Każdy z nas rodzi się kreatywny i twórczy. To od najmłodszych lat nasza naturalna forma ekspresji, którą zbyt łatwo zatracamy wraz z biegiem czasu, doświadczeń i piętrzących się problemów. Jako dorośli często na powrót uświadamiamy sobie, że emocje czasem łatwiej wyrazić jest niewerbalnie. O tym jest arteterapia, czyli terapia poprzez sztukę, a raczej sam akt jej tworzenia. Dzięki marce Huawei miałam okazję doświadczyć jej w nowoczesnej formie – moim płótnem był bowiem... tablet.
Rysuję. Pierwsze kreski wydają mi się koślawe, kształty zupełnie odrealnione, odbiegające od tego, co sobie wyobrażam. Przypominam sobie, że zawsze nie miałam talentu do rysowania. W szkole, w odróżnieniu od koleżanek z ławki, nie zdobiłam zeszytów kolorowymi szlaczkami, a prace z zajęć plastycznych nauczyciele niemal zawsze oceniali mi gdzieś w połowie skali. Usuwam pierwsze kreski i zaczynam od nowa.
Anna Sikorska, arteterapeutka, wprowadzając nas w warsztaty arteterapii podkreślała, że pierwsze rysunki zawsze są tymi najtrudniejszymi. Większość z nas jest bowiem zakorzeniona w schematach, według których staramy się by to, co namalujemy, w jakiś sposób odzwierciedlało świat i obrazy, które codziennie pokazują się nam przed oczami. A w arteterapii nie o świat chodzi, a o nasze uczucia i emocje.
(Fot. materiały partnera)
Arteterapia to forma terapii, która wykorzystuje sztukę jako narzędzie do spojrzenia w głąb siebie i refleksji nad swoim życiem. Nie chodzi w niej jednak o odbiór dzieł sztuki, a o proces tworzenia, który staje się soczewką do tego, by przyjrzeć się bliżej trudnościom, rozterkom i problemom. Akt tworzenia ma przede wszystkim pomóc w skupieniu się, znalezieniu istoty problemów, zrozumieniu ich, a także wykorzystaniu tej wiedzy w przyszłości, by odnaleźć własną drogę, cele, zadbać o poczucie własnej wartości. To, co namalujemy, jest bowiem obrazem tego, co przeżywamy. Arteterapia wymaga czasu, podobnie jak klasyczne formy psychoterapii. Przez cały proces przeprowadzają nas arteterapeuci.
Anna Sikorska podczas warsztatów od początku przekonywała nas, że do arteterapii nie wymaga się natomiast talentu plastycznego ani zmysłu artystycznego. Najważniejszy jest proces tworzenia, a nie efekt, chociaż i w tym efekcie można dostrzec wiele cennych informacji zwrotnych. Pierwsze skrzypce grają tu jednak myśli i emocje. Z arteterapii korzystają więc zarówno osoby ze świata sztuki, dla których jest ona naturalną formą wyrażania siebie, jak i osoby, które nigdy nie miały z nią zbyt wiele wspólnego, ale na przykład uznały, że klasyczna forma psychoterapii nie jest dla nich. „Arteterapia jest dla wszystkich” – mówi Anna Sikorska. Przypominam sobie te słowa i zaczynam rysunek od nowa.
(Fot. materiały partnera)
Arteterapia łączy w sobie wiele technik terapeutycznych, jednak jej najważniejszym elementem jest rysunek. W skrócie chodzi o to, by intuicyjnie i spontanicznie przelać na papier lub płótno to, co czujemy. Obraz, który finalnie powstanie nie będzie podlegał żadnej ocenie. Stanie się punktem wyjścia do rozmów i rozważań. Arteterapię można też wykonywać samodzielnie w domu, w pracy, w komunikacji miejskiej – wystarczy znaleźć cichy kąt, odciąć się od bodźców lub włączyć w słuchawkach relaksującą muzykę i zacząć malować to, co czujemy. Wystarczy pół godziny każdego dnia, by poczuć się bardziej wyciszonym, a przede wszystkim być bliżej swoich myśli i uczuć. Warto też pamiętać, że w sytuacjach kryzysowych lub kiedy zwyczajnie już nie wiemy jak sobie z czymś poradzić, należy sięgnąć po wsparcie specjalisty, który będzie wiedział, jak nam pomóc.
Płótno lub papier to bezapelacyjne najważniejsze narzędzia arteterapii. Okazuje się jednak, że z powodzeniem może je zastąpić... tablet, co podczas warsztatów udowodniła nam marka Huawei. Mój rysunek nie był bowiem fizyczny. Tworzyłam go na tablecie Huawei MatePad Pro 12.2”, który najpierw zachwycił mnie świetnym designem, a potem stał się moim najlepszym przyjacielem podczas arteterapii.
(Fot. materiały partnera)
Rysunek tworzyłam w aplikacji GoPaint, która jest nieocenionym wsparciem w przelewaniu na wirtualną kartkę swoich uczuć i myśli. Aplikacja ma wbudowaną szeroką gamę narzędzi – różnorodne pędzle, efekty, warstwy i filtry, które kilkukrotnie zwiększają możliwości twórcze. Dzięki nim możemy łatwo eksperymentować z różnymi stylami i technikami. Tablet eliminuje też konieczność używania farb, pędzli, papieru i innych materiałów, które się zużywają, co redukuje koszty i oszczędza środowisko. Nieoceniona jest też funkcja cofania, która pozwala na wypróbowanie wielu rozwiązań bez obawy przed zniszczeniem pracy – można bez problemu zmieniać kolory, kształty czy dodać detale bez ryzyka popełnienia błędu. Na dodatkowy aplauz zasługuje też ekran PaperMatte, który eliminuje 99 proc. odblasków i wręcz do złudzenia przypomina klasyczny papier, dzięki czemu malowanie na nim jest niemal fizyczne. Pomaga w nim też wygodny i precyzyjny rysik Huawei M-Pencil 3 z wbudowanym magnesem, dzięki któremu „trzyma się” urządzenia po odłożeniu. Tablet jest też bardzo lekki – waży zaledwie 508 gramów.
Huawei MatePad Pro 12.2” świetnie spełni też funkcję przenośnego komputera (w zestawie ma przenośną klawiaturę Huawei Glide Keyboard), w wielu aspektach skutecznie zastąpi telefon, a dzięki kompaktowności możemy go zabrać ze sobą dosłownie wszędzie. Nie jest stworzony wyłącznie do malowania, ale, jak potwierdziły warsztaty arteterapii, w których uczestniczyłam, sprawdza się do tego doskonale. Jak to wykorzystać na co dzień? Można go na przykład traktować jako nasze mobilne studio terapeutyczne, które mamy przy sobie nawet w przerwie od pracy, by zredukować napięcie czy zrelaksować się poprzez sztukę. Anna Sikorska stworzyła do tego specjalny samouczek oraz rysowanki i materiały, które mogą pomóc każdemu z nas w zagłębieniu się w arteterapię.
(Fot. materiały partnera)
A wracając do warsztatów...
W pewnym momencie coś podpowiada mi kolory – wybieram odcienie beżu, brązu i niebieskiego. Kolejne pociągnięcia wirtualnego pędzla stawiam coraz odważniej, a jednocześnie mniej świadomie. Nie kontroluję kolejnych ruchów, swobodnie korzystam z funkcji rozmycia, bawię się dostępnymi fakturami, których jest mnóstwo, a każda kolejna daje mi jakąś dziwną frajdę. Efekt? Mój rysunek finalnie przypomina morze. Jesienne, spokojne, z wiatrem tak delikatnym, że unosi tylko pojedyncze ziarenka piasku. Dokładnie takiego spokoju w tamtej chwili potrzebowałam. A jeszcze godzinę wcześniej nie byłam tego świadoma.