Jedni przenoszą się w przeszłość, inni w przyszłość, a jeszcze inni w stan nieprzytom- ności za pomocą alkoholu lub innych używek. Obecność zakłada, że nie masz zmienionego stanu świadomości, widzisz realnie, co się dzieje. Do tworzenia iluzji nie potrzebujemy zresztą używek, potrafimy się zatopić w odrealnionych oczekiwaniach wobec życia czy wobec siebie. Chcemy się zachowywać inaczej, wyglądać inaczej, fantazjujemy, że jesteśmy kimś innym.
Trudno pogodzić filozofię bycia tu i teraz z nakazem osiągnięć, a otoczenie wymaga, żebyśmy planowali i realizowali cele. Najlepiej skończyć MBA, kupić drogie auto i zrobić karierę za granicą. Bycie uważnym ma prowadzić do akceptacji siebie, zaprzyjaźnienia się ze swoim ja. To też zgoda na to, czego doznajemy w tej chwili. Ważne są oddech, krok, posmak w ustach, to, że chce mi się podskakiwać albo przeciwnie, czuję zmęczenie. To się wydaje ludziom nieciekawe, zaczynamy się tą sferą interesować dopiero, gdy dopadnie nas choroba. Bo przestając być tu i teraz, często sami się w nią wpędzamy. To skutek tego, że wybieramy się gdzieś nie w naszym tempie albo nie w naszą stronę. Tymczasem obecność to najlepsze antidotum na stres i przeciążenie.
Nie widzimy tego, że w chwili obecnej tkwi pełnia. Istotą istnienia jest być tu i teraz. Oddycham, więc jest dobrze, to wystarczy, nawet jeśli właśnie boli mnie brzuch. Zwykle chcemy jak najszybciej być już poza tym doświadczeniem. A przecież nie da się wyrzucić tego czasu bólu brzucha. Skupiamy się na swoich oczekiwaniach, nie przyjmujemy tego, co jest. Być tu i teraz to także powstrzymać się od osądu, co nie jest łatwe.