariego klęczącego przed lwem. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Wejście do Pałacu Dożów z rzeźbą Francesca Foscariego klęczącego przed lwem. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

W mieście o niemożliwym do ogarnięcia przez przyjezdnych systemie adresowym, gdzie zawodzą wszelkie mapy i przewodniki, on – jak wszyscy rodowici wenecjanie – porusza się instynktownie. Donna Leon właśnie tym faktem zdaje się najbardziej zafascynowana. Wenecjanka z wyboru, znalazła tam przyjaciół i życiową przystań, ale nawet po przeszło 35 latach życia w tym mieście odczuwa, że nie jest taka jak miejscowi, a bardzo by chciała. Jej opowieść o Wenecji to historia stęsknionej za przynależnością i ciągłością, wrażliwej i obytej z europejską kulturą Amerykanki.

Plac San Bartolomeo z pomnikiem kondotiera Bartolomea Colleoniego. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Plac San Bartolomeo z pomnikiem kondotiera Bartolomea Colleoniego. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Być może jako potomkini imigrantów – w jej żyłach płynie irlandzka i hiszpańska krew – odziedziczyła nostalgię za własnym miejscem, dlatego jest tak oczarowana osiadłym trybem życia zakorzenionych od pokoleń wenecjan, ich brakiem potrzeby przemieszczania się – bo i po co? „Nawet, jeśli wygnaniec mieszka w najpiękniejszym mieście świata, pomyślał Brunetti, wciąż ma poczucie, że jest wygnańcem” („Śmierć w La Fenice”).

Brunetti czuje się pełny i kompletny jedynie w swoim mieście, bo jego Wenecja jest niewielka, spacerowa, składa się z pobocznych dzielnic, gdzie rozpoznaje mijanych na ulicy ludzi, gdzie sery, warzywa, owoce i ryby kupuje od lat w sklepiku La Baita albo na targowisku przy moście Rialto, a kwiaty dla żony koniecznie w kwiaciarni Biancat. Jego Wenecja jest zwykła, codzienna, czasem tylko komisarz musi przedzierać się przez tłumy turystów, ale zazwyczaj obiera boczne przejścia i place: Campo Sant’Angelo, Campo San Luca, Campo San Barnaba, gdzie z łodzi jak z pływających straganów sprzedaje się owoce i warzywa. Na kawę przysiada w Cašè Paolin albo w Cašè Saraceno, zagląda do winiarni Antico Dolo lub do restauracji Antiche Carampane, a na placu San Bartolomeo umawia się z żoną przy pomniku Goldoniego. Mieszka w San Polo, a porusza się głównie po dzielnicach Cannaregio, Dorsoduro, Ghetto i Castello.

Cicheto – od setek lat weneckie restauracyjki oferują przystanki na un cicheto e un ombra – kęs i mały kieliszek („cień”) wina. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Cicheto – od setek lat weneckie restauracyjki oferują przystanki na un cicheto e un ombra – kęs i mały kieliszek („cień”) wina. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Bywa na placu San Marco, w okolicach Arsenału lub w Ogrodach Biennale, skąd, popijając espresso w Ca è Paradiso, kontempluje swobodne, niekończące się piękno swojego miasta: jego światło i przestrzeń, iluzję i wyniosłość. Czasem w rozedrganym od żaru powietrzu, innym razem we mgle, która przekłamuje rzeczywistość.

Popularność serii kryminalnej sprawiła, że na jej podstawie powstały też książka kucharska „Szczypta Wenecji” z przepisami Paoli, autorstwa Donny Leon i jej ukochanej weneckiej przyjaciółki Roberty Pianaro, oraz przewodnik turystyczny „Wenecja komisarza Brunettiego” napisany przez Toni Sepedę i obejmujący 12 tras spacerowych. Niemiecka telewizja wyprodukowała emitowany przez niemal 20 lat serial o przygodach komisarza, a biura turystyczne organizują wycieczki tropem Brunettiego. Choć w Wenecji ponoć najlepiej jest się zgubić. Wtedy dociera się do miejsc, które niekoniecznie wybiera przeciętny turysta.

Filmowa Questura, czyli Komenda Policji, to zabudowania należące do konwentu kościoła San Francesco della Vigna. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Filmowa Questura, czyli Komenda Policji, to zabudowania należące do konwentu kościoła San Francesco della Vigna. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Na mojej prywatnej mapie są m.in.: sklep zaprojektowany w 1957 roku przez cenionego architekta Carla Scarpę, ukryty pod portykami placu San Marco, sprzedający ongiś maszyny do pisania marki Olivetti, najstarsza wenecka księgarnia Toletta, historyczny sklep jubilerski Attilio Codognato, przepiękne muzeum Mariana Fortuny y Madrazo – dom i miejsce pracy artysty i stylisty opisanego przez Prousta w powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”, muzeum morskie MUNAV z dawnymi gondolami pogrzebowymi (śmierć w Wenecji miała zawsze wymiar szczególny) i zaskakujący supermarket urządzony w dawnym teatrze Despar Teatro Italia przy via Cannaregio. Wrażenie robi też mural na elewacji zakładu karnego dla kobiet na wyspie Giudecca, którego autorem jest Maurizio Cattelan. Trudno w Wenecji trafić na dobrą restaurację, a te nieturystyczne są dobrze ukryte. Smacznie zjeść można w winiarni Enoteca al Volto niedaleko mostu Rialto, ale trzeba wcześniej zarezerwować stolik.

Campo San Luca, gdzie commissario odwiedza bar Rosa Salva. Tu znajduje się też kancelaria adwokata z powieści „Strój na śmierć”. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Campo San Luca, gdzie commissario odwiedza bar Rosa Salva. Tu znajduje się też kancelaria adwokata z powieści „Strój na śmierć”. (Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

W całej tej opowieści jest pewien paradoks: najbardziej popularny na świecie włoski komisarz (obok Sycylijczyka Montalbana, oczywiście) jest zupełnie nieznany we Włoszech. Powód? Donna Leon zabroniła wydawcy przekładu na włoski, tłumacząc to prawem do prywatności i anonimowości. Swego czasu dziennik „La Stampa” nie pozostawił na niej z tego powodu suchej nitki, krytykując za nielojalność i pirackie zagrania w stosunku do ludzi, wśród których żyje.

Czytaj także: Sycylia komisarza Montalbana. Zobacz tę włoską wyspę oczami pisarza Andrei Camilleriego

Pisarka od 15 lat nie mieszka już jednak w Wenecji, nie była w stanie funkcjonować w zawładniętym przez turystów mieście i przeniosła się do Szwajcarii.

Okładki książek Leon o słynnym komisarzu.(Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec) Okładki książek Leon o słynnym komisarzu.(Fot. Joanna Olekszyk i Katarzyna Miśkowiec)

Na marginesie rozważań o Donnie Leon, przychodzi na myśl inna zakochana w Wenecji Amerykanka – Peggy Guggenheim, ekscentryczna kolekcjonerka sztuki, dość nieskutecznie poszukująca ukojenia w bajecznej atmosferze miasta na wodzie. Serenissima, czyli Najjaśniejsza to miraż, piękna teatralna scenografia, w której każdego w końcu dopada zwyczajne życie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE