1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Sonia Kisza
  4. >
  5. Crazy cat lady

Crazy cat lady

Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Kobieta w białej, bufiastej sukni siedzi na mięsistej kanapie. Prawą dłoń kładzie na podbrzuszu, lewą rękę trzyma na oparciu sofy, tak by dłonią głaskać czarnego kota stojącego na jej ramieniu. Kobieta patrzy w dal, a nasz wzrok spotyka się z przenikliwym spojrzeniem zielonookiego zwierzaka.

Cecilia Beaux, autorka portretu, była amerykańską malarką i pierwszą kobietą na stanowisku nauczycielskim w Akademii Pensylwańskiej. Artystka jest znana głównie ze świetnych portretów. Wielokrotnie nagradzana i ceniona w USA i Europie. Na portrecie z kotem przedstawiła swoją kuzynkę Sarah Allibone Leavitt.

Relacja kobiet i kotów ma wielowiekową tradycję. Kocia bogini Bastet pojawia się w starożytnym Egipcie, gdzie zwierzęta te otaczano szczególną czcią. Koci zaprzęg ma nordycka bogini miłości Freya. Kot to także zwierzę greckiej Hekate, bogini ciemności i czarów. Po angielsku określenie pussy oznacza jednocześnie kotkę i wulwę, być może przez to, że koty często wylegiwały się na kolanach swoich pań – w tym kontekście gest naszej Sarah też wydaje się nieprzypadkowy. Czarne koty mają wyjątkową konotację – przecież to zwierzętawiedźm. Czarny kot, bardzo podobny do pupila Sarah, znajduje się na ikonicznym, a w swoim czasie skandalicznym dziele Édouarda Maneta „Olimpia”, gdzie towarzyszy swojej pani, sportretowanej Victorine Meurent, malarce (!) i modelce znanej w całym Paryżu z wykonywania pracy seksualnej.

Cecilia Beaux „Sita i Sarita” (1896), (akg-images / AKG Images / Forum) Cecilia Beaux „Sita i Sarita” (1896), (akg-images / AKG Images / Forum)

Widzimy więc, że dawne starożytne zwierzę związane z sacrum stało się – nie bez przyczyny – w kręgu kultury chrześcijańskiej symbolem szatana i grzechu. To ewidentnie część tradycji degradowania wszystkiego, co kojarzy się z pogaństwem, ale i kobiecością. Dziś tę narrację odnajdujemy nadal: z jednej strony słowo „kociaki” opisuje atrakcyjne dziewczyny i jest zawłaszczeniem kobiecej seksualności, a nawet praktyką slut shaming, z drugiej strony popularne określenie crazy cat lady, co można przetłumaczyć jako „szalona kociara”, wyśmiewa samotne kobiety, a w ich miłości do zwierząt upatruje symptomu szaleństwa, wynikającego z abstynencji seksualnej.

Prawdopodobnie jeszcze nigdy w historii świata nie było tylu singli i singielek. Kwestia postrzegania samotności zdaje się dość silnie związana z płcią społeczno-kulturową, o czym ciekawie opowiadają tiktokerki na profilu @herhelp – udostępniła je ostatnio na swoim feministycznym koncie na Instagramie Paulina Zagórska (@tazagorska). Autorki wideo opowiadały, że w kulturze samotność kobiet jest powodem do żartów, a w tym samym czasie samotność mężczyzn jest „poważną sprawą”.
Powstają książki i artykuły o epidemii samotności wśród młodych facetów. W konkluzjach tych tekstów często pojawia się obwinianie za nią… kobiet i ich zbyt wysokich wymagań wobec potencjalnych partnerów (te same wymagania są oczywiście zbyt niskie, kiedy partner okazuje się niewłaściwym człowiekiem, bo przecież „widziały gały, co brały”).

Tymczasem w popularnym dyskursie winy za samotność kobiet upatruje się także w kobietach i ich zbyt wysokich wymaganiach wobec partnerów… No niestety, dziewczyny, wina jest zawsze po naszej stronie.

Szczególnie okrutne jest to, że kobiety, które funkcjonują samodzielnie (z różnych przyczyn), stają się przestrogą dla innych. Straszenie staropanieństwem jest bardzo głęboko osadzone w kulturze. Wykorzystywane było od wieków w celu kontroli panien, zmuszania do zamążpójścia i w politycznych rozgrywkach jako narzędzie choćby przeciwników sufrażystek. Współcześnie straszak nadal działa – J.D. Vance, wyznaczony na wiceprezydenta USA, w czasie kampanii krytykował demokratki, nazywając je właśnie childless cat ladies (bezdzietnymi kociarami). Oczywiście seksistowska groźba samotności używana jest powszechnie w życiu codziennym. Najczęściej wynika z mizoginii, także tej zinternalizowanej, występującej pod pozorem troski. Tak projektują swój strach starsze kobiety na młodsze – córki, wnuczki i koleżanki. Jest to strach przed samotnością szczególną, życiem w biedzie i nędzy, na którą niemal zawsze skazane były tak zwane stare panny.

Kobieca samotność przez setki, a nawet tysiące lat nie wynikała z braku zaradności, ale z systemu, który nie pozwalał nam na gromadzenie kapitału (cóż za paradoks, że to kobiety są uważane za materialistki, kiedy dosłownie nie mogły niczego posiadać!). Dziewczyny przechodziły z własności ojca pod własność męża (choć ładnie nazywało się to opieką). Tę tradycję doskonale obrazuje amerykański zwyczaj prowadzenia panny młodej do ołtarza przez ojca, który w mojej opinii jest bezmyślnie kopiowany w Polsce. Mimo rosnącej świadomości nadal jako społeczeństwo nieświadomie powielamy te same stare wzorce. Przerzucamy całą odpowiedzialność na kobiety, także za tę samotność, swoją i męską. Oczekujemy od nich zależności od mężczyzn. Szacunek okazujemy kobietom, tylko gdy są w relacji z patriarchą lub jego następcą – gdy są córkami, matkami, żonami, siostrami… Definiujemy ich role wobec mężczyzn. Dlatego szalone kociary są tak trudne. Bo jak je zakwalifikować? One, jak te koty, do nikogo tak naprawdę nie należą!

A teraz czas na zwrot akcji. W czasie mojego reaserchu dotyczącego relacji kotów i kobiet znalazłam artykuł o tym, że rzekome szaleństwo kociar może wynikać z zakażenia toksoplazmozą, chorobą pasożytniczą, wywoływaną przez pierwotniaka Toxoplasma gondii, który znajduje się w kocich odchodach. Choć zwykle nie jest groźna dla dorosłych, okazuje się, że u niektórych osób może upośledzać w jakimś stopniu układ nerwowy i tym samym zmieniać zachowania. Osoby zakażone mogą mieć tendencje do podejmowania bardziej ryzykownych decyzji, skłonności do spadków nastroju i… częściej przejawiać chęci do przebywania w towarzystwie kotów.

Jeśli szaleństwo kociar istnieje, być może wynika z toksoplazmozy albo po prostu ze skrajnie zindywidualizowanego, hedonistycznego świata?

Skłaniałam się jednak do poglądu, że owo szaleństwo to totalna fikcja i kolejny straszak, narzędzie do umniejszania niezależnym, silnym lub queerowym kobietom. Z trzeciej strony, bo jak wiadomo każdy kij ma trzy końce – może wszyscy jesteśmy tu szaleni, jak powiedział Alicji z „Alicji w Krainie Czarów” – nomen omen – Kot z Cheshire.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze