Nie usiedzą w miejscu ani minuty. Chcą, by było intensywnie i kolorowo. Wystawiają naszą cierpliwość i miłość na nieustanną próbę. Kto? Nadaktywne dzieci!
Antek od urodzenia był nie do okiełznania. Ciągle popiskiwał, machał rączkami i nóżkami, trudno było go ubrać, nawet zmiana pieluszki była nie lada wyczynem. W 8. miesiącu życia zaczął stawać w łóżeczku, w 11. chodzić, a właściwie biegać. Teraz ma 5 lat i jest w ciągłym ruchu, najbardziej lubi kopać piłkę i jeździć na rowerze. Rodzice martwią się, czy nie zrobi sobie krzywdy i jak sobie poradzi w przedszkolu.
Chłopczyk jest prawdopodobnie dzieckiem nadaktywnym. Takie maluchy zdają się mieć zawsze pedał gazu dociśnięty do dechy. Stale muszą być w ruchu. Kiedy ich rówieśnicy idą, oni biegną. Robią to zupełnie nieświadomie, niejako z wewnętrznego przymusu. W szkole nieustannie kręcą się, denerwują, bębnią po ławce palcami. Wygląda to tak, jakby ich paluszki żyły własnym życiem. Spokojne siedzenie jest dla nich tak samo męczące, jak dla innych dzieci kilka godzin skakania. Gdy nałożymy na nie ograniczenia, poczują się jak w więzieniu, co spowoduje jeszcze większy wzrost napięcia i potrzebę jego rozładowania.
We wszystko, co robią, wkładają całą swoją energię. Są pogodne, chętne do współpracy, odważne i twórcze. W odróżnieniu od dzieci z ADHD nie reagują agresywnie, potrafią skoncentrować się na zadaniu, jakie mają do wykonania. Jednak wykluczyć lub potwierdzić ADHD u dziecka powinien zawsze lekarz specjalista (neurolog, psychiatra).
Jakie są źródła nadaktywności? Wyniki badań naukowych wskazują w pierwszej kolejności na mózg, a dokładniej na skład substancji chemicznych centralnego układu nerwowego. Zarówno dzieci, jak i dorośli, u których poziom serotoniny odpowiedzialnej za odczuwanie satysfakcji jest niski, mają większe skłonności do impulsywnych zachowań i okazywania złości. U osób aktywnych i odważnych stwierdzono też niższy poziom norepinefryny – neuroprzekaźnika, który odpowiada za kontrolę pobudzenia. Ale pewien rodzaj temperamentu dziedziczymy w genach; wyodrębniono nawet gen D4DR, od którego zależy ilość wytwarzanej przez mózg dopaminy.
Nie wszystkie zachowania można jednak wytłumaczyć genetyką, niektóre są wynikiem doświadczeń nabytych we wczesnym dzieciństwie, wychowania, wpływu środowiska, rówieśników... Maluch, które się rodzi ze skłonnością do nadaktywności, może ją w sobie wzmacniać, jeśli tylko nie będziemy mu niczego zabraniać.
Takie dzieci zamiast wiecznego karcenia potrzebują potwierdzania, że są kochane takimi, jakie są. Oczekują wskazówek, jak zapanować nad sobą, nauczyć się reakcji i zachowań adekwatnych do sytuacji.
Nawet małemu dziecku można wytłumaczyć, co to takiego temperament i że ludzie różnią się pod tym względem. Gdy chce przeforsować coś, czego nie akceptujemy, powiedzmy np.: „Ty lubisz szybką jazdę na rowerze, a ja wolę podziwiać w trakcie drzewa w parku”.
Niezależnie od tego, czy jesteśmy podobnego usposobienia, czy nie, możemy o tym porozmawiać. Zacznijmy tak: „Wiem, że kiedy odbieram cię z przedszkola, chciałbyś od razu pobiec na podwórko, ale ja muszę trochę odpocząć. Tym się między innymi różnimy. Obiecuję, że później pójdziemy pograć razem w piłkę”.
Dziecko musi nauczyć się przebywania wśród różnych ludzi, o różnych potrzebach i charakterach, także wśród tych nadwrażliwych i nieśmiałych.
To, co mówimy dziecku o nim samym, staje się podstawą do budowania jego samooceny, więc nie krytykujmy, a raczej zwracajmy mu uwagę, używając słów o pozytywnym zabarwieniu. Zamiast mówić: „Wiecznie w czymś dłubiesz”, powiedzmy: „Twoje paluszki ciągle muszą mieć jakieś zajęcie”. Zamiast: „Masz okropny charakter” – „Lubisz żyć intensywnie”. W ten sposób otwieramy drzwi do konstruktywnej rozmowy, którą możemy toczyć dalej: „Czym by te paluszki chciały zająć się w samochodzie?”.
Nadaktywne maluchy nie zmieniają swego zachowania z dnia na dzień. Dlatego powinniśmy stopniowo zwiększać wobec nich wymagania i oczekiwania, uwzględniając tempo ich rozwoju. To, co niemożliwe do spełnienia teraz, za rok może okazać się prostsze. Musimy uzbroić się w cierpliwość.
Rozbieganym urwisom trzeba bardzo precyzyjnie pokazywać, co ważne, a co nie. Nie rozpraszajmy ich drobnymi sprawami. W kwestiach związanych z dyscypliną, planem dnia, bezpieczeństwem i grzecznością – nie ma dyskusji. Nad mniej ważnymi sprawami można się zastanowić. Do nas należy ustalenie priorytetów. Jeśli dzieciak je respektuje, można mu darować pewne wymagania, jak słanie łóżka czy sprzątanie swojego pokoju. Pomiędzy tymi dwiema kategoriami, czyli priorytetami i tym, czym nie warto zawracać sobie głowy, mieści się jeszcze obszar do negocjowania. Na przykład, czy wolno grać w piłkę w domu. Jeśli nie chcemy się na to zgodzić, warto nad tym pracować albo poczekać aż dziecko dojrzeje.
„Nie przerwałaś mi, choć wiem, jaka jesteś niecierpliwa. Doceniam to” – takie pochwały motywują dziecko do pracy nad sobą i są bardziej skuteczne niż kary. Ale też nie przesadzajmy. Nadmierne chwalenie, a co gorsza nieszczere, sugeruje brak wiary w to, że potrafi porządnie wykonać jakieś zadanie. Nigdy nie odkładajmy pochwał na później. Szybko się przekonamy, że wtedy dziecko zrobi wszystko, by ponownie je usłyszeć.
Pamiętajmy, że dziecko ma prawo odczuwać to, co chce, więc nie oceniajmy go za to. Odpowiada jedynie za swoje uczynki. Może być złe, niecierpliwe, ale nie może niczego niszczyć, nikogo obrażać.
Nie reagujmy tylko słowami. Pokażmy na przykład, jak przytulać młodszego braciszka, by nie stała mu się krzywda. Albo zróbmy sztuczkę polegającą na takim wstawieniu mleka do lodówki, by się nie rozlało. Przede wszystkim nauczmy dziecko, jak wziąć głębszy oddech, gdy nagle czuje, że przychodzi nadmiar energii, i jak grzecznie prosić o chwilę uwagi.
Jak poskramiać energię dziecka
- Jak najwięcej okazji do aktywnego spędzania czasu! Nie spodziewajmy się, broń Boże, że potem dziecko będzie w stanie zachować spokój przez dłuższy czas. Gdy staje w obliczu konieczności skupienia się i wyciszenia, na przykład w szkole czy kościele, wcześniej trzeba dać mu szansę się wyszaleć.
- Przed snem lub ważnymi zadaniami tylko krótka zabawa. Jeśli twoje dziecko łatwo się „nakręca”, nie daj mu na to szansy. W czasie intensywnego wysiłku fizycznego, zamiast tracić zapał i siły, jeszcze bardziej się rozpędzi i trudno je potem uspokoić. Trzeba je powoli przestawiać na „niższy bieg” – zmieniać grę, intensywność i miejsce zabawy oraz skracać czas jej trwania.
- Chwila na wyciszenie. Dziecko nadaktywne, które samo się nie kontroluje, potrzebuje bodźca do przystopowania. Powinien on wyjść od ciebie.
- Nagroda – perspektywa innego rodzaju ciekawych zajęć. „Jak skończymy grać w piłkę, obejrzymy fajny film”.
- Szybka interwencja! Zanim sprawy wymkną się spod kontroli. Gdy na przykład podczas jazdy samochodem widzimy, że dziecko coraz bardziej się wierci i niecierpliwi, zatrzymajmy się choć na chwilę, nie czekając aż będzie się tego głośno domagać.
- Przykład idzie z góry! Pokaz spokojnego reagowania. Nadaktywne dzieci sprawiają wrażenie agresywnych, a one są tylko silne. Ściskają babcię tak mocno, że robią jej siniaki, a chciały tylko okazać radość z jej przyjścia.
- Kontrola głosu. Dzieci nadaktywne są zazwyczaj bardzo głośne. Pokażmy, że to przeszkadza innym.
- Ćwiczenia na różne reakcje. Opowiadając bajki, zaproponujmy dziecku „zagranie” najpierw groźnego i hałaśliwego wilka, a potem cichej myszki.
- Objaśnianie, tłumaczenie. Że są miejsca (w lesie, na boisku), gdzie można sobie pozwolić na więcej ruchu, i takie, gdzie nie wolno zachowywać się głośno (szkoła, dom).