1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Pierwszy raz po trzydziestce… i nie tylko

- Seksualność to nie wyczyn sportowy, a i w sporcie trzeba długo ćwiczyć, uczyć się, poznawać siebie i swoje możliwości - mówi Katarzyna Miller. (Fot. iStock)
- Seksualność to nie wyczyn sportowy, a i w sporcie trzeba długo ćwiczyć, uczyć się, poznawać siebie i swoje możliwości - mówi Katarzyna Miller. (Fot. iStock)
Jest wiele pierwszych razów. Pierwszy raz po przerwie, na trzeźwo, z nowym partnerem. Pierwszy raz bez udawania. No i pierwszy raz wcale nie nastolatki – gdy czasem w seksie debiutuje trzydziestka. Co je wszystkie łączy? I jak sprawić, by były jak pierwszy bal? – mówi Katarzyna Miller

Gdy moja znajoma menedżerka zakochała się, zdała sobie sprawę, że od lat uprawia seks tylko po alkoholu. A ponieważ z tym mężczyzną chciała iść do łóżka na trzeźwo, poczuła się tak, jakby to miał być jej pierwszy raz...
I wzruszyła się, i przestraszyła... Pierwszy raz na trzeźwo po wielu nietrzeźwych razach jest jeszcze trudniejszy niż prawdziwy pierwszy raz. Kobiecie wydaje się, że coś już wie, coś potrafi, a nic nie wie i nic nie potrafi. Tego, czego nauczymy się po pijaku, nie umiemy na trzeźwo. Gdy próbujemy, gorzej nam wychodzi. Gdyby było inaczej, już w szkole, w pierwszej klasie, stawialibyśmy przed dziećmi na ławkach po piwku i mówili: „a teraz wszystkie dzieci równiutko wypijają i już bierzemy się do tabliczki mnożenia”.

Czy więc na trzeźwo możemy mieć inne upodobania erotyczne, inny temperament?
Może tak być, bo nie tak wiele dziewczyn ma odwagę, żeby być w łóżku, w ogóle w życiu sobą. Coraz częściej robią karierę, awansują i czują, że muszą być wciąż „hej do przodu”. Z domu wyniosły najczęściej wór kompleksów i lęków, cały czas udowadniają więc, że są świetne, że nadążają za resztą lub ją wyprzedzają... Są naprawdę świetne, ale nie dowierzają temu, a mężczyznom, rywalom w pracy, wcale nie zależy na tym, żeby one się pewniej poczuły. Bywają więc zmęczone i nadwrażliwe, a w sferze intymnej brak im pewności siebie, bo tej sfery nikt ich nie uczył rozwijać. Więc drinkują, łykają proszki itp. Wtedy jednak to alkohol albo tabletki robią za nie to coś. A kiedy potem budzą się rano, czują się jeszcze gorzej, brzydsze, głupsze... No nie ma to sensu. Trzeźwość to też warunek poznania siebie. Jeśli chcę wiedzieć, czy ten mężczyzna mi się podoba, czy lubię się z nim kochać, czy lubię to tak robić, muszę wsłuchać się w swoje ciało. A do tego trzeba być z ciałem, sobą w kontakcie, trzeba być przytomną.

Jak się zabrać – i to na trzeźwo – do tego pierwszego razu, gdy mamy za sobą zły związek, bolesny rozwód i kilkuletnią abstynencję seksualną?
Nie udawać kogoś, kim się nie jest, nawet jeśli ten pierwszy raz ma być przez to ułomny. Sama się o tym przekonałam dawno temu. Spotkałam mężczyznę, który już od jakiegoś czasu mi się podobał i któremu ja się podobałam. Poszliśmy do łóżka, a wtedy on spytał: „denerwujesz się?”. Gdybym powiedziała prawdę, że się denerwuję, wstydzę, że bardzo mi zależy, to połowa strachu by minęła. Ale ja zełgałam: „nie!”, a on się zdziwił i powiedział, że mi nie wierzy. Bo on się denerwuje. Gdybym poszła z nim do łóżka jeszcze raz, byłabym w tym łóżku sobą, nawet gdyby seks miał być z tego powodu gorszy. Nie wysłałabym w swoim zastępstwie jakiejś dziwnej, obcej panienki. I ta znajomość inaczej by się potoczyła.

Ale po co mówimy o pierwszym razie po przerwie, kiedy wciąż słyszę od koleżanek singielek, że nie ma z kim go sobie zafundować, bo brak atrakcyjnych mężczyzn.
Dla dziewczyn wykształconych, z pozycją to strasznie ważny wątek: mężczyzna musi być kimś. Więc ona go obejrzy ze wszystkich stron. A jak go obejrzy i on jej zaimponuje, to wtedy ona się przerazi, że jak on taki wspaniały, to na pewno jej nie zechce. Zacznie więc udawać lepszą, niż jest. A jak ona udaje, to on dostaje nie ją, tylko kogoś udawanego, kogo nie ma. I ona to czuje, że on nie ją chce, tylko tę drugą…

Bo ona za tym pierwszym razem tak bardzo chciała dobrze wypaść, że przesadziła i poszła w seks rodem z filmów porno.
Na przykład. Nawet w naszym katolickim kraju kobiety mają wmówione, że muszą coś umieć, być seksualnie sprawne. Wymyślają więc jakieś scenariusze i kostiumy. Chcą za dużo dawać. Tymczasem nie wolno dawać za dużo, bo się zawsze przeszarżuje. No i zdarza się robienie laski na dzień dobry. Rozumiem kobiety, czasem są wychowane na ofiary i dają się lekceważyć albo chcą być superkochankami i zdarza się im zagalopować. Ale mężczyzna, który tego chce od razu na początku, to dupek, egoista, zepsuty przez mamusię czy wszystko jedno przez kogo. On nie ma grama wiedzy na temat kobiet ani sympatii dla nich. Z nim nie warto więcej się spotykać.

No, ale co z wolnością seksualną, brakiem tabu, wyzwoleniem z kostiumu grzecznej dziewczynki, porządnej kobiety?
Seksualność to nie wyczyn sportowy, a i w sporcie trzeba długo ćwiczyć, uczyć się, poznawać siebie i swoje możliwości. Żeby nasza seksualność mogła się zdrowo rozwijać, pewne dobre rzeczy muszą się wydarzyć. Kiedy dwoje ludzi się poznaje, zaczyna spotykać, chce ze sobą być, to najlepiej, gdy odbywa się między nimi miłosny taniec. Gdy powoli zbliżają się erotycznie do siebie. Najpierw pójdą do kina, wezmą się za ręce, potem na spacer, poprzytulają się, potem pocałują, potańczą, a potem pójdą do łóżka. A jeśli do tego szczerze się sobie przyznają, czego się obawiają, jeśli któreś poprosi: bądźmy dla siebie życzliwi, to już zaczęli ze sobą szczęśliwe życie. Bo seksualność powinna narastać, toczyć się. Natomiast jak coś sobie wymyślamy i chcemy, żeby się spełniło, to tak się nie dzieje.

W takim razie: co nam w łóżku wolno za pierwszym razem?
No to, co się uda. Co się zdarzy. Znam dziewczyny, które traciły cnotę, mając lat 12, bo nie wiedziały, kiedy powiedzieć „nie”, i znam takie, które są cnotliwe, choć mają lat 30, bo nie wiedzą do tej pory, na co, kiedy i jak facetowi i sobie pozwolić. Te drugie wyniosły z domu przekonanie, że seks to grzech albo znój dla kobiety – bo tak im go pokazała matka. No a potem, kiedy już są dorosłe, to się wstydzą, że jeszcze są dziewicami, i nie potrafią się na seks odważyć.

Ja zawsze na początek mówię im, że skoro tyle poczekały, to nie musi się to stać za tydzień. Trzeba spokojnie zastanowić się, czy nie pójść do ginekologa, nie sprawdzić, czy może ta błona dziewicza jest tak niewielka, że da się ukryć przed partnerem, że to debiut? Bo czemu tego nie zrobić, jeśli to dla kobiety wstyd? Przecież nie trzeba kłamać, wystarczy powiedzieć mężczyźnie: o swoim życiu seksualnym nie chcę mówić.

Trudno być 30-letnią dziewicą w świecie epatującym seksem?
Na każdą kobietę to, że jest nadal dziewicą, wpływa inaczej. Jeśli ma przyjaciół, dobrą pracę, w ogóle dobrze żyje, to trzeba jej tylko pomóc oddemonizować seksualność. Ona też tak bardzo nie różni się od kobiet, które sypiają z mężczyznami, ale nie mają orgazmu, albo nie lubią seksu, tylko udają, że lubią... Ona ma nawet od nich lepiej, bo przed nią jest coś nowego. Najważniejsze, żeby zaczęła o sobie dobrze myśleć: „jestem jeszcze dziewicą, to znaczy, że mam przed sobą bardzo ciekawe doświadczenia”. Moim zadaniem jest pokazać jej, jak skorzystać z tego, co potrafi w innych sferach życia, jak przenieść te umiejętności w sferę relacji damsko-męskich. Trzeba zbudować mosty między tym, co umie jako pracownica, szefowa, przyjaciółka, siostra, a tym, czego jeszcze nie umie jako kobieta-kochanka, czyli np. randkować, flirtować, droczyć się, ale i otworzyć, zaufać. Odkryć związek między osobą, którą jestem, gdy robię to, co umiem, a osobą, którą jestem, gdy chcę zrobić coś, czego jeszcze nie umiem – to bardzo ważne.

Czy późne debiutantki mogą mieć satysfakcjonujące seksualnie związki?
O tak! Często mam rozkoszne poczucie, że jestem swatką, akuszerką ich seksualności. Taka dziewczyna to dla porządnego, dobrego mężczyzny bomba. Nie dlatego, że to dziewica, ale dlatego, że jest otwarta na szczere spotkanie. A jeśli ten mężczyzna okaże się przyjazny i serdeczny, będą oboje jak Jaś i Małgosia, którzy biorą się za ręce i ruszają odważnie w ciemny las. Już niejedną taką parę wyprawiłam we wspólne życie.

Czy pierwszy raz powinien decydować o tym, co będzie dalej z mężczyzną i kobietą, czy będą razem?
Czasami powinien, a czasami nie. Powinien, kiedy partner okazał się brutalny, nie liczył się z kobietą. Nie mówiąc już o takich podstawowych rzeczach jak to, że ona go nie lubi. Jak ci się zrobi niefajnie w jego towarzystwie: tu kadzi, a tu nagle ironicznie dogada, bo zachowałaś się nie tak, jak on by chciał, to się wycofaj ze znajomości. To się nie poprawi, to się może tylko pogorszyć. On może przeprosić, ale zaufaj swojej wrażliwości, jeśli ona pokazuje, że on ci nie pasuje.

A jeśli jest jako kochanek nieporadny?
Kiedy mężczyzna mówi: „strasznie się przejmuję”, albo: „tak mi na tobie zależy, że nie wiem, co mi z tego wyjdzie”, albo tak bardzo cię chciał i tak się strasznie ucieszył, że będzie cię miał, że „zwiądł mu jak lilia” – to go wcale nie skreśla. Przeciwnie. Jeśli mężczyzna pokaże, że jest czuły, szczery, uczciwy, warto go wybrać. Dziewczyny mówią czasem o takim mężczyźnie: nudny. Ale to znaczy, że jeszcze są szalenie głupie i szykują sobie niedobry los. Bo za pierwszym razem nie musi być szalona jazda, orgazm albo tak, żeby się „ziemia przewróciła”, lecz potrzebna jest przyjemność z wzajemnej obecności, dotyku, pieszczot, całowania, narastającej bliskości. Źle jest, kiedy tego nie ma, a jeszcze mężczyzna po seksie odchodzi. Takie doświadczenia wzmacniają złe przekonania kobiety na swój temat. Ona często wtedy myśli: „to dlatego, że wcale nie jestem fajna ani atrakcyjna. Nie umiem się kochać!”. A warto, żeby pomyślała: „to nie jest facet dla mnie”.

A więc jeśli początek jest czuły, choć nie porywający, warto postawić na ciąg dalszy?
Trzeba się poznawać, dopasować. Jak z kimś jedziesz na dzień, dwa, to za mało. Ale jak będzie powtórka w tym samym łóżku, może być dużo lepiej, bo jemu odpadnie strach przed oceną. Oboje już wtedy możecie być zwyczajni. Nie wymyślajmy jakichś niezwykłych scenariuszy, nie produkujmy nierealnych wyobrażeń. Nie wierzmy filmom. Bo wtedy czeka nas tylko zawód. Kierujmy się i uważnością, i intuicją. Dobrze też kobietom robi, jak się dowiedzą prawdy o innych. O tym, że na przykład ta śliczna blondynka też z nikim trzy lata nie spała, a ta fajna brunetka nie jest pewna, czy wie, co to orgazm. Bo kiedy wiemy, że inne kobiety też mają kłopoty, kompleksy, łatwiej nam pozbyć się poczucia gorszości. A z tym poczuciem trudno o udany seks, wszystko jedno: pierwszy czy tysięczny raz. Dlatego rozmawiajmy ze sobą, mówmy o problemach, o seksie, i to szczerze.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze