O filmie „Święto ognia” na podstawie powieści Jakuba Małeckiego, dyskusji medialnej wokół nowego obrazu Agnieszki Holland „Zielona granica”, a także kryzysie w branży filmowej – opowiada reżyserka Kinga Dębska.
Podczas 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych studio „Zwierciadła” odwiedziła reżyserka Kinga Dębska („Moje córki krowy”, „Zabawa zabawa”, „Plan B”, „Zupa nic”), której najnowszy film – „Święto ognia” na podstawie bestsellerowej powieści Jakuba Małeckiego – znalazł się w tegorocznym Konkursie Głównym. To poruszająca opowieść o dwóch siostrach, które nieustannie zmagają się z własnym ciałem. Jedna szuka granic jego możliwości i wierzy, że uratuje ją balet, dla drugiej ciało to więzienie. Ich ojciec ucieka natomiast do jedynego miejsca, w którym czuje, że żyje naprawdę. Każde z nich obłaskawia przeszłość i oswaja teraźniejszość. – Kino jest po to, aby zobaczyć świat z innej perspektywy – powiedziała twórczyni w rozmowie z Grażyną Torbicką. Reżyserka opowiedziała też o pracy na planie, a także poruszyła kilka innych, ważnych dla branży filmowej kwestii.
Na pytanie Grażyny Torbickiej o brak filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland w programie tegorocznej edycji festiwalu Dębska odpowiedziała następująco: – To jest wielki nieobecny – tak jakby był w pokoju słoń i wszyscy udawali, że tego słonia nie ma. Tak właśnie się czuję na tym festiwalu. Jestem przerażona tym, co się dzieje wokół tego filmu; tą skalą hejtu. Moja córka mi dziś powiedziała, że pod Kinoteką w Warszawie narodowcy wykrzykują „Tylko świnie siedzą w kinie”. Kiedy coś takiego słyszę, zastanawiam się, gdzie ja jestem – powiedziała reżyserka. – Jestem częścią tego środowiska i solidaryzuję się z Agnieszką Holland. Odczuwam wielki ból, że tak nas podzielono – dodała.
Chociaż obraz Agnieszki Holland nie był zgłoszony do Konkursu Głównego, podczas festiwalu rozmawiali o nim wszyscy. – Też mam takie poczucie, że to jest film, który powinien otwierać rozmowę, powinien otwierać dyskusję, próbę znalezienia jakiegokolwiek wspólnego wyjścia z tej bardzo trudnej sytuacji, którą sama Agnieszka Holland nazwała sytuacją nierozwiązywalną. To nie jest tylko sytuacja Polski. Kryzys uchodźczy, kryzys humanitarny – to jest dzisiaj problem całej Europy i my musimy wspólnie o tym rozmawiać i się zastanawiać, a kino ma tę moc, aby uruchamiać między nami te rozmowy – powiedziała z kolei Grażyna Torbicka.
– Chodzi o to, że możemy się pięknie różnić, możemy robić różne filmy. Ja to lubię porównywać do księgozbioru – mamy mnóstwo książek, każda jest innym punktem widzenia. Po to jest to kino. Dlaczego mamy zawężać swój punkt widzenia tylko do punktu widzenia sprzyjającego władzy? Przecież to jest złe też dla tej władzy. Już nie mówię o tym, że ocenianie bez zobaczenia to jest nasza narodowa specjalność – kontynuowała wątek Dębska.
– Ja bym jeszcze jedną chciała rzecz poruszyć – to jest brak tantiem z Internetu. Jako środowisko jesteśmy tym bardzo skrzywdzeni, że na przykład moja „Zupa nic” jest hitem Internetu, ludzie wracają do niej, oglądają na Amazonie, a my z tego nie mamy ani grosza, bo po prostu Amazon nie płaci tantiem artystom. Ani Amazon, ani Google, ani Netflix, ani HBO. Żadne wielkie platformy, bo Polska nie przyjęła dyrektywy unijnej nakazującej opodatkowanie tych platform. Doszło do takiej paranoi, że kino i telewizja płacą tantiemy, a wielkie bogate amerykańskie korporacje – nie. W Polsce, bo na świecie oczywiście płacą – powiedziała na koniec twórczyni.
Zachęcamy do przesłuchania całej rozmowy.