Słońca nie da się włączyć na pstryk, ale dzięki specjalnym lampom możemy zafundować sobie jego namiastkę. Warto spróbować, bo terapia światłem przynosi wiele dobrego. Osobom z depresją sezonową jest zalecana jako element leczenia, innym doda energii i pomoże uregulować dobowy rytm.
Nie ma nic zaskakującego w tym, że co jakiś czas dopada nas smutek czy gorszy nastrój. Jeśli jednak taki stan się przedłuża, a zwłaszcza gdy towarzyszą mu takie objawy, jak problemy ze snem, nagła zmiana apetytu czy brak energii, to być może chodzić o tzw. depresję sezonową.
W krajach położonych na północy sezonowe zaburzenie afektywne (jak formalnie brzmi nazwa) jest coraz bardziej powszechne; według szacunków może dotykać nawet 10 proc. Polaków. W jego leczeniu, poza środkami farmaceutycznymi, w pierwszej kolejności zaleca się fototerapię, czyli wykorzystanie lamp emitujących promieniowanie nadfioletowe, podczerwone i widzialne. Metoda rzadko wywołuje skutki uboczne, np. zawroty głowy czy nudności, które jednak zwykle szybko mijają. Wiadomo także, że nie jest wskazana w przypadku określonych chorób wzroku i przyjmowania leków wywołujących silną reakcję na światło. Zawsze zresztą warto zapytać lekarza, czy fototerapia sprawdzi się w naszym przypadku.
Do jej pionierów należy profesor psychiatrii klinicznej na Uniwersytecie Medycznym Georgetown w Waszyngtonie Norman E. Rosenthal. Już w połowie lat 80. ogłosił wyniki badań na temat zależności między niedoborem światła słonecznego a występowaniem depresji sezonowej, której poświęcił wiele artykułów naukowych i wznawianą kilkakrotnie w uzupełnionej postaci książkę „Winter blues” (Zimowy blues). Przedstawione przed laty opinie prof. Rosenthala potwierdziły się dzięki metodom neuroobrazowania (obszary mózgu odpowiedzialne za zdolność do koncentracji i uwagi oraz regulację nastroju reagują na światło), jednak nadal nie wiadomo, jak dokładnie działa ten mechanizm. Ale mniejsza o mechanizmy, bo metaanalizy przeprowadzone przez amerykańskich psychiatrów wskazują na dużą, aż 60-proc. skuteczność fototerapii w radzeniu sobie z „zimowym bluesem”. Co więcej, pozytywne efekty pojawiają się już po trzech tygodniach stosowania.