1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Ciało to ubranie

Ciało to ubranie

Jak je nosisz, tak się w nim czujesz – mówi Grażyna Chmielewska. Na tych warsztatach odnajdziesz swoją kobiecość.

Na początku był ogień – wspomina Grażyna. – Ogień, czyli namiętność. Ogień, który niszczy, ale pozwala powstać czemuś nowemu. Próbowałyśmy stać się płomieniem. Potem doszła woda i zamieniałyśmy się w morskie fale albo wartki strumień. Po niej pojawiła się ziemia – byłyśmy jak piasek, jak kamień. I powietrze – wiatr, lekkość, swoboda. Zobaczyłam, że każda kobieta ma swój dominujący żywioł. Jednej sprawia kłopot lekkość, a odpowiada stabilność ziemi. Inna gubi się w namiętności ognia, a odnajduje w płynności wody. Szukałyśmy więc harmonii wszystkich czterech żywiołów.

To były jej pierwsze autorskie zajęcia. Zawierały elementy zabawy, teatru i tańca. Czuła jednak, że musi się rozwijać, dokształcać: choreoterapia, improwizacja w kontakcie z drugą osobą, tańce w kręgu. Koncentrowała się na ruchu wypływającym z ciała, naturalnym, spontanicznym, nieograniczonym. Stąd wziął się kolejny pomysł: warsztaty „Kobiecość nieokiełznana”.

– Tym razem zaczynamy od dzieciństwa – tłumaczy. – Bawimy się jak dziewczynki. Podskoki, obroty, radość i swoboda. Trzeba umieć sobie na to pozwolić. Potem dojrzewamy i zaczynamy oswajać się ze swoim ciałem. Budzi się nasza kobiecość.

Te doświadczenia sprowokowały pomysł na warsztat „Bo we mnie jest seks”. Grażyna opowiada: „Przynosiłam szale, kapelusze, kwiaty, które nazywam rekwizytami kobiecości”. Gdy je na siebie włożysz, poczujesz, że od razu inaczej chodzisz, inaczej spoglądasz. Potem możesz je sobie tylko wyobrażać i nawet gdy masz na sobie tylko sweter i dżinsy – być bardzo kobieca.

Najtrudniejszym zadaniem dla uczestniczek warsztatów był taniec uwodzenia. – Na początku pojawia się nieśmiałość, skrępowanie, ale mówiłam im: „wchodzisz na scenę, zagraj to” – ta świadomość, że mają kogoś wykreować, dodaje im odwagi. Zaczynają się tym bawić. Odzyskują swoją własną przestrzeń, utraconą na rzecz codziennych obowiązków, męża, dzieci, pracy. Uczą się być piękne dla siebie – mówi prowadząca.

Dbałość o każdy gest

Od czego się naprawdę zaczęło? Od pantomimy. Grażyna pokochała ją na studiach. – Ruch był i jest mi potrzebny jak powietrze – mówi. Skończyła poligrafię, urodziła dziecko, a gdy syn miał 6 lat, poszła na Międzynarodowy Festiwal Teatrów Pantomimy w „Stodole”. Wieczorami biegała na próby, a rano jechała do pracy w Zakładzie Poligraficznym. Po kilku latach wybrała teatr. Dyrektor Teatru Żydowskiego zaproponował etaty całej grupie mimów ze „Stodoły”.

– To była ciężka fizyczna praca – przyznaje po latach Grażyna. – Po kilka godzin zajęć rano i wieczorem. Pantomima, plastyka ruchu, taniec klasyczny, akrobatyka. Wszystko po to, żeby ciało było giętkie i wszechstronnie przygotowane do twórczej pracy. Każdy przegub, każdy mięsień musiał oddzielnie i swobodnie pracować.

Pantomima dała jej ogromną świadomość ciała. Nauczyła też dbałości o każdy ruch i gest. – Tworzyłam postać przez formę wyrażoną w ruchu i emocje – mówi. Gdy grała staruszkę, myślała: „zmęczona życiem, skurczona, drepcze powoli”, ale też: „osamotniona, słaba, zamknięta w swoim świecie”. Gdy grała bachantkę, myślała: „mam być piękna, wychodzę na scenę, żeby zachwycać i uwodzić widzów”. Dużo dały jej kolejne zajęcia. Te z pracy nad ciałem i głosem z aktorką Jerzego Grotowskiego Teresą Nawrot otworzyły ją na całkowitą improwizację ruchową. Podczas instruktorskich warsztatów choreoterapii z Beatą Marecką odkryła, jak subtelnie można pracować z ciałem, uruchamiając proces samopoznania i samorozwoju. Teraz tańczy japoński taniec butoh, doświadczając stanu medytacji, w którym ciało ma być tańczone i mówić samo za siebie.

Pewna w swoim ciele

Iwona brała udział w warsztatach „Kobieta nieokiełznana”. Tańczyła w kapeluszu, z szalem, a na końcu z krzesłem. Stopniowo pokonywała kolejne zahamowania i odkrywała, że to może ją cieszyć. Po warsztatach w Dojrzewalni Róż poszła na kolejne w Domu Kultury. – Olbrzymia sala, wielkie okna, przestrzeń i temat „lekkość” – opisuje. – Poczułam, jak wiele mam blokad, na ile sposobów nie potrafię się poruszać. To było trudne doświadczenie, ale postanowiłam wrócić. Na następnych odnalazłam swój żywioł – ogień. Ćwiczyłyśmy gesty pantomimiczne, a potem mogłyśmy ich używać w swobodnym tańcu.
 
Poruszała się i poznawała siebie. Obserwowała własne gesty w lustrze i stopniowo je poprawiała. Pojawiła się odwaga, otwartość… To doświadczenie głęboko w niej zostało. Wiele blokad puściło. Przestała się bać wyglądać kobieco. Zmieniła swoją garderobę – zamiast luźnych swetrów zaczęła kupować bluzki, małe sweterki, sukienki. Własnoręcznie robi naszyjniki dla siebie i najbliższych. Dwa lata temu nie używała nawet maskary, teraz jej podręczna kosmetyczka staje się za mała. – Lepiej się czuję sama ze sobą – wyznaje. – Przestałam zwracać uwagę na to, co inni pomyślą. Długo przemykałam po ulicach, skulona, schodząc wszystkim drogi. Teraz to inni mi ustępują.

Gdy po raz pierwszy przyszła na zajęcia, całe jej życie było podporządkowane dzieciom. Dziś nadal większość czasu spędza w domu, ale wie, że to jest jej wybór. Przestała czuć dyskomfort, że nie pracuje. Odprowadza synów do szkoły i umawia się na wystawy, na kawę, idzie na warsztaty, na hiszpański. – Mamą będę zawsze, ale teraz przede wszystkim jestem sobą – mówi. – Czuję mniejszą presję, przestałam myśleć, że coś muszę.

Poszukiwanie własnego ruchu

– Zaczynamy od rozgrzewki. Dopiero później jest taniec – opowiada Barbara. – Doświadczamy siebie nawzajem, radości wspólnego ruchu. Podoba mi się naturalność dotyku, przytulanie, obejmowanie. W ten sposób okazujemy radość, wsparcie i wdzięczność za to, co sobie dajemy. Wszystko jest ważne: i to, jak do tego tańca wchodzimy, i jak z niego wychodzimy.

Po zajęciach zawsze jest herbata i dzielenie się wrażeniami. Bo ćwiczenia uwalniają w nich różne emocje. Jednego razu miały zakończyć spotkanie krzykiem. Barbara pamięta, że doświadczyła wtedy niesamowitej mocy, świadomości, że można użyć głosu także w taki sposób. Kiedy indziej Grażyna rozdała im kartki i kredki. Poprosiła, by dobrały się w pary. Jedna tańczyła, druga ją rysowała.

– Na początku czułam się niekomfortowo, obserwowana – opowiada Barbara. – Ale już po chwili wirowałam. A potem zobaczyłam swój portret i usłyszałam, jak wiele piękna jego autorka we mnie zobaczyła. Do dziś noszę to w sercu. Wspaniale było też patrzeć na jej taniec, na to, jak się rozwija, cieszy, boi, chce, a potem wycofuje.

Inne ćwiczenie – wpadanie na ścianę i odbijanie się od niej rękami – pozwoliło jej poczuć, jaki wpływ ma na swoje ciało. Poczuła, że ma w rękach siłę, że mogą być lekkie i miękkie, ale mogą też uderzyć. Jeszcze inne: turlanie, pozwoliło puścić wodze kontroli. – Próbowałam chronić swoje ciało, utrata nam nim władzy kosztowała mnie to sporo wysiłku – opowiada.

Każda uczestniczka poszukuje tego, co sprawia, że dobrze czuje się w tańcu – muzyki, ruchu, postawy. Dla Barbary taniec to odkrywanie tego, co się w niej uwalnia, co jest dla niej wyzwaniem.

– To nie są warsztaty, tylko spotkanie – mówi instruktorka. – Spotkanie ze sobą i z innymi. Gdybym przestała to robić, odczułabym dużą stratę. Brakowałoby mi tej przestrzeni, wymiany, radości, wspólnego ruchu i dążenia. Takie doświadczenie dodaje odwagi w codziennym życiu.

– Uczę uwalniać swoją kobiecość, znajdować w niej swoją siłę i pewność siebie – opowiada Grażyna Chmielewska. – Uczę urody gestu i ruchu w naturalnym, swobodnym i pełnym radości tańcu. Kobieta nie musi być doskonała, ale musi być pewna tego, kim jest, kim się może stać. Wtedy zaczyna emanować kobiecością, zaczyna być piękna.

Warsztaty taneczno-teatralne pomagają:

  • zyskać świadomość ciała
  • rozpoznać swoje ograniczenia fizyczne i psychiczne
  • przekraczać trudności ruchowe i zahamowania emocjonalne
  • osiągnąć rozluźnienie
  • odkryć swoją kreatywność w ruchu i tańcu
  • zbudować równowagę wewnętrzną
  • zyskać większą pewność siebie
  • dobrze się poczuć we własnym ciele
  • wyćwiczyć płynność, miękkość ruchu
  • uwolnić kobiecą i seksualną energię
  • poznać siebie: własne granice i upodobania
  • doprowadzić do harmonii ciała i umysłu
Grażyna Chmielewska z wykorzystaniem swoich profesji: tańca i pantomimy, prowadzi warsztaty odkrywania i wyzwalania własnej kobiecości. W ramach Dojrzewalni Róż są to: „Kobieta nieokiełznana”, „Bo we mnie jest seks”, „Radość bycia kobietą”

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze