Po pierwsze, przypomnijmy sobie, kto jest najlepszym przyjacielem człowieka. No na pewno nie banki! Po drugie, sięgnijmy po francuskie kino, a po trzecie, poczujmy się na bieżąco – dzięki Kayah.
Nawet nie wiecie, ile razy słyszałam: „Jedynaczka? Ale miałaś fajnie! Mogłaś sama zjeść cała czekoladę. Nie musiałaś sie z nikim dzielić!”. Pewnie. Ale wierzcie mi, chętnie bym sie podzieliła. Bo po co komu cała czekolada,
kiedy ma sie ja jeść samemu? Na szczęście życie jedynaka to nie tylko rzeczy niepodzielne i dwoje ogromnych stworów, zwanych ojcem i matka. W moim była jeszcze przyjaciółka – szara, podobna do owczarka niemieckiego suczka. Do dziś lepiej rozumiem psy niż ludzi. Nie jest to takie trudne. Naprawdę trzeba mieć pecha, żeby trafi c na czworonoga, który macha ogonem i gryzie. Psy budzą we mnie dużo ciepłych uczuć, dlatego gdy zobaczyłam okładkę książki „O zakochanychpsach i zazdrosnych małpach.Emocjonalne zycie zwierzat”etologa Marca Bekoffa (wydawnictwo Znak, Kraków 2010), poprawił mi sie humor. Przypomniałam sobie beztroskie zabawy z moim psem w parku Pod Kasztanami. Nie trzeba mnie przekonywać, że zwierzaki maja emocje. Ja to wiem. Wierze tez autorowi, że wąż może zaprzyjaźnić się z chomikiem, a lama – zakochać w ośle. W tej książce znajdziemy wiele wzruszających historii o troskliwych słoniach, wiernych lisach czy altruistycznych myszkach. To jedna, wielka pochwała radości życia, zabawy i współdziałania.
Rozchorowałam sie, a robotnicy wymieniający kaloryfery przecięli przewód od kablówki. Nie mogłam wiec pogrążyć sie w ogłupiającym świecie TV. Zaczęłam przeszukiwać swoje zbiory DVD. Znalazłam dwa filmy w jednej okładce. Pierwszy z nich to znana mi zabawna „Plotka” Francisa Vebera (dla tych, którzy nie widzieli: udawanie geja chroni bohatera przed utrata pracy). A tuz pod nią nieznana mi „Kolacja dlapalantów” także Francisa Vebera (Best Film). Zapomniałam o chorobie, o panach od kaloryferów i innych przykrych sprawach. Śmiałam sie do łez z perypetii Pierre’a, narcystycznego i bogatego wydawcy książek. Jego ulubiona rozrywka jest organizowanie kolacji, na które każdy z przyjaciół zaprasza jakiegoś oryginała, nazywanego przez nich bez ogródek palantem. Hm… ten film to przestroga. Najlepiej ujmuje ja jedna z dziecięcych mądrości, jakie wyniosłam z zabaw na trzepaku: kto sie przezywa, sam sie tak nazywa. François, robiący z zapałek modele wieży Eiffl a, wiszących mostów i statków, okazuje sie nieświadomym „mścicielem” wszystkich swoich poprzedników. Ledwo przekracza próg domu Pierre’a, a luksusowe i wysmakowane, ale pozbawione prawdziwych uczuć życie wydawcy zaczyna sie sypać. Żona od niego odchodzi, a do drzwi puka inspektor z urzędu skarbowego. „Kolacja…” to w takim samym stopniu bezlitosna satyra na naiwność – by nie powiedzieć głupotę – miłośnika zapałczanych modeli, jak na zarozumialstwo bogacza.Kiedy film się skończył, nie mogłam pozbyć sie myśli: Czy zdarzyło mi sie być gościem zaproszonym li tylko ku uciesze gospodarzy? No i czy sama nie zaprosiłam kiedyś jakiegoś ekscentryka, by sie z niego pośmiać?
Dobrze jest być na bieżąco. A poczucie bycia na czasie dało mi przesłuchanie płyty „Kayax Sounds vol. I” (CD, Kayax). Znalazłam na niej kilkanaście piosenek młodych polskich zespołów i wykonawców, m.in. jazzujący Bisquit, folkowa Kapele ze Wsi Warszawa, popowe Mosqitoo, multiinstrumentalistę Smolika, elektryzującą Tatianę Okupnik i sama Kayah. To na pewno muzyka dobra na wieczorne rozładowanie stresu. Można przy niej poskakać, a nawet pokrzyczeć, udając, że śpiewa sie razem z wykonawcami. A jeśli patrząc na pieklącego sie szefa, wściekłego klienta czy leniwego pracownika, wyobrazimy sobie, ile ta irytacja, która właśnie czujemy, da nam wieczorem energii do tańca i śpiewu, łatwiej będzie przetrwać. Bo wyobraźmy sobie taki odstresowujący przelicznik: każda pozbawiona sensu pretensja, nieuzasadniony zarzut czy zwykła wredota to jedno taneczne pas więcej. No i można przestać się bać irytujących ludzi i trudnych sytuacji!