Łatwo wpaść w długi, trudniej się z nich wydostać, ale nawet wizyta komornika nie stawia nas w sytuacji beznadziejnej. O tym, że wyjście ze spirali zadłużenia jest możliwe, przekonuje psycholog i inicjator Programu Wsparcia Zadłużonych Roman Pomianowski.
Naprawdę wszyscy jesteśmy dłużnikami? Te słowa znalazłam na stronie zainicjowanego przez pana Stowarzyszenia „Program Wsparcia Zadłużonych”.
We współczesnym świecie nie da się żyć bez zaciągania różnych zobowiązań. Kupujemy rozmaite dobra i usługi również za pożyczone pieniądze, to nie jest nic złego. Cała sztuka polega na tym, by zaciągać te zobowiązania w granicach spłacalności i mieć trochę szczęścia.
Czy ci, którzy mają dziś kłopoty, mają je na własne życzenie? Komentarz: „Mogli wcześniej pomyśleć!”, pojawia się często.
Firmy windykacyjne zleciły badanie, by zlokalizować przyczyny zadłużania. To najczęściej zdarzenia losowe, których nie da się przewidzieć: choroby, wypadki, utrata pracy. Oczywiście, w grupie dłużników są też próżniacy, którzy żyją ponad stan i w obliczu długów będą do końca udawać. „Titanic” tonie, a oni dają orkiestrze napiwki, ale to tylko wycinek. Bardziej typowy jest przypadek pewnej wdowy: oboje z mężem racjonalni, typowi poznaniacy. Gdy dzieci się wyprowadziły, zrobili duży remont mieszkania. Mieli stabilne emerytury, wzięli niewielki kredyt. I nagle on zapada na nowotwór. Leczenie zjada trochę pieniędzy, on umiera. A ona zostaje z jedną emeryturą i całym kredytem, bo ubezpieczenie pokryło tylko drobną jego część. I choćby nie wiadomo jak oszczędzała, nie jest w stanie długu spłacić. Ponieważ kredyt miał zabezpieczenie hipotecznie, istnieje groźba, że kobieta pójdzie na bruk. Dla człowieka po siedemdziesiątce, który całe życie płacił uczciwie podatki i oszczędzał, tego typu stres to coś trudnego do wyobrażenia.
Więcej w Zwierciadle 05/2017. Kup teraz!
Zwierciadło także w wersji elektronicznej