1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Czy można się dobrze rozstać?

Terapeuci par zgodnie twierdzą, że kochankę czy kochanka przywołują do związku obydwoje partnerzy. (Fot. iStock)
Terapeuci par zgodnie twierdzą, że kochankę czy kochanka przywołują do związku obydwoje partnerzy. (Fot. iStock)
Czy rozwód może się odbyć bez łez i wzajemnych obwiniań? Czy rozstanie w dobrej atmosferze, z poszanowaniem wszystkich emocji jest możliwe?

Jak mogłaby brzmieć formułka dobrego rozstania? No na przykład tak: „Razem wiele nam się udało, ale teraz pora się rozstać. Zostańmy przyjaciółmi z szacunku do tego, co było między nami piękne, ważne i dobre”. Realne do wykonania czy raczej wyssane z małego palca i nie do wykorzystania nawet w kiepskim romansidle? A może już w dniu ślubu partnerzy powinni ustalić, w jaki sposób się rozwiodą, kiedy ich miłość się skończy?

Dobry rozwód to nie porażka, ale świadomy wybór

Powszechnie panujące przekonania, że rozwód to porażka, dramat dla dzieci, wstyd przed rodziną, zapowiedź walki na śmierć i życie – sprawiają, że wiele par, których związku naprawdę nie da się już posklejać, nie decyduje się na rozstanie. A jednocześnie partnerzy nie robią nic, by chociaż sprawdzić, co tak naprawdę ich jeszcze łączy i czy da się połatać dziury w ich wspólnym „my”. Dla wielu rozwód to przegrana, a prośba o pomoc to okazanie słabości i bezradności; i żyją sobie pod wspólnym dachem on i ona, coraz bardziej sobie obcy i wrodzy.

Dobre rozstanie to przede wszystkim rozstanie w odpowiednim momencie, z poczuciem, że wyczerpaliśmy już wszystkie sposoby naprawienia relacji i doszliśmy do wniosku, że dalej razem nam nie po drodze. No a jeśli rozwód jest z winy jednego z partnerów, które zdradziło? Terapeuci par zgodnie twierdzą, że kochankę czy kochanka przywołują do związku obydwoje partnerzy, a dokładniej – ogromna dziura w ich „my”, czyli w obszarze intymności. Najczęściej nie zauważyli, że coraz mniej ich łączy, od dawna ze sobą nie sypiają, unikają swojego towarzystwa, rozmawiają wyłącznie o tym, kto dziś kupuje chleb, a kto zawozi dziecko na zajęcia. I potem nagle pojawia się „ten trzeci/ta trzecia”, ale to już całkiem inna historia…

Po to, by dobrze się rozstać, trzeba się jeszcze choć trochę nawzajem lubić. Każda niewypowiedziana pretensja, latami ukrywana wściekłość, pogarda czy przekonanie, że to on/ona zmarnował/a mi życie – to potencjalnie kolejny kamień rzucony w stronę partnera w rozwodowej sali. Nic dziwnego, że sama myśl o rozwodzie budzi w tobie chęć ucieczki i myśli w stylu „Nie przeżyję tego, jestem na to zbyt wrażliwa”. Dobrze znacie nawzajem swoje słabe punkty i wiecie, gdzie uderzyć, żeby zabolało najmocniej, ale… nie walczyć to wcale nie oznacza się poddać.

Dobry rozwód nie oznacza rozstania na chłodno, bez emocji, ze sztucznym uśmiechem na ustach. Warto uszanować wszystkie emocje, które się pojawiają, ale swoje, a nie partnera. To jest ten moment, kiedy każde z was ma prawo zadbać – często po raz pierwszy w tej relacji albo w ogóle w życiu – o siebie, swoje uczucia, potrzeby, plany i marzenia. To jest ten czas, kiedy każde z was ma prawo powiedzieć: „Wybieram siebie”, co jednocześnie oznacza: „Przestaję obciążać cię za poczucie własnego szczęścia”.

„Zły” rozwód nie zawsze jest finałem złego małżeństwa. Często jest efektem konieczności wyboru pomiędzy moim dobrem a dobrem związku czy partnera. Dobre rozstanie wymaga dojrzałości, wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoje życie, wyrośnięcia z iluzji, że gdzieś jest ktoś, kto sprawi, że twoje życie będzie rajem na ziemi.

Dobry rozwód to akceptacja wszystkich swoich emocji

Dobre rozstanie to przede wszystkim poszanowanie wszystkich emocji, które się pojawiają. Najczęściej są to tzw. negatywne emocje i na dodatek niezwykle silne. „Kiedy po raz pierwszy wspomniał o rozwodzie, miałam ochotę go zabić”. Miałaś prawo tak się poczuć. I on także.

Rzadko obydwoje partnerzy jednocześnie dochodzą do wniosku, że rozstanie jest nieuniknione. I to nie dlatego, że jedno z nich się odkochało. Po prostu nie zauważyli momentu, kiedy zaczęli się od siebie oddalać, albo liczyli, że samo się rozwiąże, że to chwilowy kryzys. Drobne kryzysy latami zamiatane pod dywan prędzej czy później zmuszają do działania jedną ze stron, zwłaszcza jeśli na horyzoncie pojawił się ktoś, kto obudził coś, czego partner od dawna już nie był w stanie poruszyć.
Emocje związane z rozstaniem, nawet jeśli w związku już od dawna nie ma ciepłych uczuć, są zupełnie naturalne. Płacz, przeżywanie smutku, lęku, okazanie złości dają szansę na poukładanie relacji po rozwodzie. Uczucia, które doprowadziły do decyzji o rozstaniu, są równie silne jak te, które doprowadziły przed ołtarz, a może nawet silniejsze, bo „negatywne”.

Rozwód przypomina trochę proces odchodzenia od rodziców do swojego dorosłego życia. Najlepiej przeprowadzić go z energią złości. Złość okołorozwodowa to ta sama złość, która dała siłę, pozwoliła odejść z rodziny pochodzenia do swojego dorosłego życia. To, co robią sobie nawzajem partnerzy szykujący się do rozstania, często przypomina bunt nastolatka: „To ja teraz wyjadę sobie z kolegami w góry”. „A ja przefarbuję włosy i wreszcie nie będę cię pytać o zdanie”. Tak to może wyglądać w łagodniejszej wersji. W realu bywa znacznie gorzej. Kiedy pytam przyjaciółkę prawniczkę o dobre rozwody, wybucha śmiechem: „Żartujesz? Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co ludzie, którzy kiedyś kochali się najbardziej na świecie, w momencie rozstania robią sobie nawzajem”. Wiem, sama przez to przechodziłam. Nie było awantur, ale nigdy niewypowiedziane poczucie krzywdy i złość do dziś potrafią nieźle mną zawładnąć.

Zdaniem terapeutów par w dobrym rozstaniu pomaga dojrzałość. A także brak pomiędzy partnerami ostrego konfliktu, poczucia krzywdy, niechęci czy wręcz nienawiści.

Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie zwykle się rozstają, kiedy nie potrafią się już szanować, bo zbyt wiele złego wydarzyło się między nimi, bo zbyt długo zwlekali z rozwodem, bo jedno z nich już od dawna nie kochało, a drugie próbowało „powalczyć” o miłość. Dziś więcej między nimi nienawiści niż jakichkolwiek innych emocji. Brak szacunku niszczy zaufanie do partnera, ale także do samego siebie, a także obniża poczucie własnej wartości: „Jak ja mogłam tak długo żyć z kimś takim pod jednym dachem?”. Skoro żyłaś, to znaczy, że mogłaś, i nie obwiniaj za to swojego partnera. Twoje emocje – twoja sprawa. Masz prawo czuć wszystko, co czujesz. Kontroluj swoje zachowania, a nie emocje.

Klamka zapadła, co teraz?

Czy partnerzy, którzy się rozstają, mogą sobie nawzajem ułatwić przejście przez ten trudny czas? Technicznie tak, i paradoksalnie mężczyznom przychodzi to łatwiej. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy w życiu mężczyzny nie ma jeszcze żadnej nowej kobiety; on po prostu odchodzi „do i dla samego siebie”. Przez wiele miesięcy starannie przygotowuje się do rozwodu. Chce jak najlepiej zabezpieczyć dobro swoich dzieci, sprawiedliwie podzielić wspólny majątek, zabezpieczyć partnerkę. Dla kobiety fakt, że on nie porzuca jej dla innej, paradoksalnie może być trudniejszy do przyjęcia. A może nasz związek da się jeszcze uratować? Może on mnie jeszcze kocha? On na pewno widzi, co ja teraz przeżywam.

No właśnie, emocjonalne rozdzielenie to pierwszy krok na rozwodowej drodze. Nie możecie sobie w tym nawzajem pomóc. Przynajmniej na początku, bo rozstanie to moment, kiedy najpierw rozrywa się sfera „my” na korzyść „ja” i „ty” i każde stoi przy swoim. Dopiero po jakimś czasie, kiedy każde z partnerów wyliże swoje rany, mogą próbować stworzyć nowe „my”, np. w rolach rodziców wspólnego dziecka albo współwłaścicieli rodzinnej firmy.

Bywa, że ludzie rozstają się spokojnie, ale jakiś czas po rozwodzie z przyjaciół zamieniają się w największych wrogów, bo np. on nie spłaca rat kredytu, choć sam z własnej woli zaproponował, że będzie to robił, „ponieważ więcej zarabia i pierwszy chciał rozwodu”.
Albo ona pogrywa dziećmi, choć obiecała, że nigdy tego nie zrobi i na sali sądowej zapewniała, że on jest wspaniałym ojcem.

Ale… nie musicie być z tym sami. W procesie dobrego rozstawania się mogą pomóc mediator i psychoterapeuta. Mediator uporządkuje sprawy organizacyjne, np. grafik zajmowania się dziećmi. Psychoterapeuta zajmie się waszą kondycją emocjonalną – wspólnie ustalicie, jak zbudować relacje po rozstaniu. Prędzej czy później, kiedy opadną pierwsze burzliwe emocje, obydwoje dojdziecie do wniosku, że nie warto dewaluować wszystkiego, co udało wam się razem zbudować.

Niektóre moje pacjentki zaczynają odczuwać ulgę i przyjazne uczucia do byłego po… sprzedaniu ślubnej obrączki. To taki rytualny gest zakończenia związku. A może divorce party, czyli świętowanie nie tyle rozwodu, ile rozpoczęcia nowego życia? Jak na razie ten trend jest modny wśród rozstających się par celebrytów. Dla zwykłego śmiertelnika impreza z okazji rozstania to jak bal maskowy zamiast stypy. Ważna jest intencja. Jeśli czujesz, że wiesz, co chcesz świętować, i otwarcie tanecznym krokiem nowego pozwoli ci przeżyć i zamknąć stare – to czemu nie?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze