1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Do szczęścia potrzebny jest… smutek

Skłonność do reagowania na smutek innych ludzi ma swój początek tam, gdzie potrzeba oddychania czy jedzenia. Jest więc jedną z najbardziej pierwotnych ludzkich potrzeb, która świadczy o naszym człowieczeństwie. (Ilustracja: iStock)
Skłonność do reagowania na smutek innych ludzi ma swój początek tam, gdzie potrzeba oddychania czy jedzenia. Jest więc jedną z najbardziej pierwotnych ludzkich potrzeb, która świadczy o naszym człowieczeństwie. (Ilustracja: iStock)
Na liście niepożądanych emocji smutek plasuje się bardzo wysoko. A jednak lepiej nie starać się wyeliminować go z naszego serca – apelują badacze. Bez niego nie ma bowiem mowy o pełnym przeżywaniu życia… Co więcej, jest niezbędny do tego, co wszyscy stawiamy sobie za cel, czyli poczucia szczęścia.

Amerykańska pisarka i wykładowczyni Susan Cain w książce „Słodko-gorzko. Dlaczego smutek i tęsknota są nam potrzebne do szczęścia” przywołuje historię animowanego filmu „W głowie się nie mieści” zrealizowanego przez wytwórnię Pixar. Jego reżyser, Pete Docter, zamierzał przedstawić historię emocji zamieszkujących głowę jedenastoletniej Riley. Głównymi bohaterami uczynił Radość i Strach, także dlatego, że ten drugi miał według niego komediowy potencjał. Gdy jednak po trzech latach prac miał przedstawić swój projekt wytwórni, nie mógł pozbyć się wrażenia, że poniesie klęskę. W scenariuszu coś ewidentnie nie grało, historia była pozbawiona głębi, Docter zaczął się bać, że to koniec jego kariery. Na samą myśl, że nie będzie mógł robić tego, co kocha, przede wszystkim zaś przebywać w społeczności podobnych mu twórczych szaleńców, czuł dojmujący smutek. Wtedy doznał olśnienia. Jak każdy człowiek odczuwał emocje, by budować więzi. A smutek to jedna z tych, które wiążą nas najsilniej. Pete Docter postanowił więc przebudować scenariusz i w głównej roli obsadzić właśnie Smutek.

To była świetna decyzja! Film dostał Oscara w kategorii Najlepszy Pełnometrażowy Film Animowany i zarobił najwięcej ze wszystkich dotychczasowych produkcji wytwórni. Nic dziwnego: to historia dla małych i dużych, która pokazuje, że dla naszego dobrostanu ważne są wszystkie emocje. W tym ta, która uchodzi za najmniej atrakcyjną – smutek.

Bliżej siebie

Smutek rozbudza współczucie, a przez to zbliża nas do siebie. Autorka przywołuje badania psychologa prof. Dachera Keltnera, kierującego dwoma wpływowymi laboratoriami psychologii pozytywnej – Berkeley Social Interaction Lab oraz Greater Good Science Center. Badają one emocjonalne aspekty doświadczania życia w pełni. Naukowiec dowodzi, że najważniejszą rolę w takim właśnie życiu odgrywa tzw. instynkt współczucia. Ludzie (poza jednostkami psychopatycznymi) reagują współczuciem na problemy innych ludzi, a nasz układ nerwowy uaktywnia się w odpowiedzi nie tylko na nasz własny ból, ale też cudzy. Źródłem współczucia jest zaś smutek – emocja o charakterze prospołecznym, rozbudzająca miłość i sprzyjająca budowaniu więzi. Zdaniem Keltnera to wręcz najskuteczniejsze narzędzie ich wzmacniania!

Co ciekawe, instynkt współczucia ukształtował się w nas na bardzo wczesnym etapie ewolucji, można go zaobserwować w aktywności mózgu. Ośrodek kory mózgowej, znany jako przednia część zakrętu obręczy, aktywuje się niezależnie od tego, czy zostaniemy uszczypnięci, czy będziemy obserwować kogoś, kto został uszczypnięty. Oprócz tego za instynkt współczucia odpowiadają bardzo stare struktury w mózgu: istota szara okołowodociągowa, a także nerw błędny, który uczestniczy w rozbudzaniu troski w reakcji na cudze cierpienie. Ludzie, u których wykazuje szczególną aktywność, nawiązują silniejsze przyjaźnie i są wyjątkowo skorzy do pomocy innym.

To niejedyne badania, które potwierdzają związki między smutkiem a współczuciem. Naukowcy z Harvardu i Princeton odkryli że w trakcie opowiadania ludziom o cierpieniu ofiar przemocy w mózgach słuchaczy aktywują się te same ośrodki co u rozczulonych matek patrzących na zdjęcia swoich dzieci. Ludziom z doświadczeniem depresji łatwiej jest empatyzować z drugim człowiekiem. I w drugą stronę – ludzie wysoko empatyczni częściej znajdują przyjemność w słuchaniu smutnej muzyki.

Podążając za odkryciami naukowców, Susan Cain przekonuje, że skłonność do reagowania na smutek innych ludzi ma swój początek w tym samym miejscu co potrzeba oddychania, jedzenia, rozmnażania się i chronienia swojego potomstwa. To więc jedna z najbardziej pierwotnych ludzkich potrzeb, która jednocześnie świadczy o naszym człowieczeństwie.

Smutek ma moc jednoczącą, co w naszych czasach, skupionych na indywidualizmie, jest nie do przecenienia. A chociaż współczucie uchodzi za emocję pozytywną, to jednocześnie bierze się ze wspólnego doświadczania smutku.

Drzwi do transcendencji

Smutek ma także moc otwierania nas na doświadczenia transcendentne. Autorka książki przytacza prace kognitywisty Scotta Barry’ego Kaufmanna, który opisuje typ osobowości szczególnie podatny na tego typu przeżycia: to człowiek mniej szczęśliwy (!) niż większość, za to bardziej pobudliwy i skłonny do skrajnych emocji: od ekstazy po kosmiczny smutek.

Z kolei prof. David Yaden z Johns Hopkins Center of Psychedelic and Consciousness Research bada doświadczenia autotranscendentne, stany psychiczne, w których doznaje się poczucia łączności z absolutem, niezwykłego spokoju i zatracenia ego. W zależności od stopnia intensywności mogą przyjmować łagodniejszą formę w postaci np. wdzięczności aż po doświadczenia mistyczne. W opinii badacza to jedne z najważniejszych chwil w życiu. Jak odkrył, najczęściej pojawiają się one w trudnych, naznaczonych smutkiem momentach – gdy się rozwodzimy, tracimy pracę albo stajemy w obliczu śmierci: swojej lub kogoś bliskiego. Zdaniem Yadena zdumiewająco wielu ludzi „przeżywa najważniejsze chwile swojego życia tuż przed jego zakończeniem”. To właśnie smutek otwiera nas na tęsknoty duszy, przybliża do głosu serca. Wystarczy, że za nim podążymy, zamiast z nim walczyć czy się przed nim wzbraniać.

Co pociągającego w melancholii?

Jak wynika z badań prof. Keltnera, poczucie łączności ze światem, zdumienie nad cudem istnienia oraz zachwyt są nierozerwalnie związane ze smutkiem. Nie bez powodu tak wielu artystów lubi przebywać w stanach bliskich melancholii. Pisał już o tym sam Arystoteles, a dziś tą skłonnością zajmują się naukowcy. Z badań prof. psychiatrii Kay Redfield Jamison z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wynika, że wśród przedstawicieli sztuki odsetek zaburzeń nastrojów jest od ośmiu do dziesięciu razy większy niż w ogólnej populacji! Mit udręczonego artysty nie jest więc wcale mitem. Analiza życiorysów Mozarta, Liszta i Beethovena przeprowadzona przez Karola Jana Borowieckiego na łamach „The Review of Economics and Statistics” wykazała, że w ich przypadku smutek był główną emocją rozbudzającą ich kreatywność!

Czy to oznacza, że słuszne jest stwierdzenie „prawdziwa sztuka powstaje w cierpieniu?”. Niekoniecznie. Wśród artystów nie brakuje osób radosnych, zaś zbyt długie przebywanie w mroku niebezpiecznie zbliża każdego do depresji, która nie służy żadnej formie działania, także twórczości. Smutek i melancholia uruchamiają po prostu najczulsze struny naszej duszy, pozwalając wybrzmieć tęsknotom czy żałobie. Sztuka staje się wtedy nie tylko wyrafinowanym sposobem na ich wyrażenie, ale wręcz najzdrowszym. Jak pisze Susan Cain: „kreatywność ma moc spojrzenia bólowi prosto w oczy i przekucia go w coś lepszego”.Każdy z nas ma do tego dostęp.

Zamiast walczyć ze smutkiem, możemy pozwolić sobie go przeżyć, a potem przekuć w coś wartościowego: wiersz, obraz, taniec. Nie bez powodu arteterapia jest jedną ze skuteczniejszych metod radzenia sobie z trudnymi emocjami. Działa to i w drugą stronę. Jak wynika z badań Koenraada Cuypersa z Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technologicznego, na próbie liczącej ponad 50 tys. osób, kontakt ze sztuką – czy to w roli twórcy, czy odbiorcy, korzystnie wpływa na zdrowie i poziom zadowolenia z życia, a także ogranicza częstotliwość występowania lęków i depresji.

Mark Rothko powiedział zaś: „ludzie, którzy płaczą na widok moich obrazów, doświadczają tego samego przeżycia religijnego, które było moim udziałem, gdy je malowałem”.

Większa motywacja

Jesteś smutny, a przed tobą ważny projekt? Może to zadziałać na twoją korzyść. Smutek poprawia bowiem naszą koncentrację i uwagę, a tym samym zdolność uczenia się. Gdy jesteśmy smutni, łatwiej nam się skupić i zapamiętujemy więcej szczegółów. Jest to potwierdzone naukow Joseph Forgas, profesor psychologii z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, dowodzi, że ludziom łatwiej jest sobie przypomnieć coś, co widzieli w sklepie w dzień pochmurny niż w słoneczny. Dodatkowo osoby w złym humorze poproszone, aby przypomnieli sobie coś smutnego, skuteczniej zapamiętują szczegóły obserwowanego wypadku samochodowego niż ci rozmyślający o czymś miłym.

Smutek wpływa również na naszą motywację, do tego tę uważaną za skuteczniejszą – wewnętrzną. To proste – kiedy jesteśmy szczęśliwi, chcemy utrzymać ten stan. Po co mamy go zmieniać? Jesteśmy w bezpiecznej i znajomej sytuacji, nie chce nam się wprowadzać zmian, mimo że mogłyby wyjść nam na dobre. Za to smutek jest jak łagodny sygnał alarmowy, który motywuje do włożenia większego wysiłku w zmianę. Profesor Forgas wyświetlił uczestnikom swoich badań filmy, jednej grupie smutne, drugiej – wesołe. Następnie kazał im wykonywać pełne trudnych pytań zadania. Osoby, które obejrzały wesołe filmy, osiągnęły gorsze rezultaty. Te, które wprowadzono w smutny nastrój, bardziej się starały i włożył w zadanie więcej wysiłku, przez co ich wyniki były lepsze. Naukowiec dowiódł też, że osoby w smutnym nastroju są bardziej przekonujące, przedstawiają bardziej skuteczne i konkretne argumenty na poparcie swojego stanowiska. Są po prostu bardziej zdeterminowane, by osiągnąć swój cel.

Element dobrostanu

Nasz świat koncentruje się na szczęściu i radości, traktując smutek jak niepotrzebne, bezużyteczne uczucie. Jest wprost przeciwnie. Smutek każe zwolnić, zastanowić się nad sensem tego, co robimy i gdzie chcemy iść. Pomaga połączyć się z marzeniami i tym, co nam w życiu nie pasuje. Może być motorem zmian. Konieczność przeżywania smutku jako emocji łączącej nas ze światem zaczynają nawet widzieć wyznawcy psychologii pozytywnej, stworzonej przez Martina Seligmana. Dobrostan człowieka zależy bowiem od współistnienia w jego życiu zjawisk pozytywnych i negatywnych.

Czasem może nam się wydawać, że bycie smutnym oznacza brak umiejętności radzenia sobie z sytuacją. To nieprawda. Smutek pozwala pogodzić się z sytuacją i iść dalej. Co więcej, rozpoznanie swojego smutku i zrozumienie, że to w porządku go odczuwać, jest oznaką stabilnego zdrowia psychicznego. W końcu życie pełne jest sytuacji, w których mamy prawo się smucić. I to właśnie pełne przeżycie tej emocji, a nie jej wyparcie, pozwala przepracować daną historię.

Czy to nie depresja?

Smutek to nie to samo co depresja. Jeżeli jednak się przedłuża i zaczyna wpływać na twoje życie, może się w nią przekształcić. Susan Cain podpowiada, jak rozpoznać, z czym się mierzysz.

Kluczowe będą przyczyny zmiany nastroju i długość ich trwania. Jeśli dotyczą niedawnego wydarzenia, porażki, rozstania albo choroby, to najpewniej smutek. Gdy jednak chodzi o wydarzenie sprzed wielu miesięcy albo nie potrafisz podać przyczyny obniżenia nastroju, może to wskazywać na depresję. Smutek nie zaburza też codziennego funkcjonowania, pozwala spać, jeść, pracować oraz reagować innymi emocjami, np. śmiechem czy radością. Z kolei depresja to długotrwałe (co najmniej dwutygodniowe) obniżenie nastroju: głęboki smutek, niezdolność odczuwania przyjemności, bezsenność, zmęczenie, brak koncentracji, zaburzenia apetytu, utrata nadziei oraz myśli samobójcze. Jeżeli obserwujesz u siebie takie objawy, koniecznie wybierz się do specjalisty.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze