Nie wystarczy ubrać się w małą czarną od Chanel czy przywdziać smoking Yves Saint Laurenta. Élégance à la française to nie tylko sposób ubierania się. To wrodzone poczucie prostoty i naturalnego szyku.
Fragment książki „Z miłości do Paryża” Anna Kowalska, wyd. Luna
Nie wystarczy też powiedzieć: „Mniej znaczy więcej”. Bo nie chodzi tu jedynie o sposób ubierania się. Paryski styl to umiejętność dbania o siebie, charakter i maniery. Coś, co paryżanie określają jako allure, czyli zarazem wygląd, seksapil i sposób bycia. Oraz dobry smak, który jest częścią paryskiego DNA.
Tutaj muszę wrócić do książki paryskiej it-girl, czyli Caroline de Maigret. W „Bądź paryżanką gdziekolwiek jesteś” autorka przytacza kodeks prawdziwej mieszkanki stolicy. Wspomnę te według mnie najbardziej trafne.
- Nie bój się starzeć. Nie bój się niczego, tylko siebie.
- Jeśli masz tylko jeden sweter, upewnij się, że jest z kaszmiru.
- Chodź do teatru, do muzeum i na koncerty tak często, jak tylko możesz. To sprawia, że promieniejesz.
- Wszytko, co robisz, ma wyglądać tak, jakbyś robiła to bez wysiłku i z gracją.
- Twój look zawsze powinien mieć przynajmniej jeden nie do końca dopracowany element – diabeł tkwi w szczegółach.
- Zawsze wyglądaj tak, by mężczyźni marzyli o pójściu z Tobą do łóżka. Zawsze: rano w piekarni, kupując szampana w środku nocy czy odbierając dzieci ze szkoły. NIGDY nie wiadomo.
- Nie za dużo makijażu, nie za dużo kolorów, nie za dużo dodatków.
- Pod białą koszulą noś czarny biustonosz.
- Nie uśmiechaj się zbyt szeroko, nikt nie powinien widzieć Twoich dziąseł.
- Weź głęboki oddech i wyluzuj.
Jak widzimy, na tej liście wskazówek co do właściwego stylu ubierania się jest mało. Chodzi raczej o sposób bycia. Luźny, delikatnie, ale nieprzesadnie seksowny, tajemniczy i zarazem elegancki oraz pozbawiony wysiłku. Prawdziwa paryżanka promieniuje pewnością siebie, zna swoje zalety i wady, ale niespecjalnie przejmuje się nimi na co dzień. Ma żyłkę rewolucjonistki, więc nie zawsze zastanawia się nad obowiązującymi regułami. Pali, ale nie za często. Pije, ale tylko czerwone wino. I nie, to nie kwestia jakiegoś specjalnego genu, który sprawiałby, że nie tyje. Ona po prostu świadomie ogranicza porcje.
Czytaj także: Paryski szyk, czyli street style po francusku
Jakie znaczenie ma jej garderoba? By to sprawdzić, zapytałam dwie dobrze mi znane ekspertki w dziedzinie paryskiego stylu – Dariię Day, założycielkę paryskiej marki @bydariiaday i przede wszystkim polską wizażystkę, która od lat pracuje z francuskimi domami mody, oraz moją koleżankę, Aloïs, stylistkę i autorkę, najbardziej paryską ze wszystkich paryżanek, jakie znam, a która na co dzień próbuje zmienić turystki z zagranicy w prawdziwe paryżanki.
Na czym polega sekret paryżanek? Zapytałam o to Aloïs, a ona od razu sprowadziła mnie na ziemię. „Nie sądzę, żeby paryżanki były ubrane lepiej niż mieszkanki Londynu czy Nowego Jorku. Są ubrane inaczej” – odpowiedziała. Inaczej, czyli według niej – skromniej. „Klasyczną elegancję typu Coco Chanel na ulicach widać coraz rzadziej. Ale paryżanki absolutnie zachowały z tego stylu to, co najważniejsze: pewną dyskrecję i prostotę. Jak rozpoznać paryżankę? W jej ubraniu zawsze coś będzie niedopracowane. Na ulicach Paryża natychmiast rozpoznamy dziewczynę z zagranicy. Jest świetnie ubrana, ale zbyt świetnie: wszystko nowe, idealnie dopasowane. Paryżanka na przykład włoży małą czarną, ale uczyni to z pewną nonszalancją, daruje sobie perfekcyjny makijaż. Dziewczyna z zagranicy do tej samej sukienki dołoży perfekcyjną fryzurę i długie paznokcie albo sztuczne rzęsy. Na tym polega na różnica. Nie ma nic złego w tym, że kupujesz nowe ciuchy. Ale jeśli od stóp do głów wyglądasz, jakbyś właśnie wyszła ze sklepu, to to nie jest szykowne.”
Czytaj także: Co noszą Francuzki? Styl paryżanek wciąż inspiruje
Tę różnicę widzi również Dariia. „My, Polki, często dążymy do perfekcji, często chcemy wyglądać na bardzo „zrobione”. Makijaż, włosy, stylizacja. Paryżanki mają w sobie więcej luzu, akceptacji dla niedoskonałości. Ich piękno polega na tym, że nie próbują być idealne, i właśnie dlatego wyglądają tak dobrze. Mnie bardzo zainspirowało wieloletnie życie tutaj; styl paryski stał się esencją mojego stylu. Myślę, że możemy się od siebie nawzajem dużo nauczyć. My od paryżanek luzu i naturalności, one od nas dbałości i staranności. One nie gonią za trendami, one je interpretują po swojemu. Zamiast ubierać się jak z lookbooka, wybierają jeden modny element i łączą go z czymś ponadczasowym. Ich styl to balans między nowoczesnością, trendami a klasyką” – mówi Dariia.
Aloïs: „Pomimo globalizacji w Paryżu istnieje wciąż pewien styl. Jest to pewien rodzaj podążania za trendami, ale z daleka. To oznacza, że paryżanki nigdy nie będą ślepo podążać za modą, ale śledzą ją z daleka. Jeśli spodnie się rozszerzają, to paryżanka też zacznie nosić szersze spodnie. Ale krótkie, przemijające trendy, jak np. jakaś megamodna para adidasów – tego w Paryżu nie widzimy zbyt często. Obserwuję to codziennie, bo mam klientki zarówno z Francji, jak i z zagranicy. Amerykanki zawsze pytają mnie o to, co jest modne. Francuzka nigdy nie zadałaby mi takiego pytania. Ona pyta raczej: W czym będzie mi do twarzy?”.
Dariia dodaje: „Chodzi o to, by podkreślić własną siebie. Styl Paryżanek jest nienachalny, niewymuszony, ale bardzo spójny. Często opiera się na klasyce, ale musi podkreślać osobowość: świetnie skrojone dżinsy, prosty t- -shirt, marynarka, może apaszka, może vintage torebka. Wszystko wygląda naturalnie, jakby zostało zestawione bez wysiłku, ale często to właśnie ta prostota jest najbardziej przemyślana!”
Przemyślana, bo wynika z wiedzy. Aloïs przypomina, że kilka dekad temu ubrania największych projektantów mody były dla Francuzów dość przystępne cenowo. Paryżanki na co dzień faktycznie ubierały się u Diora czy Yves Saint Laurenta. Wyrobiły sobie wiedzę na temat tego, jak się ubierać, oraz mają szacunek do mody.
Aloïs: „Sposób, w jaki się ubierasz, pokazuje, że wiesz, że się na tym znasz. To po części oczywiście kwestia poziomu zarobków. Ale nie tylko, to również pewna dojrzałość kulturowa. Paryżanie, nawet ci, którzy nie zarabiają dużo i przyjechali tu z prowincji, są często świetnie ubrani. Bo nawet w second- -handach wiedzą, jak rozpoznać, co jest w dobrym guście. Po prostu widzą dookoła siebie świetnie ubranych ludzi i potrafią zadbać o swój look. Status w Paryżu to wiedza, a nie posiadanie. Paryski snobizm nie polega na tym, żeby mieć drogą biżuterię Chanel. Tutaj snobizm polega na tym, że znalazłam świetny pierścionek vintage na aukcji. Tutaj mamy kulturę dobrych tkanin, dyskrecji, dobrej biżuterii. Nawet jeśli nie chcemy być ikoną mody, to wiemy, gdzie kupują inni, i na nich się wzorujemy.
Dlatego Paryżanki nie podążają ślepo za modą i nie muszą mieć najnowszego modelu markowej torebki.
Aloïs: „Dzisiaj np. Amerykanki czy nawet część Europejek ma fioła na punkcie luksusowych marek, co powoduje pewien zgrzyt. Noszą na przykład drogą torebkę Louis Vuitton do zwykłych ciuchów, czasem niezbyt dobrej jakości. Według mnie to nie ma najmniejszego sensu. Paryżanki tak nie robią: raczej dbają o całość. Te, które mogą sobie pozwolić na drogą torebkę, tak właśnie robią, ale wiedzą, że ich styl nie opiera się wyłącznie na markowej torebce.”
Według Darii ten styl to nie tylko efekt tego, co mamy w szafie. „To kombinacja wszystkiego! Styl życia, na przykład spacery, spożywanie mniejszych ilości przetworzonego jedzenia, mniej stresu – one mają ogromne znaczenie. Do tego pielęgnacja: paryżanki inwestują w dobrą jakość, chodzą regularnie do kosmetyczki, wybierają produkty pielęgnacyjne, często francuskie apteczne marki. I tak, mają też dobre geny oraz pewien luz w podejściu do siebie, nie próbują być idealne, co samo w sobie jest bardzo pociągające. Nie chodzi o to, że wszystkie noszą tylko tusz i czerwoną szminkę, ale o podejście: makijaż ma podkreślać indywidualne piękno, a nie je zakrywać. Zamiast na konturowanie i mocny make-up paryżanki stawiają na naturalność, świetlistą skórę i jeden akcent, na przykład właśnie czerwoną pomadkę lub piękne brwi”- mówi.
Aloïs dodaje, że do tego dochodzą według niej problematyczny kult ultrachudej sylwetki oraz sztuka: „Francuskie marki modowe w swoich reklamach pokazują książki. Chanel prowadzi pokazy na tle kramików paryskich bukinistów. Louis Vuitton współpracuje z muzeum Luwru. Moda jest tutaj traktowana jak kultura.”
Czytaj także: Joie de vivre, czyli francuska radość życia. Na czym polega?
Styl paryżanek to więc po części kwestia genów. Zapytałam jednak Aloïs, czy są na to gotowe przepisy. I jak się okazuje, są. Przede wszystkim: dbałość o spójność.
„Nie wychodzimy na zewnątrz w piżamie. Chodzi o pewnego rodzaju grzeczność wobec innych. Ubierając się w sferze publicznej, musisz być wyrafinowany. Chyba że idziesz pobiegać; w innych przypadkach leginsy zostają w szafie. To nie jest odzież, w której należy pokazywać się ludziom.” Po drugie: seksowna odwaga. Ale z umiarem. Świetnym przykładem jest ikona paryskiego stylu, aktorka Charlotte Gainsburg. „Ona pokazuje się na czerwonym dywanie często w ultrakrótkiej spódnicy – mówi Aloïs – i to wygląda świetnie, ale tylko dlatego, że dobrała do tej bardzo krótkiej mini białą koszulę i nie jest specjalnie wymalowana. Pokazuje nogi, ale poza tym już nic. Trzeba się odważyć. Oczywiście to nie jest proste, nie da się tego zdefiniować słowami. Ale istnieją pewne zasady. Dobrej jakości baza i akcesoria. Apaszka albo biżuteria, a do tego róż na ustach i paznokciach. Można też trochę pożyczyć z męskiej szafy. Paryżanki na przykład często noszą kowbojki, bo w ten sposób pokazują autorytet – gdy idziesz ulicą, dobrze cię słychać. To właśnie lubimy. Jeśli jesteś turystą, idź zobaczyć, jak ubrani są ludzie, którzy robią zakupy w Le Bon Marché. Bo są ubrani po prostu świetnie. To istne szaleństwo.