Legenda włoskiego i światowego kina, dwukrotna laureatka Oscara, ikona stylu, symbol piękna i seksu lat 60. Sophia Loren skończyła właśnie 90 lat. „Myślę o przyszłości i nigdy nie żałowałam tego, co mnie ominęło” – powiedziała kilka dni temu w urodzinowym wywiadzie dla dziennika „La Repubblica”.
Sophia Loren urodziła się 20 września 1934 roku w Rzymie jako Sofia Scicolone – nieślubna córka Romildy Villani i Riccarda Scicolonego. Ojciec nie był zachwycony ciążą partnerki i namawiał ją do aborcji. Rodzice rozstali się, kiedy Sofia miała zaledwie sześć miesięcy. Wróciła wówczas z matką do jej rodzinnej miejscowości Pozzuoli nieopodal Neapolu.
Dzieciństwo miała trudne – wojna, porzucenie przez ojca, bieda i naśmiewający się z niej rówieśnicy. Była nieśmiała i małomówna, ale też bardzo empatyczna. – Kiedy byłam mała i umierałam z głodu, najbardziej marzyłam o tym, żeby kupić to, na co mam ochotę, a potem gotować dla wszystkich. To akt miłości, radość dzielenia się z innymi – opowiadała włoskiej prasie. W 1943 roku przeniosła się do krewnych w Neapolu, gdzie została do końca wojny.
Jako nastolatka zainteresowała się filmem. Fascynowały ją zarówno produkcje hollywoodzkie, jak i rodzima kinematografia. – Nigdy nie sądziłam, że zostanę aktorką, to nie były marzenia w moim zasięgu. Filmy, które oglądałam, sprawiały, że żyłam innym rodzajem egzystencji, życiem pełnym miłości i muzyki, piękna i nadziei, które obiecywało, że może pewnego dnia moja sytuacja się poprawi – wyznała w wywiadzie dla „Corriere della Sera”.
W wieku 15 lat zdobyła wyróżnienie podczas konkursu piękności „Królowa Morza”. Od tej pory zaczęła próbować swoich sił jako aktorka, do czego usilnie namawiała ją matka, która widziała w córce spełnienie swych niezrealizowanych marzeń. Więź między nimi była jednak bardzo silna. Brała też udział w sesjach fotograficznych, jednak wszystko to odbywało się kosztem szkoły. Po latach przyznała, że popełniła błąd, rezygnując z nauki, a brak formalnego wykształcenia stał się jej kompleksem. – Zawsze boję się, że wyjdę na głupią – dodała.
Sophia Loren w 1959 roku (Fot. Tony Vaccaro/Getty Images)
Przygodę z filmem zaczęła jako statystka, debiutując epizodem w komedii „Serca na morzu” (1950), jednak drzwi do świata kina na dobre otworzył jej producent Carlo Ponti, który jurorował w jednym z konkursów piękności, w którym młoda Loren brała udział. – Dał mi to, czego zawsze szukałam: miłość i piękną rodzinę – wyznała, wspominając początki znajomości z mężem. Ponti był opiekunem niedoświadczonej aktorki, jej nauczycielem i ojcem, którego nigdy nie miała, a także przyjacielem i najwspanialszym mężem. To on zachęcał Loren, aby postawiła na karierę aktorską i obiecał, że zrobi z niej gwiazdę.
Sophia Loren i Carlo Ponti w 1970 roku (Fot. Bridgeman Images/Forum)
W 1951 roku Sofia wraz z matką statystowała w amerykańskiej adaptacji powieści Henryka Sienkiewicza „Quo Vadis” w reżyserii Mervyna LeRoya. Dwa lata później zagrała w „Dwóch nocach z Kleopatrą” Maria Mattolego, gdzie wcieliła się w postać królowej Egiptu. W 1953 roku zagrała tytułową Aidę w pierwszej ekranizacji opery Giuseppe Verdiego.
Po roli w „Złocie Neapolu” (1954) w końcu została zauważona. Reżyser Vittorio De Sica pokazał, że Sophia oprócz urody ma także talent aktorski. I to właśnie on wywarł największy wpływ na jej karierę. – Był wspaniałym mentorem, nauczył mnie, jak kierować sobą oraz jak wyglądać wiarygodnie i autentycznie przed kamerą – wspominała na łamach „Corriere della Sera”. Co ciekawe, reżyser nie chciał, aby chodziła na lekcje aktorstwa, ponieważ jego zdaniem mogłaby w ten sposób zatracić naturalność i autentyczność.
Od tej pory jej kariera nabrała tempa. Loren stworzyła wiele cenionych kreacji aktorskich w takich filmach, jak „Piękna młynarka” (1955), „Madame Sans-Gene” (1961) czy „Boccaccio ’70”. Pracowała także w Hollywood – zagrała w „Czarnej orchidei” (1958), a jej rolę nagrodzono na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji.
W 1960 roku nakręciła kolejny film z De Sicą, a na planie partnerował jej Jean-Paul Belmondo. Dramat wojenny „Matka i córka” zachwycił krytyków i zapewnił Loren pierwszego wymarzonego Oscara. Nie bez przyczyny, była to bowiem fenomenalna kreacja, w której Loren dosłownie sięgnęła szczytów kunsztu aktorskiego, a wszystkie najważniejsze sceny zagrała bez dubla. Co ciekawe, był to pierwszy raz, kiedy Akademia nagrodziła aktorkę za rolę nieanglojęzyczną. Loren pokonała w tej kategorii m.in. Audrey Hepburn („Śniadanie u Tiffany’ego”). Gdy dowiedziała się o nagrodzie, płakała i śmiała się jednocześnie. Kolejnego Oscara otrzymała w 1991 roku, tym razem za całokształt twórczości.
Sophia Loren z Oscarem za rolę „Matka i córka”, 1962 rok (Fot. Everett/Forum)
Z Grantem poznała się w 1956 roku. – Denerwowałam się jak nigdy w życiu. Wiedziałam, że od tego spotkania w Madrycie zależy moja przyszłość. Byłam 22-letnią włoską aktorką stawiającą pierwsze kroki za granicą, a miałam poznać legendę filmu i porozmawiać o wspólnej pracy. Cary Grant był u szczytu sławy. Spóźnił się dwie godziny, jednak kiedy go zobaczyłam, tak przystojnego jak w filmach, pomyślałam, że marzenia się spełniają – wspominała Loren. – Spojrzał na mnie z odrobiną zjadliwości i zapytał: „Panna Lolloloren czy panna Lorenigida? Wy, Włosi, macie takie dziwne nazwiska”. Oczywiście pomylił mnie z Giną Lollobrigidą i nawet nie czuł się tym zakłopotany – dodała.
Sophia Loren i Cary Grant w filmie „Duma i namiętność” (1957) (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum)
Wkrótce Grant stracił głowę dla młodej Włoszki. Amerykański gwiazdor zakochał się w niej do tego stopnia, że poprosił ją o rękę, dodając, że w razie jej zgody rozwiedzie się z żoną. Loren była pod wielkim wrażeniem uroku Granta, jednak wybrała Pontiego. 17 września 1957 roku wyszła za niego za mąż. Pięć lat później ślub został jednak unieważniony, bo w świetle włoskiego prawa Ponti nie był rozwiedziony. Bigamia, której dopuścił się producent, była wówczas we Włoszech przestępstwem kryminalnym. Ponti i Loren zdecydowali się więc przyjąć francuskie obywatelstwo. Wówczas Pontiemu udało się uzyskać rozwód na gruncie prawa francuskiego, dzięki czemu 9 kwietnia 1966 roku mógł już legalnie ożenić się z Loren.
Przeszła drogę od nieco skrytej i dotkniętej biedą dziewczyny do pożądanej piękności i gwiazdy światowego formatu. Zagrała w ponad stu filmach, współpracując z największymi aktorami i reżyserami. W wielu z nich partnerował jej Marcello Mastroianni, z którym stworzyła jeden z najsłynniejszych duetów w historii kina. Zagrali razem m.in. w oscarowym „Wczoraj, dziś, jutro” (1963), „Małżeństwie po włosku” (1964) czy „Prêt-à-porter” (1994).
Jak zauważa italianistka Anna Osmólska-Mętrak, Loren często wcielała się w kobiety silne, niezależne, walczące z przeciwnościami losu, często dominujące nad męskimi partnerami. Sprawdzała się znakomicie zarówno w repertuarze dramatycznym, jak i komediowym. I chociaż nigdy nie odebrała żadnego aktorskiego wykształcenia, łut szczęścia, determinacja, intuicja, możliwość pracy z najwybitniejszymi reżyserami i aktorami spowodowały, że jej samorodny talent dojrzał, rozkwitł i nabrał blasku najszlachetniejszych kamieni.
Sophia Loren w filmie „Życie przed sobą” z 2020 roku (Fot. materiały prasowe)
W 2020 roku wystąpiła w filmie swojego syna Eduardo Pontiego „Życie przed sobą”, a rok później, odbierając statuetkę David di Donatello – włoski odpowiednik Oscarów – powiedziała, że bez kina „absolutnie nie może żyć”. Dziś, mając 90 lat, odgraża się, że zawodowo wciąż nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. – Myślę o przyszłości i nigdy nie żałowałam tego, co mnie ominęło – wyznała w urodzinowym wywiadzie dla dziennika „La Repubblica”.
Źródło: „Legenda kina Sophia Loren kończy 90 lat”, pap.pl [dostęp: 20.09.2024]