1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jak nie dać się poniżyć? Rozmowa z Katarzyną Miller, psychoterapeutką

Jak nie dać się poniżyć? Rozmowa z Katarzyną Miller, psychoterapeutką

Niektórzy potrzebują czuć czyjś lęk, bo sami się bali. Muszą się upewnić, że role się odwróciły, a najłatwiej dostać strach od ludzi, którzy są od nas zależni. (Fot. iStock)
Niektórzy potrzebują czuć czyjś lęk, bo sami się bali. Muszą się upewnić, że role się odwróciły, a najłatwiej dostać strach od ludzi, którzy są od nas zależni. (Fot. iStock)
„Każdy ma prawo do zachowania swojej godności i integralności” – mówi psychoterapeutka Katarzyna Miller. Dlaczego więc tak trudno przychodzi nam ich bronić?

Niedawno na instagramowym profilu Anthony’ego Hopkinsa zobaczyłam filmik, który aktor nagrał z okazji swoich urodzin, 29 grudnia 2022 roku. Zwraca się w nim do swoich fanów, ale i do wszystkich, którzy zmagają się z uzależnieniem, depresją czy doświadczają toksycznych relacji, słowami: „Nie wstydź się prosić o pomoc, bądź z siebie dumny, cokolwiek robisz i nie daj się poniżać”. To ostatnie powtórzył kilka razy. Pomyślałam, że rzadko słyszymy taką radę od starszych i mądrzejszych od siebie, a przecież to jest bardzo ważne, by nie dać innym się poniżać.
Wiesz, dlaczego rzadziej używa się tego słowa? Bo jakby się powiedziało „nie daj się poniżać” do młodych ludzi, to trzeba by się przyznać do tego, że my, starsi, często ich poniżamy.

Wychowanie przez poniżanie?
Czyli wychowanie polegające na ustawianiu sobie tych, którzy są na nas skazani – a dzieci są skazane na dorosłych – tak, byśmy mieli poczucie wyższości bez konieczności zapracowania na szacunek, bez samowiedzy – po prostu z samego faktu, że mamy więcej lat, żeśmy ich urodzili. Czy też dlatego, że jesteśmy ich szefem, nauczycielem, księdzem.

Poniżanie bardzo często jest bezpośrednio związane z władzą. Może to ona jest temu winna?
Mówi się, że władza korumpuje, ale – zaraz się dodaje – tylko tych, którzy są na korupcję podatni. Są ludzie, którzy nie muszą nikogo zwymyślać, poniżyć czy sponiewierać, by się poczuć dobrze. Bo się po prostu czują dobrze. Natomiast niektórzy potrzebują poczuć czyjś lęk, bo sami się bali. A skoro się bali, to bardzo potrzebują się upewnić, że teraz role się odwróciły. A najłatwiej dostać ten strach od ludzi, którzy są od nas zależni, którzy są niżej. Cokolwiek to „niżej” oznacza.

Ci, którzy są niżej, mają zwykle mniej praw, mniej możliwości, mniej lat…
Są różne rangi, czyli znaczenia: ranga wieku, stanowiska, płci, doświadczenia, siły fizycznej. Ranga sukcesów zewnętrznych, ranga urodzenia…

Pamiętam taki przekaz: prawdziwą miarą wartości człowieka jest sposób, w jaki traktuje kogoś, kto w żaden sposób nie może mu się przysłużyć.
Niestety niejednokrotnie byłam świadkiem tego, że ktoś poniża kogoś, kto i tak jest już niżej od niego. To odczucie straszne, bolące niemal fizycznie. Przy czym ja najbardziej czuję ten ból, kiedy widzę, gdy ktoś poniża młodszych od siebie, a zwłaszcza dzieci.

Dla mnie bardzo nieprzyjemne jest, kiedy ktoś zachowuje się niegrzecznie wobec osób, które nie mogą mu tym samym odpowiedzieć, czyli są w jakiś sposób od niego zależne: osoby sprzątające, kelnerujące czy też sprzedające w sklepach.
No czasami jednak odpowiadają, i robią to tak, że takiemu panisku, które sobie chce na nich poskakać w podbitych butach, idzie to w pięty. Zawsze ogarnia mnie zachwyt, gdy wspomnę cudowne baby na wiejskich jarmarkach czy miejskich targach, oburzone tym, że klient się awanturuje. Nabierały wtedy powietrza w płuca, brały się pod boki i puszczały tak cudowną wiązankę przekleństw i złorzeczeń, że aż miło się tego słuchało. Jak to się mówi – nie dawały sobie w kaszę dmuchać. Klient nie klient, ale szacunek się należy.

No właśnie. Dlatego dobrze albo brać przykład ze wspomnianych bab, albo zawczasu przygotować sobie dobre odpowiedzi. Czy jakieś rekomendujesz? Na przykład w sytuacji, gdy szef lub szefowa wpadają w szał i wyżywają się na nas?
W takiej sytuacji trzeba wykazać się asertywnością, nie oddawać tego samego, czyli nie reagować za mocno, ale jednocześnie stanowczo i asertywnie. Jasną ripostą jest „nie życzę sobie takiego traktowania”. Chodzi o to, by tej osobie nie dać pretekstu do dalszego ataku oraz argumentu, że oto właśnie przez nas została obrażona. Można też powiedzieć: „proszę przestać”, „proszę tego nie robić” lub „takie zachowanie jest poniżej pana/pani godności”, „jest mi bardzo przykro, że ktoś z taką pozycją jak pan/pani, ktoś z takim dorobkiem, tak się zachowuje”. Nie mówmy jednak „to, co pan/pani robi, jest bez klasy”, bo to będzie już ocena negatywna.

To są całkiem dobre formułki, które dobrze mieć pod ręką, żeby ich potem tak rozpaczliwie nie szukać. Szczególnie warto je sobie przygotować, jeśli spodziewamy się, że dana osoba może nas w podobny sposób potraktować. Przeważnie wiemy przecież, czy mamy do czynienia z kimś porywczym, złośliwym czy mściwym.

A jeśli atakuje nas klient, którego właśnie obsługujemy?
Dobra będzie taka formułka: „ja traktuję pana/panią z szacunkiem jako klienta, proszę mnie traktować z szacunkiem jako sprzedawcę/sprzedawczynię”. Albo: „nasza relacja wymaga wzajemnego szacunku, nie ma pan/pani prawa zachowywać się w taki sposób”. Można też powiedzieć: „proszę się uspokoić”, „nie będę z panem/panią w taki sposób rozmawiać” czy „w tym miejscu nie komunikujemy się w ten sposób”.

Czyli zachowujemy spokój, nie prowokujemy, nie drażnimy, nie oceniamy.
Nie robimy tej „zaczepki”, która dla wielu jest jednak pierwszym odruchem i która prowadzi często do pyskówki a nawet rękoczynów. Obie strony się wtedy nakręcają i wylewają sobie na głowy pomyje. Tu trzeba stosować coś w rodzaju antygry. Ostatecznie można też po prostu zacząć ryczeć. Pamiętam kilka takich sytuacji z mojego życia, kiedy ktoś na mnie strasznie krzyczał i mimo moich próśb nie przestawał, wtedy odpowiadałam mu: „Ale ja mogę głośniej” i rzeczywiście zaczynałam krzyczeć. To już nawet nie jest poniżanie, to jest napaść słowna. Trzeba się bronić.

Kiedy powiedziałaś, że można zacząć ryczeć, to pomyślałam, że masz na myśli płacz.
Zapłakać wcale nie jest tak źle. Można wtedy powiedzieć: „Proszę, udało ci się doprowadzić mnie do łez. Już? Wystarczy? O to chodziło?”.

A jednak często sobie ten płacz wyrzucamy.
Bo płacz zawsze jest czymś intymnym. Nie chcemy, by widział go ktoś, kogo nie znosimy czy kto nam zrobił krzywdę. Chcemy się przed nim schować, powstrzymać łzy. Moim zdaniem warto swój płacz uszanować. Poza tym komuś może się zrobić jednak głupio, że doprowadził nas do takiego stanu.

Mariusz Szczygieł kilka razy opowiadał na swoim Instagramie o tym, jak świadomie wchodził w dyskusję z trollami czy hejterami zostawiającymi mu nienawistne treści w komentarzach. Pytał na przykład: „Przepraszam, ale czy mnie pan z kimś nie pomylił, naprawdę do mnie kieruje pan te słowa?” Albo „Przepraszam, dlaczego zwraca się pan do mnie na ty? Przecież się nie znamy”. Taka grzeczna reakcja bardzo często zbijała atakujących z pantałyku, wycofywali się i przepraszali albo wdawali w dyskusję, która kończyła się zwykle obopólnymi wyrazami sympatii. Życzliwość, wysoka kultura, spokój i pogoda ducha – działają.
Poza tym Mariusz Szczygieł jest znany z tego, że jest autentycznie zaciekawiony drugą osobą i jej zachowaniem. Nie każdy tak ma, ale można to w sobie wyćwiczyć: uprzejmość, zaciekawienie i po prostu pilnowanie swojej podłogi na zasadzie: „a pan to kto?”.

Do tej pory mówiłyśmy o próbach poniżania, które są bardzo wprost. A co z tymi zawoalowanymi? Czymś, co niby jest żartem, sarkazmem, inteligentną uwagą, ale jednak cholernie boli. Przypomina mi się wujek z „Dziennika Bridget Jones”, który niby sympatycznie, niby żartobliwie ciągle robił uwagi na temat jej wyglądu czy nieudanych związków. Jak odpowiadać na takie uszczypliwości, żeby nie wyjść na tę, co „na żartach się nie zna” czy „wymyśla problem tam, gdzie go nie ma”?
Jednym ze sposobów jest lekceważyć takie uwagi, ale aby to zrobić, trzeba najpierw zbudować wokół siebie spory mur ochronny. Taki, który pozwala ci pomyśleć: „a co mnie obchodzi, że jakiś wujek dupek mi dokucza?”. W tym celu trochę go trzeba sobie umniejszyć w wyobraźni. Można wzruszyć ramionami, można parsknąć śmiechem albo – jeśli przychodzi nam na myśl jakaś cięta riposta – odciąć się równie żartobliwie. Czy skomentować: „wuj to zawsze taki błyskotliwy”. Można dodać: „ale mnie to jakoś nie bawi”.

A jeśli mamy już takiego wuja w rodzinie, warto zawczasu przygotować sobie (na przykład razem ze znajomymi) cięte riposty. Spytać kogoś: „a ty jakbyś na to odpowiedział?”.
I gdy sobie poćwiczymy na takim wuju, o którym wiemy, że robi to częściej, będzie nam łatwiej zareagować, jeśli ktoś zrobi to znienacka. Mamy być po prostu trochę mniej bezbronni. A przy okazji warto pomyśleć, skąd się biorą w naszym życiu ludzie, którzy tak nam dokuczają. Czy to jest moja rodzina? Jeśli tak, to trzeba zastanowić się: co w takim razie? Czy zacząć ich trochę unikać, odsuwać się od nich? A może wybrać otwartą konfrontację i zaznaczenie granic? Jeśli to są znajomi – może trzeba zmienić znajomych? A jeśli szefowa w pracy – pracę?

Niektórzy używają sarkazmu czy ironii, by naśmiewać się w towarzystwie z ludzi, którzy ich zdaniem nie rozumieją, że się z nich nabijają.
Pamiętasz tę słynną scenę pikniku z książki Jane Austen „Emma”, kiedy tytułowa bohaterka potraktowała tak swoją uboższą i – jak sądziła – głupszą, mniej wykształconą, bardziej dobroduszną znajomą? Okazało się, że nie tylko ona sama dobrze wyłapała zawoalowaną złośliwość, ale i wszyscy dookoła. Na szczęście reakcja otoczenia była natychmiastowa – okazanie sympatii pannie Bates, a nie Emmie, która dostała bolesną nauczkę. Bardzo jej zresztą z tego powodu było potem głupio.

Niestety ludzie, którzy lubią poniżać innych, często dobierają się w grupki. A że w kupie każdy jest mocny, intensyfikują swoje złośliwości.Większość z nas pamięta to ze szkoły – grupki, które zwykle zasadzały się na pojedyncze osoby, by się nad nimi znęcać. Wtedy pierwszą rzeczą, jaką musisz zrobić, jest poszukać sprzymierzeńców – sama nie dasz rady.

A co jeśli – tak jak Emmie – zdarzy nam się kogoś poniżyć trochę bezrefleksyjnie?
Przede wszystkim przeprosić i przyznać się do tego, co się zrobiło. Nawet jeśli wcześniej się tego nie widziało. Oczywiście nie zawsze chcemy przepraszać – jeśli z kimś jesteśmy na wojennej ścieżce, możemy się ucieszyć, że trafiliśmy go w czułe miejsce.

Czasem chcemy, by kogoś zabolało, bo zrobił coś, co wcześniej zabolało nas. Czy chęć poniżenia, jaka w nas się pojawia, nie bierze się jednak z poczucia niepewności i konieczności wzmocnienia swojej pozycji kosztem drugiej osoby?
Poniżenie jest niegodne człowieka który rozumie, co to znaczy godność ludzka. Owszem, możemy kogoś nie znosić, możemy chcieć się komuś „odwinąć” za coś, tylko mam poczucie, że nie należy robić wtedy czegoś, co jest niegodne. Lepiej sięgnąć po coś, co po prostu będzie celne.

Jeśli ktoś nas poniża, a my nic z tym nie robimy – bierze się to z niskiego poczucia wartości?
Z niskiego poczucia wartości, z przekonania, że nie mamy do czegoś prawa, z myśli, że i tak nie wygramy, że i tak oberwiemy… Po prostu zostaliśmy nauczeni bycia loserem, przegranym, nieudacznikiem. I kiedy takie upokorzenia się w nas nazbierają, kiedy tak napęcznieją – możemy pójść w agresję wobec innych albo wobec siebie. Niektórzy wybierają obie możliwości.

Przypomina mi to losy Europy po traktacie wersalskim, w którym Niemcy zostały nie tylko pokonane, ale poniżone. Wiemy, co się potem stało…
Dlatego kiedy nie możemy powstrzymać się od kopnięcia kogoś, kto już leży, musimy liczyć się z tym, że on to prawdopodobnie bardzo dobrze zapamięta. I albo będzie się chciał zemścić – i to jeszcze w dwójnasób – albo będzie robił wszystko, by zostać kimś, kto może poniżać innych. Ludzie wybaczą krzywdę, ale rzadko wybaczają poniżenie. Przypominają mi się teraz choćby niechlubne przykłady pań na koloniach, które wywieszały obsikane prześcieradła nieszczęśników, którym to się przytrafiło. Dlatego mówi się, że dobry szef karę wymierza na osobności a chwali przy innych.

Nie dawajmy się poniżać, ale też nie poniżajmy innych…
Nie poniżajmy innych, nie poniżajmy też siebie. Bo czasem to sobie najbardziej dowalamy – długo, systematycznie i bez skrupułów.

Katarzyna Miller, psycholożka, psychoterapeutka, pisarka, filozofka, poetka. Autorka wielu książek i poradników psychologicznych, m.in. „Instrukcja obsługi toksycznych ludzi” czy „Daj się pokochać, dziewczyno” (Wydawnictwo Zwierciadło).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze