Czy nam się to podoba, czy nie, życie naszych nastolatków w równym stopniu dzieje się online jak offline. Świat internetu istnieje i będzie istniał, a my jako rodzice należymy do pokolenia przejściowego, któremu trudno się do tego przyzwyczaić. Problemem nie są nasze nastolatki, ale my – przekonuje Raymond Kluun holenderski pisarz i zaprawiony w bojach ojciec w humorystycznym poradniku dla rodziców dorastających dzieci.
To nie jest klasyczny poradnik psychologiczny – to pełna dystansu lektura, która pokazuje, że warto zachować spokój i umieć spojrzeć na okres dojrzewania dziecka z przymrużeniem oka. Czytając tę książkę rodzice mogą poczuć, że nie są sami w swoich zmaganiach i że każde wyzwanie, choć wymagające, jest też okazją do rozwoju i wzmocnienia więzi z dzieckiem.
Fragment książki „Pomocy, mam w domu nastolatka! Czyli poradnik dla rodziców jak porozumieć się z nastolatkiem” Raymond Kluun, Wydawnictwo Buchmann
- Nastolatki, które zaczynają się stresować, kiedy w domku wakacyjnym nie ma Wi-Fi.
- Nastolatki, które przestają ogarniać, kiedy podczas posiłku nie wolno im odpowiedzieć na 93 wiadomości spływające do grupowych rozmów.
- Nastolatki, które dwa dni rozmyślają nad tym, które z trzech zasadniczo identycznych selfie ustawić jako zdjęcie profilowe.
- Nastolatki, które oburzają się, że rodzice nie fundują im nowego pakietu internetu, gdy trzeciego dnia miesiąca zużyją swoje piętnaście gigabajtów.
- Nastolatki, którym brak słów, bo rodzice nie rozumieją, jak niegrzecznie jest odejść od gry multiplayer, gdy kolacja stoi na stole.
- Nastolatki, które cały dzień chodzą ze słuchawkami na uszach, bo urządzają sobie razem z psiapsiółkami sesje grupowe na Spotify, a na każde pytanie odpowiadają „Coooo?”.
- Nastolatki, które bez najmniejszego problemu odnajdują w Fortnite, co trzeba, ale co rano nie potrafią znaleźć szkolnych podręczników.
- Nastolatki, które o drugiej w nocy ukradkiem dalej siedzą w sieci.
- Nastolatki, które w pięknym toskańskim miasteczku nie odrywają wzroku od ekranu smartfona.
Znacie to? Tak myślałem. I nic w tym dziwnego. Patti Valkenburg, profesorka badająca media, młodzież i społeczeństwo na Uniwersytecie w Amsterdamie, mówi nawet: „Młodzież każdego dnia spędza przed ekranem sześć godzin, więcej niż w szkole. Dawniej mówiliśmy o młodzieży szkolnej, teraz lepiej byłoby mówić o młodzieży ekranowej”.
Co robi z naszymi nastolatkami cały ten czas spędzony przed ekranem? Stają się od tego mądrzejsi czy głupsi, grubsi czy chudsi, lepsi czy gorsi? Spytałem w konwersacji grupowej, co na ten temat sądzą inni rodzice nastolatków. Ponad trzy czwarte rodziców uczestniczących w tej konwersacji uważa, że nasze dzieci codziennie spędzają online za dużo czasu (zaledwie jeden ojciec uznał, że spędzają online za mało czasu – jest kierownikiem ds. marketingu w start-upie zajmującym się mediami społecznościowymi).
Pozwólcie, że wymienię po kolei parę faktów dotyczących nastolatków i ekranów.
Fakt numer 1: Świat w internecie jest dla waszego dziecka równie ważny co świat poza nim
W Holandii zaledwie jeden nastolatek na stu nie ma w domu internetu. 97 procent ma telefon komórkowy, a 87 procent smartfon. Niemal 95 procent dzieci od dwunastego do osiemnastego roku życia codziennie korzysta z mediów społecznościowych40. Podczas gdy dorośli komunikują się głównie na WhatsAppie i mailowo, nastolatki używają tego medium, na którym w danej chwili siedzą, a zazwyczaj jest to Instagram, Snapchat lub TikTok. Aż 100 procent nastolatków ustawiło na WhatsAppie specjalny filtr, który przepuszcza wiadomości od przyjaciół i rówieśników, a te od rodziców oznacza jako spam i blokuje (w tym ostatnim wypadku żartowałem).
Ponad 80 procent chłopców w nastoletnim wieku uważa się za graczy, podobnie jak 20 procent dziewczynek.
Holenderska młodzież przeciętnie korzysta z mediów społecznościowych mniej od swoich europejskich równolatków. Doświadcza również mniej problemów ze społecznościówkami: holenderskie nastolatki są zadowolone z relacji, które w nich utrzymują, i w niewielkim stopniu doświadczają nękania w sieci. „Procent nastolatków, którzy odpowiadają charakterystyce osoby korzystającej z mediów społecznościowych w sposób problematyczny, nigdzie nie jest tak niski jak w Holandii”, jak można przeczytać w badaniu Uniwersytetu w Utrechcie i Instytutu Trimbos41.
Fakt numer 2: Jesteście cyfrowymi dyslektykami
Dla was istnieje tylko jeden prawdziwy świat – ten offline. Świat internetu jest praktyczny, pozwala oszczędzić czas, zapewnia rozrywkę, stymuluje, ale oczywiście nie jest prawdziwy. Tylko ten był na Bali, kto pojechał na Bali. Uważacie, że kogoś poznaliście, dopiero kiedy go spotkacie.
Nasze nastolatki to cyfrowi tubylcy. My jesteśmy turystami w świecie internetu. Nasze dzieciaki mieszkają w nim, a my od czasu do czasu się tam zapuszczamy. I uparcie nie przyjmujemy tego do wiadomości. Świat internetu nie jest celem podróży. Ma mieszkańców, którzy ze sobą żyją, rozmawiają, uczą się od siebie i się komunikują. Wasze dziecko od dawna tam mieszka. Dla niego świat online i real są totalnie równorzędne. W opinii nastolatków daleki świat zaczyna się już na ich ekranach.
Fakt numer 3: Rosnące znaczenie internetu nie pogarsza świata, lecz go ulepsza
Powiecie: „Tak, ale on czasami przez długie dni prawie nie utrzymuje normalnych kontaktów z kolegami”.
Eksperci odpowiedzą, że to bzdura. Kontakty online i offline się uzupełniają… „Sądzi się, że kontakty internetowe mają niższą jakość niż te realne” – mówi Patti Valkenburg – „ale niekoniecznie tak jest. Dawniej sposobem na nawiązanie relacji było pisanie listów i nikt nie miał z tym problemu. Teraz z powodzeniem można wyrażać emocje przez internet”. Eveline Crone dodaje nawet: „Fakt, że młodzież jest stale połączona, daje wiele możliwości zbudowania dużej sieci społecznej.
Fakt numer 4: Gry wcale nie są tak szkodliwe, jak wam się wydaje. Wręcz przeciwnie.
Powiecie: „Mój syn non-stop gra. Przez cały dzień siedzi sam na komputerze. Obojętnieje na wszystko, prawie nie ma kontaktu z kolegami”.
Geert Verheijen napisał pracę magisterską o zagrożeniach związanych z grami komputerowymi i uważa, że w większości wypadków problem nie istnieje. Co więcej – Verheijen dostrzega więcej zalet niż wad. „Większość gier typu multiplayer sprawia, że młodzi ludzie stają się bardziej towarzyscy. To tak jak z tenisem: jeśli ludzie tylko się wyśmiewają, nie wyjdzie to na dobre ich przyjaźni. Ale jeśli będą wymieniać się wskazówkami i komplementami, owszem. Gry komputerowe uczą nastolatki społecznie przyjętych zachowań”.
Powiecie: „Hm. Ale czy gry nie sprawią, że moje nastoletnie dziecko stanie się agresywniejsze?”.
Przestępstwa naśladowane, po angielsku copycat crimes, to akt przestępczy popełniany po ujrzeniu przemocy na przykład w filmach. Do dziś nie wykazano naukowo związków między tą formą przestępczości a grami.
„Aaaale… czy gry nie wpędzą mojego nastolatka w depresję?”.
Nie wykazano także związku między depresją a graniem. Mogę was uspokoić: z badań wynika, że godzina grania dziennie nawet podwyższa poziom szczęścia. Gry pomagają nastolatkom okiełznać stres.
Verheijen apeluje o większe zaangażowanie rodziców w odniesieniu do grających dzieci. Większość nie ma zielonego pojęcia, jaka jest ulubiona gra ich nastolatka ani w czym jest dobry (albo dobra – ale wciąż większość graczy to chłopcy). Dlaczego pytamy go, czy wygrał w meczu hokeja albo piłki nożnej, a ledwo dostrzegamy nowego „Cyberpunka”, na którego punkcie szaleje już od wielu tygodni? Dlaczego nie chcecie słuchać opowieści o najnowszych opcjach w Grand Theft Auto, których nie było w poprzedniej wersji? Świat gier komputerowych stanowi punkt wyjścia do rozmowy. To świat waszego nastolatka, gdzie czuje się jak w domu. Albo dlaczego razem z nim nie zagracie, nie dacie się wyśmiać, że tak sobie nie radzicie, i nie dacie mu raz rozstrzelać was na kawałki?
Czy nam się to podoba, czy nie, życie naszych nastolatków w równym stopniu dzieje się online jak offline. Świat internetu istnieje i będzie istniał, a my jako rodzice należymy do pokolenia przejściowego, któremu trudno się do tego przyzwyczaić. Problemem nie są nasze nastolatki, ale my.
Profesorka Patti Valkenburg twierdzi, że 80–90 procent dzieci nigdy nie będzie mieć problemów z powodu swoich zwyczajów związanych z ekranami. Co więcej, jej zdaniem wiele dzieci staje się od tego bystrzejsze i bardziej towarzyskie. A do tego nastolatki wolą radzić sobie z różnymi tabu w sieci niż w realu. Na przykład coming out jest dużo łatwiejszy w internecie z jego różnymi społecznościami niż na szkolnym boisku.
Valkenburg zauważa, że mimo wszystko około 10–20 procent naszych dzieci będzie miało te czy inne problemy związane z ekranami. Morał tej opowieści brzmi następująco: rodzice, nie wpadajcie za szybko w panikę, nie bądźcie nosorożcami, ale też nie stawajcie się strusiami i zachowajcie czujność.
materiały prasowe