1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Dorota Wellman: „Nie jest mi wszystko jedno”

Dorota Wellman: „Nie jest mi wszystko jedno”

Dorota Wellman (Fot. Krzysztof Wellman)
Dorota Wellman (Fot. Krzysztof Wellman)
Swój głos wykorzystuje, by mówić w imieniu innych. Namawia do odwagi i działania, bo jak przekonuje – nie mając nic, też możemy zmieniać rzeczywistość. Znakomita dziennikarka Dorota Wellman od 27 lutego przygląda się Polsce w nowym codziennym programie TVN „Kto to wie?”.

Oglądasz Polskę od środka, w dodatku to program o tym, co myślą Polacy.
Dowiaduję się, kto jest po drugiej stronie ekranu. Choć wiemy, że są widzowie, to kim są, jak mieszkają? Nagle pojawiam się w ich domach, a oni opowiadają o swoich pasjach, marzeniach, pracy, rodzinie. Mogę zapytać o obraz na ścianie, medale, zdjęcia, które często mają w pokojach. Zadaję pytania pozwalające spojrzeć na nastroje społeczne, nasze wyobrażenia dotyczące ekonomii, polityki, ale też pytania banalne: co, według Polaków, najszybciej rośnie – włosy, paznokcie czy trawa? W tej grze może wziąć udział każdy. Prawidłowa odpowiedź to ta, którą wskazało najwięcej ankietowanych. Trochę strzelasz, trochę się orientujesz, o czym ludzie mówią. Nieprawda, że jak człowiek wygrywa większe pieniądze, to myśli o swoich potrzebach. Jeden ze zwycięzców miał klub ping-ponga i bardzo chciał go dofinansować. Dzięki wygranej mógł dokupić sprzęt.

Czego dowiedziałaś się o Polsce?
Wydawało mi się, że jesteśmy potwornie spiętym narodem. A spotykam ludzi o cudownym luzie. Biorą udział w grze dla zabawy, spotkania innych uczestników, doświadczenia czegoś nowego. To rys Polaków, którego nie znałam.

Dziennikarstwo wciąż postrzegasz jak misję?
Powinniśmy mówić o ważnych sprawach, dawać głos innym, pokazywać problemy. To, poza dostarczaniem rozrywki, nasze podstawowe zadanie. Dziennikarz powinien służyć obywatelom. Interweniować, jak to robią moi koledzy w „Uwadze”, „Czarno na białym”, w śledztwach TVN 24. Sprawy społeczne mnie dotykają, bo przez wiele lat się nimi zajmowałam. Oczywiście, że ten zawód ma misję. Spójrz na działania Piotra Jaconia, dzięki nim zaczynamy myśleć inaczej o osobach transpłciowych. Zadaniem dziennikarza nie jest tylko pokazywać się w telewizji. Twarz jest najmniej ważna. A nam się wydaje, że jesteśmy wyjątkowi.

Rozmawiając w studiu z Piotrem Kraśką, mającym problemy z prawem, nie ukrywałaś swojego krytycyzmu.
Pytałam o to, jak dziennikarz, który ma takie fakty w swojej biografii, będzie mógł innych pytać o praworządność, rozliczać polityków.

Kiedykolwiek zdarzało Ci się kalkulować, czy iść na zderzenie?
Jak widać po rozmowie z Piotrem – nie. Nikt nie jest w stanie mnie do niczego przymusić ani czegokolwiek mi zabronić. Nie wycofałabym się z pytań, które mu zadawałam, choć go uwielbiam i cenię jako dziennikarza, bo właśnie je chcieliby zadać mu widzowie. I chcieliby usłyszeć odpowiedź.

Bywasz zbyt radykalna?
Bywam radykalna w sytuacjach emocjonalnych. Ale chyba nie przekroczyłam granicy. Kiedyś powiedziałam, że kobiety to nie krowy, żeby za nie decydować, kiedy będą miały cielęta albo które pójdą na rzeź. To było za mocne. Ale buzowało we mnie, kiedy słuchałam wypowiedzi polityków.

Oglądałem rozmowę Magdy Mołek, w której zaskoczyłaś mnie zdaniem, że kobiety są sobie winne, pozwalając sobie odbierać głos.
Na pewno niektórym kobietom brakuje odwagi, skoro przez wiele lat znoszą mobbing, a innym – skoro nie tworzą z nimi frontu, by wspólnie zaprotestować. Rzadko zdarza się taki wspólny front pokrzywdzonych. Tego właśnie nie rozumiem. Tak jak nie rozumiem kobiet, które znoszą cierpienie, upokorzenie w imię nie wiadomo czego. Nie bronią się, nie mówią głośno, co je boli. Kobiety milczą częściej niż mężczyźni. Z moją przyjaciółką Martą Klepką mamy spotkania pod hasłem „Być Kobietą – On Tour”. Jedna z pań, pierwszy raz na forum publicznym, powiedziała o okrutnej przemocy, której doświadczają ona i jej dzieci. Że nic nie można w tej sprawie zrobić, bo nikt jej nie pomoże. I wtedy my wszystkie powiedziałyśmy chórem: „Nie możesz być niewolnicą, musisz się bronić, a oprawca musi opuścić twój dom, znajdziemy wszelkie środki pomocy”. Udało się, ale musiała usłyszeć solidarny głos kobiet. I przede wszystkim usłyszeć siebie. Po roku spotkałyśmy się, mieszkała już sama, dzieci były bezpieczne. Gdyby ktoś podniósł na mnie rękę, to ja też bym podniosła. Natomiast jeśli ktoś się boi, powinien szukać pomocy w instytucjach, wśród przyjaciół. Często czekamy, aż pomoc sama przyjdzie. Nie przyjdzie.

Zawsze to wiedziałaś?
Moja mama często mówiła, że trzeba głośno przeciwstawiać się złu. Że to trudne, czasami bolesne, ale to jedyna droga. Przyjęłam to jako dziedzictwo. W swojej pracy dziennikarskiej, w trudnych komunistycznych czasach, moja mama mówiła głośno, co jej się nie podoba. Wytykała kierownictwu, że jakąś decyzją ją albo kogoś skrzywdziło. Wówczas to była dopiero odwaga. Mama wielokrotnie poniosła konsekwencje. Ale nigdy jej to nie zraziło. Za wszelką cenę staram się robić tak samo. Przyzwoitość to było w moim domu istotne słowo. Wiem, mnie jest łatwiej, bo jestem znana z telewizji. Mam forum, na którym mogę zaprotestować, na przykład w swoim programie, w wywiadach, na publicznych spotkaniach. Jestem wyrazista. Niełatwo mnie stłamsić. Często osoby ciche, zgnębione trudniej podnoszą głos.

Nie zawsze byłaś znana.
Ale zawsze byłam pyskata i mało czego się bałam. Rodzice mówili: „Mów, co myślisz” albo „Chcesz wleźć na drzewo, wleź. Wiesz, że spadniesz w jakimś momencie?”. Tak, wiem.

Spadałaś?
Wielokrotnie zdarzało mi się zasnąć na drzewie i spaść. Nie wierzę rodzicom, którzy tłumaczą dzieciom: „Siedź w kącie i tak cię znajdą”. Gówno prawda. Mój ojciec mimo bardzo trudnego i twardego charakteru namawiał: „Idź do przodu. Mów, co uważasz. Ja pójdę do szkoły się za ciebie tłumaczyć”. Kiedy w szkole opowiadano, że żołnierze rosyjscy byli rozstrzeliwani przez Niemców, głośno powiedziałam: „A polscy w Katyniu”. Kto poszedł na wywiadówkę tłumaczyć się pani od historii? Mój ojciec. „Ale tak było, ja o tym mojej córce opowiadałem i proszę, żeby pani nie zmieniała historii”.

Liceum im. Batorego też formowało Twoją postawę?
Nie przykładałabym „Batoremu” aż takiej miary. W każdej szkole jest grupa działaczy, która kształtuje zachowania i poglądy innych. W tej była to drużyna harcerska. A szkoła lubiła, żeby było grzecznie.

To Ci nie pasowało?
Nie. Ale była to szkoła, o której marzyłam, bo uczył się w niej Krzysztof Kamil Baczyński. Bardzo dobra szkoła. Ma wspaniałych wychowanków, chciałam być jedną z nich.

Kiedy poczułaś się obywatelką?
Wcześnie, bo rodzice bardzo dużo opowiadali mi, jak powinno wyglądać państwo obywatelskie, jakie obowiązki ma obywatel. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale byli naprawdę przygotowani i wierzyli, że będziemy żyli w wolnym kraju. Poczułam się obywatelką, kiedy po raz pierwszy poszłam na wybory. Moi rodzice uczcili to. Ktoś mówi: „Dziewczynka, pierwszy okres, tatuś przyniósł róże, bo to takie wejście w kobiecość”. A moi rodzice uczcili chwilę, kiedy ich córka samodzielnie zdecydowała o czymś, co jest ważne dla innych. Zaprosili mnie do pijalni czekolady, na czekoladę na gorąco z chili. To było dla mnie przeżycie, bo uwielbiałam i uwielbiam do tej pory atmosferę pijalni czekolady.

Jakie miałaś wyobrażenie o przyszłości?
Miałam nadzieję na życie w wolnym, demokratycznym kraju, który będzie się rozwijać i da wiele szans, także zawodowych. To się spełniło. Zobacz, w jakiej telewizji teraz pracuję. Miałam wrażenie, że otwiera się wielka brama, a z nią pojawiają się same dobre rzeczy. Chciałam w Polsce zapachu wolności i Europy, czułam się elementem tej zmiany. A teraz jest więcej smrodu niż zapachu.

Wchodziłaś w nowe z entuzjazmem?
Olbrzymim. I wszystkiego się musiałam uczyć. Nowoczesnego radia. Innej niż do tej pory telewizji. Innych gazet. Tego, o czym możemy decydować, jaki mamy wpływ na władze lokalne. Wszystko, co się wtedy budowało, było piękne. Wiele osób aktywnie uczestniczących w tym ruchu ma poczucie, że to było epokowe.

To co się stało?
Mieliśmy przemiany gospodarcze, reformy Balcerowicza, ale nie mieliśmy tego, co jest najważniejsze. Ojcowie naszej demokracji zapomnieli o wychowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Że w szkole, zamiast religii, powinno być wychowanie obywatelskie. Tamte dzieci już by wyrosły na obywateli mówiących głośno, jak powinien wyglądać świat, zakładaliby partie i ruchy społeczne, na które byś z przyjemnością głosował, być może zmieniliby ten dwupartyjny podział na coś innego.

To też wina mediów.
Nie zrobiły dużo. Usiłowały i robiły, ale tuż przed wyborami. Nie żądajmy walki od starszych pokoleń, powinniśmy wymagać jej od tych najmłodszych.

Tylko jak obudzić tę siłę protestu?
Zamknąć Internet, wszyscy będą protestować. Tylko to nas ruszy. Pokazaliśmy piękną solidarność, wspierając Ukrainę. Nareszcie talerz przy stole wigilijnym nie był tylko symboliczny. Dzieliliśmy się tym, co mieliśmy. Chyba nie do końca uświadamiamy sobie, że jeśli nie będziemy bronić demokracji, ta wojna przyjdzie do nas wcześniej, niż się spodziewamy. Gdyby to się stało, nie ucieknę. Ale nie chcę, żeby mój syn przeżywał wojnę.

Musimy działać tu, w naszej sprawie. Tymczasem zgadzamy się na afery, ośmieszanie, kompromitacje, manipulacje. Milczenie owiec? Parokrotnie podejmowaliśmy próbę, czarne protesty są tego znakiem. Ale co po nich zostaje? Nie zmieniły się w ruch społeczny, w jakąś inicjatywę. Były zrywem na chwilę. A dzięki czarnym marszom i strajkowi kobiet więcej kobiet aktywnych mogłoby wejść do Sejmu.

Twoje programy o kobietach i skierowane do kobiet mają wpływ na zmiany?
Na pewno nie wpłynęłam na zmianę myślenia Polek w ogóle, czego bardzo żałuję. Ale wiele osób, widząc lokalną bohaterkę, a takie stale pokazuję, myśli: „Ja też tak mogę u siebie zrobić”. Robiłam odcinek „Inspirujących kobiet” o sołtysce w Borach Tucholskich, która swoim uporem dokonała niemożliwego. Jakiś geniusz przeciął szybką trasą jedną wieś na pół. Żeby dojechać do szkoły, pojechać na swoje pole na drugiej stronie wsi, trzeba było nadrobić 15 kilometrów. Tylko kobieta może zmusić twórcę trasy szybkiego ruchu do zrobienia kładki w miejscu, gdzie tego nie zaplanował. Każdy z nas ma wielką siłę, nawet nie mając nic. Wszystko zależy od nas i od ludzi, którzy mogą nas w tym wesprzeć. Działajmy!

A poczucie, że nie dźwigniesz?
Dotyczy choroby lub śmierci moich bliskich. W innych sytuacjach się dźwignę, wiem to. Bezsilność wobec nieuniknionego cierpienia, na które nie mam wpływu, zawsze sprowadza mnie do parteru i bardzo mi trudno się podnieść. Ból zostaje na lata. Nadal mam poczucie sieroctwa, mimo dojrzałego wieku, bo rodziców już nie ma i nie mogę zwrócić się do nich o ratunek, wysłuchanie. Patrzenie na cierpienie ojca, krótkotrwałe na szczęście, a potem długotrwałe mamy, to doświadczenie krytyczne. Została niewypełniona pustka. Jest nas coraz mniej przy stole świątecznym. A więc mówię mojemu synowi, jak jest dla mnie ważny, jak go kocham. Nie wstydzę się, choć ma 29 lat.

Celebruję wspólne chwile ze świadomością, że to się może skończyć każdego dnia. Nie mam cichych dni, przeproszę, jeśli narozrabiam. Dzwonimy do siebie często w ciągu dnia, wiemy, co się u nas dzieje. Chętnie oglądamy na jednej kanapie film. I tą naszą łodzią trzyosobową, czteroosobową, bo ładuje się też pies wielkości konia, płyniemy wspólnie przez życie. Tyle rzeczy nie zdążyłam powiedzieć rodzicom…

Moja mama marzyła, żeby pojechać do Hiszpanii. Żałuję, że tego marzenia nie spełniłam. Dojmujący ból przynosi patrzenie na ich nazwiska na nagrobku. Staram się rzadko bywać na cmentarzu. Wiem, że trzeba, i bywam, ale teraz, starzejąc się, widzę te nazwiska i tę nieodwracalność. Wolę ich mieć w serdecznej pamięci niż pochylać się nad kamienną płytą. Nie chcę mieć grobu. Chcę, żeby rozsypano moje prochy, gdzie będzie duży wiatr, bo sama jestem wiatrem. Tam, gdzie nikt nie będzie musiał czytać: „Tutaj leży Dorota Wellman”. Żyjemy w pamięci innych, to ważniejsze niż materialne ślady, czarne zdjęcie w TVN.
Myślę o śmierci i wcale mnie nie przeraża. Nie mam dokonań, rewolucji, nie zmieniam rządów. Będę w tym, co zostało w moim synu, jakim jest człowiekiem.

Które z wywiadów, jakie zrobiłaś, uważasz za punkt odniesienia?
Pamiętam pacjenta w śląskiej klinice, był przed operacją serca, na granicy życia i śmierci. Wiedział, że operacja może się nie udać. Był spokojny, bo pożegnał się z bliskimi, powiedział im to, co istotne. Potem zobaczyłam go na stole operacyjnym, z pustą klatką piersiową – wyjęto z niej serce i niepotrzebne chlapnęło jak kawał mięsa do białej emaliowanej miednicy.
Ta pusta klatka piersiowa, maszyny pracujące, żeby człowieka utrzymać przy życiu i włożyć mu nowe serce innego człowieka, do mnie wracają. Czternaście osób przy operacji, oniryczna elektroniczna muzyka... Parę dni później zapytałam tego człowieka, jak się czuje z obcym sercem. Miał już nadzieję i plany. To było dla mnie dużo większe przeżycie niż wszystkie znane twarze, które spotkałam do tej pory.

Celebryci nikogo nie inspirują – mówiłaś niedawno.
Do niczego. Celebrytą się jest, a potem się nie jest, przychodzą następni.

A kto Ciebie inspirował?
U mnie na biurku, poza zdjęciem mojej mamy, jest zdjęcie profesora Władysława Bartoszewskiego. Na ścianie obraz namalowany przez Andrzeja Pągowskiego. Jak kiedyś był Marks, Lenin i Engels, to ja w podobnej konfiguracji mam Jacka Kuronia, premiera Mazowieckiego i Lecha Wałęsę.

O czym mówisz na wykładach motywacyjnych?
Na przykład o różnorodności w zespołach. To ważne, aby w świecie, w którym wszystko płynie, zespoły były tworzone przez ludzi w różnym wieku, różnych wyznań, poglądów politycznych, preferencji seksualnych, narodowości. Firmy, które traktują różnorodność poważnie, osiągają ponad 25 proc. zysku więcej niż inne. Mówię o otwartości na zmianę, żeby ją traktować bez strachu, bo jest naturalna. Moja praca oparta jest na zmianie, wystarczy wydarzenie na świecie czy w kraju, żeby nasz program budował się od nowa w ciągu sekundy. Wreszcie mówię o najmniejszym zespole świata, czyli o mnie i o Marcinie Prokopie, bo niezależnie od różnic wieku, wzrostu, płci można stworzyć znakomity zespół słuchający się, lojalny, tolerancyjny. Działamy tak już 21 lat bez ani jednej kłótni. Wzajemnie o siebie dbamy, ciągle ze sobą rozmawiamy, trwamy przy sobie, mając dzięki temu dużo więcej osiągnięć, niż gdybyśmy pracowali osobno.

Dorota Wellman i Remigiusz Grzela w rozmowie z cyklu Mam wpływ (Fot. Krzysztof Wellman) Dorota Wellman i Remigiusz Grzela w rozmowie z cyklu Mam wpływ (Fot. Krzysztof Wellman)

Masz ciągle drive?
Mam bardzo dużo siły, a jak mnie coś wkurwia, to jeszcze bardziej tę siłę wyzwala. Nie jest mi wszystko jedno, kto będzie rządził, jak, jakim językiem mówił, jak traktował ludzi. Wybieram życie zaangażowane. Zawsze będę stała po stronie tych, którym dzieje się krzywda.

Już w 2008 roku dostałaś Hiacynta, nagrodę Fundacji Równości.
To środowisko, które stało się teraz wrogiem publicznym, któremu się wytyka różne rzeczy i tworzy się z niego ideologię. A ja uważam, że nie jest ważne, kto z kim śpi, tylko jakim jest człowiekiem. Zawsze będę sojusznikiem społeczności LGBT+.

Wciąż zagadujesz ludzi na ulicach?
Zawsze, także w pociągach, w autobusach, w tramwaju, na lotnisku, w sklepie. Trzeba rozmawiać. Któregoś razu na zdjęciach koledzy operatorzy posadzili mnie na pustym przystanku PKS. To miał być początek naszego programu. Zrobiliśmy piękne zdjęcia dronem, las dookoła. I ciągle ktoś się dosiadał. Ktoś jechał rowerem, zatrzymał się: „A co pani tu robi?”. Jakaś pani z koszykiem się przysiadła. Można by było zrobić program z tych rozmów. To moja ukochana Polska, w której chciałabym z każdym się dogadać. Czasami warto usiąść na przystanku i dowiedzieć się, że nie ma już PKS i nie ma dokąd pojechać. Polityków wysłałabym na przystanki. To by im wiele powiedziało o Polsce.

Dorota Wellman, dziennikarka od 2007 roku związana ze stacją TVN. Wspólnie z Marcinem Prokopem są gospodarzami „Dzień dobry TVN”. Prowadziła lub współprowadziła programy: „Ten jeden dzień”, „Czytam, bo lubię”, „Miasto kobiet”, „Inspirujące kobiety”. Laureatka wielu nagród, w tym Wiktor w kategorii prezenter telewizyjny w 2010 roku, InicjaTOR 2015 (MediaTory), Europejska Nagroda Tolerancji 2014. Według rankingów „Gazety Wyborczej” i „Wprost” jedna z najbardziej wpływowych kobiet w polskich mediach.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze