Dlaczego odmienność partnera na początku nas pociąga, a z biegiem lat odpycha? Zamiast wzbogacać, konfliktuje? Zamiast urozmaicać życie, staje się źródłem problemów? Jak pięknie się różnić, a raczej – jak się do siebie zbliżać, mimo że tyle nas dzieli? A może kluczem do szczęścia jest związanie się z kimś, kto pochodzi z tej samej bajki? Poszukajmy odpowiedzi.
Ilustr. Paweł Jońca
Olga (lekarka) i Borys (grafik) mają dziesięcioletni staż małżeński i poważny problem: czy coś poza dziećmi i kredytem jeszcze ich łączy. Ona – krucha, nadwrażliwa introwertyczka ze skłonnością do depresji, domatorka. On – typ twardziela, wysportowany, towarzyski. Olga pochodzi z wielodzietnej rodziny katolickiej, Borys jest jedynakiem z rozbitego domu. Poznali się na kursie tańca, gdzie ona przełamywała nieśmiałość, a on dawał upust rozpierającej go energii i szukał nowych znajomości. Od razu wpadła mu w oko: ładna, zgrabna, delikatna. – Wydawała mi się wtedy dziewczyną z kosmosu, nawet nie wiem, kiedy się zakochałem – przyznaje dziś. Ona mówi po namyśle: – Pokazał mi świat, którego nie znałam i który wydał mi się fascynujący.
Więcej w Zwierciadle 08/2016. Kup teraz!Zwierciadło także w wersji elektronicznej