Są kobiety, które codziennie po pracy słyszą pytanie: co dziś kochanie na obiad? Zapewne są takie, które z odpowiedzi na nie czerpią sporo satysfakcji. Ja do nich nie należę.
Ani też do grupy kobiet umęczonych domowymi obowiązkami, które po wydaniu wszystkich schabowych z kuchni, jak często w wywiadach trafnie opisuje Sylwia Chutnik, wychodzą na balkon z papierosem i po cichu mamroczą do siebie pod nosem: ja już kurwa nie mogę! Wszystkie je rozumiem, ale.
Mnie gotuje kucharz. Żadnych pytań po pracy. Ewentualnie sms przed powrotem:
Kochanie jestem pod Halą Mirowską. Na kolacje będą marakezy; kiełbaski ze świeżej jagnięciny z liśćmi szpinaku smażonymi z czosnkiem i kurkami.
Kucharz, który uwielbia gotować w pracy i w domu. Cały czas. Skarb.
Nim z zazdrości rzucicie we mnie wypchanymi siatami z zakupami, nieśmiało wspomnę, że partnerów można wybierać z rozmysłem. Choć jak wielu damom moje włosy nieraz mierzwiły gwałtowne wichry namiętności, to jednak mój chłopina zawsze mnie dokarmiał.
Pierwszy na każdej randce wręczał mi bumcie (cukierki) - bo to Kaszub był i lubił robić dobre wrażenie.
Drugi był bibliotekarzem i po godzinach pracy z woluminami od progu darł się: kupiłem mięso! I tak przez 5 lat.
Trzeci był synem myśliwego z Wielkopolski i zawsze kiedy przyjeżdżał do mnie, z pomiędzy gaci z torby spakowanej na weekend wyciągał zapakowane w gazety własnej roboty kabanosy z jelenia.
Czwarty był niespełnionym śpiewakiem operowym, który wybrał robienie pieniędzy w biznesie video, ale arie wychodziły mu nieźle w kuchni. Najbardziej lubiłam jego krwistą polędwice. Ale za dużo w tym związku tłukłam talerzy. I w niedługim czasie nie mieliśmy już na czym jadać.
Wreszcie pojawił się on.
Po paru randkach wciskał mi się już we framugę wejściową. Drzwi zamykałam z trzaskiem do momentu, w którym obiecał wyjątkowe śniadanie. Nie mogłam w to uwierzyć, ale... dałam się poderwać na grzanki. Dodajmy, że skutecznie.
I tak nie gotuję, za to jem. Ten blog będzie dla takich jak ja, których do garów może i nie ciągnie, ale do talerza za to i owszem. Dziewczyny, możecie jak Carrie Bradshaw z serialu "Sex w wielkim mieście" dalej trzymać szpilki w piekarniku. Ze mną z głodu nie zginiecie. Podpowiem wam gdzie smacznie zjeść. Chłopiny, u mnie nauczycie się radzić sobie z nagłym głodem pośrodku ulicy. Poza tym czytajcie i uczcie się jak swoim dziewczynom możecie dogodzić. W dzisiejszych, zmieniających się czasach – gotujący chłopak będzie coraz bardziej w cenie!
Dla was dzisiejszy przepis.
Grzanki pierwszego podrywu czyli na co wyrwał mnie mój kucharz:
Czas: mrugnięcie oka
Składniki:
- Pieczywo tostowe
- Jajka
- Pancetta
- Rukola
- Oliwa z oliwek
- Masło
- Świeżo mielony pieprz
- Sól
- Płatki parmezanu
Wykonanie:Pieczywo delikatnie skropić oliwą i opiec w tosterze. Pancettę smażyć bez tłuszczu do momentu, aż się przyrumieni. Odłożyć do wystygnięcia. Na patelni położyć masło i kiedy się rozpuści, wbić delikatnie jajko, tak by nie naruszyć żółtka. Przykryć pokrywką, będzie gotowe po kilku minutach. Na tosty w tym czasie położyć rukolę, następnie bekon, a potem gotowe jajko. Posypać całość solą, parmezanem i świeżo mielonym pieprzem do smaku. Podryw zaliczyć do udanych.