1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. „Brutalista” z Adrienem Brodym to nie film, a raczej „filmowe doświadczenie”. Recenzja nowego dzieła Brady’ego Corbeta

„Brutalista” z Adrienem Brodym to nie film, a raczej „filmowe doświadczenie”. Recenzja nowego dzieła Brady’ego Corbeta

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)
„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)
Wszystko, co słyszeliście o „Brutaliście” z Adrienem Brodym, jest prawdą. Że to kolejny film o ocalałym z Holocaustu. Że jest nieznośnie długi, monumentalny i patetyczny. Z wielkimi ambicjami, a czasem nawet pretensjami. Przepełniony wątkami, chaotyczny. Tak – i tym bardziej zachęcam was do jego obejrzenia. Bo reżyser Brady Corbet zrobił piękny, głęboko poruszający, dojrzały i mądry film.

Zresztą nie sądzę, bym musiała was zbytnio zachęcać. Z dziesięcioma nominacjami „Brutalista” – obok „Emilii Pérez” – jest tegorocznym oscarowym faworytem, a do tej pory zdobył już 26 nagród (w tym trzy Złote Globy, Srebrnego Lwa w Wenecji czy Srebrną Żabę podczas EnergaCamerimage). A że trwa 3 godziny 35 minut? Pomyślcie – za radą samego Adriena Brody’ego – że to nie film, ale wydarzenie, czy też raczej „filmowe doświadczenie”. Coś jak wyjście do teatru lub opery (wszak nawet prolog jest tu nazywany uwerturą) albo uczestnictwo w najbardziej wyczekiwanym artystycznym performansie tego roku. Dodam tylko, że podczas projekcji jest przewidziana 15-minutowa przerwa, a filmowa opowieść jest tak skonstruowana, by dać nam odczuć pewien upływ czasu pomiędzy pierwszą a drugą częścią.

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures) „The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)

W warstwie fabularnej to przejmująca historia węgierskiego architekta żydowskiego pochodzenia, László Tótha, który emigruje do Stanów Zjednoczonych w 1947 roku, uciekając przed kolejnymi reżimami (jakiś czas potem dołączają do niego jego ukochana żona Erzsébet oraz siostrzenica Zsófia). Przejmująca, ale też – można brutalnie powiedzieć – dość typowa dla „filmów o Zagładzie”. Tóth jest wprawdzie postacią fikcyjną, ale w jego wędrówce przez całą Europę, przymusowym rozdzieleniu z ukochaną czy też zaczynaniu od zera w Ameryce, podczas gdy było się jednym z najbardziej wizjonerskich artystów w swojej ojczyźnie – mogłyby przejrzeć się tysiące. W końcu tym, co z miejsca zachwyciło Brody’ego, odtwórcę głównej roli, w pierwotnym scenariuszu, było to, jak bardzo losy jego bohatera przypominały historię rodziny jego matki – fotografki Sylvii Plachy, która przypłynęła razem z rodzicami do Nowego Jorku w 1958 roku, opuszczając Węgry tuż po krwawo stłumionej rewolucji z 1956 roku.

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures) „The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)

Aktor wyznał, że przy tworzeniu postaci najbardziej inspirował się swoim dziadkiem i bardzo mu zależało na oddaniu jego silnego węgierskiego akcentu. I choć sama wybuchłam śmiechem, kiedy Nikki Glasser, komiczka i tegoroczna gospodyni ceremonii wręczenia Złotych Globów, przedstawiając siedzącego na widowni Brody’ego, powiedziała, że jest już „dwukrotnie ocalałym z Holocaustu” – to muszę przyznać, że rzadko się zdarza, by aktor rzeczywiście dwukrotnie stworzył tak świetną, bliską poprzedniej, a jednocześnie bardzo odległą, kreację. W jakimś sensie „Brutalista” jest kontynuacją „Pianisty” – film Polańskiego skupiał się na horrorze życia w gettcie i późniejszego ukrywania się po aryjskiej stronie, natomiast Corbet ukazuje, co mogło stać się z tak utalentowanym artystą, jak choćby Szpilman, gdyby ten wyemigrował po wojnie do Stanów.

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures) „The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)

Bo w gruncie rzeczy „Brutalista” bardziej niż opowieścią o ocalonym jest wiwisekcją American Dream – nie bez powodu film otwierał ubiegłoroczną edycję American Film Festival. Tóth po trudnych początkach w Stanach wreszcie zdobywa kontrakt, który odmieni 30 kolejnych lat jego życia. Bogaty przemysłowiec z Pensylwanii – Harrison Lee Van Buren (Guy Pearce) zleca mu zaprojektowanie i wybudowanie centrum duchowo-kulturalnego – budowli, która swoją wielkością i rozmachem nie tylko zaimponuje żyjącym, lecz także unieśmiertelni go (oraz jego matkę, której imię będzie nosiła) dla potomnych. Van Buren daje zajęcie i dom nie tylko tytułowemu brutaliście, ale też jego żonie i siostrzenicy, oferując mu przy tym całkowitą wolność artystyczną.

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures) „The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)

Corbet ukazuje relację biznesmen–twórca ze wszelkimi jej niuansami: od początkowego zachwytu obu stron, przez – wydawałoby się – zgraną współpracę i wzajemne zrozumienie, po nieuniknione próby kontroli wizji artystycznej i demonstrację władzy zakończone układem niewolnik–zarządca. W efekcie powstaje bolesna opowieść o pięknie, które nie daje się zbrukać i posiąść na własność, ale też o odwiecznym, ujmijmy to delikatnie, bardzo skomplikowanym stosunku USA – kraju, który przez emigrantów został zbudowany – wobec tychże emigrantów. Ale nade wszystko „Brutalista” jest o twórczej, momentami chaotycznej i gubiącej wątek próbie przezwyciężenia traumy. I to próbie zakończonej monumentalnym sukcesem.

„The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures) „The Brutalist” (Fot. materiały prasowe United International Pictures)

Wszystkiemu temu towarzyszą: świetne aktorstwo (obok Brody’ego i Pearce’a warto wymienić też grającą Erzsébet Felicity Jones), znakomite zdjęcia nagradzanego operatora Lola Crawleya i równie epicka muzyka Daniela Blumberga. Oraz talent i mądrość (nazwisko Tóth nawiązuje do egipskiego boga Thota, patrona mądrości, księżyca oraz ludzi nauki i sztuki) zaledwie 36-letniego reżysera.

„Brutalista” można oglądać w kinach w całej Polsce od 31 stycznia 2025 roku.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze