Wokół bólów głowy narosło wiele stereotypów. Tymczasem to nie wygodna wymówka, ale poważna dolegliwość. Może wywołać ją zdenerwowanie, zbyt duże napięcie mięśni, a nawet naruszenie stałego rytmu życia – mówi neurolog dr Krystyna Mitosek-Szewczyk
– Czy są takie osoby, które nigdy nie doświadczyły bólu głowy?
– Bardzo niewiele, ale się zdarzają. Ból głowy to dość powszechna dolegliwość. Cierpią na nią nawet dzieci.
– Co boli w głowie?
– Jest blisko 200 rodzajów bólów głowy. Mogą mieć bardzo różną przyczynę: od takich „codziennych” związanych ze wzmożonym napięciem mięśni karku do bardzo poważnych, których powodem bywa wylew krwi do mózgu albo guz.
– Nie znaczy to chyba, że boli nas mózg?
– Właśnie, co ciekawe, mózg w ogóle nie boli. Badania doświadczalne przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że w mózgu nie ma receptorów bólowych. Zakończenia bólowe występują w skórze, w oponach mózgowych i w dużych pniach naczyniowych i te struktury są odpowiedzialne za bóle głowy.
– Czy opony to faktycznie opony? Takie poduszki bezpieczeństwa dla mózgu?
– Opony mózgowe to trzy błony łącznotkankowe otaczające ośrodkowy układ nerwowy, stanowiące drugą po czaszce warstwę ochronną dla wrażliwego i bardzo delikatnego mózgu. Rzeczywiście są trochę jak pokrowiec bezpieczeństwa. Przestrzeń między nimi wypełniona jest płynem mózgowo-rdzeniowym pochłaniającym wstrząsy.
Czasem ból głowy może wynikać ze stanu zapalnego opon mózgowych wywołanego na przykład infekcjami: wirusami lub bakteriami. Częściej jednak bolą nas zmiany w oponowych naczyniach krwionośnych. Na przykład ich gwałtowny skurcz lub rozszerzenie.
– Co je wywołuje?
– Stres, zdenerwowanie jest czynnikiem prowokującym bóle głowy. „Skok” emocji powoduje w naszym organizmie reakcję łańcuchową: wydzielają się hormony, m.in. katecholaminy i kortyzol. W wyniku ich działania przyspiesza akcja serca, następuje wzrost ciśnienia tętniczego. A wysokie ciśnienie krwi może spowodować uszkodzenie naczynia – wylew. Organizm broni się więc, rozszerzając naczynia krwionośne w celu obniżenia ciśnienia krwi. To jednak wywołuje reakcję bólową. Bo w głowie rozszerzone naczynia zaczynają uciskać na opony mózgowe. Do tego rozszerzaniu się naczyń krwionośnych towarzyszy czasem wydostawanie się z nich płynów – między innymi białek, które drażnią okoliczne tkanki, wywołując ich reakcję zapalną. To także boli.
– I dlatego najczęściej boli głowa?
– To jeden z prawdopodobnych mechanizmów powstawania bólów głowy. Innym częstym czynnikiem jest ból związany z napięciem mięśni, jak choćby w bólach głowy typu napięciowego. Kiedy na skutek stresu, ale także wymuszonej pozycji, np. przed komputerem, sztywnieją nam mięśnie karku, zwiększa się także napięcie mięśni na głowie. Podrażnione są nerwy. Czujemy ból głowy.
– Mówi pani o tym, że stres jest jednym z wyzwalaczy bólów głowy, ale zdarza się też czasem, że doświadczamy ich w zaskakujących sytuacjach, np. w weekend, kiedy po całym tygodniu pełnym nerwowości i pośpiechu możemy wreszcie odsapnąć.
– Może się to zdarzać u osób ze skłonnością do migren. Migrena nie lubi burzenia rutyny. Pojawia się często, kiedy naruszamy nasz stały rytm życia: wyjeżdżamy na wakacje, po miesiącach leniuchowania wskakujemy nagle na rower, przekopiemy pół ogródka. Mimo że na co dzień wstajemy o siódmej rano, w sobotę postanawiamy powylegiwać się do 9.00. Możemy za to zostać ukarani migrenowym bólem głowy.
– Migrena? Hrabiowska dolegliwość?
– Takie myślenie to bardzo krzywdzący stereotyp. Sprawia, że wiele osób cierpiących na migrenę wstydzi się do tego przyznać i nie szuka pomocy lekarza. A z badań WHO wynika, że to jedna z najczęstszych przyczyn absencji w pracy.
– Paluszek i główka...
– Kolejny mit. Migrena to poważna neurologiczna dolegliwość, która często uniemożliwia normalne funkcjonowanie. To bowiem nie tylko ból głowy – zresztą obezwładniający – ale nierzadko także wymioty, nudności, światłowstręt, nadwrażliwość na dźwięki. Według różnych szacunków na migrenę cierpi 10–15 proc. ludzi (w Polsce może to być 1,2–2 miliony osób). 4–5 proc. dzieci poniżej dwunastego roku życia ma migreny. Migrena jest jedną z najczęstszych chorób układu nerwowego. U części z tych osób napady pojawiają się tylko sporadycznie, u innych silny ból głowy wyłącza z normalnego życia kilka lub nawet kilkanaście razy w roku.
– Co jest przyczyną migreny?
– Wciąż dokładnie nie wiemy. Jest kilka hipotez. Być może wynika ona z zakłóceń pomiędzy działaniem systemu nerwowego a naczyniami krwionośnymi.
– Czy skłonność do migreny można odziedziczyć?
– Tak, choć dotąd nie wiadomo na pewno, co właściwie dziedziczy się w migrenie: szczególną osobowość czy skłonność układu naczyniowego głowy do wzmożonego reagowania, a może niesprawność ośrodków naczynioruchowych, wadliwość uwalniania neuroprzekaźników, czyli związków chemicznych, które przenoszą sygnały pomiędzy komórkami nerwowymi. Wiadomo bowiem na przykład, że jakiś związek z migreną ma serotonina, neuroprzekaźnik, który odpowiada m.in. za właściwe napięcie ścian w naczyniach tętniczych. W początkowym stadium migreny można zaobserwować uwalnianie się dużej ilości serotoniny, a następnie jej spadek. Serotonina jest też odpowiedzialna za odczuwanie bólu, ale zaburzenia jej wydzielania wiążą się również z depresją. Dlatego w leczeniu profilaktycznym migrenowych bólów głowy pomagają czasem leki przeciwdepresyjne. Tak samo jak – co często wywołuje opór pacjentów – leki przeciwpadaczkowe.
– Co padaczka ma wspólnego z migreną?
– Padaczka charakteryzuje się napadami padaczkowymi, a migrena napadami migrenowych bólów głowy. Padaczka to nieprawidłowe wyładowania elektryczne w komórkach nerwowych mózgu. Być może migrena też ma coś wspólnego z jakimiś wadami instalacji elektrycznej w naszej głowie. Wiadomo, że są przypadki migreny poprzedzonej aurą...
– ...aurą? Co to takiego?
– Aura jest sygnałem ostrzegawczym przed pojawieniem się bólu głowy. Tak nazywa się zaburzenia widzenia: mroczki, zygzaki czy zniekształcenie pola widzenia zapowiadające atak bólu głowy. A więc ta aura wiąże się z czymś na kształt „sztormu nerwów” – rozchodzącą się falą zmniejszonej aktywności bioelektrycznej kory mózgu.
– Czy migrena ma płeć?
– Kobiety chorują na nią trzy razy częściej niż mężczyźni. Może ma to jakiś związek z hormonami, bo zdarza się, że napady migreny związane są z okresem okołomiesiączkowym.
– A czy w takim razie mężczyźni też mają „swoje” bóle głowy?
– Częściej cierpią na tak zwane klasterowe bóle.
– Co to znaczy „klasterowe”?
– Nazwa pochodzi od angielskiego słowa cluster, które oznacza m.in. zgrupowanie, skupisko. Opisuje bardzo silny ból głowy zlokalizowany zwykle po jednej stronie w okolicy oczodołu, który może trwać od kilku, kilkunastu minut do nawet trzech godzin. W ciągu doby – a częściej dzieje się to w nocy – może wystąpić kilka takich napadów. Na ogół ból określany jest jako świdrujący, kłujący, palący czy żrący. Niekiedy promieniuje on do szczęki, karku lub ramienia. Mogą mu towarzyszyć: łzawienie i zaczerwienienie spojówek, pocenie twarzy, wyciek wydzieliny i uczucie zatkania nosa, opadanie powieki i zwężenie źrenicy po stronie występowania bólu.
– Niech zgadnę, przyczyna takich bólów nie jest do końca wyjaśniona?
– To prawda. Ale umiemy pomagać takim pacjentom.
– Nie zdarzają się przypadki, że neurolog rozkłada ręce?
– Oczywiście, że się zdarzają, choć na szczęście rzadko. Są bóle głowy, z którymi nie umiemy sobie poradzić. Takich pacjentów kierujemy do poradni bólu, które powinny się znajdować w każdym większym mieście.
Muszę zresztą powiedzieć, że często za „lekooporność” rozmaitych bólów głowy odpowiadają sami pacjenci, którzy leczą się na własną rękę medykamentami reklamowanymi w telewizji, polecanymi przez sąsiadkę. Biorą lek, a on nie dość, że nie skutkuje, to jeszcze z czasem zaczyna nasilać objawy bólowe.
– Nie znaczy to chyba jednak, że z każdym bólem głowy powinniśmy gnać do lekarza?
– Oczywiście, że nie. Ale kiedy ból się przedłuża, kiedy zmienia swój charakter, kiedy bólom głowy towarzyszy gorączka, kiedy pojawia się nagły, gwałtowny – taki, jakiego nie doświadczyliśmy jeszcze nigdy w życiu – kiedy towarzyszą mu zaburzenia widzenia, mowy, paraliże, wtedy nie ma na co czekać. Aspiryna na to nie pomoże. To może być sygnał poważnej choroby.