1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kuchnia

Kuchnia węgierska nad Wisłą

Gdzie w Warszawie zjeść Túró Rudi, sadełko mangalicy i galuszki?|Gdzie w Warszawie zjeść Túró Rudi, sadełko mangalicy i galuszki?

Do Budapesztu jechałam z książką Krzysztofa Vargi „Gulasz z turula”. Wymęczona wielokrotnym czytaniem, pomazana zakreśleniami i notatkami – służyła mi jako przewodnik po melancholijnej historii Węgier, a przede wszystkim po specjałach węgierskiej kuchni. Kierując się tym, co zapisane na kartach książki, trafiłam do jednego z licznych sklepów mięsnych, gdzie świeżo upieczoną hurkę (kaszankę z dużą ilością papryki) można zjeść od razu na miejscu, przy długim blacie zastawionym kiszonkami, oraz do restauracji Horgasztanya, gdzie próbę zjedzenia zupy Korhely z suma z cytryną, czosnkiem i śmietaną niemal przypłaciłam życiem, bo na parę minut ość uniemożliwiła mi oddychanie. Mimo to kuchnia węgierska przypadła mi do gustu i po powrocie do Polski zaczęłam jej szukać z Krzyśkiem Vargą z krwi i kości pod rękę. U Madziara to nowy lokal przy ulicy Chłodnej 2/18, który mimo krótkiego stażu wygląda, jakby trwał tu w spokoju od 40 lat. Wystarczy pchnąć drzwi pod zawieszonym jako szyld gulaszowym kociołkiem, by cofnąć się w czasie i znaleźć się na Węgrzech spowitych senną atmosferą. Pod obrazami prezentującymi butelki wina, rozkosznie pozbawionymi perspektywy, pod ścianą wymalowaną z rozmachem w winną latorośl przy paru stolikach dziadkowie szeptem wspominający rodzinne wakacje nad Balatonem, studenci oraz samotni mieszkańcy ulicy Chłodnej uroczyście zasiadają do zupy gulaszowej. Cichutko gra radio, choć prezentuje z reguły ciężkie odmiany węgierskiego rocka. Menu podaje miła, dyskretna obsługa w śnieżnobiałych koszulach. Przygodę z madziarską kuchnią zacznijcie od kiszonek – nadziewanych kiszoną kapustą słodkich lub ostrych papryk i ogórków. Arcyciekawe to indywidua, ale smaczne i zdrowe. Nadmiar kwasu zneutralizujecie daniem głównym – moje ulubione to paprykarz z kurczaka (20 zł). Ciemne mięsko wyskubane z udek zatopione jest w gęstym od śmietany i papryki, delikatnym sosie, a drugą połówkę talerza zajmują galuszki – malutkie zacierki polane masłem. Warto spróbować Vörösboros Marhapörkölt (29 zł), czyli mięsa wołowego duszonego w czerwonym winie Egri bikavér, również podawanego z goluszkami, a na deser – naleśników gundel (17 zł) z polewą czekoladową i masą orzechowo-rumową. Do tego wszystkiego koniecznie węgierskie wino – godnie U Madziara reprezentowane. Borpince (ul. Zgoda 1) to poprzednie miejsce pracy Gabora Szekeresa – dzisiaj właściciela i szefa kuchni U Madziara. Kiedyś gotował właśnie tu, a jeszcze wcześniej uczył się fachu pod okiem Kurta Schellera i Adama Chrząstowskiego. W rozległych, ale przytulnych piwnicach Borpince zjecie smacznie, choć drożej. Za łagodny paprykarz cielęcy podawany z goluszkami zapłaciłam 38 zł, a za kawałki wieprzowiny zasmażane z ziemniaczanymi talarkami w czosnku i majeranku – 35 zł. To jednak miejsce o wiele bardziej eleganckie i nastrojowe, w dodatku w samym centrum. Krzysiek Varga zdradził mi jeszcze dwa adresy, które ucieszą każdego węgrofila. Pierwszy to Cafe.hu na parterze Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie (ul. Moniuszki 10), do którego Krzysiek jeździ po zapasy Túró Rudi – czekoladowego batonika nadziewanego twarożkiem. Tam też, w nowoczesnej przestrzeni, można zjeść lunch. Dzisiaj jest zupa cebulowa, zupa krem z ziemniaków z pikantną węgierską kiełbasą, risotto z wątróbką drobiową z sosem miodowo-musztardowym. Menu zmienia się codziennie. Drugi adres wiedzie do żoliborskiego sklepiku Nasze Przysmaki (ul. Felińskiego 12), do którego chadzam już regularnie po słodkie papryki nadziewane kiszoną kapustą, kozie sery i co najważniejsze, po sadełko i salami z mangalicy. To węgierska świnia, o której tak pisze Varga: „W traumatycznym kotle klęsk, w świecie dawno przebrzmiałych sukcesów sportowych i muzycznych pozostaje jeszcze duma z rzeczy wyjątkowych (i to żywych) nieistniejących nigdzie poza Węgrami. Mangalica jest większa niż zwykłe świnie, porasta ją kudłate futro, ma wielkie uszy, a jej mięso jest ponoć zdrowsze niż zwykłej, różowej świni. W komunistycznych Węgrzech mangalica uważana była za świnię niepostępową, dającą więcej tłuszczu niż mięsa, świnię węgierską, a nie internacjonalistyczną, i z tego powodu prześladowaną. Dzisiaj wraca w wielkim stylu”. K. Varga, „Gulasz z turula”, Czarne 2008, str. 85. Na Felińskiego kupić można też węgierskie wina oraz muzykę. Pisząc te słowa słucham płyty zespołu Zuboly „Virágoztass engem”. Chyba powinniście posłuchać.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze