Dzięki roli w „1670” udzielił wielu wywiadów, ale w najnowszym numerze „Zwierciadła” mówi nie tylko o serialu, ale i szczerze o sobie, o własnej, nie zawsze łatwej drodze i podejściu do życia. W jakiej rodzinie się wychował? Skąd wzięła się u niego taka, a nie inna wrażliwość?
„Pamiętam, jak miałem siedem lat i świat potrafił mi się skurczyć w maleńką kulkę – takie graniczne doświadczenie osobności, samotności”, opowiada, dodając: „Nie chciałem wchodzić w takie momenty, kiedy myślisz, że twoje życie nie jest twoje, że zastanawiasz się, dokąd to wszystko prowadzi, albo kiedy po prostu nie chce ci się żyć”.
Mówi też: „Bardzo tego potrzebuję – odkleić się, złapać dystans do wszystkiego, co się wydarza, do całego tego zgiełku wokół. Wyniosłem to z domu, po linii męskiej. Dziadek Filip to miał, mój brat to ma”.
W wywiadzie mówi o dorastaniu w Nowym Targu, ale i o własnym doświadczeniu rodzicielstwa, ojcostwa, tego młodzieńczego i dojrzałego, którego doświadcza teraz: „Inaczej jest być tatą Antka, który ma 21 lat, studiuje za granicą i tam tworzy muzykę, inaczej być »tatą« dla starszych dziewczyn, które są córkami mojej partnerki Gabrysi, a jeszcze inaczej dla maluszków. Co jest dla tego doświadczenia wspólne?” – zastanawia się Bartłomiej Topa i odpowiada na to pytanie.
Odsłania wreszcie kulisy pracy nad najgłośniejszym polskim serialem tego sezonu, zaczynając od tego, że kiedy czytał scenariusz „1670”, nie mógł przestać się śmiać. „Ale jak już skończyłem, pierwsza moja myśl była taka, że nie, nie wejdę w to”. Dlaczego? Kto go ostatecznie przekonał? Jak wyglądało kręcenie jednej z kluczowych scen? I czy Bartłomiej Topa uważa, że jego serialowy bohater – syty, zadowolony z siebie sarmata – jest idiotą? Sprawdźcie w dostępnym już na rynku lutowym numerze „Zwierciadła”, gdzie ukazał się zaskakujący wywiad Zofii Fabjanowskiej.