Kochając się z partnerem, kochamy się z całym światem – mówią Veronika Tkanka i Robert Tkanka, autorzy książki o buddyjskiej tantrze. Jak wykorzystać tę starożytną ścieżkę rozwoju duchowego do wzmacniania intymności w związku?
W jaki sposób starożytna buddyjska tantra może się przydać współczesnemu człowiekowi?
Często powtarzamy, że w tantrze chodzi o wolność do życia. W dzisiejszych czasach na popularności zyskują wszelkie metody rozwojowe wywodzące się ze Wschodu związane z jogą czy medytacją. Większość z nich związana była oryginalnie z ascetycznym, pełnym wyrzeczeń, wręcz klasztornym życiem, wyzwoleniem od doczesności i materializmu, by osiągnąć nirwanę. Na tym tle wyróżnia się tantra, która kładzie nacisk na praktykę w życiu codziennym. Jest przeznaczona dla ludzi świeckich, którzy mają rodziny i prowadzą życie seksualne. Nie wymaga ascezy ani celibatu. Z tego względu może być bardzo atrakcyjna dla współczesnego człowieka.
Jak zacząć ją praktykować?
Od pracy z samym sobą. Abstrahując od relacji z matką, związek z samym sobą jest pierwszym, który nawiązujemy. Powinien być zdrowy. Jeśli nie jest, trudno o zdrowe relacje z innymi ludźmi. Jeśli nie czujemy swojego ciała, jeśli mamy zamknięte serce, to się nie uda. Właśnie dlatego większa część naszej książki „Buddyjska tantra dla współczesnego człowieka” poświęcona jest praktykom solo. Zawarliśmy w niej mnóstwo ćwiczeń, które pomagają budować zdrowsze relacje, otwierać nasze serca na innych, ale też na nas samych. Proponujemy praktyki uwalniające napięcia i relaksujące ciało zmęczone długimi godzinami przed komputerem. Są też praktyki, które poprawiają relacje partnerskie, zadziwiająco zbieżne z tym, o czym mówi współczesna psychologia.
W jakim sensie?
Tantra pracuje z emocjami nie poprzez ich tłumienie czy folgowanie sobie, tylko samopoznanie emocjonalne. Chodzi w niej o wykształcenie zdrowej samoregulacji, jak powiedzielibyśmy współczesnym językiem. Co istotne, tantra wskazuje, że nie ma czegoś takiego jak złe czy negatywne emocje. Wszystkie są ekspresją energetyki naszego ciała. Wszystkie są mądre i czemuś służą, możemy jedynie posiadać niewłaściwe schematy radzenia sobie z nimi.
Praktyki tantryczne, i są na to badania naukowe prof. Herberta Bensona z Uniwerystetu Harvarda, aktywują zarówno sympatyczny, jak i parasympatyczny układ nerwowy. Dzięki temu lepiej radzimy sobie ze stresem, uwalniając się od tego szkodliwego (dystres) i właściwie integrując ten pozytywny, napędzający nas do działania (eustres).
Wielu osobom tantra kojarzy się z poliamorią.
To tylko jedna z możliwości w tantrze. Faktycznie jest ona bardziej wolnościowa i otwarta, w różny sposób kwestionuje stare przekonania czy stereotypy. W naszym spolaryzowanym społeczeństwie pewne rzeczy są jednak przesadnie rozdmuchiwane. Tymczasem tantra pokazuje, że możemy być zarówno w monogamicznej, jak i poliamorycznej relacji. Jest to kwestia indywidualnego, świadomego wyboru.
Wiadomo, dla osoby stricte monogamicznej taki komunikat może być szokujący. Z drugiej strony niektórzy mogą używać tantry do racjonalizowania potrzeby zdrad i posiadania dużej liczby partnerów. Tymczasem każdy z wariantów ma swoje plusy i minusy. Zaletą poliamorii jest dostęp do większej ilości doświadczeń, a tym samym więcej możliwości, by przekraczać ego. Może też być tak, że pewne obszary dobrze praktykuje się z jedną osobą, ale nie ma ona zdolności, by przepracować inne, ważne dla nas. I wtedy przydaje się kolejny partner. Z kolei monogamia pozwala wejść głębiej w procesy zachodzące w parze. Nie możemy uciec od partnera do kogoś innego. Kiedy coś idzie źle, przeglądamy się w drugiej osobie jak w lustrze. W relacji monogamicznej mamy więc większą możliwość głębszego przepracowania w sobie tych trudnych kawałków. I jedno, i drugie rozwiązanie ma swoje blaski i cienie.
A czym w takim razie jest seks tantryczny?
Właściwie należałoby się zapytać: co czyni seks tantrycznym? To aspekt podchodzenia do niego w sposób medytacyjny, łączenia go ze stanami rozszerzonej świadomości, używania go do pracy z energiami.
Nietantryczny seks to bardziej ślepe uleganie nawykom, czysta kopulacja bez aspektu duchowego. Seks tantryczny służy transformacji. Dążymy do uzyskania pewnego poziomu wysokiej błogości, by ją przekroczyć, a dzięki temu osiągnąć przebudzenie. Tantra pracuje z doznaniami. Nie zatrzymujemy się na tym, że jest przyjemnie. Rozpoznajemy naturę błogości, która jest trampoliną do tego, by wylądować w naturze umysłu, przejrzystości i przebudzeniu. To jest transcendencja.
Jak można opisać ten stan?
Jesteśmy w rozległości, w poczuciu braku granic, otwartości i spokoju. To jak powrót do domu, kiedy czujemy relaks, spokój i odprężenie, jakbyśmy odnaleźli to, czego szukaliśmy całe życie. Ponieważ pozwala czuć, a nie myśleć. Nasze nadmierne zaangażowanie w procesy myślowe stępia naszą wrażliwość zmysłową. Zamiast widzieć, czuć i doświadczać, jesteśmy oddzieleni w umyśle od świata przez bańkę naszych filtrów i oczekiwań. Te wszystkie schematy mentalne są jak szyba, która oddziela nas od rzeczywistości. Jakbyśmy smakowali lizaka przez papierek. Tymczasem doświadczenie uwolnione od myślenia jest niebywale intensywne. Paradoks polega jednak na tym, że mimo iż jest to doświadczenie głębokie, to jednocześnie na wskroś normalne. To nie jest odlot ani dziwny, psychotyczny stan. Tantra mówi, że problemem nie jest to, że to trudne, tylko że za łatwe i zbyt oczywiste.
Czy dobrze rozumiem, że seks tantryczny to tak naprawdę każdy stosunek, który jest uważny?
Nie chodzi nawet o samą uważność, choć uważny seks jest na pewno punktem wyjścia do tantry. To seks, który jest świadomy. Nie uprawiamy go odruchowo, bazując na naszych doświadczeniach, tylko uczymy się poznawać nasz umysł, wchodzimy w głębszy kontakt z partnerem. Komunikujemy się na zasadzie samego kontaktu cielesnego.
My jako para mamy doświadczenia takich samych wizualizacji podczas seksu. Działo się to bez słów.
Jak można czegoś takiego doświadczyć?
W naszej książce polecamy ćwiczenie, w którym dotykamy partnera jak samego siebie. Zaczynają się dziać niesamowite rzeczy, bo nasza percepcja ulega zmianie. Dotykamy partnera, ale niemal czujemy ten dotyk na własnej skórze. Tracimy granice tego, kto dotyka, a kto jest dotykany. W momencie, gdy dotykane jest dotykanym, następuje zlanie i rozdzielenie jednocześnie. Jesteśmy bardziej obecni w swoim ciele, lepiej czujemy partnera, jego mowę ciała, energię. Tym samym nasze ciało zyskuje dostęp do wiedzy i harmonii z chwilą obecną, pełnej synchronizacji z partnerem i tym, co się dzieje. Moglibyśmy użyć bardzo wielu słów, które nie do końca opiszą ten stan.
Opisujemy również praktykę, w której kochając się z partnerem, kochamy się z całym światem, ponieważ za nim stoją jego rodzice, przyjaciele, osoby neutralne, wrogowie, w końcu wszystkie istoty czujące, które jesteśmy sobie w stanie wyobrazić...
Możemy też korzystać z praktyk z bóstwami i wchodząc do sypialni, wizualizować sobie, że jesteśmy przebudzonymi istotami, bogiem i boginią.
A co ze wstrzymywaniem wytrysku i powstrzymywaniem się od orgazmu, z którymi kojarzy się tantra?
To jeden ze sposobów na wyjście z nawyków i schematów, zwłaszcza w przypadku mężczyzn, którzy bywają bardzo zadaniowi, również w sypialni. Jeśli chodzi o powstrzymywanie się od orgazmu, faktycznie istnieją techniki, które temu służą. Warto przy tym uwzględnić indywidualny stan mężczyzny. Jeśli po orgazmie traci siły i musi się zdrzemnąć, prawdopodobnie warto, by powstrzymał się od wytrysku, który jest dla niego zbyt obciążający. Jeśli jest pełen energii, przeciwwskazań nie ma.
Dobrze też wiedzieć, że sam moment orgazmu jest bardzo istotny, jeśli chodzi o stan świadomości. Dochodzi wtedy do intensywnego wyładowania energetycznego, co może mieć sens dla ludzi, których interesuje np. prawo przyciągania. Warto wykorzystać ten moment do wypowiedzenia intencji, które tym samym zostaną zasilone. Jeśli moją intencją jest stan przebudzenia albo promieniowanie miłością, to po takim orgazmie mężczyzna na pewno nie będzie się czuł osłabiony.
A jak jest u kobiet?
Dużo łatwiej, bo ich orgazm jest zawsze do wewnątrz, więc biologicznie są nim zasilane. Mogą wykorzystać jego energię do wysłania dowolnej intencji i będzie to od nich wymagało dużo mniej pracy.
Orgazm jest świętą energią?
Tak go można potraktować i w taki sposób użyć. Jest to jednak jeszcze bardziej pierwotna kwestia. Z punktu widzenia tantry samo życie jest święte, tylko dlatego, że jest. Seks czy orgazm są częścią tantrycznego celebrowania życia w sposób uświęcony. Nie musimy dewaluować znaczenia seksu, mówić, że jest grzeszny czy zły ani też popadać w nadmierną ekscytację na jego punkcie, jakbyśmy się wyrwali z klatki przymusowego celibatu. Lepiej potraktować go po prostu jako część życia, która jest istotna i z tego powodu zasługuje na uhonorowanie.
Na czym zatem polega relacja tantryczna?
Relacja tantryczna jest nastawiona na rozwój, podporządkowana wyższemu celowi, który określamy mianem przebudzenia lub oświecenia. Jest wspólną praktyką duchową, którą stawiamy wyżej niż ego czy interes poszczególnych osób. Ma to znaczenie choćby w sytuacji kryzysów. Jako małżeństwo nieraz na tym skorzystaliśmy. W sytuacji, gdy konflikt staje się odbijaniem piłeczki, zaś rozjazd co do wizji jest coraz większy, obydwoje jesteśmy w stanie stwierdzić, że nasza relacja jest ważniejsza niż poszczególne interesy każdego z nas. Mając takie podejście w zanadrzu, łatwiej się jest dogadać.
W tantrze ważna jest współpraca, wspólne medytacje i joga seksualna. Tantra bez relacji z innymi to jak seks bez partnera. Może być fajnie, może być przyjemnie, ale nie jest to pełnia.
Veronika Tkanka i Robert Tkanka, trenerzy, terapeuci, twórcy Centrum Medytacji i Rozwoju Tkanka. Autorzy książki „Buddyjska tantra dla współczesnego człowieka” (Wyd. Sensus). Prowadzą warsztaty, kursy i zajęcia indywidualne; www.www.tkanka.eu