1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Niczego mi nie ujmuje, jeśli za coś przeproszę czy podziękuję. Widzę, jak to usprawnia i polepsza życie”. Savoir-vivre okiem Katarzyny Miller

„Niczego mi nie ujmuje, jeśli za coś przeproszę czy podziękuję. Widzę, jak to usprawnia i polepsza życie”. Savoir-vivre okiem Katarzyny Miller

Spora część z nas uważa, że jak ktoś jest grzeczny i uprzejmy, to znaczy, że albo jest słaby, albo można coś na nim wymusić, albo się wywyższa. (Fot. iStock)
Spora część z nas uważa, że jak ktoś jest grzeczny i uprzejmy, to znaczy, że albo jest słaby, albo można coś na nim wymusić, albo się wywyższa. (Fot. iStock)
Dziś może nie jest już tak istotne, jak odróżnić widelec półmiskowy od deserowego, ale dobre maniery nadal są w cenie. Psycholożka Katarzyna Miller zauważa, że nauka bezkonfliktowego funkcjonowania w świecie nie tylko pozwala oszczędzić sobie nerwów, ale też tworzy atmosferę wzajemnej serdeczności i życzliwości. To po prostu nam się opłaca.

Jakie jest twoje pierwsze skojarzenie, kiedy słyszysz „savoir-vivre”?
Mam dwa, w dodatku dość sprzeczne. Jedno obrazuje taki trochę pobłażliwy uśmiech: „co za ramota”, a drugie to westchnienie: „Boże, jak ja za tym tęsknię”. Kiedyś obowiązkiem każdej szanującej się rodziny było nauczyć dziecko ogłady w świecie. Mniejsza z tym, że często ta ogłada oznaczała naukę tańca, gry na fortepianie czy prowadzenia flirtu salonowego. Jednak oprócz tych umiejętności bardzo wysoko stała tzw. grzeczność, czyli umiejętność traktowania innych ludzi z szacunkiem. Nie chodziło tylko o formę, czyli zwroty i gesty grzecznościowe, ale też o honorowe zachowania. Za tym wszystkim stały bowiem silne zasady moralne.

Owszem, był w tym też pewien dryl i musztra, nie mówiąc już o bezsensowności takich praktyk jak pojedynki, ale nie ukrywam, że brakuje mi w dzisiejszym świcie tamtej dawnej salonowej ogłady. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy są źle wychowani, ale w takim sensie, że nie nauczono ich podstaw dobrych relacji międzyludzkich. Nie wiedzą, że za coś trzeba podziękować, a za coś przeprosić. Już chyba o tym kiedyś mówiłam – zdarza się, że jestem zapraszana na jakieś wydarzenie i organizatorzy podejmują mnie wtedy wręcz pod kolana, ale z potwierdzeniem ani z informacją, że jednak ze mnie zrezygnowali, już nie dzwonią. Czyli najpierw im bardzo zależało, a potem mają mnie – za przeproszeniem – w dupie, bo już nie jestem im potrzebna. To jest nieeleganckie. Mnie wychowywano tak, że kiedy coś dostaję, nawet jeśli jest to mail czy SMS, to zawsze za to dziękuję. Jeśli idę ulicą i kogoś niechcący potrącę, to mówię: „przepraszam”. Kiedy gdzieś wchodzę – czy jest to czyjś dom, sklep czy winda w bloku – zawsze się witam i miło zagaduję. Tymczasem dziś często zdarza się, że jeździsz windą od lat z tymi samymi ludźmi i nikt nie mówi sobie: „dzień dobry”. Nie wiem jak ciebie, ale mnie to smuci.

Moim zdaniem obowiązuje nas pewna umowa społeczna, na zasadzie której jesli ktoś ci coś daje, to ty mu za to dziękujesz. Jeśli zabraknie tego drugiego elementu – coś jakby się nie dopełniło. Ostatnio rozmawiałam ze znajomymi o tym, że drażni nas, kiedy kierowca, którego wpuszczamy przed sobą na drodze, choć mamy pierwszeństwo, nie dziękuje nam za to.
Bo czujecie się wtedy nieważni. To jest tak, jakbyś podała komuś rękę, a on jej nie uścisnął. Jakbyś się przed kimś ukłoniła, a on nie odpowiedział tym samym. Bycie grzecznym to po prostu zauważanie innych ludzi. To są czasem zwykłe, codzienne sytuacje. Ktoś w pociągu pyta, czy pomóc włożyć walizkę na półkę albo otwiera drzwi do budynku, kiedy niesiemy ciężkie siaty. Oczywiście możemy sobie same tę walizkę włożyć czy otworzyć odrzwi, ale miło nam się robi, gdy ktoś oferuje nam wsparcie. Tak się właśnie przejawia społeczna więź, serdeczność.

No właśnie, wielu osobom savoir-vivre kojarzy się z przerostem formy nad treścią. Przesadną etykietą, niczym z dworu Ludwika XVI…
…albo z arystokracją czy bogatą burżuazją, która nie chce dopuścić do swojego grona osób z niższych stanów, czyli po prostu – z wywyższaniem się.

Tymczasem savoir-vivre to jest też zwykła ludzka życzliwość, okazywana zarówno znajomym, jak i obcym. Myślę, że bardzo nam jej dziś brakuje. Kogokolwiek spotkam, mówi, że ma już dość tego, że zamiast się uśmiechać, warczymy na siebie.
Niestety nie zawsze nas stać na uśmiech. Bywamy tak sfrustrowani, przemęczeni czy tak zdenerwowani zachowaniem innych wobec nas, że jesteśmy w stanie tylko warczeć. Gdy spotka się ktoś, kto się spieszy, z kimś, wobec kogo ktoś przed chwilą był niemiły – raczej nie wyjdzie z tego nic dobrego. Chyba że emocje opadną i oboje wzniosą się ponad pierwszy odruch, który polega na tym, że oddajemy to, co dostaliśmy. Dlatego zawsze staram się to rozbrajać, zwłaszcza w sytuacjach usługowych. Kiedy ktoś niemiło mnie obsługuje, pytam grzecznie i życzliwie: „Czy pani jest zmęczona, ma ciężki dzień? Czy ktoś panu coś przedtem zrobił, że tak się pan do mnie teraz odzywa?”. Staram się dojść do zgody, choć powiem uczciwie, nie zawsze staję na wysokości zadania.

I jak ludzie reagują na te twoje pytania?
Bardzo dobrze. Zwykle się rozluźniają. Spodziewają się opieprzu, dlatego że zwykle dostają opieprz. Dlatego się usztywniają zawczasu. Ja byłam kelnerką i sprzątaczką, pracowałam w maglu i w piekarni. Wiem, jak niegrzeczni potrafią być ludzie wobec tych, którzy im usługują. Dlatego kiedy jestem z drugiej strony tej lady – staram się mieć z nimi dobre relacje, powstrzymać moje emocje, wyjść poza pośpiech i frustrację.

Oczywiście są takie osoby, których serdeczność nie rozluźnia i nie rozchmurza. Miałam kiedyś takiego pana w kiosku koło domu, ostatecznie przestałam do tego kiosku chodzić. Ale pamiętam też dziewczynę z osiedlowego sklepiku, do której kilka razy miło zagadałam, kiedy wyglądała na bardzo zmęczoną, i ona potem za każdym razem, gdy wchodziłam, wręcz się rozpromieniała. Naprawdę uważam, że moglibyśmy tanim kosztem zbudować atmosferę wzajemnej życzliwości. To czasem jest sekunda, ale już coś się zmienia, poprawia. Nie chodzi nawet o jakiś wysiłek, a o intencję.

Mam wrażenie, że jesteśmy wobec siebie mrukliwi czy nawet burkliwi także dlatego, że po prostu żyje nam się trudniej. Ciągle się gdzieś spieszymy, w dodatku wydatki rosną szybciej niż nasze zarobki, dajemy z siebie wszystko, a nie słyszymy za to: „dziękuję”.
Zadowoleni, najedzeni i wypoczęci ludzie są zwykle pozytywnie nastawieni do innych. Ale wiesz, co jest najważniejsze? Nawet nie to, żeby nie mówić sobie niemiłych rzeczy, tylko żeby po fakcie się zreflektować i przeprosić. I to się zdarza! Niedawno znajoma opowiedziała mi historię o tym, jak to nakrzyczała na pewną grupę motocyklistów, którzy przejeżdżali obok jej działki, że są głośni i sypią piachem, oni coś jej niemiłego odkrzyknęli, ale następnego dnia wrócili przeprosić. W efekcie ona też ich przeprosiła, że się uniosła. Cudna sytuacja. Poza tym oni obok siebie mieszkają, a czy nie lepiej mieć dobre kontakty z sąsiadami niż złe? Sąsiedzi są w ogóle ważni.

No pewnie, spotykamy ich częściej niż niektórych członków rodziny.
W jakimś sensie są rodziną, a w każdym razie mogliby być. Mogliby stać się członkami naszego najbliższego kręgu wsparcia, czyli kimś, kogo prosimy o pomoc w nagłych wypadkach.

A wracając do niemiłych zdarzeń, zawsze powtarzam: ktoś jest dla ciebie niemiły? – nie ma sensu dodawać do tego jeszcze swojego zdenerwowania. Gdy ktoś zaczyna krzyczeć: „Co za chamstwo dzisiaj!”, to można spokojnie mu odpowiedzieć, że ten okrzyk też jest niegrzeczny i nieelegancki. Zamiast pouczać innych, lepiej – że się tak wyrażę – dawać dobry przykład. Wyznaję taką zasadę: „Chcesz komuś nawymyślać, to lepiej nie mów wcale. Chcesz przekazać komuś, że ci się nie podoba, jak cię potraktował – zastanów się, jak to powiedzieć”.

Masz rację, pamiętamy tylko te uwagi, które były wobec nas życzliwe. Tylko takie sprawiają, że chcemy coś zmienić.
Kiedy jeszcze obowiązywały maseczki, w których nie chodziłam, bo się w nich dusiłam, na co miałam stosowne zaświadczenie od lekarza, pewnego dnia zostałam zrugana przez pewnego pana w sklepie, właśnie za brak maseczki. Pomyślałam, że nie będę mu machać zaświadczeniem przed nosem, bo nie muszę się z niczego tłumaczyć, tylko z godnością odpowiedziałam: „Bardzo panu dziękuję za uwagę”. Zamurowało go. Byłam z siebie bardzo zadowolona, że nie dałam się wciągnąć w awanturę, tylko pozostałam w zgodzie ze sobą.

Czyli po prostu innymi słowy powiedziałaś: „Słyszę pana, przyjmuję to, co pan do mnie mówi, ale postępuję tak, jak uważam za słuszne”.
Ludziom w głównej mierze chodzi o to, by ktoś wysłuchał tego, co mają do powiedzenia. Choć akurat tamten pan nie był zachwycony moją odpowiedzią, bo ewidentnie chciał się pokłócić.

Ja długo byłam zła na to, że kiedy byłam wzywana do urzędu i okazywało się, że wina leży nie po mojej stronie, to nigdy nie słyszałam „przepraszam”.
A wiesz, co ja robiłam w takich momentach? Mówiłam: „Chciałabym, by w imieniu urzędu mnie pani za to przeprosiła”. Pani zwykle rzucała: „No to przepraszam”, trochę z urazą, na co odpowiadałam: „Bardzo dziękuję”. Nie będę się przecież kłóciła o papier, w który opakowują mi prezent. Poza tym jeśli ktoś wypuszcza coś z siebie z trudem, to warto to docenić.

Ja akurat uważam, że niczego mi nie ujmuje, jeśli coś podniosę, jeśli za coś przeproszę czy podziękuję. Bo nic mnie to nie kosztuje. Tak zostałam wychowana i widzę, jak to usprawnia i polepsza życie. Ale niektórzy ludzie tego nie umieją, bo ich tego nie nauczono i tego w nich nie zaszczepiono. Dlatego z tym savoir-vivre'em jest tak źle. Spora część z nas uważa, że jeśli ktoś jest grzeczny i uprzejmy, to znaczy, że albo jest słaby, albo można coś na nim wymusić, albo się wywyższa. I bardzo często jest to związane z wewnętrznym poczuciem gorszości. Jeśli ludzie nie wiedzą, jaki się zachować, zwłaszcza w sytuacji, która jest dla nich nowa, a w dodatku mają w sobie kompleksy, to „idą czołgiem”, czyli dążą do konfrontacji. Nie wiedzą, że tak naprawdę w ten sposób ujawniają swoją bezsilność i bezradność.

Obserwowałam to kilka razy w sytuacjach zawodowych. Nowa osoba przychodzi do pracy, czuje się niepewnie, ale nie pyta reszty pracowników, jakie są tu zasady, tylko robi wszystko po swojemu, co wkurza resztę zespołu. Jest więc opór z dwóch stron, bo nikt nie chce się przełamać i dostosować. Czemu tak się zachowujemy?
Bo nie chcemy pokazać swojej słabości. Każdy, kto przychodzi w nowe miejsce, czuje się w nim niepewnie. To zupełnie normalne i zrozumiałe bo najpierw musi się nauczyć panujących w nim zasad. Dopiero kiedy je pozna, może mieć sugestie dotyczące tego, jak je zmienić czy ulepszyć.

I podobnie jest z savoir-vivre’em. Dobrze poznać jego zasady, choć nie musimy wszystkich stosować. Dziś śmieszne może nam się wydawać, że można rozpoznawać osiem rodzajów widelców, ale kiedyś miało to pomóc odnaleźć się w bardzo wytwornych warunkach, wiedzieć, jak się zachować, nie ubliżyć komuś, kto cię gości.
A moim zdaniem to było tak pomyślane, żeby było trudniej, nie łatwiej; żeby ktoś, kto nie zna zasad, czyli nie pasuje do naszego towarzystwa, przestraszył się i uciekł. Klasowość była kiedyś bardzo istotna i dla wyższych sfer ważne było odgradzanie się formami: ubiorem, stołem, salonem.

Mogę się z tym częściowo zgodzić, jeśli mówimy rzeczywiście o ośmiu rodzajach widelców, ale nauka mówienia: „proszę, dziękuję, przepraszam” miała nam zrobić tylko lepiej, nie gorzej. Niedawno byłam w Monako, gdzie rozmawiałam z Edmondem Eisenbergiem, który razem z ojcem prowadzi firmę kosmetyczną. Przypomniał mi, że dosłowne tłumaczenie francuskiego „savoir-vivre” to: wiedzieć, jak żyć.
Czyli mieć dobre życie, w którym różne nowe sytuacje napawają cię nie przerażeniem, a spokojem, bo wiesz, jak się zachować w różnych miejscach, w różnych sferach i w różnych tematach.

Czasy się zmieniły. Nie tylko nie jemy co wieczór pięciu posiłków, nie chodzimy na wielkie bale czy nie gościmy u siebie dyplomatów, ale też obserwujemy upadki różnych systemów i ustrojów, zmagamy się z rozmaitymi epidemiami czy katastrofą klimatyczną. Co byś wymieniła jako zasady współczesnego savoir-vivre’u, których warto dziś przestrzegać? Jak dobrze żyć z ludźmi w dzisiejszym świecie?
Przede wszystkim pamiętać, że nie jest się pępkiem świata. I mówię to w kontekście dobrze pojętego własnego interesu. Po prostu opłaca się nam być miłym i uprzejmym dla innych, a w dodatku spokojnym, bo wtedy nie psuje się własnych nerwów, ale też nie szarga się nerwów innym. Warto się na chwilę zatrzymać i przyjrzeć sytuacji, nie reagować bezmyślnie, czyli z poziomu jedynie emocji. Dla wielu osób to bardzo trudne, bo są reaktywni, a nie refleksyjni. Oczywiście kiedy leci nam coś na głowę, to nie ma co myśleć, tylko się uchylić, ale życie jest jednak bardziej skomplikowane. Zwykle lepiej się jednak zastanowić: iść na konfrontację czy się wycofać? A może przeprosić, przyznać się do winy? Chodzi o to, by emocje dogadywać z rozumem. Nie traktować innych ludzi z góry, nie zakładać, że wszyscy mają złą wolę. Ona może się oczywiście ujawnić później, wtedy dobrze się wycofać, uciąć kontakt, ale nie na początku.

Czyli po pierwsze, pamiętaj, że nie jesteś pępkiem świata. Po drugie, zastanawiaj się częściej, skąd wynikają różne ludzkie zachowania.
Najpierw zastanów się, czy opłaca ci się dokładać sobie więcej napięcia. Bo jednak zwykle warto dążyć do rozładowania sytuacji, a nie jej naprężania. Dopiero potem może wejść ta empatia, czyli myślenie o intencjach drugiej osoby.

I po trzecie, ucz się asertywności. I to tej rozumianej bardzo szeroko. Na początku zwykle myślimy, że asertywność to dbanie o własne interesy i jednoczesne niewchodzenie innym na ich terytorium. Ale kiedy ktoś wchodzi w nasze, to my mamy prawo reagować ostro. Zwłaszcza jeśli on wchodzi agresywnie. Na tym też polega asertywność. Tylko zupełnie czym innym jest głośno i wyraźnie powiedzieć: „Nie życzę sobie, żeby pan się tak do mnie odnosił”, a czym innym krzyknąć: „Won, ty chamie!”.

Katarzyna Miller, psycholożka, psychoterapeutka, pisarka, filozofka, poetka. Autorka wielu książek i poradników psychologicznych, m.in. „Instrukcja obsługi toksycznych ludzi” czy „Daj się pokochać, dziewczyno” (Wydawnictwo Zwierciadło).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze