Była XII-wieczną mniszką, mistyczką, opatką, kompozytorką muzyki sakralnej i feministką, choć wtedy nie znano tego słowa. Świętą Hildegardę z Bingen czczono też jako uzdrowicielkę, a nawet lekarkę. Siostra Ancilla-Maria Ruf z zakonu Sióstr Krzyżowych Hildegardy opowiada Orinie Krajewskiej o holistycznym postrzeganiu leczniczej siły natury.
Hildegarda przeżywa swój renesans. Jej nauki dotyczące zdrowia, natury i filozofii życia są wyjątkowo aktualne.
Święta Hildegarda traktowała jako nierozerwalne wszystkie aspekty człowieka: fizyczny, kosmiczny, psychiczny i duchowy. Oprócz pism teologicznych, zostawiła po sobie dzieła opisujące lecznicze siły natury oraz przyczyny i sposoby leczenia chorób.
Skąd czerpała wiedzę?
Z objawień, których doświadczała. To nie była wiedza kognitywna ani racjonalna, ale płynąca z głębokiego doświadczenia duchowego. Jako dziecko w trakcie tych objawień widziała jedynie światło, dopiero w wieku 45 lat zaczęły towarzyszyć jej wyraźne obrazy. Wizje te ukształtowały jej postrzeganie świata, Boga i człowieka. Podczas jednej z nich dostała wyraźne polecenie, by odejść z klasztoru w Disibodenbergu, w którym była przeoryszą, i założyć niezależny klasztor w Eibingen. To polecenie było niezwykle wymagające dla niej i dla jej sióstr. W tamtych czasach władza męska była niewiarygodnie silna. Żadna kobieta nie zarządzała samodzielnie opactwem lub klasztorem. Hildegarda stawiła jednak czoło przeciwnościom i znalazła sposób, by wypełnić wolę Bożą. Była przekonana, że jej misją jest propagować zbawienie i leczenie holistyczne, nie bała się rozmawiać o niej nawet z cesarzem Fryderykiem Barbarossą czy papieżem Eugeniuszem III. Dzięki wrodzonej wrażliwości i charyzmatycznemu darowi rozpoznawania leczniczej siły natury była czczona jako homeopatka i lekarka.
Jak postrzegała człowieka w kontekście otaczającego go świata?
Hildegarda wychodziła z założenia, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boże i ma boską misję w sobie. Wszystkie kosmiczne prawa, którymi rządzi się tzw. makrokosmos, obejmują także ciało człowieka. Na zasadzie zwierciadła odbija on wszystko, co dzieje się wokół. Fakt, że Bóg zszedł na Ziemię i stał się człowiekiem, stanowił dla Hildegardy centralną oś chrześcijaństwa. W jej przekazach kluczową rolę odgrywa miłość, czyli caritas. Wszystko we wszechświecie trzyma niewidzialna siatka zarzucona przez Bożą miłość, człowiek jako element tej siatki jest nierozerwalnie związany ze wszystkim, co go otacza. I to wszystko służy jego uzdrowieniu, na każdym poziomie.
Jak to rozumieć? Człowiek może korzystać z wszystkiego dla swojego uzdrowienia?
Biblia mówi, że człowiek jest koroną stworzenia i powstał na podobieństwo Boga. Wszystko, co jest, ma człowiekowi służyć, ale jednocześnie powierzono mu odpowiedzialność za boskie dzieło. Od momentu, kiedy Bóg dał nam przyzwolenie na zagospodarowanie Ziemi według własnych potrzeb, dobro, jak i cierpienie kosmosu zaczęły zależeć od naszego gatunku.
Czy są konkretne wskazówki, jak dbać o to całe stworzenie, by nie przysparzać mu cierpienia?
Człowiek jako zwierciadło Boga jest wyposażony w wolną wolę, co oznacza możliwość wyboru. Ma również rozum, co daje mu możliwość nie tylko rozpoznania, ale też podejmowania działania.
Pamiętajmy, że w czasach, kiedy żyła Hildegarda, ludzie nie mieli tak rozległej i dogłębnej wiedzy jak dzisiaj, nie mogli też działać na tak rozległą skalę. Wszystko odbywało się lokalnie i w określonym rytmie. Ludzie mieli ograniczone możliwości ingerencji w przyrodę, inaczej niż teraz. Nauki Hildegardy są więc tym bardziej aktualne. Człowiek może zrobić dziś o wiele więcej zarówno dla dobra ludzkości, może też szerzyć zniszczenie i cierpienie na wielką skalę. Ta walka pomiędzy budowaniem a niszczeniem odbywa się też w samym człowieku.
Jak rozpoznawać, które czyny są dobre, a które złe? Nie zawsze jest to oczywiste.
Najważniejszym wyznacznikiem będzie nasze zdrowie na wszystkich poziomach. Człowiek jest nierozerwalną częścią kosmosu, jest połączony ze wszystkim, jeżeli więc naturze, roślinom, zwierzętom, powietrzu, wodzie jest źle, to i człowiekowi jest źle. To jest podstawa holistycznego myślenia według Hildegardy. Do zmian klimatycznych doprowadził przecież nie kto inny jak człowiek.
Jeśli jesteśmy połączeni ze sobą i swoim prawdziwym, najgłębszym powołaniem, czymkolwiek miałoby ono być, i wykonujemy tzw. dobrą robotę – wszystkie wydarzenia w naszym życiu, wszystko, co nas otacza, będzie właściwe. Kiedy jednak postępujemy nie tak jak trzeba, przysparzamy cierpienia innym, zwierzętom lub naturze – zaburzamy naturalny bieg rzeczy i wszystko, co nam się przydarza i kogo spotykamy na swojej drodze – będzie się zwracać przeciwko nam. Możemy to rozumieć jako karę za złe czyny, ale w rzeczywistości jest to niczym innym jak konsekwencją naszego działania. Gdy zatruwamy wodę czy powietrze, to zatruwamy przecież samych siebie. Hildegarda mówi: „szanuj życie, gdziekolwiek to życie spotkasz”. Nieważne, czy jest to malutka biedronka, czy źdźbło trawy. Każdemu stworzeniu należy się szacunek.
W kontekście kryzysu klimatycznego to bardzo aktualne przesłanie. Nie szanując Ziemi, rujnujemy również swoje zdrowie. Na czym polega dbanie o zdrowie według Świętej Hildegardy?
Znaczenie zdrowia w filozofii Hildegardy jest całościowe, czyli holistyczne. Jest to równowaga na każdym poziomie. Dzisiaj Światowa Organizacja Zdrowia definiuje zdrowie tak jak kiedyś robiła to właśnie Hildegarda. Żeby być zdrowym, trzeba zadbać o ciało, umysł, ducha i aspekt społeczny, który jest bardzo ważny, a często pomijany. Możemy się świetnie odżywiać, ale jeżeli żyjemy w konflikcie z rodziną, przyjaciółmi czy kolegami w pracy – to nie jesteśmy w pełni zdrowi.
Wbrew powszechnej myśli średniowiecznej, która deprecjonowała ciało na korzyść umysłu i ducha, Hildegarda twierdziła, że trzeba o nie dbać, ponieważ umysł i duch potrzebują mieszkania, a to mieszkanie powinno być zadbane i piękne. Hildegarda miała nieprawdopodobny zmysł piękna. Miała też niezwykłą swobodę w mówieniu o ciele, w każdym jego aspekcie. Pięknie opowiadała o ludzkiej seksualności. Dla niej nie było tematów tabu, co niezwykłe jak na tamte czasy.
Opactwo św. Hildegardy blisko Rüdesheim w Niemczech (Fot. iStock)
Jak więc Hildegarda zaleca dbać o siebie na poziomie ciała?
Na poziomie ciała bardzo zwracała uwagę na tak zwane „soki”, czyli wszystkie płyny wewnątrzustrojowe. Jest ich dużo i ich jakość świadczy o naszej kondycji zdrowotnej. W tamtych czasach bardzo często doprowadzano je do stanu równowagi przez upuszczanie krwi. Dla Hildegardy równie ważna była aktywność ruchowa i bliskie obcowanie z naturą. Chodziła na spacery, jeździła konno, tańczyła. Miała niesamowicie rozległe zainteresowania.
Dietetyczne zalecenia, które po sobie zostawiła, czy wytyczne dotyczące użytku ziół są dosyć ogólne. Nie sposób stworzyć na ich podstawie szczegółowej diety, a współczesne próby takiego opracowania mają jedynie charakter komercyjny. Hildegarda zalecała, by dieta była zasadniczo lekka, z niewielkim udziałem produktów odzwierzęcych. Wyraźne wskazówki zostawiła jedynie co do spożycia ryb. Mówiła, że człowiek nie powinien żywić się rybami, które pływają w zamulonych wodach. Służyć mu będą za to ryby żyjące w przejrzystej, czystej wodzie, takie jak chociażby sandacz. Zalecała wykluczać z diety wszystko, co wzdyma, czyli pora, gruszkę czy śliwki. Tak samo produkty, które doprowadzają do gromadzenia się śluzu w organizmie. Jak chociażby truskawki. Hildegarda określała je wręcz jako kuchenną truciznę.
A co sądziła o produktach na bazie mleka?
Kiedyś produkty mleczne były zupełnie inne niż teraz. Były inaczej produkowane i przetwarzane. Hildegarda opierała się na wiedzy jej dostępnej. W jej czasach produkty mleczne spełniały rolę naturalnych probiotyków, wspomagały proces trawienia i odporność. Nie wiem, czy dziś by je zalecała.
Święta Hildegarda znana jest przede wszystkim z zamiłowania do orkiszu…
W kontekście dzisiejszych czasów jest to wciaż aktualna wskazówka, gdyż ziarno orkiszu nie poddaje się modyfikacji genetycznej. Oprócz orkiszu jedną z najbardziej polecanych przez Hildegardę roślin – do jedzenia i picia w postaci naparów – jest koper włoski. Jako ziele i korzeń. Jego właściwości określa się jako „czyszczące pole widzenia”. Można powiedzieć, że dzięki niemu widzimy klarownie, ma on też działanie antydepresyjne. W czasach Hildegardy mówiło się, że koper wyciąga z melancholii, a to dlatego że poprawia ukrwienie i reguluje pracę jelit. Odpowiednie ukrwienie organów wewnętrznych wpływa na stan umysłu. Hildegarda twierdziła wprost, że wzdęty człowiek nie może być szczęśliwy. W całej jej filozofii radość jest kluczem do zdrowia. Tylko radosny człowiek może być zdrowy, a człowiek zdrowy jest zadowolony.
Jakie jeszcze wskazówki dotyczące stylu życia zostawiła Hildegarda?
We wszystkich podejmowanych czynnościach czy praktykach zalecała trzymanie się tak zwanej drogi środka. Korzenie tej filozofii sięgają poglądów Arystotelesa. Wszystko, czego jest za dużo lub za mało, nie służy zdrowiu. To dotyczy każdego aspektu naszego życia: ruchu, mowy, spania, jedzenia. Wszelka przesada jest szkodliwa. Według Hildegardy dotyczy to nawet zbyt intensywnej modlitwy. Każdy z nas musi znaleźć dla siebie tę właściwą skalę. To kwestia niezwykle indywidualna. Hildegarda była cudowną kobietą, admiratorką piękna, które postrzegała jako przejaw raju, sama komponowała muzykę sakralną. Wierzyła, że prawdziwe piękno jest przejawem Boga, a uprawiając sztukę, osiągamy stan harmonii. Ona była dla niej źródłem ogromnej radości.
Praktyka szczęścia i radości była uznawana za jedną z dróg do uzdrowienia?
Najwyższym celem człowieka jest być szczęśliwym. Nauki Hildegardy miały umożliwić osiąganie szczęścia poprzez dążenie do harmonii. Harmonia, czyli stan raju, to uczucie całościowe, obejmujące każdy aspekt człowieka. Człowiek, który jest szczęśliwy, jest pełny. Ale dla każdego będzie to oznaczało coś innego. Nie ma jednej złotej zasady, jednak nie sposób osiągnąć pełni i harmonii bez jedności i bez poczucia połączenia z tym, co wokół nas. Działanie tylko na rzecz osobistej satysfakcji nie jest szczęściem w pełnym i prawdziwie głębokim rozumieniu.
Są ludzie, którzy poprzez używki zaburzają stan swojego umysłu i myślą wtedy, że są szczęśliwi, ale nie jest to właściwa droga. Dlatego, że nie jest to droga środka. Nadużywanie czegokolwiek wytrąca nas z równowagi.
Czasy, w których żyjemy, doprowadziły nas do stanu takiego rozchwiania i zagubienia, że bardzo ciężko usłyszeć komunikaty, które płyną z wewnątrz i które najlepiej podpowiedzą, co jest dla nas najlepsze. Jak się wobec tego chronić przed zagubieniem? Jak szukać tej wewnętrznej równowagi?
Zgadza się, to jest trudne. Dlatego wierzę, że najlepszym lekarstwem i największą radą jest spotkanie z drugim człowiekiem. Nieopodal naszego klasztoru funkcjonuje Forum Hildegardy. Jest to miejsce spotkań, w którym widujemy się z mieszkańcami, rozmawiamy, dzielimy się tym, co w nas jest. To miejsce dla wszystkich, którzy szukają rozeznania wewnętrznego. Bardzo ważne jest tworzenie podobnych miejsc, które będą dawały poczucie bezpieczeństwa tym, którzy je stracili. Najważniejsze dzieło Hildegardy to jej pierwsza praca: „Scivias – Poznaj Drogi Pana”. To pozostaje jej głównym przesłaniem. Znaj swoją drogę i wiedz o drogach innych. A jest ich wiele.
Hildegarda z Bingen mówiła o sobie, że jest puzonem boskim. Kiedy zabierała głos, była silna, mocna i zdecydowana. Jaką lekcję życiową możemy wyciągnąć z takiej postawy dla siebie dzisiaj jako kobiety?
Gdy chodziło o zdrowie, Hildegarda nie przebierała w słowach, bez względu na to, kto przed nią stał. Była bardzo bezpośrednia, zawsze mówiła prawdę – czy to wygodne czy nie. Potrafiła być też ostra. Fizycznie uchodziła za słabą, ale jej misją było wypełniać wolę Boga, jako człowiek i jako kobieta – i to dodawało jej sił. To bardzo ważne, ponieważ w średniowieczu kobiety nie miały żadnego głosu, a jednak jej udało się zbudować bardzo silną i niezależną pozycję. Była prawdziwą mentorką.
Hildegarda była też niezwykle wyczulona na niesprawiedliwość. Wchodzenie w rolę kogoś, kim nie jesteśmy, nie będzie dla nas dobre, tak samo jak nie będzie nam służyło zrównywanie wszystkich. Szacunek dla różnic jest niezwykle ważny. W XII wieku do klasztoru mogły iść tylko kobiety ze szlacheckich rodów. Hildegardzie bardzo zależało na tym, żeby każda kobieta miała taką możliwość, jednak próba złączenia kobiet z rodów arystokratycznych i niearystokratycznych poskutkowała napięciami, których nie sposób było przeskoczyć. Dlatego zdecydowała się na budowę dwóch oddzielnych klasztorów, by unikać sporów. Nie był to wyraz nietolerancji a wręcz przeciwnie – szacunku i zrozumienia wobec okoliczności i możliwości.
Hildegarda nikogo do niczego nie zmuszała. Kosmiczny porządek stawiała ponad wszystkim. Bo każda rzecz jest wartościowa, kiedy jest na swoim miejscu. Była niezwykle tolerancyjna, ale wiedziała, że wszystko w świecie ma swoje miejsce. Uważam, że to niezwykle cenne wskazówki i nauki.
Szacunek dla różnorodności jest w tych czasach szczególnie ważny. Tolerancja nie może być ignorowaniem okoliczności. Naprawdę tolerancyjnym można być tylko wtedy, kiedy jest się prawdziwie osadzonym na swojej indywidualnej drodze. Nie powinniśmy uśredniać, a wprost przeciwnie, wspierać oraz szanować różnorodność i indywidualność każdej istoty. Ja osobiście dostałam od Hildegardy nieprawdopodobnie bogatą przestrzeń wewnętrzną i zalecenie, by o nią stale dbać. Tego mnie nauczyła przede wszystkim.
Orina Krajewska, aktorka, instruktorka teatralna, współzałożycielka i prezes Fundacji Małgosi Braunek „Bądź”, autorka książki „Holistyczne ścieżki zdrowia”. W rubryce Sensowne Ścieżki Zdrowia pyta specjalistów różnych dziedzin o ich przepis na zdrowie.
Siostra Ancilla-Maria Ruf, zakonnica (od 1960 roku), pielęgniarka i pracownica socjalna. Wychowawczyni ds. Forum Sióstr Krzyżowych Hildegardy. Członkini Rady Ogólnej Sióstr Krzyżowych w Strasburgu. Na co dzień prowadzi wykłady i jest kierowniczką duchową.