1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Być EKO [„Za i przeciw” – cykl Bogdana de Barbaro]

Być EKO [„Za i przeciw” – cykl Bogdana de Barbaro]

Bogdan de Barbaro (Fot. Jakub Ociepa/Agencja Wyborcza.pl)
Bogdan de Barbaro (Fot. Jakub Ociepa/Agencja Wyborcza.pl)
Czyli przejmować się tym, że niszczone są lasy w Brazylii, powietrze jest zanieczyszczone, a w wodach coraz więcej zdechłych ryb? Owszem, ale ja chciałbym zaproponować inne EKO, takie, które nie zajmuje się zagrożonym środowiskiem, lecz zagrożeniami, na jakie narażony jest nasz umysł, kiedy pragniemy zrozumieć świat – pisze prof. Bogdan de Barbaro w kolejnym felietonie z cyklu „Za i przeciw”.

Chociaż w tym przypadku owo EKO jest swoistym skrótowcem, używanym tu poniekąd pół żartem, pół serio, to tematem poniższych rozważań będzie sprawa poważna: jak patrzeć na świat, jak starać się go zrozumieć? Jednocześnie – jak zadbać o to, by rozumienie zjawisk otaczającej nas rzeczywistości, wszelkich uwarunkowań, przyczyn i kontekstów nie sprawiło, że uznamy, że „tak być musi”. By w ten sposób nie ześlizgnąć się w nihilizm, bezradność i apatię (bo „skoro tak być musi”, to widocznie tak będzie, niezależnie od naszej reakcji).

A więc, co to jest owo, nieco przewrotnie rozumiane EKO? Zacznijmy od E jak ETIOLOGIA. Grecki źródłosłów odsyła nas do pojęcia przyczyny, a więc jak do tego doszło, że jest jak jest. Będziemy zatem badać genezę zjawisk. Jeśli kogoś ciekawi, jak to się stało, że jest taki, jaki jest – będzie przyglądał się swojemu dzieciństwu, temu, jakie miał relacje z rodzicami i rodzeństwem, będzie też wnikał w kolejne znajomości, przyjaźnie, związki. Jego własna historia ułoży się w ciąg zdarzeń i w ten sposób dotrze do swojego dzisiejszego autoportretu. „Jestem taki, bo tak mnie ukształtowała moja przeszłość”. A jeśli kogoś ciekawi nasza ojczyzna, to sięgnie po karty z jej tysiącletnich dziejów, wniknie w prace historyków, objaśniających kolejne wydarzenia i mitologię narodową. I tak oto w naszych umysłach powstanie łańcuch przyczynowo-skutkowy doprowadzający do tego, co tu i teraz.

I tu pojawia się miejsce na K, które w tym rozumowaniu oznacza KONTEKST. Dla terapeuty rodzinnego – a po to doświadczenie sięgam dla wnikania w kontekst – szczególnie ważne jest to, co się dzieje dookoła i pomiędzy. Między osobami, między ich zachowaniem, między ich uczuciami.

Przykładowo: jeśli czteroletniej Asi dokucza jej dziewięcioletni braciszek Bolek, to mama – pani Czesława – zruga Bolka, a wówczas pan Dominik – tata Asi i Bolka – stanie po jego stronie, i zwróci swojej żonie uwagę, że przecież Asia mu przeszkadzała w odrabianiu lekcji. Panią Czesławę zaboli wyższościowa uwaga męża i podniesie na niego głos („nie powinieneś przy dzieciach mnie karcić i pouczać”). Wówczas on coś jej odburknie i wróci przed telewizor, bo tam właśnie trwa mecz ligi hiszpańskiej. Bolek, wyczuwając klimaty między rodzicami, zapyta tatę, czy gdy skończy pisać zadania, to będzie mu wolno oglądać ten mecz (może Lewandowski strzeli gola?). Ale wtedy pani Czesława przypomni, że jeszcze w pokoju jest nieposprzątane, „a panowie, jak gdyby nigdy nic, chcą siedzieć sobie wygodnie w fotelach i patrzeć, jak jacyś faceci biegają po trawie”. I to może tak zirytować pana Dominika, że z trudem się powstrzyma, by nie wstać i nie zrobić w tej rodzinie porządku. A wtedy... itd., itd.

I tak oto między A, B, C i D toczy się swego rodzaju taniec, w którym każda z czterech osób gra swoją rolę. A te role, mocno ze sobą powiązane, będą wynikać z siebie nawzajem, a więc z tego, co inni grają (tym razem już nie na barcelońskim Camp Nou, lecz na boisku rodzinnym).

Można by powiedzieć, że to co się z tymi osobami dzieje, zależy nie tylko od ich biografii, ale także od tego, w jakim systemie żyją, na co reagują i jak działają, wpływając w ten sposób na pozostałych. Dostrzeganie tych wzajemnych powiązań oznacza rezygnację ze spojrzenia linearnego (przyczyna powoduje skutek) na rzecz spojrzenia cyrkularnego (przyczynowość wzajemna). Sprzężenia między uczuciami i zachowaniami A, B, C i D tworzą KONTEKST.

Gdyby przyjąć tę perspektywę – jakby powiedzieli terapeuci rodzin i par: perspektywę systemową – to scena polityczna (czy to w Polsce czy w innych krajach) też da się opisać i wymaga uwzględnienia kontekstu. Niestety są to zjawiska, które nie mogą napawać optymizmem. Bo oto im bardziej jedna ze stron konfliktu politycznego jest agresywna, tym bardziej druga odpowiada agresją, a trzecia, szukając dla siebie miejsca na scenie (w tym przypadku: politycznej), pragnie zaistnieć poprzez swoją odrębność, a więc także chce się uwyraźnić, o co najłatwiej poprzez agresywność (bo wtedy będzie „wysoka klikalność”). Spirala agresji przyspiesza, podniecając jednych widzów, niepokojąc innych, zniechęcając jeszcze innych. Z jednej strony można by uznać, że cechą naturalną i charakterystyczną działań politycznych jest spór (o wartości, cele, sposoby realizacji tych celów), lecz z drugiej strony mechanizm systemowy i cyrkularność tych zjawisk prowadzi do polaryzacji stanowisk i metod. W konsekwencji to, co niegdyś było wzajemną niechęcią i dystansem, staje się agresją, wrogością, a może nawet nienawiścią. Bo A prowokuje B, zaś sprowokowane B reaguje tak, że nasila działanie A. Natomiast C, by nie zniknąć, jest gotowe włączać swoją energię (agresywną), zwracając swą agresję na A i B. Dialogiczność oddala się coraz szybciej. I o ile w przypadku „tańca rodzinnego” na pomoc może przyjść psychoterapeuta podejmujący w gabinecie trud rozbrajania walczących stron, o tyle taniec wrogości politycznej jest znacznie trudniejszy do zatrzymania. Zwłaszcza wtedy, gdy podekscytowanym kibicom towarzyszą dziennikarze, mobilizujący, nadający rytm pojedynkom i prowokujący do – elegancko to nazwijmy – wyrazistości.

Tak oto perspektywa systemowa, uwzględniająca sprzężenia zwrotne, spiralę emocji i reakcji pozwala na dostrzeganie mechanizmów rządzących (nomen omen) światem polityki. Warto tu zauważyć, że kontekst nie oznacza krajobrazu nieruchomego, statycznego. Dzieje się wiele, a zorientowanie się w tym, co się dzieje, może wymagać trudu. Ale warto się trudzić, by głębiej rozumieć, czego jesteśmy świadkami, uczestnikami, a niekiedy także – ofiarami.

I tu pojawia się miejsce na trzecią literę tytułowego EKO. O jak OBYWATEL. Gdybyśmy o tej perspektywie zapomnieli i próbowali opisywać świat jedynie poprzez refleksję nad etiologią i kontekstem, to mamy prostą drogę do swego rodzaju nihilizmu etycznego. Bo moglibyśmy dojść do wniosku, że „wart Pac pałaca, a pałac Paca”. Skoro ten pan Dominik taki wybuchowy i nieczuły dla Asi (w końcu zaledwie czteroletniej dziewczynki), skoro pani Czesława nie rozumie, że Bolkowi należy się chwila relaksu (a jeśli Lewy strzeli gola, to przecież radość będzie wielka dla wszystkich), to może trzeba uznać, że jest jak jest, nic się nie da zrobić. A w świecie pozarodzinnym: skoro „oni” tacy są wobec siebie wzajemnie agresywni, to widocznie, taka jest polityka, a politycy wszyscy z jednego napastliwego podwórka. No więc, gdyby tak rozumować, to nic tylko iść w ponurą bierność (bo tacy już „oni”: A, B, C, D są) czy symetryzm (bo taka już polityka jest).

Obywatel (bohemizm „obywać” to mieszkać) to ktoś, komu nie jest obojętne, co się dzieje w jego domu. To ktoś, kto dostrzega uwarunkowania etiologiczne, kto rozumie kontekst, ale kto nie rezygnuje z odróżniania dobrych czynów od złych, zacnych intencji od niecnych. Obywatel w przypadku konfliktu rodzinnego zareaguje próbą zrozumienia, ale też jego rozbrojenia. W razie potrzeby – sięgnie po pomoc profesjonalisty. Zaś profesjonalista będzie starał się zrozumieć etiologię i kontekst, ale jeśli dostrzeże przemoc w rodzinie, to nie będzie jej legitymizował terapią, lecz nazwie przemoc przemocą, zło złem. A jeśli się okaże, że w rodzinie dochodzi do przestępstwa, to wycofa swoje funkcje zawodowe i jako obywatel będzie zatrzymywał zło. Z kolei w przypadku konfliktu politycznego obywatel będzie uważnym obserwatorem, zareaguje rozeznaniem, kto i na ile reprezentuje fundamentalne wartości demokratyczne. A rozeznawszy się, będzie postępował na miarę swojego przekonania. A więc także będzie dbał o to, by ubywało zła.

Powstaje pytanie, co ma wspólnego „ja” osobiste z „ja” rodzinnym i „ja” obywatelskim? Jestem przekonany, że każdy z nas ma w sobie te trzy części, i wierzę, że warto jest, by każdy z nas o nie dbał. W swojej istocie nie są to części odrębne, one się zazębiają, uzupełniają, wpływają na siebie, przeplatają się ze sobą. Lecz naszkicowane tu spojrzenie EKO może pomóc w dwóch ważnych sprawach: w rozumieniu, co się dzieje (z nami i ze światem) i co robić, by w naszym środowisku przybywało dobra.

Bogdan de Barbaro, psychiatra, psychoterapeuta, superwizor psychoterapii i terapii rodzin. W latach 2016–2019 był kierownikiem Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum. Współpracuje z Fundacją Rozwoju Terapii Rodzin „Na Szlaku”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze