1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Synowe, teściowe, bratowe, partnerki. Jak dogadać się z nową rodziną, podpowiada psychoterapeutka Katarzyna Miller

Synowe, teściowe, bratowe, partnerki. Jak dogadać się z nową rodziną, podpowiada psychoterapeutka Katarzyna Miller

Kolaż Getty Images
Kolaż Getty Images
Traktowane z rezerwą i nieufnością. Na pełne prawa czasem nigdy nie mogą zasłużyć, bo są „nie nasze”. Synowe, teściowe, bratowe, partnerki. Jak dogadać się z nową rodziną, podpowiada psychoterapeutka Katarzyna Miller.

Kinga, lat 32, wyszła za kolegę ze studiów, i jak się później okazało – za jego rodzinę. Od początku, jako ta nowoczesna dziewczyna, chciała budować dobre relacje z rodziną męża, zwłaszcza z teściową. Tym bardziej że sama straciła matkę, gdy była nastolatką. Wymyśliła sobie, że zachowa przyjazny dystans, nie będzie wchodzić w rodzinne konflikty, komentować poczynań rodziny męża. No i że zamieszkają oddzielnie. Wszystko układało się dobrze, dopóki nie urodziła bliźniaków. Właśnie zaczęła staż w szpitalu (jest lekarką), więc propozycję teściowej, że zajmie się dziećmi, przyjęła z radością. Miała to być pomoc czasowa, roczna, po czym dzieci miały pójść do żłobka. Teściowa przekonywała jednak, że da radę zająć się nimi do trzeciego roku. Naciskała miękko, metodycznie i postawiła na swoim. – Powinnam się cieszyć? – pyta Kinga z przekąsem. – Owszem, dzieci kochają teściową, ale są przez nią rozpuszczane, przekarmiane. Ona nie da sobie nic powiedzieć, twierdzi, że wychowała troje dzieci i swoje wie. Atmosfera gęstnieje, zaciskam zęby, ale jestem o krok od wybuchu. Nie wiem, co robić, bo mąż dla świętego spokoju się wycofał.

Psychoterapeutka Katarzyna Miller dziwi się, że Kinga nie wie, co robić. Po pierwsze powinna zastanowić się nad tym, co już zrobiła – weszła w relację z nową rodziną z oczekiwaniami, jaka to ona będzie nowoczesna. A nowoczesne dziewczyny nie zostawiają dzieci teściowej. A jeśli już, to uzgadniają szczegóły opieki. I tak łatwo nie wycofują się z roli matki. Teściowa postawiła na swoim? A może Kinga bezrefleksyjnie się poddała?

– Oczekiwania nas gubią, zarówno te na czyjś temat, jak i te na własny – twierdzi Katarzyna Miller. – Kinga założyła sobie pewnie, a nieświadomie przypuszczalnie o tym marzyła, że teściowa będzie jej matką, skoro swojej nie ma. To bardzo zwodnicze podejście, bo im bardziej potrzebuje ona matki, tym bardziej boli ją wszystko to, co do obrazu matki nie pasuje.
Jak dodaje, największy błąd Kingi polega na uznaniu, że nie ma innego wyjścia, że teściowa musi zająć się dziećmi. Psychoterapeutka zauważa, że młode matki często idą do pracy tylko po to, żeby opłacić opiekunkę, bo po prostu chcą pracować. I nie ma w tym nic złego. Czy Kinga nie mogła tak zrobić?

W opiece teściowej nad jej dziećmi nie byłoby nic niestosownego, gdyby obie dogadały się w sprawie szczegółów. Ustaliły priorytety. Kinga mogłaby wtedy poczuć ulgę, że ktoś jej pomaga. Bo jak już zdecydujemy się na oddanie dzieci pod czyjąś opiekę, to trzeba dać sobie czas na przyjrzenie się, jak ta opieka wygląda. – Dobrze jest powiedzieć sobie, że jeśli zmienia się sytuacja, to muszę zmienić swoje podejście – mówi Katarzyna Miller.

I jeżeli coś nie gra, trzeba wrócić do ustaleń, czego się trzymamy, czego oczekujemy od teściowych. Powiedzieć otwarcie: „Ty masz swoje doświadczenia, a ja swoje priorytety”. Brak otwartości, zaciskanie zębów, brnięcie w niechcianą rzeczywistość, chowanie urazy, to zdaniem psychoterapeutki największy grzech popełniany w rodzinach.

Czytaj także: Teściowa i synowa – jakie szanse ma ten związek?

Dziękuję ci za męża

W relacji synowej z teściową kością niezgody są często synowie – mężowie. Dlatego według psychoterapeutki warto zacząć tę relację od podziękowań teściowej. „Dziękuję ci, że fajnie wychowałaś mojego męża. Zawdzięczam go tobie. Pokochałam go, ale to ty go urodziłaś”. To bardzo dobry wstęp do relacji.

– Nikt nas nie uczy komunikacji w rodzinie, a szkoda – ubolewa Katarzyna Miller. – Bo gdybyśmy wiedzieli, jak komunikować swoje potrzeby, ale też niezadowolenie, a poza tym jeszcze umieć je przyjmować, wszystko byłoby o wiele prostsze. Trzeba powiedzieć teściowej: „Jestem ci wdzięczna za męża, ale mam też swoje potrzeby, na przykład, żeby wyjść do kina. Dziękuję ci za opiekę nad wnukami, ale proszę, abyś nie karmiła ich słodyczami. A poza tym przykro mi słyszeć, jak mówisz do dzieci: »Mamusia nie ugotuje ci rosołku, ale babcia to zrobi«. Uczysz w ten sposób dzieci, że jesteś lepsza ode mnie. A to ja jestem ich mamą”. Dobrze jest to wszystko wyartykułować w spokojny sposób.

A jeżeli teściowa zarzuca synowej, że nie prasuje mężowi koszuli, nie gotuje obiadu? Synowa może spokojnie odpowiedzieć: „To sprawa między nami”.

Jak wynika z praktyki terapeutycznej Kasi Miller, syn – mąż najczęściej umywa ręce. Tymczasem bardzo dużo od niego zależy. Mądry facet powie: „Sorry, mamusiu, nie z tobą się ożeniłem, tylko z żoną”. I weźmie jej stronę.
Bywa, że po latach synowa wyrzuca teściowej: „On pije, jak go wychowałaś?!”. Psychoterapeutka uważa, że to nic nie da, tylko zaogni sytuację. I wyjaśnia: – Na ogół szukamy winnych, żeby samemu poczuć się lepiej. Wyrzuty ulewają emocje. A jak nauczymy się ulewać na kogoś, to potem dalej będziemy to ćwiczyć na innych. Czyli zaczyna się w rodzinie przepychanka, rodzi się wrogość. Jak więc powinna zareagować teściowa? Może powiedzieć: „Obie mamy problem. Zastanówmy się, jak go rozwiązać”.

Katarzyna Miller uważa, że aby naprawić sytuację, nawet bardzo zranione osoby powinny usiąść i rozmawiać. W najtrudniejszych sytuacjach można przeprowadzić interwencję kryzysową z udziałem psychoterapeuty bądź mediatora oraz całej rodziny. Ale to wymaga dobrej woli wszystkich uczestników konfliktu.
Zdaniem psychoterapeutki dobrze jest poprzyglądać się rodzinie, do której zamierza się wejść. Pewne patologie powinny nas zastanowić. Gdy mimo to dziewczyna chce wyjść za mąż , bardzo ważne jest, by wyzbyła się dużych oczekiwań, ale z drugiej strony, by wiedziała, na co jest w stanie się zgodzić, gdzie są jej granice. Co może tolerować, a czego nie. I jak teściowa jest fajna, to powinna ją uwielbiać. I tak samo – jak synowa jest fajna, to teściowa też powinna ją uwielbić. Przecież wybrał ją syn!

Dzieci to nie nasza własność

Bożena, lat 55, ma czterech synów, a od niedawna synową, żonę najstarszego. – Nie miałam córki, a tu nagle mam. Piękną, mądrą, utalentowaną, wysportowaną. Byłam dumna z synów, a teraz mam jeszcze jeden powód do dumy – żonę syna. Zaproponowałam synowej, żeby mówiła mi po imieniu, co przyjęła bez problemu. Wcześniej wpadałam do synów zawsze, ilekroć coś dobrego ugotowałam albo upiekłam, pisałam tylko, że będę za 15 minut. Pewnego razu zrobiłam ulubioną sałatkę jarzynową synowej, poinformowałam, że podrzucę im za pół godziny. I jakież było moje zdziwienie, gdy syn odpisał: „Mamo, dziękujemy, mamy dużo jedzenia”. A przy najbliższym spotkaniu powiedział stanowczo: „Nie przywoź nam jedzenia”. Więc już nie przywożę. Ale mam żal do nich, że tak się odseparowują. Córka na pewno by tak nie reagowała, mogłabym do niej przyjeżdżać, kiedy tylko poczułabym taką potrzebę. Zrozumiałam, że synowa to nie córka.

– Pora wreszcie zrozumieć co innego: ani synowa, ani córka nie są niczyją własnością, także matki i teściowej – apeluje Katarzyna Miller. – Nie można nawiedzać dorosłych dzieci w ich domach, kiedy tylko „poczujemy taką potrzebę”. Cudownie, jak się lubimy i kochamy, przy czym lubienie jest ważniejsze niż kochanie. Każda interakcja między dorosłymi ludźmi wymaga wzajemnego poszanowania. Synowa mówi, że są zajęci? Trzeba to uszanować. Teściowe i matki nie mogą uzurpować sobie prawa do wchodzenia w rodzinę dziecka. Mimo najlepszych intencji, że przywiozą rosół, schab ze śliwką czy tort malinowy. Może dzieci nie jedzą mięsa ani słodyczy? Jeżeli teściowa przez jedzenie okazuje miłość, a dzieci to rozumieją, to mam dla nich propozycję: weźcie te kotlety, podziękujcie i albo zjedzcie, albo komuś oddajcie. Bo w Polsce okazywanie miłości przez jedzenie jest szalenie częste. Jeżeli więc odmawiacie przyjęcia jedzenia przygotowanego przez teściowe czy matki, to one mogą to odebrać jako odrzucenie ich miłości.

Kasia Miller apeluje do matek, aby sobie przypomniały, jak powtarzały córkom: „Jak będziesz miała swój dom, to będziesz robiła po swojemu”. No a teściowa teraz nie pozwala na to synowej. To niech teściowa sobie przypomni, jak sama kiedyś wchodziła w rodzinę męża. Było łatwo? Zapewne nie. No właśnie.

Teściowe traktują synowe nie tylko jak rywalki o uczucia syna, ale też o urodę, młodość, wygląd. Ona ma fajne ciuchy, a mnie nie było stać. Oni wyjeżdżają za granicę, a my my nie wyjeżdżaliśmy.
– Jak teściowa ma takie „gule”, to zastanówmy się, dlaczego – proponuje psychoterapeutka. – Czy dlatego, że wyobrażała sobie synową jako córkę? Na ogół teściowa nie patrzy na to, co takiego sama zrobiła, że synowa traktuje ją z dystansem, tylko szuka tego, czego synowa nie robi. W ogóle ludzie patrzą na to, czego inni nie robią, a nie na to, co sami robią. Bardzo bym chciała, żeby to się zmieniło. Dlatego już małe dzieci trzeba uczyć nie tego, że ktoś jest ważniejszy, tylko tego, że ten ktoś myśli i czuje inaczej niż my. Potrzebna jest świadomość różnorodności. I że ta różnorodność jest piękna i wartościowa.

Poluzujmy!

Inna trudna kwestia: jak synowa ma zwracać się do teściowej? Kasia Miller nie jest zwolenniczką formy „mamo”. Najfajniej według niej jest mówić po imieniu.
– Ja do jednej teściowej mówiłam po imieniu, a do drugiej „pani”. W życiu nie powiedziałabym „mamo”. Można powiedzieć „szanowna matko mojego męża”, „matko rodu”, „głowo rodziny”, czyli uczynić miły gest w nieco żartobliwym tonie. W ogóle proponuję trochę poluzować. Nie chcę demonizować roli kobiet w rodzinie, ale są kluczowe. Faceci zawsze idą trochę w bok, na piwo, na mecz. Omijają problemy. Czasem w sposób podskórny umywają ręce: niech sobie baby to załatwią. Proponuję, aby wszystkie kobiety w rodzinie skierowały wektor działania ku sobie: „Co mogę zrobić, żeby poprawić stosunki?”. Nie chodzi o wybielanie drugiej strony, tylko o jej zrozumienie. Ale ludziom strasznie trudno jest nauczyć się tego, co od lat proponuję: „Nie usprawiedliwiaj się ani się nie potępiaj. Natomiast sprawdzaj, co zadziała w danej sytuacji”. Może to, że się odezwę inaczej, na przykład żartem albo poważniej? Mogę powiedzieć do synowej: „Jest mi przykro, jak się do mnie nie odzywasz. Powiedz, co zrobiłam nie tak”. Trudno drugiej stronie odrzucić takie pojednawcze słowa. Tymczasem na ogół mówimy: „To przez ciebie, jesteś wredna”.

Katarzyna Miller zauważa, że nie zdajemy sobie sprawy, jak słowa mogą ranić, bo jesteśmy przyzwyczajeni do ran, do obrażania. A zanim się coś powie, warto pomyśleć. Kłótnie są oczywiście czymś naturalnym, ale trzeba umieć przeprosić, próbować odwrócić to, co się stało.

– Jeżeli wchodząc gdziekolwiek, nie tylko do nowej rodziny, myślisz o sobie, że jesteś obca, to cię to spotka. Dlatego lepiej wchodzić z nastawieniem: „Nie znam tych ludzi, ale jestem ich ciekawa, oswoję się z nimi, przyjrzę im, wyciągnę wnioski. Z teściem mogę pożartować, a z teściową nie, bo ona nie ma za grosz poczucia humoru”. Pewne fakty trzeba przyjąć do wiadomości. Zgodzić się na ludzi takich, jacy są. W ogóle mnie zdumiewa, że ludzie by chcieli, żeby inni byli tacy, jak oni chcą. To marzenie ściętej głowy. Niektórych trzeba omijać, innych akceptować. Pewna mądra teściowa powiedziała: „Moja synowa została wybrana przez mojego syna, ja wybrałabym inną, ale to nie ja z nią żyję. Więc jak mi czasem coś w niej przeszkadza, to się nie konfrontuję. I sama siebie chwalę za to, że ugryzłam się w język”.
A szczerość w takiej relacji nie jest ważna? – Ludzie czasem walą w innych jak cepem w imię szczerości, a tak naprawdę są niedelikatni!

Doceń to, co masz

Anna, lat 55, jest żoną, matką dwóch córek, ale to z bratem łączy ją najsilniejsza więź. Jako starsza siostra przez długie lata mu matkowała. Potem była jego powiernicą i najlepszą kumpelką. On z kolei był jej ideałem mężczyzny. Kiedy wyszła za mąż, robiła wszystko, żeby brat i mąż się polubili. Kiedy natomiast brat się ożenił, od początku krytykowała jego żonę. Uważa, że bratowa nie opiekuje się mężem, domem. Ostatnio bratowa postawiła sprawę na ostrzu noża: „Albo siostra, albo ja”. Jej mąż wybrał żonę. Anna nie ma kontaktu z bratem, ale nie ustaje w próbach jego „odbicia”.

– Znam rodzinę, w której bratowa niejako „położyła się” między żoną i bratem – komentuje Katarzyna Miller. – Była zazdrosna o jego uczucia, nie znosiła bliskości z jakąś „obcą” kobietą. W takiej siostrzanej zaborczości pojawia się komponent męsko-damski: „Uwielbiam brata, bo to cudowny, czuły, przystojny facet. Chcę go mieć dla siebie. Mogę kawałek użyczyć żonie, ale reszta jest moja”. A mogłaby powiedzieć sobie: „Ten kawałek, który mam, jest i tak wystarczająco dobry, cieszę z niego”. Powtarzam dziewczynom na moich warsztatach: „Zobacz, ile masz, a nie – ile nie masz! W końcu mąż z tobą sypia, wyjeżdża. Brat cię uwielbia, odwiedza”.
Kolejne „te obce” to nowe partnerki wchodzące do rodziny. Wiele osób jest przeciwko nim, sekuje je. Można powiedzieć, że stosuje mobbing, bo rodzina działa jak firma.

– Ja bym na miejscu takiej partnerki próbowała zakolegować się z byłą żoną, zobaczyć, co w niej jest fajnego – proponuje Katarzyna Miller. – No i doceniłabym to, że zwolniła mi chłopa, podziękowałabym jej. Była żona nie chce przyjąć podziękowań? Kochane kobiety, zawsze warto spróbować, a nuż okaże się, że nam się uda. To oczywiście trudne, bo trzeba wznieść się ponad zazdrość, ambicje. Ale jeżeli polubisz siebie, to polubisz i swoje zazdrości: „Jest ładniejsza ode mnie, mądrzejsza? Może chciałby do niej wrócić? Ale jest ze mną!”.

Według Katarzyny Miller czuć się obco w rodzinie to tak jakby czuć się obco w świecie. Ludzie często nie czują się dobrze w świecie i chcieliby, żeby ta nowa osoba w rodzinie upiększyła im życie, żeby się postarała. „Tej obcej” się nie toleruje, bo albo weszła z niczym, albo czuje się zbyt ważna, bo pochodzi z bogatego domu. Te obce powinny mieć świadomość, że mogą być tak odbierane. Ale też powinny pielęgnować w sobie przekonanie, że mogą poszerzać rodzinne horyzonty, zbliżać ludzi, pokazywać nowe światy, wzbogacać: „Zobaczcie, jaka fajna osoba do was przyszła. To, że mnie ktoś źle oceni, mnie nie uraża”.

– Fajni ludzie nie mogą być tymi obcymi, niejako z automatu stają się bliskimi – uważa Katarzyna Miller. I zwraca uwagę: – Kiedyś mama i tata, babcia i dziadek wchodzili do rodziny, też musieli się uczyć siebie. Nawiązywanie relacji z nieznanymi ludźmi jest podstawą rozwoju i w pracy, i w rodzinie. 

Fot. materiały prasowe Fot. materiały prasowe

Polecamy książkę Katarzyny Miller i Anny Bimer „Być synową i nie zwariować”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze