1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Poronienie też jest ścieżką macierzyństwa. Oto rady dla kobiet, które doświadczyły utraty dziecka

Poronienie też jest ścieżką macierzyństwa. Oto rady dla kobiet, które doświadczyły utraty dziecka

Poronienie dotyka w naszym kraju rocznie ok. 40 tys. kobiet, a mimo to standardy opieki okołoporonnej w polskich szpitalach nadal nie są przestrzegane. (Fot. iStock)
Poronienie dotyka w naszym kraju rocznie ok. 40 tys. kobiet, a mimo to standardy opieki okołoporonnej w polskich szpitalach nadal nie są przestrzegane. (Fot. iStock)
Utrata dziecka, bez względu na okoliczności, jest ogromną traumą. Masz prawo przezywać wszystkie emocje albo nie czuć nic. Kamila Raczyńska-Chomyn, edukatorka seksualna, doula, zachęca by słuchać swojego ciała, bo ono wie najlepiej.

Kiedy 20 lat temu poroniłam, usłyszałam od lekarza, że to nic takiego. Ze szpitala wyszłam tuż po zabiegu łyżeczkowania, następnego dnia poszłam do pracy. Przez kilka tygodni czułam pustkę w brzuchu. Rozpacz po stracie pojawiła się dopiero po latach, kiedy zbierałam materiały do reportażu o kobietach, które straciły dziecko. Przez wiele miesięcy chodziłam z wciągniętym brzuchem. Dziś, z perspektywy czasu czuję, że to ciało jest najważniejsze zarówno w procesie noszenia nowego życia, jak i w sytuacji, kiedy tego poczętego życia nie uda się zatrzymać. Czy fakt, że ciąża była planowana albo niechciana, wpływa na to, jak kobieta ją odczuwa?
Panuje stereotyp, ze kiedy ciąża jest bardzo wyczekana, kobieta bierze witaminy, dba o zdrowe odżywianie i razem z partnerem przygotowuje sie do niej – to kiedy już się pojawi, odczuwa jedynie radość, satysfakcję, poczucie, że się udało. Tymczasem zdarza mi sie towarzyszyć kobietom, które na początku ciąży, właśnie takiej starannie zaplanowanej, są w szoku, czasami nawet płaczą z tego powodu. Są pełne poczucia winy, mówią: „Przecież planowaliśmy tę ciążę, to jakim cudem, gdy zobaczyłam dwie kreski na teście, w pierwszym odruchu poczułam panikę, a nawet myśl, że to za szybko?”.

Ciało albo głowa nie są jeszcze gotowe?
Myślę, że głowa.

No dobrze, pojawia się ciąża, jest radość a czasami, jak powiedziałaś, zaskoczenie i nagle coś się dzieje… Czasami kobieta podczas USG dowiaduje się, że serce dziecka przestało bić, innym razem pojawia sie krwawienie, ból.
Zwykle o tym, że nie czekamy na zdrowe dziecko, dowiadujemy się na dwa sposoby. Sytuacja, kiedy pojawia sie nagłe krwawienie, jest bardzo trudna, bo kobieta ma poczucie, że coś dzieje się kompletnie bez jej kontroli. Kiedy przyjeżdża do szpitala w bólu i z krwawieniem, personel medyczny obchodzi się z nią zazwyczaj lepiej niż lekarz, który podczas USG nie słyszy bicia serca. I to jest właśnie ta druga możliwa sytuacja, która bywa o wiele trudniejsza: kobieta idzie na rutynowe badanie, myśli, że wszystko będzie w porządku, nie dostaje żadnych alarmujących sygnałów z ciała. Wraz z partnerem czekają na chwilę wzruszenia podczas USG i nagle otrzymują informację, która ich dewastuje.

Niestety większość lekarzy zupełnie nie potrafi zachować się odpowiednio w takim momencie. Kobiety opowiadają straszne rzeczy – po pierwsze, lekarz nie utrzymuje z nimi kontaktu wzrokowego, zatem ta straszna wiadomość pada zza monitora; po drugie, jej treść bywa nie do przyjęcia, kobiety słyszą na przykład takie słowa: „Z tego nic nie będzie” albo „To trzeba będzie wyskrobać”. Tego nie da się zapomnieć, wymazać z pamięci.

Myślisz, że te słowa mają wpływ na to, jak kobieta w głowie i w ciele przeżyje utratę dziecka?
Jestem pewna, że tak. I choć rozumiem bezsilność, bezradność lekarzy, to jestem pewna, że tę tragiczną informację można przekazać w bardziej profesjonalny a zarazem ludzki sposób.

Uważam, że bezsilność jest po obu stronach. Moje pacjentki, które doświadczyły poronienia, opowiadają, że często ich pierwszą, niejako automatyczną reakcją jest chronić brzuch – kładą na nim rękę i zaciskają uda.
Jakby chciały zostawić dziecko w sobie.

Pojawia się zaprzeczenie: „To nieprawda”. Niektóre jeszcze tego samego dnia idą do kolejnych lekarzy, żeby sprawdzić, czy ten pierwszy się nie pomylił.
Po usłyszeniu diagnozy: „Poronienie w toku” bardzo wiele kobiet jest „pozaciskanych”, a jedyne co słyszą to: „Proszę wrócić do domu i czekać. Jeśli nic się nie wydarzy, to za jakiś czas proszę jechać do szpitala”. A kobieta często zadaje sobie pytanie: „Jak mam na to pozwolić? Nie chcę wypuszczać mojego dziecka. Nie jestem gotowa, żeby się z nim rozłączyć”. Od dwóch dni wspieram kobietę, która w siódmym tygodniu ciąży dowiedziała się, że serce dziecka nie bije. Pojawiły się plamienia. Czekamy na rozwój wydarzeń. Ona pyta: „Co mam robić w tym czasie?”.

No właśnie co?
Każda kobieta potrzebuje czegoś innego. Na pewno wspierająca będzie duża dawka bliskości. Nasze układy nerwowe się koregulują; w trakcie trudnego, potencjalnie traumatyzującego zdarzenia, potrzebujemy fizycznego kontaktu z innym człowiekiem. Ale to może być nawet zwierzę. Dużo przytulania, dużo wspólnego oddychania, drzemania, wąchania się nawzajem – wszystkie atawistyczne rytuały, które sprawiają, że czuję, iż nie jestem sama.

Mniej słów, mniej analizowania.
Tak. Trzeba postarać się mniej myśleć, tylko pozwolić, by układ hormonalny i nerwowy zrobiły swoje. Czasami, kiedy pacjentka ma małe dziecko, proponuję, żeby karmiła je piersią, ponieważ oksytocyna, która się dzięki temu wytworzy, przyspieszy skurcze macicy. Kobiety często to instynktownie czują, ale nie wiedzą czy powinny to robić, czy im „wypada”. Niektóre kobiety mają problem z tym, że w brzuchu noszą umarłe dziecko, a drugie mają karmić. Ale to naprawdę pomaga, koi ciało.

Czuję, że w tym momencie głowa powinna ucichnąć i pozwolić działać ciału. Bo głowa szuka winnego, a ciało wspiera proces przeżywania traumy.
Głowa zadaje masę pytań w stylu: ,,Jak powinnam się czuć, co jest normalne w tej sytuacji?”. Czasami proszę, żeby kobieta poczuła, czy nie potrzebuje jakiegoś rytuału, dialogu wewnętrznego z dzieckiem, który pozwoli mu odejść. Może rozmowy ze swoją macicą, żeby jej podziękować za to, że wytworzyła endometrium, że przyjęła zapłodnioną komórkę jajową, że zrobiła wszystko, co w jej mocy? Może ma ochotę napisać list, zapalić świeczkę? A może potrzebuje przygotować odpowiednie miejsce do ronienia? Kobiety zwykle nie chcą ronić do toalety. Więc może warto ustawić kwiaty, włączyć muzykę, warto zrobić wszystko, co pomaga, wspiera.

Jedna z narracji, którą czasem proponuję, związana jest z przekonaniem, że to dusza dziecka wybiera sobie rodziców. Schodząc do naszego ciała, ta dusza wie więcej niż my, wie, jak ta ciąża się skończy. Często niesamowicie sprawdza się medytacja, w której możemy oddać zarodkowi wolną wolę i powiedzieć mu: „Jest mi bardzo przykro, że nie zostajesz ze mną, ale jako twoja mama szanuję twoją decyzję”. Potem przychodzi czas na skontaktowanie się z tym zarodkiem i danie mu błogosławieństwa, żeby poszedł tam, gdzie ma iść – po swojemu, na swoich zasadach. Kobieta towarzyszy mu w tej ostatniej drodze jako mama i dzięki temu rozluźnia ciało.

Warto powiedzieć, że nawet jeśli byłaś mamą przez trzy tygodnie i później nie będzie ci to już dane, to i tak zawsze mamą pozostaniesz?
Dla części kobiet to może być ważne, może je wspierać. Jeżeli same tak mówią, to ja za tym idę; jeśli nie, nigdy tego nie narzucam. Czasami mówię kobiecie: „Ten maluszek był przez chwilę w waszej rodzinie, wpłynął na jej dynamikę. To się naprawdę zdarzyło”. Poronienie to też jest ścieżka macierzyństwa.

Czy ważne jest, żeby kobieta podjęła decyzję, co chce zrobić z nienarodzonym dzieckiem?
Bardzo ważne, ale to nie jest wcale takie proste. Jeśli chciałaby je pochować, to zgodnie z prawem musi o tym szybko zadecydować. Nawet w momencie, kiedy dzieje się poronienie, a ona jest właśnie w bólu i szoku. Do tego potrzebna jest cała procedura, m.in. zrobienie badań genetycznych, określenie płci. Niektóre kobiety mówią, że kiedy usłyszały słowo „pogrzeb” w kontekście trzy- czterotygodniowego zarodka i wyobraziły sobie trumienkę, ceremonię, to poczuły, że absolutnie tego nie chcą. A potem niektóre z nich czuły się winne, bo nie wiedziały, co się z ich zarodkiem stało: czy spłynął w toalecie, czy trafił do spalarni wraz z odpadami sanitarnymi…

Czy ta wiedza jest ważna do zamknięcia procesu żałoby?
Dla części osób tak, a część radzi sobie z tym bardziej metaforycznie, np. paląc świeczkę w domu albo kładąc symboliczny kamień na rodzinnym grobie.

Czasami zostawiają na pamiątkę test ciążowy albo pierwsze USG.
Dokładnie. I każda z tych reakcji jest dobra.

Na ile dla emocji kobiety ważny jest ślad po tym, że dziecko było?
Spotkałam tylko takie kobiety, dla których to było ważne, ale to nie znaczy, ze wszystkie poczują podobnie. Są też takie, które mówią: „Nie chcę być chodzącą trumną, proszę je natychmiast ze mnie wyciągnąć”. Ta część kobiet chce zabiegu medycznego, łyżeczkowania jak najszybciej, najlepiej w narkozie. I to nie znaczy, że one mniej kochały to dziecko czy mniej go chciały. Po prostu ta ścieżka jest im bliższa. Są też takie, które mówią: „Żadnych pogrzebów. To był tylko potencjał dziecka, z którego nic nie wyszło. To było dla mnie trudne, ale nie czuję żadnej żałoby”. I wmawianie takiej kobiecie, że każde poronienie łączy się z żałobą, jest okrutne. One trafiają potem do mnie i pytają: „Co jest ze mną nie tak? Czemu ja się tak szybko pozbierałam?”.

Co wtedy mówisz?
Że każde poronienie przebiega inaczej, każda z nas ma inny zestaw doświadczeń, potrzeb, przekonań, inną wrażliwość.

Czasami żałoba przychodzi po latach, nagle przy okazji narodzin kolejnego dziecka albo dziecka przyjaciółki, czy menopauzy, która kończy kres macierzyństwa.
Albo ktoś wśród znajomych nazwał swoje dziecko imieniem, o którym myśleliśmy dla naszego utraconego dziecka, i to stało się wyzwalaczem.

Co kobiety czują w brzuchu po poronieniu?
Na pewno pustkę, o której mówiłyśmy. Dla wielu trudny jest powrót do życia intymnego, bo z jednej strony czują, że mają potrzebę zbliżenia, obserwują u siebie narastające podniecenie i bardzo pragną partnera, wypełnienia od środka jego miłością, ale każdy orgazm kończy się płaczem, bo trudno im zrozumieć, jak mogą być tak blisko siebie – miłość, życie i brzuch, w którym obumarła ciąża. Nie wiedzą, jak to połączyć.

Tak wygląda życie. Może dlatego ważny jest element duchowy, wiara w to, że to życie tak wybrało.
Że to dusza dziecka sama wybrała. Kobiety często zastanawiają się gdzie jest teraz ich dziecko, dlaczego wybrało odejście.

A laktacja, która czasami zdążyła się już pojawić? Zupełnie jakby ciało płakało…
To bardzo trudne, zwłaszcza że personel medyczny często się tym nie zajmuje. Pracowałam kiedyś z kobietą, która po kilku dniach z wysoką gorączką trafiła do szpitala z zakażeniem piersi.

Ciekawy jest też wątek pierwszej miesiączki po utracie dziecka. Są kobiety, które bardzo rozpaczają, bo dla nich to jest ostateczny sygnał z ciała, że naprawdę tej ciąży już nie ma. Ale jest też duża grupa kobiet, które mówią: „Poczułam ogromną wdzięczność i dumę, że moje ciało się zregenerowało, że minęło kilka tygodni, a ono się zagoiło”. Bardzo ważny jest punkt wyjścia – jeśli jestem przekonana, że moje ciało jest przeciwko mnie, że okres pojawia się zawsze w najmniej odpowiedniej chwili, nie lubię swojej wagi czy nie podoba mi się mój brzuch, to pierwszą miesiączkę po stracie częściej potraktuję jako kolejny akt samowoli ciała.

Czy techniki pracy z ciałem, np. terapia manualna czy masaż wisceralny brzucha mogą pomóc w odzyskiwaniu czucia?
Zdecydowanie tak. Często na takie zabiegi odsyłam kobiety w trakcie poronienia zatrzymanego, bo wiem, że może pomóc w rozluźnieniu dna miednicy, więzadeł macicy. Terapia czaszkowo-krzyżowa będzie regulowała układ nerwowy, co skutecznie pomoże w procesie ronienia.

Z raportu Fundacji Czułość wynika, że bardzo trudne dla kobiet tracących ciążę było tempo procedur medycznych – wszystko działo się za szybko. Tymczasem żeby poczuć co się tak naprawdę stało, trzeba się zatrzymać i posłuchać siebie, ciała.
Byłoby wspaniale. gdyby kobieta mogła powiedzieć, że potrzebuje więcej czasu.

Albo że chce zostać sama z mężem.
Podczas poronienia, które jest trudnym wydarzeniem, potrzebujemy czasu, by wejść we wszystkie role: matki, która traci ciążę; pacjentki poddawanej procedurom medycznym; partnerki mężczyzny, który również stracił dziecko…

Kamila Raczyńska-Chomyn, edukatorka seksualna i menstruacyjna, trenerka kompetencji miękkich, doula, instruktorka treningu mięśni dna miednicy, towarzyszy roniącym kobietom

Raport: Poronienie – jak to wygląda?

Poronienie dotyka w naszym kraju rocznie ok. 40 tys. kobiet, a mimo to standardy opieki okołoporonnej w polskich szpitalach nadal nie są przestrzegane.

Badanie przeprowadzone przez Fundację Czułość na próbie około 1500 kobiet potwierdziło, że doświadczenia polskich kobiet na wszystkich etapach związanych z poronieniem są bardzo trudne, potencjalnie traumatyzujące. Począwszy od momentu, w którym dowiedziały się o obumarciu ciąży, poprzez wizytę u lekarza albo w szpitalnej izbie przyjęć, pobyt na oddziale, gdzie zwykle następują zabiegi podania leków poronnych i (ewentualnie) odbywa się zabieg łyżeczkowania, aż po sytuacje ronienia w warunkach domowych.

Większość badanych za najbardziej raniące uznało:

  • niedoinformowanie i pośpiech – procedury medyczne przeprowadzane są zwykle w pośpiechu, personel medyczny nie informuje pacjentek o stanie ich zdrowia oraz koniecznych zabiegach. Kobiety przechodzą przez szpital jak przez taśmę produkcyjną: nie wiedzą, co się z nimi dzieje, co je czeka, kto się nimi zajmuje;
  • nieprofesjonalne zachowanie ze strony personelu medycznego, który często traktuje roniące w sposób przedmiotowy, a udzielenie im pomocy ma niższy priorytet niż pomoc pacjentkom „w ciążach żywych”. Personel także często nie udziela pacjentkom niezbędnych informacji na temat ich praw, w tym możliwości spotkania z psychologiem;
  • brak empatii i „ludzkiego oblicza”. Personel medyczny bardzo często nie okazuje roniącym empatii i minimalnego chociażby wsparcia emocjonalnego. Niestety zdarza się także, że pacjentki traktowane są bez szacunku, a ich prawo do intymności i bezpieczeństwa zostaje pogwałcone.

Żeby dotrzeć do jak najszerszej grupy pacjentek, Fundacja uruchomiła platformę www.SiostryRonie.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze